Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi z3waza ze starożytniego miasteczka Pobiedziska. Mam przejechane 74680.40 kilometrów w tym 20878.01 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 24.70 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy z3waza.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2011

Dystans całkowity:1140.00 km (w terenie 541.00 km; 47.46%)
Czas w ruchu:55:55
Średnia prędkość:20.39 km/h
Maksymalna prędkość:65.85 km/h
Suma podjazdów:5069 m
Maks. tętno maksymalne:176 (98 %)
Maks. tętno średnie:151 (84 %)
Suma kalorii:26348 kcal
Liczba aktywności:20
Średnio na aktywność:57.00 km i 2h 47m
Więcej statystyk
  • DST 121.00km
  • Teren 100.00km
  • Czas 07:34
  • VAVG 15.99km/h
  • VMAX 49.97km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • HRmax 161 ( 89%)
  • HRavg 121 ( 67%)
  • Kalorie 4115kcal
  • Sprzęt ZicZac McQueen
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wielkopolska Szybka Setka, maraton na orientację czyli...

Sobota, 16 lipca 2011 · dodano: 17.07.2011 | Komentarze 6

„tutaj jeszcze nie byłam”
Gdzieś tydzień wcześniej oglądając stronę poświęconą wydarzeniom rowerowym znalazłem informację, że w Pobiedziskach ma się odbyć rajd rowerowy na orientację. No, tak blisko domu to jeszcze nie startowałem a poza tym chciałem zobaczyć z czym się to je.
Zapadła więc decyzja że jedziemy razem z Żoną. W piątek Żona pobrała numery startowe nr 2 i 3 – z tak niskimi to jeszcze nie starowałem. W sobotę z rana umyłem rower – bo przyjechałem w nocy z Warszawy i trzeba było zmyć kampinoskie błoto, po 7 odbyła się odprawa techniczna. Spotkaliśmy się na niej z Krzysztofem i Zbyszkiem – ogólnie humory dopisywały, pogoda również, zapowiadał się bardzo przyjemny dzień.
Tuż przed startem dostaliśmy mapkę oraz opisy punktów. Opisy wyglądały tak:
1. Bagno północny skraj
2. Koniec ścieżki na skraju lasu
3. Ambona myśliwska
4. Rozwidlenie kanałów
5. Ambona myśliwska
6. Paśnik , punkt z wodą
7. Rozwidlenie strumienia
8. Skrzyżowanie strumyka ze ścieżką
9. Ambona myśliwska
10. Kamień
11. Koniec ścieżki
12. Skrzyżowanie strumyka ze ścieżką
13. Rozwidlenie ścieżek
14. Mulda
15. Koniec przecinki przy płocie
16. Schody przy tamie
17. Ambona myśliwska 60m na wschód
18. Koniec przecinki
19. Zachodni róg lasu
20. Grobla strona zachodnia
21. Wieża widokowa
22. Zakręt ścieżki
Punkt 1
Po starcie z rynku za policją pojechaliśmy w stronę punktu nr 1 i już zaczęły się problemy – ścieżkę znałem ale nigdy nie szukałem żadnych bagien – co najwyżej suchego przejazdu – ale bagno znalazło się dość szybko – szkoda jednak że nie było to TO bagno :). Pokrążyliśmy sobie wokół miejsca mijając się z zakręconymi biegaczami, zagubionymi rowerzystami id. No ale w końcu w krzakach znalazł się punkt kontrolny – pierwsze odbicie karty i jazda dalej.
Punkt 9
Czułem że powinno być łatwo – bo to fragment lasu, który doskonale znam – wiedziałem gdzie jest polanka na której może się znajdować ambona i faktycznie była. Dumny z siebie ruszyłem dalej w stronę punktu nr 3
Punkt 3
Po malutkich peregrynacjach dojechaliśmy w okolice ambony ale jakoś nie mogliśmy jej zauważyć na szczęście ktoś wyłonił się z krzaków zdradzając tym samym umiejscowienie tajnej ambony. Na trasie przed nami był punkt 5 czyli kolejna ambona.
Punkt 5
Jadąc w kierunku kolejnej ambony wyjechałem w najmniej spodziewanym miejscu – wyskoczyła na mnie znienacka piękna panorama wsi Sanniki i zorientowałem się że jest to dróżka którą przecież doskonale znam. No nic był punkt zaczepienia można było grzać dalej. Dojechaliśmy w okolice poszukiwanej ambony – z naprzeciwka wyłonili się dwaj rowerzyści którzy zapewnili że „to na wprost” – ale na wprost to był płot młodnika a ambony ni chu… może ją kurna zabrali? Po intensywnej krzakoterapii, która spowodowała, ze pojawiły się we mnie myśli samobójcze wpadłem na genialny pomysł rezygnacji z chodzenia wokół młodnika. Przeszedłem przez górkę znalazłem resztkę strumienia który widniał na mapie i znalazłem tę cholerę.
Punkt 7
Pojechaliśmy na Imielno – to są tereny na które się nie zapuszczam – nie żebym się bał ;) ale jakoś tak nie było okazji. No i zabraliśmy się za znajdowanie rozwidlenia strumyka – wreszcie jakaś odmiana po ambonach. Niestety nie posłuchaliśmy miejscowych i zabraliśmy się od drugiej strony – strony która była nie tą stroną co strona właściwa. Dzięki temu zobaczyłem działki w Imielnie. I parę innych atrakcji turystycznych Imielna. W każdym razie rozwidlenie w końcu się znalazło. Trochę trzeba przyznać indiańską metodą tropienia śladów. Pojechaliśmy w stronę punktu 8
Punkt 8
Tu poszło łatwo – tak łatwo że prawie przejechałem lampion – ukryty przemyślnie tak że było go widać dopiero po odwróceniu głowy… ale już powoli zacząłem kumać poczucie humoru organizatora. Pojechaliśmy w stronę rzeczki Głównej żeby znaleźć rozwidlenie kanałów czyli
Punkt 4
Tutaj nie było lasu, wszystko jak na dłoni… z wyjątkiem lampionu. Spotkaliśmy tam gościa z AKTRu który pojechał na trasę dłuższą zaczynającą się o 24:00. Zapytałem gościa jak się znajduje punkty w nocy a on mi na to, że spoko do 4 rano znalazł już osiem. No szacun po prostu. Pomimo tego razem znaleźliśmy… się po drugiej stronie kanału irygacyjnego obserwując sobie lampion co do nas mrugał zalotnie z drugiego brzegu. Nie mieliśmy takiej determinacji żeby rzucać się do niego wpław, więc obeszliśmy kanalik żeby odbić karnecik.
Punkt 10
Po tych doświadczeniach postanowiliśmy jechać przez Pobiedziska w stronę punktu 10 nad Dębińcem. Po drodze zatrzymaliśmy się w sklepie na Powerade’a, bułkę i lodzika (no prawie jak Małysz , z tym że banan był w plecaku). Co ciekawe to był pierwszy raz kiedy coś kupowaliśmy w tym sklepie… „jeszcze nigdy tu nie byłam”. Kamień to miejsce tak charakterystyczne, że spodziewaliśmy się jakiegoś myku – jednak organizator nas „zawiódł” – lampion był tuż za spodziewanym głazem narzutowym. W tym miejscu podjęliśmy decyzję że z powodu narastającego wiatru (z 2 do 3m/s) oraz pogarszających się warunków temperaturowych ( z 24 do 25 st C) ze względów bezpieczeństwa nie podejmujemy próby zdobycia punktu 6, który znajduje się na rubieżach gminy Pobiedziska (a może na rubieżach gminy Kostrzyn)… no w każdym razie na rubieżach. Zamiast tego skierowaliśmy się na Biskupice.
Punkt 2
W tym punkcie był koniec ścieżki… nie znaleźliśmy tam co prawda żółwi podtrzymujących glob ziemski lecz tylko na sąsiedniej plaży mocno wyluzowanych plażowiczów w składzie:
- obściskująca się para
- kobita z luźnym stanikiem
- facet bez gaci
Aaaaa (żona mi właśnie przypomniała) – znaleźliśmy też lampion.
Przed nami otwierała się nieznana, dziewicza i tajemnicza Puszcza Zielonka, ciekawe czy ryby śpiewają w Głównej??? To się jeszcze okaże.
Punkt 16
Zapora na Kowalskim
Punkt raczej łatwy do znalezienia… ale dojście do niego wymagało hartu ducha, sprawności ciała i przytępionych zmysłów.
„tutaj jeszcze nie byłam”
Ja zresztą też nie – i bardzo dobrze, krótko mówiąc smród przy zaporze był tak okrutny, że może nawet i ryby tam śpiewają ale ja nie miałem czasu i siły słuchać, pojechaliśmy więc szybciutko dalej.
Punkt 20
To miejsce też związane z wodą wynagrodziło nam trudy i znoje punktu poprzedniego. Lampion miał być po stronie zachodniej grobli ale nie miało to znaczenia bo i tak był po środku.
A poza tym „tutaj jeszcze nie byłam” i „jak tu pięknie”
Punkt 13
Przygód z wodą ciąg dalszy - „jak tu pięknie”
Muszę przyznać ze to była prawda.

Punkt 21
Przed nami otwierała się droga na Mount Everest powiatu poznańskiego (no może K2), niebotyczny szczyt stworzony okrutnymi siłami glacjału poznańskiego… a może gnieźnieńskiego… albo jeszcze innego. Przed próbą wejścia szczytowego zaopatrzyliśmy się w prowiant w podgórskiej miejscowości Mielno spotykając przy okazji miejscowych górali. Co z podhalańskimi mają jeden punkt styczny – też lubią wypić. Podejście…. ups podjazd zakończył się sukcesem i to bez aparatu tlenowego. Poza tym na sczycie dobrzy ludzie pozostawili dla strudzonych odkrywców lampionów kilka zgrzewek wody. Teraz już wiedziałem gdzie jechać (He He tak mi się wydawało)
Punkt 17
Dość łatwo po czerwonym a potem n niebieskim szlaku dotarliśmy do okolic kolejnej ambony. Spotkaliśmy tam parę szukając ą tej ambony co była „60m na wschód”. Niestety znaleźli nie tę ambonę, tylko taką ambonę co jej nie potrafią znaleźć nawet zielonopuszczańsy myśliwi i to z wieloletnim stażem. Ale to NIE była TA ambona. Po wspólnych poszukiwania Pani z konkurencyjnej pary postanowiła zjeść kabanosa który najprawdopodobniej dostarczył jej dodatkowych soli mineralnych do komórek mózgowych odpowiedzialnych za znajdowanie tajnych miejsc na mapie, a może pobudził kobiecy szósty zmysł, dość powiedzieć że znalazła ambonę potwierdzając to strasznym krzykiem który przeraził okoliczne zające, lisy, borsuki, dziki, wymarłe niedźwiedzie jaskiniowe oraz jej chłopaka/męża,/partnera (niepotrzebne skreślić). Rozjechaliśmy się przed Pławnem – oni na północ my w stronę Ludwikowa żeby znaleźć
Punkt 14
Czyli muldę – czułem że będzie niełatwo – tego dnia przejechałem jakieś tysiąc muld – i jak tu znaleźć tę właściwą?
Na piaszczystym zjeździe z Ludwikowa trafiliśmy na zroweryzowanych turystów którzy rozłożyli się ze swoim sprzętem na środku ścieżki. Na szczęcie nie byli zajęci sobą lecz poszukiwaniem drogi do Kamińska – w tym akurat mogłem im pomóc. Choć Żona powiedziała, że jak zsiadłem z roweru to wyglądałem jakbym chciał im napukać.
Od strony Ludwikowa było kilka przecinek nie oznaczonych na mapie, co spowodowało że zwiedziliśmy kilka zakrzaczonych leśnych dróżek. Żona twierdzi że „było tam pięknie”, moje łydki tak nie uważają.
W każdym razie ostatkiem siły woli, czujem i determinacją znalazłem lampion.
Punkt 18
Punkt bez historii, za łatwo, organizator się nie postarał, nie zaliczyłem żadnej jeżyny, pokrzywy, kleszcza, pijawki, żmiji, wściekłego jeża, szalonego agresywnego ślimaka, ani żadnej atrakcji jaką może dostarczyć ostęp leśny. Nuda, Panie nuda.
Punkt 15
Dość łatwo dotarliśmy w okolice niebieskiego szlaku który prowadził w stronę szukanego punktu. Tutaj szyszki, połamane gałęzie przypomniały nam że jesteśmy w dziczy – jakieś 20km od najbliższego miasta i ze 3km do najbliższego sklepu czyli do Stęszewka. Do którego udaliśmy się po uzupełnienie prowiantu.
Tu wobec zbliżającej się godziny 19 podjęliśmy dramatyczną acz jedynie słuszną w tych warunkach decyzję – rezygnujemy z punktu 19, 22 i 12. Przed nami był teraz
Punkt 11
Łatwy ponieważ znam dobrze tę drogę – to jest najkrótszy szlak z Pobiedzisk do Dziewiczej. Wpadłem na lampion jak do starego znajomego, użyłem jego dziurkacza i nie pożegnawszy się pojechaliśmy dalej.
A dalej… dalej była meta.
A po niej schabowy w restauracji hotelu Alexander („tu jeszcze nie byłam”).
O 21:30 nagradzano zwycięzców - co ciekawe nie było podziału na kobiety i mężczyzn.
Miejsce 1. – ex aequo – nie pamiętam kto
Miejsce 3. – ex aequo – nie pamiętam kto
Najgorsze miejsce dla sportowca – tuż za podium – ex aequo Krzysztof i Zbyszek. Brawo brawo brawo brawo.
A my – czwarte miejsce wśród kobiet – też najgorsze dla sportowca.
Na pocieszenie Żona wygrała kupon na usługi fla.pl na wartość 50PLN – nie wiem po co nam to – ale jest nagroda :).
Podsumowując świetnie się bawiłem, bułki jadłem, ISO piłem.
Naprawdę SUPER zabawa
Kategoria Orientuj_się


  • DST 66.00km
  • Teren 30.00km
  • Czas 02:53
  • VAVG 22.89km/h
  • VMAX 34.56km/h
  • Temperatura 27.0°C
  • Sprzęt ZicZac McQueen
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ka(m)pinos...

Czwartek, 14 lipca 2011 · dodano: 14.07.2011 | Komentarze 0

Dziś było jeszcze gorzej jak wczoraj - wilgotność jak w tropikach. Pot leciał ze mnie tak że dosłownie kapało.
Dużo asfaltu. Ale zaliczyłem trochę lasów w których mokry piasek był jeszcze gorszy jak suchy - bo lepki.
Trasa
Warszawa-Dziekanów-Palmiry-Truskawka-Palmiry-Dziekanów-Warszawa
Dobrze że jutro wracam do domu


  • DST 56.00km
  • Teren 36.00km
  • Czas 02:37
  • VAVG 21.40km/h
  • VMAX 32.22km/h
  • Temperatura 27.0°C
  • Sprzęt ZicZac McQueen
  • Aktywność Jazda na rowerze

Powtórka z wczoraj

Środa, 13 lipca 2011 · dodano: 13.07.2011 | Komentarze 0

Dzisiaj była okrutna parówa - pojechałem więc na Palmiry ułatwiając sobie nieco życie - czyli w dużej mierze po asfaltach. W lesie gryzły gzy - te cholery są szybsze od komarów i dopadają człowieka nawet podczas jazdy.


  • DST 64.00km
  • Teren 25.00km
  • Czas 03:00
  • VAVG 21.33km/h
  • VMAX 35.49km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Sprzęt ZicZac McQueen
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Puszczy Kampinoskiej

Wtorek, 12 lipca 2011 · dodano: 12.07.2011 | Komentarze 0

Trasa:
Warszawa-Łomna-Palmiry-Truskaw-Palmiry-Dziekanów-Warszawa
W Puszczy Kampinoskiej jak nie piach to błoto. Za to komary są stałą atrakcją


  • DST 63.00km
  • Czas 02:17
  • VAVG 27.59km/h
  • VMAX 48.01km/h
  • Temperatura 27.0°C
  • HRmax 159 ( 88%)
  • HRavg 137 ( 76%)
  • Kalorie 1498kcal
  • Sprzęt Rzadka BIRIA :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Droga czterech powiatów

Niedziela, 10 lipca 2011 · dodano: 11.07.2011 | Komentarze 2

Wielkopolska się stęskniła bo płakała na mój widok a jeden lis nawet trupem padł. A noga... noga nie podawała


  • DST 26.00km
  • Teren 18.00km
  • Czas 01:46
  • VAVG 14.72km/h
  • VMAX 63.98km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • HRmax 163 ( 91%)
  • HRavg 137 ( 76%)
  • Kalorie 1199kcal
  • Podjazdy 800m
  • Sprzęt ZicZac McQueen
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pożegnaie Sudetów

Sobota, 9 lipca 2011 · dodano: 11.07.2011 | Komentarze 1

Niestety szybko nadeszło pożegnanie - na koniec pojechałem trasą
Kąty-Pod Chłopkiem-Konradów-Kwaśniak-Koleba-Trzebieszowice-Radochów-Kąty
Czyli trasą uzupełnioną o grzbiet Krowiarek. Niestety podczas zjazdu pomyliłem szlak - oznaczenia są tam naprawdę BEZNADZIEJNE - i trafiłem na jakieś pole z rowami dziurami i oczywiście trawą po pas.
Podsumowując - fajnie tak pojeździć po górach - bez pośpiechu bez napinki. Warto jeździć regularnie, żeby móc czerpać przyjemność z jady po tym co naprawdę piękne
Kategoria Wycieczka


  • DST 71.00km
  • Teren 35.00km
  • Czas 04:21
  • VAVG 16.32km/h
  • VMAX 65.85km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • HRmax 168 ( 93%)
  • HRavg 132 ( 73%)
  • Kalorie 3277kcal
  • Podjazdy 1733m
  • Sprzęt ZicZac McQueen
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do schroniska pod Śnieżnikiem

Czwartek, 7 lipca 2011 · dodano: 11.07.2011 | Komentarze 3

Ta wycieczka to było clue programu. Zacząłem podjazdem pod przełęcz pod Chłopkiem stamtąd ostrym podjazdem (miejscami podpychem :D)do przełęczy Puchaczówka. Potem zjazd asfaltem gdzie osiągnąłem najlepszy udokumentowany wynik jeśli chodzi o VMax - 65,85. Przy tej prędkości pomimo okularów oczy zaczynają łzawić. Było naprawdę fajnie. Potem postanowiłem wjechać wyciągiem na Czarną Górę. Ze względu na to że mam lęk wysokości, a trzymając rower na kolanach nie można się zamknąć pałąkiem zabezpieczającym było to dość stresujące przeżycie i co najlepsze ów podjazd niewiele mi dał - bo pomyliłem szlaki i zjechałem w dół żółtym prawie do Puchaczówki. No więc trzeba się było gramolić z powrotem... w czasie tego gramolenia puściła mi zapinka od łańcucha, ale jakimś cudem ją znalazłem. Kiedy zapinałem łańcuch wysmyknął mi się z rąk i połówka zapinki poleciała gdzieś w trawę... No i cud zdarzył się po raz drugi - znalazła się... potem już jazda w miarę równym terenem po Żmijowcu z oglądaniem skałek Mariańskich - swoją drogą wszystko tam jest Mariańskie albo Orańskie. A potem podjazd pod schronisko. Pierwszy raz byłem tam na rowerze w taki sposób - do tej pory tylko przejeżdżałem obok i jechałem dalej. A teraz luz - oglądanie widoków popijanie ze spokojem izotonika i takie tam...
Potem zjechałem w dół tą samą trasą. Szuterek najpierw był dość gładki co pozwoliło mi z łatwością osiągnąć prędkość powyżej 50km/h. Gorzej kiedy zrobiło się nierówno - a mój amorek był ustawiony wciąż na nasze nizny czyli na "zająca" no i zacząłem podskakiwać jak na piłce, zastanawiając się jak będę wyglądał jak przyglebię... ale jakoś udało się opanować rower i pojechałem dalej. Po jakimś czasie zrobiło się asfaltowo i jechałem tak sobie w dół aż do Stronia... sama przyjemność.
Ponieważ było mi trochę mało to po dojechaniu do Lądka wjechałem jeszcze na stok Borówkowej w kierunku Travnej żeby zrobić zdjęcie pomnika psów o którym już wspomniałem.
Widok z Czarnej Góry na Puchaczówkę, w głębi Lądek

Skałki Mariańskie

Okazało się że w Sudetach występują żmije

Trasa:
Kategoria Wycieczka


  • DST 55.00km
  • Teren 40.00km
  • Czas 03:04
  • VAVG 17.93km/h
  • VMAX 57.44km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • HRmax 168 ( 93%)
  • HRavg 132 ( 73%)
  • Kalorie 2323kcal
  • Podjazdy 1317m
  • Sprzęt ZicZac McQueen
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do braci Czechów

Środa, 6 lipca 2011 · dodano: 11.07.2011 | Komentarze 1

Wybrałem się trasą
Kąty Bystrzyckie-Lądek-Lutynia-Przełęcz Lądecka-Travna-Javornik-Zalesi-Travna-Przełącz Lądecka-Lutynia-Lądek-Kąty
Po zjeździe do Lądka zaczął się fajny długi podjazd stokiem Borówkowej wzdłóż czerwonego szlaku a potem w kierunku przejścia granicznego Lutynia-Travna. Następnie zaczął się dłuuuuugi asfaltowy zjazd do Javornika stamtąd pod górę ale delikatnym trawersem z porotem do Travnej i z powrotem powitałem się z Polską
Zamek w Javorniku

Ciekawostką jest to że w lasach w Czechach spotkałem dwa pomniki tego typu:

Poświęcone ludziom którzy pracowali w lesie.
Za to w Polce znalazłem pomnik poświęcony psom myśliwskim:

z łacińską sentencją "Nullum animal fides est cani" czy jakoś tak.
Kategoria Wycieczka


  • DST 20.00km
  • Teren 10.00km
  • Czas 01:32
  • VAVG 13.04km/h
  • VMAX 52.77km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • HRmax 165 ( 92%)
  • HRavg 116 ( 64%)
  • Kalorie 903kcal
  • Podjazdy 600m
  • Sprzęt ZicZac McQueen
  • Aktywność Jazda na rowerze

Sudety po raz drugi

Wtorek, 5 lipca 2011 · dodano: 11.07.2011 | Komentarze 1

Na drugi dzień wybraliśmy się razem podobną trasą jak dzień wcześniej tyle, że skróconą o kierze pod Lądkiem.
Na podjeździe było stromo:

ale się podobało

a potem był zjazd, który podobał się jeszcze bardziej:
Kategoria Wycieczka


  • DST 31.00km
  • Teren 15.00km
  • Czas 02:23
  • VAVG 13.01km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • HRmax 171 ( 95%)
  • HRavg 128 ( 71%)
  • Kalorie 1297kcal
  • Podjazdy 619m
  • Sprzęt ZicZac McQueen
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pierwsza wycieczka w Sudetach

Poniedziałek, 4 lipca 2011 · dodano: 10.07.2011 | Komentarze 2

No i wyjechaliśmy na tygodniowy wyjazd w Sudety a konkretnie do Kątów Bystrzyckich...
W pierwszy dzień czyli niedzielę lało od rana... no i dzień pod względem rowerowym był do D.
Następnego dnia obudziłem się ambitnie około 5 - jak się z Żoną ubraliśmy to okazało się że znowu zaczęło padać... fuck... poszliśmy spać na godzinkę - o 7 już nie padało więc wyjechaliśmy na spacerek który zaczął się od 2,5 km podjazdu potem był krótki zjeździk po czym Żona mnie opuściła i wróciła do dzieci. A ja pojechałem dalej. Po kolejnym podjeżdzie zaczął się fantastyczny zjazd, najpierw po szutrze potem po asfalcie... po tym był praktycznie płaski asfalt i powrót wg szlaku rowerowego który w dużej części okazał się łąką, mokrą z trawą po pas i zanikającymi znakami szlaku. Niestety nie wiem jaki był max speed bo mi licznik szwankował. Okazało się że choć wymieniłem przed wyjazdem baterię w czujniku to słaba byłą również ta w samym liczniku - po wymianie wszystko wróciło do normy.
Trasa: Kąty Bystrzyckie-Chłopek-Konradów-Radochów-Lądek-Kąty
Kategoria Wycieczka