Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi z3waza ze starożytniego miasteczka Pobiedziska. Mam przejechane 74680.40 kilometrów w tym 20878.01 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 24.70 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy z3waza.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2012

Dystans całkowity:1125.00 km (w terenie 272.00 km; 24.18%)
Czas w ruchu:41:57
Średnia prędkość:25.89 km/h
Maksymalna prędkość:57.87 km/h
Suma podjazdów:1157 m
Maks. tętno maksymalne:179 (100 %)
Maks. tętno średnie:165 (92 %)
Suma kalorii:27770 kcal
Liczba aktywności:23
Średnio na aktywność:48.91 km i 2h 05m
Więcej statystyk
  • DST 24.00km
  • Czas 00:53
  • VAVG 27.17km/h
  • VMAX 40.63km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • HRmax 169 ( 94%)
  • HRavg 144 ( 80%)
  • Kalorie 671kcal
  • Sprzęt Konik
  • Aktywność Jazda na rowerze

Maraton Cybinka i Zielona Góra

Sobota, 30 czerwca 2012 · dodano: 01.07.2012 | Komentarze 7

Wybraliśmy się (ja, żona i dzieci) na maraton do Cybinki. Ja w charakterze opiekunki oraz trenera-serwisanta oraz psychomotywatora, tudzież dietetyka i Bóg wie czego jeszcze. No, w każdym razie miałem trochę zadań a nie tylko pokręcenie sobie na rowerku. O swoim kręceniu żona pewnie coś napisze. A ja o tym co się działo dookoła...
Start Asi w Cybince © Z3Waza

Po starcie zasadniczego wyścigu zaczęły się intensywne rozgrzewki dzieciaków.
Zośka na rozgrzewce © Z3Waza

Mi została powierzona rola motywatora. Jednak nie mogłem przesadzić z motywacją bo w razie porażki miałbym przesrane. Ciężka rola.
W końcu po długim czekaniu (tata kiedy się zacznie?, dlaczego ten Kurek tyle gada? itd.) zaczęło się ustawianie na starcie.
Zośka początkowo stała w dalszej linii
Zośka w drugim szeregu zawodników © Z3Waza

Ale po zabiegach zaangażowanego tatusia stanęła w miejscu dla niej przeznaczonym... czyli na pool position :)
Już na pool position © Z3Waza

Do poknania było pół okrążenia wokół stadionu. Zośka ruszyła ostro i szybko objęła prowadzenie nie oddając jego do końca. Jakbyście widzieli tą szczęśliwą minę... bezcenne.
Potem był start 9-10 latek
Marta na starcie © Z3Waza

Marta ruszyła nieco spóźniona ale pięknie wyprzedzała kolejne rywalki... niestety zabrakło trochę sił na wyprzedzenie trzeciej zawodniczki. No i po pasjonującej (naprawdę) walce zajęła najgorsze miejsce dla sportowca... skończyło się płaczem, pocieszaniem itd.
Marty uśmiech przez łzy © Z3Waza

W trakcie oczekiwania na zasadnicze nagrody dla zwycięzców dziecięcego wyścigu przez metę przejechała na drugą rundę stawka megowców... w tym oczywiście i Aśka.
Asia przejeżdża przez metę © Z3Waza

Potem nastąpiło nagradzanie najlepszych zawodników i zawodniczek.
Zośkę rozpierała duma.
Zosia na podium © Z3Waza

Puchar w górze © Z3Waza

Asia oczywiście wzięła podium... potem pojechaliśmy na nasze miejsce rozlokowania czyli do Zielonej Góry, gdzie zaliczyłem krótki przedmaratonowy trening.
Na powrocie zrobiłem kilka zdjęć - przede wszystkim charakterystyczny słup milowy
Słup milowy w Zielonej Górze © Z3Waza

A na powrocie przyuważyłem następujący drogowskaz:
Wino i tortury © Z3Waza

W sumie wiedziałem, że w Zielonej robili wino... ale żeby się chwalić, że tak kiepskiej jakości... :)
Potem poszliśmy z dzieciakami na wycieczkę po centrum Zielonej.
Dziewczyny zapoznały się z Bachusem.
Dziewczyny z Bachusem © Z3Waza

Dotarliśmy do samego środka Zielonej Góry położonego w samym środku winnicy
Środek Zielonej Góry © Z3Waza

Dziewczyny próbowały poderwać chłopaka z dużym koniem... pozostał niewzruszony.
Chłopak z koniem emablowany przez dwie dziewczyny © Z3Waza

Wrocław ma swoje krasnale, a Zielona Góra Bachusy - te drugie są fajniejsze...
Bachus fontannowy © Z3Waza

Bachus bankowy © Z3Waza

Fajne to miasto - nieduże ale z klimatem... a następnego dnia to ja będę musiał
pokręcić... i to w takim upale.


  • DST 68.00km
  • Czas 02:18
  • VAVG 29.57km/h
  • VMAX 43.28km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • HRmax 164 ( 91%)
  • HRavg 143 ( 79%)
  • Kalorie 1596kcal
  • Sprzęt Kross sztywniaczek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Droga czterech powiatów

Piątek, 29 czerwca 2012 · dodano: 29.06.2012 | Komentarze 2

Taka tam jazda - droga znana do bólu. Dla uatrakcyjnienia urządziłem sobie wyścig z wiejskim kejtrem co mnie oszczekiwał, kejter dociągnął do mojego dzisiejszego maksa czyli ponad 43 km/h ale przy tej prędkości już nie szczekał tylko było słychać jak mu wali śledziona. Poza tym upał taki, że kapało mi z daszka.


  • DST 65.00km
  • Czas 02:22
  • VAVG 27.46km/h
  • VMAX 43.28km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • HRmax 159 ( 88%)
  • HRavg 131 ( 73%)
  • Kalorie 1449kcal
  • Sprzęt Kross sztywniaczek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kolejne kilometry...

Środa, 27 czerwca 2012 · dodano: 27.06.2012 | Komentarze 5

...żeby wyrobić miesięczną założoną normę. Tysiąc w miesiącu właśnie pękł. Trasa nietypowa bo z Poznania do Pobiedzisk po tylko żeby wrócić z powrotem do Poznania przez Wierzonkę i Kicin, żeby odebrać auto służbowe, które posłuży mi do jutrzejszego wyjazdu... czyli typowe dla nas szacher-macher.
W Wierzonce spotkałem zapuszkowanego Grigora, ale się nie zatrzymał... samochodziarze już tak mają ;)
Kategoria Do pracy


  • DST 62.00km
  • Czas 02:12
  • VAVG 28.18km/h
  • VMAX 57.87km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • HRmax 160 ( 89%)
  • HRavg 134 ( 74%)
  • Kalorie 1401kcal
  • Sprzęt Kross sztywniaczek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po pracy do domu...

Wtorek, 26 czerwca 2012 · dodano: 26.06.2012 | Komentarze 0

...a zanim dojechałem to dokręciłem jeszcze pętelkę Pobiedziska-Kostrzyn. Jechało się fajnie głównie z wiatrem, ale nawet pod wiatr nie było tragedii. Dla rozrywki podjechałem siłowo pod Kociałkową na przełożeniu 44/11 i też poszło dziwonie łatwo. No i wykręciłem maxa w tym miesiącu.
Ps. Sprawdziłem wyniki w drużynówce u Gogola i okazuje się że jesteśmy jako drużyna na 3. miejscu, zatem apeluję do kolegów teamowych o uczestnictwo w tej edycji.
Kategoria Do pracy


  • DST 30.00km
  • Czas 01:02
  • VAVG 29.03km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • HRmax 161 ( 89%)
  • HRavg 138 ( 77%)
  • Kalorie 696kcal
  • Sprzęt Rzadka BIRIA :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Powrót z pracy...

Poniedziałek, 25 czerwca 2012 · dodano: 25.06.2012 | Komentarze 0

...wiatr się oczywiście po południu zmienił i tylko z rzadka był w plecy, no i oczywiście zdawał się być słabszy. No ale średnia wskazuje, że było jednak łatwiej.
A poza tym mokro, ale co tam łeb nie z cukru.
Kategoria Do pracy


  • DST 30.00km
  • Czas 01:18
  • VAVG 23.08km/h
  • VMAX 38.27km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • HRmax 176 ( 98%)
  • HRavg 142 ( 79%)
  • Kalorie 895kcal
  • Sprzęt Kross sztywniaczek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ale wieje..

Poniedziałek, 25 czerwca 2012 · dodano: 25.06.2012 | Komentarze 0

...w drodze do pracy wiatr WMW no i rozjazd pomaratonowy nie za bardzo wyszedł bo trzeba było napierać ostro pod wiatr.
Kategoria Do pracy


  • DST 79.00km
  • Teren 69.00km
  • Czas 03:37
  • VAVG 21.84km/h
  • VMAX 52.77km/h
  • Temperatura 27.0°C
  • HRmax 176 ( 98%)
  • HRavg 160 ( 89%)
  • Kalorie 2630kcal
  • Podjazdy 980m
  • Sprzęt Konik
  • Aktywność Jazda na rowerze

Gogol Wyrzysk 1:2

Niedziela, 24 czerwca 2012 · dodano: 24.06.2012 | Komentarze 5

Po upadku nieszczęsnego MTB Maraton Cup (w którym chciałem robić generalkę) nie mam skonkretyzowanych planów na ten rok co do cyklu maratonów MTB. Ma to swoje plusy - mogę jeździć gdzie chcę i co chcę. A ponieważ w tym tygodniu trafiła się okazja "sprzedania" dzieci do mojej mamy to pojechaliśmy z Asią do Wyrzyska. I tym razem mogliśmy wystartować razem.
Dojazd do Wyrzyska bez problemów (co prawda GPS prowadził nas przez podwórka skockich przedmieść, ale ja cały czas mam Bogu dzięki nosa do trasy tak więc nie dałem się zwieść przebiegłej maszynie).
Jak dojeżdżaliśmy do doliny Noteci krajobraz zaczął się zmieniać na bardziej pagórkowaty i w ogóle bardzo malowniczy i co najważniejsze nie oszpecony wiatrowymi generatorami prądu. Celowo nie piszę wiatrakami - bo wiatraki to dla mnie holender albo koźlak a nie takie techno-coś. No nieważne... W końcu dojechaliśmy w okolice Osieka nad Notecią i przed nami w całej okazałości pokazała się olbrzymia skarpa nadnoteckiego brzegu zwana Dębową Górą - widok zdecydowanie niewielkopolski, a raczej kojarzący się z jakimś pogórzem. Kiedyś oglądając mapę zastanawiałem się jak fajnie może być w tym rejonie... a dziś będę miał się okazję przekonać, hura!
No nic jesteśmy na miejscu, standard przedstartowy - przebieranko, opłata, spotkania ze znajomymi.. Warte odnotowania jest to, że Gogol poszedł do przodu organizacyjnie o tak mniej więcej trzy lata świetlne do przodu - dwa okienka dla zarejestrowanych i dla nowych - efekt zero kolejki, dwa - dojazd do miejsca zawodów oznakowany bezbłędnie a po zawodach wyniki wywieszane od razu. Poza tym bufety pełne, obsługa sprawna, a po zawodach stoły uginają się od ciast, placków, bananów, arbuzów, pomarańcz itd., aż Kurek prosił żeby jeść więcej. No ale wróćmy do początku zawodów.
Na starcie staję w drugim sektorze z sąsiadem a zarazem moim największym rywalem. Tak, tak u Gogola są sektory, no i w efekcie stoimy sobie bez przepychania i na luziku i jest czas na krótką sesję foto:
Ja z Maciejem © Z3Waza

Start to kilka kilometrów po asfalcie – tempo skutecznie temperowane przez wóz policyjny jak i jadących na czele wycinaków z Lonką i Mrozem na czele. Prawdziwa jazda zaczyna się za zakrętem – wąski asfaltowy podjazd, po nim zjazd i tak dalej. Na jakimś błotku łapię poślizg i Maciej mnie wyprzedza, siedział skórkowaniec za mną ;). Po paru chwilach on prawie zalicza glebę na piachu. Ale na kolejnym podjeździe atakuje ostro i zostawia mnie z tyłu. Gubię go - tzn. tracę kontakt z kształtem jego dupy dopiero na podjeździe brukowanym. Po nim zaraz łapie mnie pieprzony kryzys. Dostaję jakiejś kolki, nie pamiętam kiedy miałem ostatni raz kolkę. W ogóle mogę powiedzieć że napierdziela mnie dziś więcej niż nie napierdziela. A to plecy, a to uda, a to łyda, a to obojczyk, no żesz kurwa mać starość idzie czy jak? W związku z tym pojawiają się myśli – „w przyszłym roku przerzucam się na turystykę”, „następny dystans jadę mini”, „o nawet mam w ramie otwory do montażu bagażnika”, „poczytam Friela i zostanę trenerem”, „a może się położyć na trawce obok trasy” itede, itepe . A Maciej się oddala i oddala…
Drugie kółko zaczynam od przejazdu przez błotko, którego moje Saguaro nie obsługują i niemal zaliczam śliczną glebę… ale jadę dalej. Drugie kółko tradycyjnie krótsze. Tuż przed metą dochodzi mnie gość w pomarańczowym wywołując u mnie oczywiście przypływ adrenaliny, testosteronu i innych hormonów, których nazw nie znam (skąd ja je biorę, z fotosyntezy???)
W każdym razie nie daję się… aż do ostatniego zakrętu przed ostatnim zjazdem w który wjeżdżam agresywnie, naładowany testosteronem, adrenaliną i innymi hormonami, których nazw nie znam (skąd ja je biorę, z fotosyntezy???)… zbyt agresywnie w efekcie ucieka mi koło a ja zaliczam glebę i patrzę bezsilnie jak gość odjeżdża w siną dal, czyli do mety.
Wyniki: w kategorii 7/15 – rywal 6/15, open 52/89 Czas 3:13:34 za wolno, za wolno…
Ps. Po wyścigu był dostępny prysznic i do tego koedukacyjny :D
Kategoria Maraton/XC/CX


  • DST 49.00km
  • Teren 35.00km
  • Czas 02:00
  • VAVG 24.50km/h
  • VMAX 35.79km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • HRmax 162 ( 90%)
  • HRavg 145 ( 81%)
  • Kalorie 1400kcal
  • Sprzęt Konik
  • Aktywność Jazda na rowerze

Poranna wycieczka

Sobota, 23 czerwca 2012 · dodano: 23.06.2012 | Komentarze 0

Po czterech dniach niejeżdżenia wybrałem się z Marcinem na przebieżkę z założeniem, że nie będzie to ostre darcie, a poza tym jak pojedziemy w teren to raczej po szutrach żeby nie unorać zbytnio roweru przed jutrzejszym wyścigiem w Wyrzysku. To pierwsze się udało, to drugie raczej nie - jak wjechaliśmy w las za Grabami to szuter się skończył, a droga zaczęła się robić coraz bardziej błotnista. Jak za kolejnym zakrętem wyłoniła się kałuża na całą szerokość ścieżki, to nie było wyjścia i trzeba było przejechać centralnie przez nią. Potem błotka robiło się coraz więcej. W efekcie przyjechałem do dom z kożuchem błota na ramie. A i jeszcze przetestowałem i ochrzciłem moje nowe butki Shimano (w kolorze snow white - super kolor na buty MTB :) )
No i trzeba było myć i rower i buty ;)
Potem pojechaliśmy z Asią do Kobylnicy na wyścig szosowy w którym wzięła udział a my z córami robiliśmy za publiczność. Ale o tym poczytacie w jej wpisie.


  • DST 30.00km
  • Czas 01:04
  • VAVG 28.12km/h
  • VMAX 46.02km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • HRmax 155 ( 86%)
  • HRavg 130 ( 72%)
  • Kalorie 692kcal
  • Sprzęt Kross sztywniaczek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do pracy z wiatrem

Poniedziałek, 18 czerwca 2012 · dodano: 18.06.2012 | Komentarze 0

Dziś miało być regeneracyjnie i było, a do tego bardzo przyjemnie, bo wiatr niemal całą drogę był mi sprzymierzeńcem zatem bez większego wysiłku sunąłem sobie większą część trasy ponad 30km/h.


  • DST 67.00km
  • Czas 02:27
  • VAVG 27.35km/h
  • VMAX 39.64km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • HRmax 179 (100%)
  • HRavg 143 ( 79%)
  • Kalorie 1779kcal
  • Sprzęt Kross sztywniaczek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Zakrzewa czyli wiatr WMW

Niedziela, 17 czerwca 2012 · dodano: 17.06.2012 | Komentarze 0

Z Marcinem po trasie Pobiedziska-Czerniejewo-Łubowo-Żydówko-Komorowo-Zakrzewo-Imiołki-Skrzetuszewo-Rybitwy-Latalice-Węglewo-Pobiedziska
Do Czerniejewa było z wiatrem więc nasza prędkość wraz z rozgrzewaniem się rosła i rosła aż pod Czerniejewem grzaliśmy już 39 km/h w sumie średnia na tym odcinku wyszła około 32. Niestety potem już na całej trasie mieliśmy wiatr z kierunku WMW czyli wmordęwind zatem średnia już sukcesywnie spadała. Dojechaliśmy do Zakrzewa - nigdy tam nie byłem choć to przecież tak blisko, no ale to tak jest, że jeździ się najczęściej znanymi sobie trasami i dlatego warto zabierać się z kimś, kto ma inne pomysły na wycieczkę. Pałacyk niczego sobie, niestety park był zamknięty, więc pooglądaliśmy go sobie z daleka. Potem powrót (a wiatr wiał i wiał) i postój u Marcina na soczku i pysznej kawce. Miałem też okazję poznać Żonę, córkę Dominikę i najmłodszą latorośl - kurczę aż się nie chce wierzyć, że i moje babony tak niedawno były też takie malutkie :).
Sama jazda to raczej równe napieranie pod wiatr o czym świadczy prędkość maksymalna, a puls maksymalny to nawet nie wiem gdzie zaliczyłem.
Kategoria Wycieczka