Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi z3waza ze starożytniego miasteczka Pobiedziska. Mam przejechane 74680.40 kilometrów w tym 20878.01 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 24.70 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy z3waza.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Październik, 2013

Dystans całkowity:653.00 km (w terenie 172.00 km; 26.34%)
Czas w ruchu:27:16
Średnia prędkość:23.95 km/h
Maksymalna prędkość:61.00 km/h
Suma podjazdów:220 m
Maks. tętno maksymalne:172 (96 %)
Maks. tętno średnie:148 (82 %)
Suma kalorii:9792 kcal
Liczba aktywności:12
Średnio na aktywność:54.42 km i 2h 16m
Więcej statystyk
  • DST 71.00km
  • Teren 67.00km
  • Czas 03:45
  • VAVG 18.93km/h
  • VMAX 40.20km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • Sprzęt Konik
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zielonka na czerwono

Niedziela, 27 października 2013 · dodano: 27.10.2013 | Komentarze 4

Po wczorajszych asfaltach przyszedł czas na trochę błotka. Z Sebą o 7 rano czasu zimowego ruszyliśmy w kierunku Dziewiczej... najpierw singlem nad Kowalskim, potem obok porośniętego brązowiejącymi dębami wzgórza obok Dębogóry, a dalej przez Ludwikowo i malownicze bukowe ostępy. Buki zrzuciły już liście i cała ziemia świeciła słoneczną czerwienią. Na Dziewiczej ścieżki dokumentnie zasypane liśćmi i w niektórych miejscach jechałem dosłownie na pamięć bo wszystko pokrywała równa warstwa liści. A te szybkie zjazdy po wilgotnych liściach zapewniają jedyną w swoim rodzaju maseczkę wodno-błotną, albo to polubisz albo nie jedź w teren w październiku... ja to lubię :).
Potem spróbowaliśmy podjazdu na kilera - jednak się nie udało bo pod liśćmi kryję się korzonki skutecznie wybijające z rytmu i zrywające przyczepność przedniego koła... ale co tam :)
A ponieważ mało mi było pomykania wąskimi ścieżynkami
poprowadziłem Sebę nieznanymi mu ścieżkami nad jezioro Tuczno i singiel nad jez. Stęszewskim. Przejechaliśmy sobie później kawałek asfaltem gdzie Seba pokazywał nogę na całej długości :) czyli nie schodził przez te 3-4 kilometry między Tucznem a Wronczynem poniżej 34km/h a nawet czasem wchodził na 37.
W Wronczynie z powrotem w las, jeszcze jedna wizyta nad Dębińcem i polecieliśmy nad Brzostek... pod koniec zarówno napęt jak i moje zęby zgrzytały od piasku no ale po niemal 4 godzinach jazdy na dwóch batonikach poczułem, że nadchodzi zgon. Co było robić - trzeba było odpuścić więc znad Brzostka skierowałem się najkrótszą drogą do domu uzupełniać kalorie, cukry i co tam a jeszcze było w lodówce :)
Było pięknie choć coś tam z nieba padało, ale co tam to nic, nie ma to jak szum opon jak wiatr wiejący w twarz, jak zapach jesiennych liści i wreszcie jak tęcza która wyszła na niebo na koniec mojej wycieczki.

  • DST 89.00km
  • Czas 03:01
  • VAVG 29.50km/h
  • VMAX 41.70km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • HRmax 172 ( 96%)
  • HRavg 144 ( 80%)
  • Kalorie 2194kcal
  • Sprzęt Gina
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Nareszcie!!!!!!

Sobota, 26 października 2013 · dodano: 26.10.2013 | Komentarze 2

Po praktycznie dwóch tygodniach bez roweru co było związane częściowo z nawałem pracy, rozjazdami a częściowo tym, że zostałem jedynym prawnym opiekunem naszych dzieci na czas jakiś. Dziś udało mi się siąść na bajka na dłużej. Dzisiejszy plan obejmował przejazd po drodze czterech powiatów. Na starcie pojawił się poza mną również Kania i tak we dwóch pocisnęliśmy szarym paskiem asfaltu przez powiaty: poznański, gnieźnieński, wrzesiński, średzki. Wiatr wiał, liście się czerwieniły, krowy na pastwiskach holendersko wyglądały, każdy wiadukt ulegał moim atakom, a my z Kanią kręciliśmy korbami... było pięknie, jak ja za tym tęskniłem!!! Nawet deszczyk co złapał nas pod koniec wycieczki nie zmienił mojego świetnego samopoczucia, bo wreszcie poczułem charakterystyczne pieczenie w łydach, bo nareszcie napiłem się izotonika, bo wreszcie jadłem sobie batona jadąc bez trzymanki.I żadnych zdjęć wam nie pokażę bo całą przyjemność jeżdżenia wziąłem do swoich wspomnień i nie zasłaniałem sobie oczu jakimś tam aparatem :)
Taka jesieni trwaj!
Ps. Jak się cieszę że nie zapomniałem jak się jeździ na rowerze :)

  • DST 8.00km
  • Teren 8.00km
  • Czas 00:44
  • VAVG 10.91km/h
  • VMAX 39.90km/h
  • Podjazdy 220m
  • Sprzęt Konik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Morasko z atrakcjami

Sobota, 19 października 2013 · dodano: 26.10.2013 | Komentarze 0

Pojechaliśmy z Asią ale za dużo nie pojeździliśmy, co już wiadomo wszem i wobec.
No i byli jeszcze JP i Kłosiu i taka fajna hopa :).
A potem odwiozłem Asię do szpitala i pojechałem sobie z dziećmi na galę do Gogola gdzie młode odebrały nagrodę per procura.


  • DST 39.00km
  • Teren 36.00km
  • Czas 02:40
  • VAVG 14.62km/h
  • VMAX 51.37km/h
  • Temperatura 13.0°C
  • Sprzęt Kross sztywniaczek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Baba, Uli, Ósemka, Cyganek

Niedziela, 13 października 2013 · dodano: 13.10.2013 | Komentarze 6

Po wczorajszych asfaltach :) przyszedł czas na eskapadę po lesie. Rankiem aura wydawała się mało zachęcająca do wyjazdu ale zdołałem namówić Aśkę na wypad do PK Promno i Jezierc. W lesie okazało się że wcale nie jest tak ponuro, bo drzewa rozświetliły się wszystkimi jesiennymi kolorami i zrobiło się optymistycznie. Pojeździliśmy sobie tu i ówdzie a jak tylko zatrzymałem się to zaraz gdzieś obok pojawiał się grzyb :)
Na zdjęciu największy znaleziony... okazała kania.
Jadalny czy niejadalny? © Z3Waza

I tak kiedy krążyliśmy gdzieś po PK Promno odezwała się komórka - to Kania wybierał się właśnie na rower. Spotkaliśmy się przy Brzostku poćwiczyliśmy wspólnie podjazd przy mecie wyścigu o mistrzostwa Pobiedzisk ;) I wróciliśmy do domu.
To nie był koniec rowerowych spotkań gdyż po powrocie do domu, ruszyliśmy samochodem razem z dziećmi po zdobycz uwiecznioną na zdjęciu. No ale przedtem pojechaliśmy zapatrzyć się w prowiant u Grzeczki. Wychodzimy patrzymy a tu Grigor opala się w październikowej mgle na ławeczce na pobiedziskim rynku. Zaczynamy gadkę a tu znowu ulicą mknie Kania. Mały ten nasz fyrtel.

  • DST 157.00km
  • Teren 15.00km
  • Czas 05:37
  • VAVG 27.95km/h
  • VMAX 61.00km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • HRmax 167 ( 93%)
  • HRavg 130 ( 72%)
  • Kalorie 3831kcal
  • Sprzęt Gina
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Szosą? na Wał Wydartowski

Sobota, 12 października 2013 · dodano: 12.10.2013 | Komentarze 9

Kłosiu wymyślił wycieczkę na Wał Wydartowski. Ja tam nigdy nie byłem więc się zapisałem na tę wycieczkę czym prędzej. Ostatecznie akces do tripu zgłosili Hulaj i Seba. Ja po 8 rano z Asię wyjechałem na spotkanie Kłosiowi - jechało się fajnie bo na zachód czyli z wiatrem. Spotkaliśmy się tak w okolicy skrętu na Barcinek. Powrót do Pobiedzisk to dopiero była rozgrzewka :). Na rynku zjechaliśmy się z Hulajem i Sebę i tak we czterech ruszyliśmy na Czerniejewo. Początek wycieczki nie był zbyt zachęcający - wmordęwind skutecznie utrudniał osiągnięcie prędkości powyżej 30 no ale jazda w grupie pomaga w utrzymanie sensownych prędkości przejazdowych. W Czerniejewie skręt na Gniezno - wiatr zmienił się na boczny - mimo wszystko było lepiej i tak doturlaliśmy się do Gniezna - tam ja z Sebą wymyśliliśmy że pojedziemy w kierunku Strzyżewa Kościelnego... i to był błąd bo jadąc bez mapy skręciliśmy na Dębówiec (chyba) dając się skusić pięknemu asfaltowi, który jedna nagle się skończył. I w ten sposób zwiedziliśmy Lasy Królewskie pod Gnieznem - dla roweru MTB to może pestka, jednak jazda na wąskich łysych oponkach to nie lada wyzwanie. W każdym razie dotarliśmy wreszcie do jakiegoś asfaltu. Aby ustalić kierunek jazdy podparliśmy się moim GPSem który jednak z lekka zgłupiał i pokazywał coraz to bardziej okrężną drogę do Wydartowa. W końcu zasięgnęliśmy języka u miejscowych, niektórzy nas chcieli kierować nawet do Mogilna... no ale wreszcie znaleźliśmy drogę na Trzemeszno i dotarliśmy w okolice Wydartowa. Sam podjazd na Wał również po pisaku i szutrze, ale dość płaski więc zbyt trudno nie było. Niestety widok z platformy widokowej był taki że widać było tylko pobliskie krowy, po prostu dzień choć zaczął się pięknie przekształcił się bure coś. Na szczycie posiedzieliśmy chwilkę i kiedy już się zbieraliśmy nadjechała turystyczna ekipa gnieźnieńska w składzie Jerzy z Juziorem, Kubolsky i Micor. Chwilka gadki, wspólna fota (zamieszczam za Jerzym) i polecieliśmy naszymi szoskami po piasku z górki.
Spotkanie z Gnieźnieńską eką na Wale Wydartowskim © Z3Waza

Na szczęście piasek szybko się skończył i zaczął w miarę fajny zjazd po asfalcie. A potem już droga na Trzemeszno. Ponieważ nie działo się nic specjalnie ciekawego to postanowiliśmy skręcić na Wymysłowo. No i po paru kilometrach okazało się że i ten asfalt się kończy. No nic Seba mówi - tam był zjazd na Wierzbiczany a to już prawie Gniezno - to pojechaliśmy. Asfaltu było więcej ale też się skończył :) Cóż było robić - przejechaliśmy kolejny odcinek specjalny. No i w końcu dojechaliśmy do Gniezna - tam już było łatwo sam asfalt i do tego z wiatrem w plecy.
No i tak wyszła nam wycieczka szosowo-terenowa no ale najważniejsze że było śmiesznie, jak dla mnie to był debiut jeśli chodzi o przejechanie tylu kaemów w terenie przy pomocy szoski, ale jak widać się da :)

  • DST 43.00km
  • Czas 01:46
  • VAVG 24.34km/h
  • VMAX 39.50km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Sprzęt Gina
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Wiatr........

Piątek, 11 października 2013 · dodano: 11.10.2013 | Komentarze 0

Ponieważ to październik to nie może być idealnie - jak się zdarzyła ładna pogoda to oczywiście musiał napierdzielać wiatr. I to wiatr w stylu niwiadomoskądalezawszewryj. Początek dość leniwy, jedyny ambitniejszy akcent to był podjazd w Koziegłowach za autobusem. A tak bujałem się dość powoli... W końcu zjechałem się z Marcinem jadącym z naprzeciwka i trochę tempo skoczyło. Fragmencik do Wierzonki pokonaliśmy w nawet całkiem żwawym tempie. Potem znów luz choć wiatr wiał niemiłosiernie utrudniając nawet rozmowę. W Biskupicach Marcin skręcił szosą na Pobiedziaje a ja pojechałem w kierunku Paczkowa. Za stacją minął mnie motorowerzysta po to tylko żeby za moment skręcić w lewo ze skrajnej prawej. Tak mnie wnerwił że niemal go kopnąłem :). Potem jeszcze zbluzgałem babkę co mi zajechała drogę - cóż wiatr....
No i w końcu spotkałem Sebę i z nim ruszyłem na Pobiedziaje przez Promno. Na trasie zwyzywaliśmy jakiegoś dupotrąbka co mu przeszkadza, że jedziemy.... wiatr. Seba dziś ewidentnie nie miał nogi więc w Pobiedziajach skręcił do domu. Kawałek go odprowadziłem i oczywiście zanim się rozstaliśmy ucięliśmy sobie dłuższą pogawędkę na tematy wszelakie.

  • DST 42.00km
  • Czas 01:29
  • VAVG 28.31km/h
  • VMAX 39.60km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Sprzęt Gina
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wokół Pobiedzisk

Środa, 9 października 2013 · dodano: 09.10.2013 | Komentarze 0

Taka tam jazda po pracy, zmierzch już niestety mnie łapie coraz mocniej...

  • DST 50.00km
  • Czas 01:45
  • VAVG 28.57km/h
  • VMAX 48.30km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • HRmax 160 ( 89%)
  • HRavg 140 ( 78%)
  • Kalorie 1143kcal
  • Sprzęt Gina
  • Aktywność Jazda na rowerze

Z pracy

Poniedziałek, 7 października 2013 · dodano: 08.10.2013 | Komentarze 0

Z pracy - po prostu. Za ciepło się ubrałem więc troszkę się gotowałem. Z ciekawych zdarzeń - scysja z kierowcą, który mnie wyprzedził tylko po to aby za chwilę zjechać na prawo. Ale mnie przeprosił, więc ograniczyłem się do stwierdzenia że tak się nie robi.

  • DST 67.00km
  • Czas 02:21
  • VAVG 28.51km/h
  • VMAX 45.80km/h
  • Temperatura 6.0°C
  • HRmax 170 ( 94%)
  • HRavg 148 ( 82%)
  • Kalorie 1676kcal
  • Sprzęt Gina
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Cztery powiaty z Maciejem

Niedziela, 6 października 2013 · dodano: 06.10.2013 | Komentarze 3

Oj zimne są już nasze poranki :) Z rana było ledwie 4 stopnie, ale nie ma co narzekać, już wkrótce płyn będzie zamarzać w bidonie.
Z Maciejem ruszyliśmy moją standardową pętlą przez 4 powiaty uzupełnioną o przejazd przez Czerlejno - fajny jest tamtejszy wiadukt. Po tygodniu jeżdżenia dla czystego funu byłem troszkę głodny pociśnięcia... no i trochę się udało, tym bardziej że od Nekli jechaliśmy praktycznie cały czas pd wiatr który się wzmógł oczywiście wtedy kiedy skręciliśmy w kierunku zachodnim. Ale i tak nóżka już nie kręci jak kręciła. Ale co tam - w końcu to październik :). Po powrocie zapakowałem się z młodymi w samochód i pojechaliśmy kibicować Asi i ekipie w Łopuchowie. Byliśmy tam akurat jak dojechali do mety JP z Josipem - ponoć cięli aż do kreski, niestety nie zdążyłem. JP był 5 w kategorii, a Josip 6. Wkrótce dojechał i Młodzik i Jaskółka. No i oczywiście Asia zajmując 2. miejsce w kategorii i zbierając kolejny medal (który to już w kolekcji?).

Oj ja nie wiem który to już
Na tomboli tradycyjnie poszczęściło się nieobecnemu Josipowi, no ale i JP miał trochę szczęścia wygrywając kamerkę samochodową.
A po powrocie zrobiłem mały trening biegowy z Zośką - przyznać muszę że trochę się spociłem, oj dawno już nie biegałem :)

  • DST 26.00km
  • Teren 26.00km
  • Czas 01:34
  • VAVG 16.60km/h
  • VMAX 42.60km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • Sprzęt Konik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Dikova Hora

Sobota, 5 października 2013 · dodano: 05.10.2013 | Komentarze 0

Pojechaliśmy na małe przedgogolowe przepalenie. Ja jako tradycyjnie jako treneiro. Cel - niebotyczna Divkova - cel zdobyty po kilkukroć. Raz pokonałem drogę od parkingu na pełnej pycie - po wjechaniu myślałem, że zemdleję albo zawału dostanę, ostatnio tak miałem jak wjeżdżałem na szosie z gościem od Larry'ego Zębatki koło Rzeszowa.