Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi z3waza ze starożytniego miasteczka Pobiedziska. Mam przejechane 74680.40 kilometrów w tym 20878.01 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 24.70 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy z3waza.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2014

Dystans całkowity:776.00 km (w terenie 302.00 km; 38.92%)
Czas w ruchu:32:43
Średnia prędkość:23.66 km/h
Maksymalna prędkość:54.00 km/h
Suma podjazdów:2041 m
Maks. tętno maksymalne:175 (97 %)
Maks. tętno średnie:153 (85 %)
Suma kalorii:6757 kcal
Liczba aktywności:19
Średnio na aktywność:40.84 km i 1h 49m
Więcej statystyk
  • DST 20.00km
  • Teren 13.00km
  • Czas 01:01
  • VAVG 19.67km/h
  • VMAX 46.90km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • Podjazdy 149m
  • Sprzęt Konik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Testowo przed wyścigiem

Środa, 30 kwietnia 2014 · dodano: 02.05.2014 | Komentarze 0

Testowa jazda po wymianie haka.
Kategoria Wew krzajach


  • DST 33.00km
  • Czas 01:03
  • VAVG 31.43km/h
  • VMAX 49.40km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • HRmax 163 ( 91%)
  • HRavg 139 ( 77%)
  • Kalorie 756kcal
  • Sprzęt Gina
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po wyścigu

Niedziela, 27 kwietnia 2014 · dodano: 27.04.2014 | Komentarze 0

Jako że się specjalnie nie wyjeździłem w Olejnicy, jak już, to raczej nachodziłem to po powrocie wsiadłem na niezawodną szoskę i zrobiłem małe kółko wokół Pobiedzisk.
Noga była świeża - jak jadąc w sumie pod wiatr przy tętnie absolutnie tlenowym stwierdziłem, że cisnę 33km/h to uznałem, że jednak chyba mogę jeździć na rowerze :)



  • DST 34.00km
  • Teren 26.00km
  • Czas 01:31
  • VAVG 22.42km/h
  • VMAX 49.00km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Podjazdy 245m
  • Sprzęt Konik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Wyścig? w Olejnicy

Niedziela, 27 kwietnia 2014 · dodano: 27.04.2014 | Komentarze 2

Od początku coś pechowy.
Pomimo że byłem pewien, że wszystko zabrałem to jednak nie zabrałem kasku. Na szczęście mam kolegów - Maciej pożyczył kask od swoich rybek, Seba wziął kas Macieja, a ja kask Seby. I tak pojechaliśmy każdy z nas w nieswoim kasku :).
Ale zanim pojechaliśmy to oczywiście rozgrzewka, pogaduchy i nawet czas na focię z zaprzyjaźnionym teamem się znalazł.

A potem... do sektorów.
Wyścig jak wyścig, zacząłem spokojnie, jakoś szło, mijałem jednych, inni mijali mnie. Ale w sumie wielkiej woli walki nie było. W pewnym momencie zobaczyłem charakterystyczną sylwetkę Michała Fogta. Co mnie zdziwiło zbliżałem się do niego nieubłagalnie wcale specjalnie nie cisnąć. Zrównałem się z nim akurat na najniebezpieczniejszym zjeździe tej edycji. Ja ten zjazd wziąłem z lewej, co kosztowało mnie niemal solidną glebę, bo przeleciałem przez jakąś solidną muldę dobijając chyba całkiem amora. No w każdym razie miałem wrażenie że przód dosłownie się odbił od ziemi. W tym momencie dojrzałem kątem oka gościa, który bez ruchu leżał w koleinie zaraz za tą muldą,. na szczęście już ktoś się nim zajmował ale nie wyglądało to dobrze. Michała minąłem zaraz potem.
I znów jechałem swoje, tak na 16km na polnej drodze postanowiłem wziąć żela, w tym momencie poczułem lekkie klepnięcie w plecy - to Seba pędził jak Ohka.
I sobie popędził a ja jechałem dalej, aż dotarłem do większej piaskownicy, pierwsza łacha byłą stroma i grząska - trzeba ją było wziąć z buta. A na drugiej..... jakiś pieprzony kij wkręcił mi się między tryb a przerzutkę, a że przełożenie było miękki i dźwignia silna, to usłyszałem tylko trrrrrach i po spojrzeniu na tył roweru wiedziałem już wszystko. Przerzutka dyndała bezwłądnie a hak skłądał się z dwóch części. Pozostał mi spacer do mety tym bardziej, że nie chciałem rozkuwać łańcucha, bo założyłem nowy ledwie tydzień temu.
Muszę przyznać, że chętnych do pomocy było sporo pomimo że nikogo o pomoc nie prosiłem. No po prostu wyścigi mogą zwiększyć wiarę w drugiego człowieka. I tak sobie się doczłapałem do mety zaliczając pierwszego DNFa w karierze. Co jest niezłym wynikiem biorąc pod uwagę, że był to mój 76 start.
No cóż w końcu musiało się zdarzyć nie ma co narzekać taki sport.



  • DST 58.00km
  • Czas 02:11
  • VAVG 26.56km/h
  • VMAX 42.70km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • HRmax 172 ( 96%)
  • HRavg 134 ( 74%)
  • Kalorie 1503kcal
  • Sprzęt Gina
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Przedstartowo

Sobota, 26 kwietnia 2014 · dodano: 26.04.2014 | Komentarze 0

Z Sebą przed Kaczmarkiem. Parę pociśnięć korbą, a potem przejazd do Głębokiego na kawkę i murzynka do jego mamy. Ogólnie luzik.


  • DST 39.00km
  • Teren 30.00km
  • Czas 02:08
  • VAVG 18.28km/h
  • VMAX 34.60km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • Sprzęt Kross sztywniaczek
  • Aktywność Jazda na rowerze

KPN...

Środa, 23 kwietnia 2014 · dodano: 26.04.2014 | Komentarze 0

...jazda po różnych korzeniach i muldach Kampinoskiego Parku Narodowego. Średnia wyszła niezła, biorąc pod uwagę, że częsć trasy przemierzyłem piechotą przedzierając się przez jakieś bagno. Swoją drogą dość urokliwe, ale lepszy tam byłby rower wodny :)



  • DST 52.00km
  • Teren 50.00km
  • Czas 03:03
  • VAVG 17.05km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Podjazdy 414m
  • Sprzęt Konik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

WPN = Wielkopolskie Pogórze Nizinne

Poniedziałek, 21 kwietnia 2014 · dodano: 21.04.2014 | Komentarze 6

Właściwie to ja byłem prowodyrem. Jak to mówią w grupie gnieźnieńskiej pomysł na wycieczkę chodził mi po głowie od paru dni ;)
W każdym razie rzuciłem w domu "a może by tak do WPN", Asia podchwyciła, Seba na odpowiedział na wezwanie i jeszcze Kłosiu zgłosił chęć akcesu.
Rano Asia, Seba i ja ruszyliśmy autem do Mosiny, Kłosiu miał do nas dołączyć. W międzyczasie okazało się że nie zabrałem telefonu, a Kłosiu miał zadzwonić do mnie właśnie, a ani Seba ani Asia nie mieli zapisanego do niego numeru. Na szczęście Asia miałą numer do JP, który szybko odpowiedział na SMSa z pytaniem o numer. No i po krótkich namowach ("dalej bierz dupę w troki i przyjeżdżaj") Kłosiu dał się skusić na wspólny wypad.
No ale zanim dojechał z Poznania we troje obskoczyliśmy singiel nad Dymaczewsko-Łódzkim.

Singiel
A że fajny jest, to zarządziłem, że robimy go 3 razy.

To już koniec najpiękniejszego singielka w WPN
Potem kolejny klasyk - sinusoidy JPBike'a. Jak Asia była tak gdzieś w połowie sinusoid zadzwonił Kłosiu że jest nad Góreckim i że się spotykamy przy gruźlikach w Ludwikowie. No i zjechaliśmy się tam niemal idealnie.... a ze pogoda była prześliczna to spędziliśmy kilka ładnych chwil na pogaduszkach. No ale trzeba było jechać dalej... ujechaliśmy jakieś 100m do studzienki z wodą na terenie szpitala.
Tam odbyliśmy naradę specjalistów.

Narada specjalistów
A Seba jako jedyny napił się "gruźliczanki"...

Seba ładuje gruźliczankę do bidonu

...i chyba mu pomogło, bo zaczął po tym latać jakby go szerszeń ukąsił między giry :D


Seba lata
Potem nastąpiły kolejne wizyty w atrakcjach WPN - Singiel nad Góreckim, jezioro Kociołek, singiel nad Jarosławieckim.
Nad Jarosławieckim znowu trochę harców po skarpach...

Harcuję nad Jarosławieckim
Jeszcze trochę błądzenia po okolicy Puszczykowskich gór i dość nieoczekiwanie zjechaliśmy w okolicy zakonu koło Puszczykowa tuż przy szosie Poznań-Mosina. Tam pojechaliśmy do Puszczykowa, gdzie Kłosiu skierował się na nadwarciański, a mu dojechaliśmy do Puszczykowa Starego gdzie znajduje się kultowy sklep w który wydaje się zawsze więcej niż się założyło :)
No i ja uznałem że góral to nie rower do jeżdżenia po asfalcie i ruszyliśmy dalej w teren. Dojechaliśmy w końcu w okolice rezerwatu Pojniki... i  tam stwierdziłem, że jedziemy w taką dróżkę, bo mi się podoba... i to był dobry wybór bo trafiliśmy na fajny singiel idący trawersem zbocza, kolejne malownicze miejsce które warto po raz kolejny odwiedzić. W końcu wyjechaliśmy w okolicy Jeziorów przy siedzibie WPN.
Kolejna sesja foto.

Robię zdjęcie Sebie

Seba robi zdjęcie nam (a ja jestem wyjątkowo poważny)

I wróciliśmy brzegiem Góreckiego do Pierścienia Poznańskiego, skąd prosta droga zawiodła nas do wieży na Osowej, a przede wszystkim do zaparkowanego tam samochodu.
I skończyła się fantastyczna wycieczka, jedna z takich, które będzie się wspominać jeszcze długo :)
Dzięki wszystkim uczestnikom....
ps. sponsorem naszej wyprawy był KFC :D :D :D


  • DST 47.00km
  • Czas 01:40
  • VAVG 28.20km/h
  • VMAX 40.90km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • HRmax 163 ( 91%)
  • HRavg 149 ( 83%)
  • Kalorie 1221kcal
  • Sprzęt Gina
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po śniadaniu - szosa

Niedziela, 20 kwietnia 2014 · dodano: 20.04.2014 | Komentarze 1

Tradycyjnie po jajeczku u mamy myk na rower i do domu. Miało być lekko, ale nie do końca wyszło, bo wiatr wiał od wschodu a Pobiedziaje jak wiadomo leżą na wschód od Poznania. Dlatego jechałem lekkimi zakosami, co  sumie wiatru nie zelżyło, ale za to wydłużyło trasę... o co  sumie chodziło :).
Za to na koniec czekała mnie nagroda, bo od Wierzyc do Pobiedzisk jechałem sobie z wiatrem z lekka tylko popychając korby, co wystarczało na pomykanie z prędkością w okolicy 40 km/h.  Ttttto lubię :)
Trasa:
Poznań - Nowa Wieś - Tulce - Gowarzewo - Siekierki - Kostrzyn - Iwno - Wierzyce - Pobiedziska


  • DST 38.00km
  • Teren 32.00km
  • Czas 02:02
  • VAVG 18.69km/h
  • VMAX 50.90km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Podjazdy 306m
  • Sprzęt Konik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Jak to pięknie u nas jest

Sobota, 19 kwietnia 2014 · dodano: 19.04.2014 | Komentarze 4

Dziś sporo się działo jak to w dzień przygotowań do Wilekanocy - mycie okien, froterowanie podłóg, szukanie resztek kurzy w zakamarkach pokojów... dobra, dobra po załatwieniu tego co niezbędne poszliśmy na mecz rugby Ukraina-Luksemburg.
Muszę przyznać że ten sport robi wrażenie - jest sportem dla prawdziwych twardzieli co mam nadzieję dobrze prezentują poniższe zdjęcia. Poza tym jak się trochę poogląda to można łatwo zakumać o co chodzi w tym wszystkim.


Wygrał Luksemburg 27-14.
Poza tym zrobiliśmy sobie mały lansik na stadionie...

I poza nim....

A potem dalej w klimacie lansiku ruszyliśmy z Sebą i Maciejem.


Potem lansik się skończył a zaczął się ogień. W sumie trasę to wymyślałem ja na bieżąco. Ogólne założenie - jak najmniej płasko, jak najwięcej interwałów.
Trasa wiodła singlem mojego imienia, nowoodkrytymi chęchami na które Seba chce nas zaciągnąć z grabiami. Potem hopki, wąwóz, przejazd doliną Cybiny, Dębiniec gdzie chłopaki uskutecznili zjazdy po "kaskadach"
Potem kolejny raz hopki, podjazd pod Nową Górkę, chęchy, singiel i do Pobiedziajów.
Wyszło nieźle, choć ja po wczorajszym nieco słabowałem, ale trzeba robić takie przepałki to noga zacznie wreszcie lepiej kręcić.
Dzięki chłopaki za towarzystwo i szacun dla Asi za dotrzymywanie nam kroku.



  • DST 59.00km
  • Czas 01:53
  • VAVG 31.33km/h
  • VMAX 52.60km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • HRmax 167 ( 93%)
  • HRavg 153 ( 85%)
  • Kalorie 1507kcal
  • Sprzęt Gina
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pocisk przez 4 powiaty

Piątek, 18 kwietnia 2014 · dodano: 18.04.2014 | Komentarze 0

Po czterodniowej przerwie  od roweru wywołanej podróżami służbowymi i nawałem pracy, wsiadłem na szosę z takim nieśmiałym założeniem, że trochę pocisnę... w sumie nie wiedziałem jak będzie mi się kręcić, ale ponieważ jechałem sam, to zawsze w razie czego mogłem sobie powiedzieć "dziś tlen"... ale po przejechaniu pierwszej górki na Czerniejewskiej wiedziałem, że "jednak się kręci".
Trochę wiało, ale z początku raczej korzystnie co skrzętnie wykorzystywałem. W Czerniejewie średnią miałem w granicach 33 km/h.
Potem się zrobiło trudniej, bo pod wiatr ale się nie poddałem. Na koniec czułem już przyjemne palenie łydy, tym bardziej że koniec mojej rundki to dwa dość długie podjazdy na trasie Kostrzyn-Pobiedziska.
Dawno tak sobie nie pojeździłem... i wcale to nie była Via Dolorosa :)



  • DST 71.98km
  • Teren 60.00km
  • Czas 03:01
  • VAVG 23.86km/h
  • VMAX 54.00km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • Podjazdy 506m
  • Sprzęt Konik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Gogol MTB Dolsk

Niedziela, 13 kwietnia 2014 · dodano: 13.04.2014 | Komentarze 3

Przed pierwszym startem miałem sporo obaw -czy czasem mi nie przyjdzie łatać dętek dzieciom jadącym na końcu maratonu jednak okazało się, że nie jest tak źle.

Ciekawe jak będzie?
Po spotkaniu tryliona znajomych większych i mniejszych i po standardowej rozgrzewce przyszedł czas na ustawienie się w sektorze.
Kurczę lubię to uczucie, tę atmosferę, a najbardziej lubię to wiosną :)

Piknikowa atmosfera przed startem
A potem już "Start!" i wszystkie założenia o lajtowym podejściu idą w kąt, a zostaje napieranie do przodu. Początek nawet nieźle, choć mnie parę razy przyblokowali i musiałem odrabiać.
Sam maraton szybki i nudny - za dużo asfaltu a terenie dużo syfu i kurwidołków. Sił starczyło mi na tak mniej więcej 40 kilometrów, potem to była już walka ze sobą, ale w sumie nie jakaś wielka. No ale do porządnego depnięcia jeszcze trochę brakuje. W sumie zaliczyłem na trasie jeden poważniejszy kryzys - głównie natury żywieniowej, po prostu nie zakupiłem żadnych porządnych żeli w wspomagałem się jakimiś ersatzami - ale i to dało się przeżyć, jedyne co zabolało że w czasie jak zwolniłem żeby wyjeść co tam miałem po kieszeniach wyprzedził mnie Piotr Siebert, którego regularnie w zeszłym roku objeżdżałem i to z palcem w.... otworze siodełka. I co gorsza odszedł akurat przed długą piaszczystą drogą która że nie dość że była pod górkę to jeszcze byłą pod wiatr. Z rzeczy pozytywnych - Jakub Krych mnie dogonił, a goni mnie już trzeci sezon, i koniec końców nie przegonił. Potem tuż przed metą, niestety (po walce) przegoniła mnie kobieta i tyle.
Podsumowując - właściwie pojechałem na miarę swoich obecnych możliwości, wiem gdzie są braki z czego wynikają i właściwie powinno być tylko lepiej.  
No i najważniejsze - dalej lubię te wyścigi.
PS jakby ktoś chciał jakieś fotki i cyknięte głównie przez moją ślubną to znajdzie je tutaj.