Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi z3waza ze starożytniego miasteczka Pobiedziska. Mam przejechane 74680.40 kilometrów w tym 20878.01 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 24.70 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy z3waza.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Po kamoldach

Dystans całkowity:663.97 km (w terenie 340.00 km; 51.21%)
Czas w ruchu:38:08
Średnia prędkość:17.41 km/h
Maksymalna prędkość:65.95 km/h
Suma podjazdów:12784 m
Maks. tętno maksymalne:174 (97 %)
Maks. tętno średnie:155 (86 %)
Suma kalorii:17662 kcal
Liczba aktywności:12
Średnio na aktywność:55.33 km i 3h 10m
Więcej statystyk
  • DST 10.12km
  • Teren 8.00km
  • Czas 00:42
  • VAVG 14.46km/h
  • VMAX 58.58km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Podjazdy 274m
  • Sprzęt Janek z Czarnolasu
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rozjazd przed wyjazdem

Niedziela, 20 września 2015 · dodano: 24.09.2015 | Komentarze 0

Takie tam pojeżdżenie w okolicy Zieleńca.



  • DST 51.26km
  • Teren 48.00km
  • Czas 02:44
  • VAVG 18.75km/h
  • VMAX 58.58km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • HRmax 174 ( 97%)
  • HRavg 150 ( 83%)
  • Kalorie 2064kcal
  • Podjazdy 1196m
  • Sprzęt Janek z Czarnolasu
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bikemaraton Polanica

Sobota, 19 września 2015 · dodano: 24.09.2015 | Komentarze 2

Fajny maraton - pojechany na absolutnym luzie. W sumie w przerwie między jednym wieczorem a drugim. Tym bardziej dziwne, że rezultat wyszedł jeden z lepszych jeśli idzie o moje występy na prawdziwym MTB. Sama trasa fajna - dokładnie w momencie jak pomyślałem że te szutrowe zjazdy i podjazdy robią się nudne to... się skończyły :). Czyli było wszystkiego po trochu - alpejskich tras jak i odcinków technicznych, poza ty pogoda ideał, a i pasta party bardzo smaczne. Czego chcieć więcej.





  • DST 27.30km
  • Teren 27.00km
  • Czas 01:47
  • VAVG 15.31km/h
  • VMAX 44.30km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • Podjazdy 819m
  • Sprzęt Janek z Czarnolasu
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bike Adventure 4 Etap - ale opis całości

Niedziela, 16 sierpnia 2015 · dodano: 19.08.2015 | Komentarze 4

Dzień pierwszy
Jeszcze w 1. dniu zawodów byłem zapisany na dystans PRO, ale dzień wcześniej Michał Fogt, z którym miałem jechać w parze napisał do mnie "a może się przepiszemy na FUN?", moja odpowiedź była "kolarstwo to ból, nie ma mowy" :). Ale powstał we mnie dylemat... a moze jednak - jest upał, po co się tak zarzynać, pojadę sobie na luzie, i tak nic nie ugram... i tak zasypiając podjąłem decyzję... przepisuję się na FUN.
Rano wizyta w biurze zawodów i bezproblemowo przepisujemy się, co prawda mówią że na FUN jest 20 par czyli będzie ciężko, ale co tam, dystanse są krótkie, Michał przekonuje, że przynajmniej będzie można się pościgać itd.
No nic po rozgrzewce stajemy w pierwszej linii i po chwili rura za samochodem.

Na płaskim idzie szybko, ale wkrótce zaczyna się podjazd i czołowe konie z FUNa odjeżdżają, a ja sapiąc pnę się pod górę za kołem Michała, który narzuca tempo. Jest gorąco, ale jednak odpocząłem przez ostatnie 3 dni, kiedy bardziej spacerowałem na rowerze, niż cisnąłem ostro. No dobra, pierwszy podjazd za mną zaczyna się zjazd po jakichś kamieniach na razie niezbyt trudnych ale jednak, a potem już długi podjazd pod Dwa Mosty. Tam łapiemy jakiegoś zawodnika, który ładnie narzuca tempo, tak akurat żeby jechać trochę szybciej niż jechałbym sam. Przed szczytem Michał odjeżdża do przodu zatankować picie a ja jadę za kołem gościa. Na zjeździe jednak mi odjeżdża, nie wiem jak to zrobił bo zjazd nie był trudny technicznie - to asfaltowa droga w kierunku Przesieki - ja dokręcając miałem powyżej 60km/h a i tak odjechał. No nic... zjazdy mają to do siebie, że się szybko kończą, a po zjeździe zaczyna się pagórkowaty fragment najeżony klamorami, jakoś przebijam się przez te kamienie, jeszcze podjazd pod sztywny asfalt zakończony jeszcze sztywniejszym terenem i już zjazd do mety. Wpadamy razem, gadamy spokojnie, aż tu ktoś mówi - pierwsza para przyjechała... patrzymy na siebie z Michałem - to my???? Sprawdzamy na mecie - faktycznie - jesteśmy pierwsi!!!!
Hurra - pierwszy raz wygrałem w jakichś zawodach. Potem idzie w ruch komórka i analiza wyników - okazuje się że drugim wrzuciliśmy 16 minut - jest dobrze - choć się zastanawiam jak to będzie drugiego dnia - bo ten etap kosztował mnie sporo sił.
Dzień drugi
Drugi dzień to Izery - kiedy byłem na Bike Adventure w 2013 roku był to etap który leżał mi najbarziej - ale był to wówczas 3. etap, a na 2. jechało mi się fatalnie. Z takimi wątpliwościami staję na starcie w Górzyńcu. Ruszamy... Michał krzyczy "staraj się trzymać koło" - ruszam ostro - jest lekki podjazd - ale po chwili czuję, że noga nie idzie, kurde, szlag by to myślę, ale jechać trzeba, podjazd choć łagodny ciągnie się w nieskończoność, ma około 8,5km. I tak jadę swoim tempem, myśląc o tym że na pewno mnie powyprzedzają nasi rywale. Ale na szczęście nie wyprzedzają, a my jesteśmy na rozdrożu izerskim - stąd czeka nas łatwy zjazd po szutrze, tempo podkręca Michał, średnia na tym odcinku to niemal 40 km/h. I przed nami kolejna sztajfa, która jest tak stroma, że chyba mało kto podjeźdża. A potem już zjazd w dół od Zakrętu Śmierci, który idzie mi całkiem sprawnie i po chwili jesteśmy na mecie na stadionie w Piechowicach, W tym dniu przewaga już nie jest taka duża - zyskujemy 6 minut, ale razem daje to już 22 minuty. Jest dobrze!
Dzień trzeci
Trzeci dzień dwa lata temu okazał się być dość łatwy dla mnie - ale trasa była inna, łatwiejsza technicznie... hmm zobaczymy. Tym razem startujemy z końca stawki, początek to asfaltowy podjazd pod Michałowice, zadanie - wyprzedzić na nim rywali, mi się wydaje że ich wyprzedzamy, Michałowi nie - więc podkręca tempo, tak że pod koniec podjazdu wjeżdżam zapluty jakbym finiszował na Snieżce :).
Reszta jazdy to uczucie nieustającej bomby. Żele, woda nic nie dają, jest mi ciężko masakrycznie. A jeszcze dochodzi zjazd po kamienistym wyschniętym strumieniu, który w połączeniu z moim zmęczeniem, zamienia się w katorgę. Na szczęście etap okazuje się krótszy od zapowiadanego i niespodziewanie tuż po rozjeździe FUN/PRO pojawia się tablica 3km do mety. Uffff - znam tę drogę z pierwszego dnia. Cisnę więc ile mogę na przedostatnim łuku ledwo się mieszczę w drodze, ale na metę wpadam 4 minuty po Michale, ale i tak okazało się że drudzy w generalce czyli drużyna Bikehead mieli jeszcze większy dzień słabości i nasza przewaga urosła do 38 minut. Teraz już wiem że tylko jakiś pech może nam odebrać zwycięstwo generalne.
Dzień czwarty i ostatni
Do startu stajemy z Michałem z założeniem - tym razem jedziemy osobno. Zaczyna się tym samym podjazdem co pierwszego dnia, co ciekawe wychodzi na Stravie, że mimo, iż jechałem spokojnie podjechałem go nieco szybciej niż drugiego dnia. Gdzieś w połowie podjazdu dochodzi mnie nasza para mixt - Tomek Wołyński i Ewa Michalska, zdeterminowani aby odzyskać pierwsze miejsce w generalce stracone poprzedniego dnia po kłopotach technicznych. Ale w pewnym momencie im jednak odjeżdżam. A potem zaczynają się przeszkody techniczne - single po lesie z kamieniami, strome zjazdy itp. Przyznać muszę, że trochę odpuszczam, mam jednak w głowie to że nie stracę tych 40 minut nawet się ślamazarząc na tych technicznych odcinkach, a za to szansa że nie wyląduję gdzieś np. ze złamanym obojczykiem rośnie :). Warto było zarzynać się przez te 3 dni żeby mieć ten spokój :). I tak dotelepuję się do mety. Tym razem na skutek mojej jazdy zajmujemy dopiero 3 miejsce, ale tracimy ledwie 4 minuty. Co prawda mało brakowało, a nie byłoby tego dni etapowego podium, bo zawodnik z czwartej pary przegrał ze mną ledwie 2 sekundy, słyszałem go za sobą dojeżdżając do mety, jednak odruchowo przyspieszyłem nie oglądając się... i całe szczęście, że instynkt zadziałał, bo jednak przyjemnie jest na podium, hehe.

No i co? I meta! I pierwsi w generalce w parach na dystansie FUN! Było ciężko, momentami bardzo ciężko, ale radocha jest. I w ogóle się podpaliłem i chce mi się jeszcze pojeździć po górach, bo jednak to dopiero jest prawdzie MTB, a nasze nizinne wyścigi też są potrzebne, ale niestety do tych po prawdziwych górach nawet się nie umywają. 

Pierwsi w generalce - jeszcze tu wrócę :)




  • DST 15.00km
  • Teren 15.00km
  • Czas 01:13
  • VAVG 12.33km/h
  • VMAX 55.56km/h
  • Temperatura 32.0°C
  • Podjazdy 344m
  • Sprzęt Janek z Czarnolasu
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Singiel Czerniawska Kopa

Środa, 12 sierpnia 2015 · dodano: 18.08.2015 | Komentarze 0

Dzień przed zawodami mały spacerek z żoną.



  • DST 62.00km
  • Czas 03:53
  • VAVG 15.97km/h
  • VMAX 65.95km/h
  • Temperatura 32.0°C
  • Podjazdy 1357m
  • Sprzęt Janek z Czarnolasu
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Takie tam po Izerach

Poniedziałek, 10 sierpnia 2015 · dodano: 18.08.2015 | Komentarze 0

Bajabongo po pięknych Izerach, był czas i na kawkę i na widoki.



  • DST 40.00km
  • Czas 02:30
  • VAVG 16.00km/h
  • VMAX 54.00km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • Kalorie 1346kcal
  • Podjazdy 844m
  • Sprzęt Janek z Czarnolasu
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Singletrek pod Smrkem

Czwartek, 6 sierpnia 2015 · dodano: 08.08.2015 | Komentarze 2

Czerwony z Asią

Czarny samotnie




  • DST 29.29km
  • Teren 6.00km
  • Czas 00:54
  • VAVG 32.54km/h
  • Temperatura 46.0°C
  • Sprzęt Konik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Osieczna Puchar Niepodległości

Poniedziałek, 11 listopada 2013 · dodano: 16.11.2013 | Komentarze 4

Ostatni wyścig sezonu. Poszło tak sobie - jednak brak regularności w jazdach w ostatnich miesiącach oraz obite żebra 2 dni wcześniej dały o sobie znać. Na pocieszenie zostaje że objechałem Stasia W., który mi włoił w ostatnich dwóch wyścigach, na dobicie to, że Seba wrzucił mi 2 minuty, a ja sam pojechałem gorzej od siebie z zeszłego roku o 2,5 minuty.
Krótki terenowy kawałek © Z3Waza

Spora grupka tuż przed Osieczną (1 runda) © Z3Waza

Z Asią jako fotografem © Z3Waza

Na kresce © Z3Waza

Ten dzień należał do Seby © Z3Waza


  • DST 157.00km
  • Teren 15.00km
  • Czas 05:37
  • VAVG 27.95km/h
  • VMAX 61.00km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • HRmax 167 ( 93%)
  • HRavg 130 ( 72%)
  • Kalorie 3831kcal
  • Sprzęt Gina
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Szosą? na Wał Wydartowski

Sobota, 12 października 2013 · dodano: 12.10.2013 | Komentarze 9

Kłosiu wymyślił wycieczkę na Wał Wydartowski. Ja tam nigdy nie byłem więc się zapisałem na tę wycieczkę czym prędzej. Ostatecznie akces do tripu zgłosili Hulaj i Seba. Ja po 8 rano z Asię wyjechałem na spotkanie Kłosiowi - jechało się fajnie bo na zachód czyli z wiatrem. Spotkaliśmy się tak w okolicy skrętu na Barcinek. Powrót do Pobiedzisk to dopiero była rozgrzewka :). Na rynku zjechaliśmy się z Hulajem i Sebę i tak we czterech ruszyliśmy na Czerniejewo. Początek wycieczki nie był zbyt zachęcający - wmordęwind skutecznie utrudniał osiągnięcie prędkości powyżej 30 no ale jazda w grupie pomaga w utrzymanie sensownych prędkości przejazdowych. W Czerniejewie skręt na Gniezno - wiatr zmienił się na boczny - mimo wszystko było lepiej i tak doturlaliśmy się do Gniezna - tam ja z Sebą wymyśliliśmy że pojedziemy w kierunku Strzyżewa Kościelnego... i to był błąd bo jadąc bez mapy skręciliśmy na Dębówiec (chyba) dając się skusić pięknemu asfaltowi, który jedna nagle się skończył. I w ten sposób zwiedziliśmy Lasy Królewskie pod Gnieznem - dla roweru MTB to może pestka, jednak jazda na wąskich łysych oponkach to nie lada wyzwanie. W każdym razie dotarliśmy wreszcie do jakiegoś asfaltu. Aby ustalić kierunek jazdy podparliśmy się moim GPSem który jednak z lekka zgłupiał i pokazywał coraz to bardziej okrężną drogę do Wydartowa. W końcu zasięgnęliśmy języka u miejscowych, niektórzy nas chcieli kierować nawet do Mogilna... no ale wreszcie znaleźliśmy drogę na Trzemeszno i dotarliśmy w okolice Wydartowa. Sam podjazd na Wał również po pisaku i szutrze, ale dość płaski więc zbyt trudno nie było. Niestety widok z platformy widokowej był taki że widać było tylko pobliskie krowy, po prostu dzień choć zaczął się pięknie przekształcił się bure coś. Na szczycie posiedzieliśmy chwilkę i kiedy już się zbieraliśmy nadjechała turystyczna ekipa gnieźnieńska w składzie Jerzy z Juziorem, Kubolsky i Micor. Chwilka gadki, wspólna fota (zamieszczam za Jerzym) i polecieliśmy naszymi szoskami po piasku z górki.
Spotkanie z Gnieźnieńską eką na Wale Wydartowskim © Z3Waza

Na szczęście piasek szybko się skończył i zaczął w miarę fajny zjazd po asfalcie. A potem już droga na Trzemeszno. Ponieważ nie działo się nic specjalnie ciekawego to postanowiliśmy skręcić na Wymysłowo. No i po paru kilometrach okazało się że i ten asfalt się kończy. No nic Seba mówi - tam był zjazd na Wierzbiczany a to już prawie Gniezno - to pojechaliśmy. Asfaltu było więcej ale też się skończył :) Cóż było robić - przejechaliśmy kolejny odcinek specjalny. No i w końcu dojechaliśmy do Gniezna - tam już było łatwo sam asfalt i do tego z wiatrem w plecy.
No i tak wyszła nam wycieczka szosowo-terenowa no ale najważniejsze że było śmiesznie, jak dla mnie to był debiut jeśli chodzi o przejechanie tylu kaemów w terenie przy pomocy szoski, ale jak widać się da :)

  • DST 58.00km
  • Teren 48.00km
  • Czas 04:03
  • VAVG 14.32km/h
  • VMAX 53.20km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • HRmax 163 ( 91%)
  • HRavg 136 ( 75%)
  • Kalorie 2114kcal
  • Podjazdy 1500m
  • Sprzęt Konik
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bike Adventure IV Etap

Niedziela, 7 lipca 2013 · dodano: 08.07.2013 | Komentarze 1

No i wreszcie dobiłem do IV etapu, do Marka traciłem 5 minut. Wszystko zależało od trasy. Miały ponoć być szutry co mnie nastrajało optymistycznie.
Pierwszy pocisk ostatniego etapu © Z3Waza

Zaczęło się tak samo jak w III etapie, myślę sobie luz. Po takim podjeździe jakiś łatwy zjeździk a potem znów podjazd i zwiększam przewagę.
A tu dupa... zaczęło się jeżdżenie po jakiejś trawie która lepiła mi się do kół, każdy przejazd po śliskim korzeniu kończył się tym że praktycznie musiałem startować od nowa.
Ta trawa wyssała ze mnie całą energię © Z3Waza

No i szybciutko Marek mnie doszedł i pojechał sobie dalej. A mi kompletnie siadła motywacja. Kolejne błotniste przejazdy kończyły się moim kurwowaniem i myślą, żeby już była ta meta, nawet wjeżdżać mi się nie chciało, myślałem tylko o tym żeby juz być na mecie i się nie rozwalić.
Etap był na szczęście krótki pomimo zapowiedzi wydłużenia wyszło 47km, ale niestety w moim przypadku trwał długo.
Za długo.
Miejsce 88 open i 21 w kategorii.
W sumie w generalce wyszło
74 Open i 17 w kategorii no i 4 w Goggle Pro.
Jak na pierwszy raz nie najgorzej. Zebrałem doświadczenia. Przeanalizuję błędy i wyciągnę wnioski :D
No w każdym razie pisząc to ponad 24 godziny po zakończeniu stwierdzam że fajnie było. I dzięki chłopaki za towarzystwo. I do zobaczenia na kolejnej etapówce, oby mniej pechowej dla wszystkich.

  • DST 72.00km
  • Teren 60.00km
  • Czas 04:26
  • VAVG 16.24km/h
  • VMAX 53.20km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • HRmax 163 ( 91%)
  • HRavg 136 ( 75%)
  • Kalorie 2114kcal
  • Podjazdy 2000m
  • Sprzęt Konik
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bike Adventure III Etap

Sobota, 6 lipca 2013 · dodano: 08.07.2013 | Komentarze 2

No i nadszedł dzień trzeci...
Trzeci dzień zaczął się uczuciem zmęczenia, które na szczęście prysło po pierwszym podjeździe, spłynęło z potem z czoła, który wreszcie można było poczuć bo deszcz nie padał.
Ten etap był stworzony pod moje umiejętności techniczne (żadne) i moje opony - z tyłu oponka 1.9 S-Works Renegade o takim bieżniku:



Z przodu musiałem zmienić oponę na Geax Saguaro zamiast S-Worksa Fast Tracka - nie przetrzymała biedaczka trudów i kamieni.
W każdym razie był to etap na którym wystarczyło pociskać pod górkę i nie chwytać klamek na szutrowych zjazdach. Jedyne czego się bałem to laczka, bo co będzie gdybym się poskładał na szutrze wolałem nie myśleć, zresztą Josip niestety to poczuł.
Chyba coś jem... ale jest dobrze © Z3Waza

Podobało mi się pomykanie ponad 30 po ścieżkach na których nawet można się było rozejrzeć i popatrzeć na piękne widoki. A poza tym była tam konkretna sztajfa z którą należało się zmierzyć - podjazd na Łącznik. Na tym podjeździe który się ciągnął i ciągnął i nie puszczał tych swoich 20% nachylenia trenowałem na sobie różne sztuczki psychologiczne były to:
1. Tak wolno sobie kręcę bo jadę na wycieczkę i nigdzie mi się nie spieszy, i wcale ciężko mi się nie pedałuje.
2. O jaki ładny pieniek przede mną, za nim będziesz mógł się zatrzymać (he he kłamałem)
3. I metoda najprostsza ale jakże skuteczna - "kurwa mać, ja pierdolę"
Sztajfa... a mój nastrój wciąż bojowy ;) © Z3Waza

Po tych przyjemnościach był kolejny stromy podjazd na Wysoki Kamień, który odpuściłem w pewnym momencie - tylne koło mi się uślizgiwało i stwierdziłem że trochę odpocznę, a za nim zaczął się zjazd do mety. Pierwsza część nawet całkiem całkiem - bo było sucho. I tak sobie zjechałem aż do Zakrętu Śmierci, gdzie po skoku z wysokiego krawężnika nie zmieściłem się w taśmach. Za tym zakrętem zrobiło się mokro i ślisko... i to mi się już nie podobało :). Ale jakoś dojechałem. Niestety Marek dojechał już 3 minuty później.
Ale miejsce najlepsze na tej etapówce:
72 Open, 15 w M4
Meta III etapu... jestem wreszcie zadowolony © Z3Waza

Wynika z tego że opony to dobrałem dobre, ale nie na warunki panujące w tym czasie. Jakby było sucho to i pierwszy etap przebiegałby wg podobnego scenariusza.
No ale człowiek uczy się najlepiej własnym doświadczeniem, jak pojadę na kolejną etapówkę to z pewnością wezmę 2 komplety opon - na suche i na mokre. Bo muszę powiedzieć, że np. w Złotym Stoku nie miałem większych problemów ze zjeżdżaniem... no ale tam było sucho.