Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi z3waza ze starożytniego miasteczka Pobiedziska. Mam przejechane 74680.40 kilometrów w tym 20878.01 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 24.70 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy z3waza.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 30.00km
  • Teren 6.00km
  • Czas 01:00
  • VAVG 30.00km/h
  • VMAX 44.36km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • Sprzęt ZicZac McQueen
  • Aktywność Jazda na rowerze

III Rowerowy Puchar Niepodległości w Osiecznej

Piątek, 11 listopada 2011 · dodano: 12.11.2011 | Komentarze 7

Tak jak w zeszłym roku, postanowiłem zakończyć sezon ścigania w swoje imieniny, czcząc tym samym rocznicę odzyskania niepodległości, a zarazem uzyskując rozgrzeszenie na jedzenie nadmiernej ilości rogali marcińskich. Czyli same plusy :) - normalnie cztery w jednym.
Dojechaliśmy z Żoną na miejsce zdecydowanie przed czasem, czyli ok 10:10, a zapisy zaczynały się o 11. Pojechaliśmy więc do Leszna na "pyszne" śniadanko w McD. Po drodze spotykaliśmy miejscowych bikerów podążających w kierunku miejsca zbornego czyli szkoły w Osiecznej.
Zapisaliśmy się na wyścig bezproblemowo chwilę po 11. Start był planowany na 13 a więc czasu było sporo, a na dworze zimno. A zatem włączyliśmy sobie w samochodzie nową płytę Mety z Lou Reedem - muza niezbyt nakręcająca do wyścigu, ale Żonie się podoba, mi tak fifty fifty. Koło 12 zaczęliśmy ostateczne przygotowania do wyjścia w open space - skafandry, butle tlenowe itd. ;)
W tych skomplikowanych czynnościach przygrywała nam skoczniejsza znacznie muzyczka z płyty Superheavy. Potem zwyczajnie - lekka rozgrzeweczka i na start w osieczniańskim rynku. Tam grał jeszcze fajniejsza muza - kawałki takie jak "My pierwsza brygada", "Zwycięstwo", "Rozkwitały pąki białych róż" nakręcały patriotyczne uczucia zebranych licznie kolarzy płci obojga. Kulminacją było chóralne odśpiewanie Mazurka Dąbrowskiego. I wszyscy byliśmy gotowi do walki o najwyższe sportowe cele. Start! Od początku ogień i tak będzie praktycznie do końca. Wyprzedzam kolejnych ludzi w nadziei złapania mocnej ale nie za mocnej grupy. I grupa taka szybko się krystalizuje. Jedziemy w miarę solidarnie na zmianach. Ja czujny jak kuna trzymam się czoła naszego peletoniku. Co ciekawe cały czas w zasięgu wzroku mamy główny peleton z czołówką. Kurna czy on tak wolno jedzie czy my tak szybko. Jednak niestety brakuje nam sił żeby do nich dociągnąć i w końcu nikną nam przed podjazdem we wsi której nazwy nie pamiętam. Za to od czasu do czasu mijamy gości którzy nie wytrzymali tempa czoła i bezsilnie pedałują gdy nasz rozbuchany jak parowóz superpeleton gna niepowstrzymanie w kierunku mety. Na drugim okrążeniu dopada mnie nagle i niespodziewanie kryzys wielki jak w Grecji. Żołądek strajkuje, wątroba podpala samochody, a mózg podaje się do dymisji. Tylko nogi jeszcze jakoś kręcą. Mam nadzieję że chwilę odpocznę w ogonku i daję się wyprzedzić jednemu, drugiemu, trzeciemu... siódmemu i.... o fuck okazuje się że nie ma nas więcej a ja zostaję sam bezsilnie patrząc jak moja lokomotywa oddala się w tempie którego sam pod wiatr w żaden sposób nie utrzymam. A do mety jeszcze nieco ponad 10 km. Reszta jazdy upływa mi w samotności, Na podjeździe we wsi wyprzedza mnie jeszcze jeden szybki jak strzała. Dojeżdżam do krótkiego fragmentu terenowego, obracam się widzę dwóch mastersów, którzy zbliżają się z drapieżnym wyrazem twarzy - "zaraz cię zjemy, kocurku". Myślę sobie "A chu..ja, nie dam się". W terenie na luźnych kamyszkach i w piachu mój ZicZac jest "zwinny jak jaszczurka i osty jak przecinak". Nie mają szans - stare dziady.
Na fali entuzjazmu łykam jeszcze jakieś dwa zgony... i przede mną ostatnia górka - podjazd do szkoły. A tam już czekają kwiaty, całusy, flagi narodowe do owinięcia. No i jeszcze ciepła herbata z kotła. Rogale marcińskie z bagażnika. I suche ciuchy też z bagażnika. Chwilę pogadaliśmy z innymi zboczeńcami - np. goście co koło nas stali przyjechali na ten wyścig z Polkowic. No powaleni kompletnie, co nie? Zrobiłem im fotkę ich aparatem pogadałem chwilę. Dopiliśmy herbatę, popatrzyliśmy na dekoracje. I do domu. Było super - jakie zająłęm miejsce nie wiem - bo wyniki na tym ścigu są spisywane metodą długopisowo-karteczkową i konwersja na wersję elektroniczną pewnie chwilę potrwa.
Czas 1:00:31
Odległość 29,57
Najwyższa średnia na góralu w tym roku.
Peleton III Wyścig Puchar Niepodległości © Z3Waza


PS. Pokazały się wyniki
47/163 Open
31/91 S1 - czyli mężczyźni w sile wieku - do 40 włącznie :)
Kategoria Maraton/XC/CX



Komentarze
z3waza
| 20:59 sobota, 12 listopada 2011 | linkuj Dzięki Wojtek, właśnie mi uświadomiłeś że jestem zboczeńcem :D, ale muszę tu wspomnieć że była też ekipa Dziadków Leśnych z Wrocka. Czyli, że są tacy którym jest jeszcze gorzej ;)
josip
| 20:38 sobota, 12 listopada 2011 | linkuj Gratki - ładna średnia i fajny opis:) Jakoś tak jest, że w niskich temperaturach wydolność spada (pewnie cześć energii idzie na grzanie) więc ten avs 30 km/h to nie to samo co latem...
A jesteś pewien, że z Polkowic do Osiecznej jest dalej niż z Pobiedzisk? Bo mi się nie wydaje:-)
z3waza
| 16:17 sobota, 12 listopada 2011 | linkuj Maks -> Dzięki bardzo.
Jurek -> Jakoś was nie wypatrzyłem - ale w sumie zaraz po wjechaniu na metę poszedłem do samochodu przebrać się w suche ciuchy i napić się czegoś ciepłego.
Kłosiu -> Dzięki a co do wyścigu - kto pyta nie błądzi :) We wpisie z 6.11 wspominałem, że się wybieram na wyścig. A w ogóle wyścig fajny - atmosfera luźna, bez specjalnej napinki. Tak, że w sumie wcale nie przeszkadza prymitywizm kalkulacji wyników. W zeszłym roku nawet nie podali czasów. W tym roku pewnie też nie podadzą, bo widziałem, że na kartkach mają zanotowane tylko numerki. Ale to nie ma, aż takiego znaczenia. W końcu wpisowe wynosi 0 złotych polskich. A poza tym jak pomyślę o tym, że następny wyścig dopiero w kwietniu to mi cholera tęskno.
klosiu
| 11:01 sobota, 12 listopada 2011 | linkuj Świetny opis :).
Nawet nie widziałem że jest taki wyścig, może bym się skusił ;).
Jurek57
| 09:15 sobota, 12 listopada 2011 | linkuj Pozdrowienia
Załapaliśmy się z kolego na finisz w drodze z Rawicza .
JoannaZygmunta
| 09:15 sobota, 12 listopada 2011 | linkuj Fajnie było. W przyszłym roku znowu jedziemy pomimo wichury i przytłaczającego zimna. Co nie? :)
Maks
| 09:11 sobota, 12 listopada 2011 | linkuj Gratulacje ;)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa umies
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]