Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi z3waza ze starożytniego miasteczka Pobiedziska. Mam przejechane 74680.40 kilometrów w tym 20878.01 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 24.70 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy z3waza.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 82.00km
  • Teren 70.00km
  • Czas 06:40
  • VAVG 12.30km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • HRmax 174 ( 97%)
  • HRavg 150 ( 83%)
  • Kalorie 4823kcal
  • Podjazdy 2529m
  • Sprzęt Konik
  • Aktywność Jazda na rowerze

Maraton Stronie Śląskie - Pierwszy raz nie musi boleć...

Sobota, 7 lipca 2012 · dodano: 08.07.2012 | Komentarze 11

...jak jest się odpowiednio nastawionym mentalnie :)
Ja czterdziestoletnia dziewica górsko-giga-maratonowa zdecydowałam się na ten pierwszy raz i było to tak:
Kiedy przyjechaliśmy ze Zbychem na miejsce noclegu, właśnie zaczynała się porządna gisówa połączona z piorunami, czyli typowa burza letnia. Wszystko fajnie - na miejscu są już i Jacek i Jarek krótkie cześć, cześć i zabieramy się za rozpakowywanie... chcę odpiąć rowery z bagażników, a tu się okazuje - zakluczone... taaa wszystko fajnie ale gdzie są kluczyki, szukam po porach - nie ma, w aucie - nie ma. Nosz kur... na pewno zgubiłem w biurze zawodów gdzie zatrzymaliśmy się ze Zbychem zapłacić wpisowe. Wracamy. A tu leje coraz mocniej - rumaki mokną a nikt ich nie może ich odczepić. Uwięzione. A ja wkurwiony na siebie na maksa. W biurze oczywiście nic nie wiedzą. Kurna co robić - trzeba będzie rozwiercać zamki. A deszcz leje coraz mocniej... biuro zawodów tonie - nie ma szansy, żeby cokolwiek znaleźć. Wracamy do auta - ja tknięty jakimś boskim natchnieniem zaglądam do popielniczki z tyłu samochodu. SĄ SĄ SĄ SĄ - kochane, cudowne, wspaniałe kluczyki. Wracamy. Piwko krótka pogawędka z resztą która dojechała w sile: Jacek G., Marek, Wojtek, Mariusz i idziemy w kimono.
Z rańca szybkie przygotowanie i lecimy na start. Tam trochę lansu, sesja foto i inne takie tam, jakoś nikt nas jeszcze nie prosił o autografy ;)
Silna grupa pod wezwaniem © Z3Waza

Ustawiamy się w sektorach - pojawia się Maciej w nowych ciuszkach od Ryby (on też pierwszy raz w ogóle w górach), życzenia sukcesu
itp. Spotykam też Anię Wysokińską - "Marcin jedziesz giga? Gratuluję" - ten podziw w tym stwierdzeniu (tak mi się przynajmniej wydaje he he) - bezcenny. Jestem Giga jestem super :D
Dobra koniec gadania - start.
Ruszyła maszyna po szynach.... © Z3Waza

Ale start bez napinki - świadomość, że tak dużo przed nami powoduje, że krótki rozjazd po asfalcie pokonujemy w iście piknikowym tempie. Zjazd w teren i pierwszy podjazd (w zasadzie podpych) po luźnych, wymytych przez wczorajszą nawałnicę kamieniach. Spoko - po chwili zaczyna się konkretna jazda.
Chwilę jadę obok przed chwilą poznanej Che ona sapie "a-a-a" ja sapię "e-e-e", ogólnie jest miło :D
Che łapie jakiś kryzys, ja myślę sobie ale jestem kurna mocny. Wjeżdżamy na Puchaczówkę i zaczynamy trawers Czarnej Góry idzie dobrze, po paru chwilach zaczyna się zjazd do Międzygórza. Najpierw po trawie, na którą moje Saguaro reagują nerwowo, a ja z nimi reaguję.. też nerwowo - w efekcie wjeżdżam za wolno na sekcję kamyszków i zaliczam OTB. Jakieś tam otarcie, rower wali mnie w kask, ale nie jest źle. Tyle tylko że wybija mnie to z rytmu i po chwili kończę zjazd na drzewie obejmując je obiema rękami a gałązka sosny próbuje mi wykłuć oko. Na szczęście mam okulary więc kończy się tylko rozciętym nosem. Za chwilę dochodzą mnie Marek z Cze... dochodzą to odpowiednie słowo ;) I to by było na tyle z tego "jaki jestem mocny dzisiaj". Kulam się dalej. Zaczyna się wjazd na Śnieżnik. Lubię podjazdy. To znaczy, nie lubię ale wiem że tu mam jakieś szanse, bo co do technicznych zjazdów, to zjeżdżam jak ciota. No ale podjazdy to moja nieco lepsza strona. W każdym razie dochodzę Marka. Jedziemy jakiś czas razem. Ale podczas wyprzedzania jakiegoś gościa zwiększam tempo, a Marek nie nadąża - jest nieźle. Podjazd kończy się jakoś dziwnie szybko - może to dzięki temu, że nie mam licznika - gnój przestał działać zaraz po wyjeździe z hacjendy.
Jestem pod schroniskiem i zaczynam zjazd po trawie do czerwonego szlaku. Znam to miejsce, nie będzie łatwo. Ale jest gorzej. Na trawie słyszę chlap-chlap - laczek. Stawiam rower do góry girami i zaczynam procedurę. W międzyczasie mija mnie Marek. No nic zakładam gumę tam gdzie trzeba. pompuję nabojem i jadę dalej. Część czerownego z papcia. W końcu ruszam. Po chwili znowu chlap-chlap, teraz nie wytrzymuję i ku zgorszeniu turystów idących z dołu rzucam gromkie "NO KURWA MAĆ". Procedura od nowa. Z tym że nie mam całej dętki. Zabrałem dwie ale przed startem pożyczyłem jedną Josipowi. Zaczynam szukać dziury w przebitej dętce z poprzedniego razu. Mam na szczęście łatki. Dziurę znajduję. Ale Bogu dzięki zanim zacząłem przyklejać łątkę zjawił się Zbychu. Z dętką, i do tego w otoczeniu emtebowej gwiazdy filmowej Joanny J.. Gwiazda nieważna - jest dętka. Procedura zakończona jazda dalej. Zjeżdżam w dół. Towarzyszy mi schiza - na pewno złapię kolejnego laczka (tak będzie do końca). Zjeżdżamy się z Mega. Ja łapię już ostatnie zgony megowców - wszyscy pchają, ale jest miło - robią mi miejsce, uśmiechy, dziękuję, proszę itd.
Dojeżdżam do Przełęczy Śnieżnickiej. Rozjazd szlaków.
Tam stoi jakiś Ślązak z Giga i mówi "Jechołeś tyndy" "Tak" - kłamię, "Wiesz co nas tam czyko" - z intonacji nie wiem czy to pytanie czy ostrzeżenie, więc nic nie odpowiadam. Ale zastanawiam się "co mnie tam czeka" - czeka fajny szybki zjazd.
A potem się zaczyna "szybkie szerokie szutry". No na wykresie było płasko. Zastanawiałem się więc co też tam ten Golonko wymyśli - wymyślił przeprawy przez torfowiska borowinowe. Wąsko, korzeniście, błotniście, kamieniście - wypas.
Uwielbiam tarzać się w błocie © Z3Waza

Jak już się ta udręka skończyła to był bufet z Golonką (Grzegorzem) oraz żelami owocami i innymi frykasami. Niestety Golonko poinformował nas że przed nami kolejny taki odcinek kąpieli błotnych. Ale najważniejsze, że na tym bufecie dochodzę Zbycha - i już nie jestem ostatni w teamie. Golonko niestety miał rację na kolejnym odcinku jest jeszcze weselej - jak raz w jechałem w kałużę to koło zanurkowało do 1/3 wysokości - musiałem je dosłownie wyszarpywać z mazi. Miałem wrażenie, że jakbym tego nie zrobił to bagno pochłonęłoby cały mój rower. Potem zaczynam wyprzedzać kolejnych gigowców. Aż dochodzę gościa w żółtej koszulce z którym będę się tasował aż do końca. Na ostatnim podjeździe atakuję, ale sił mi nie starcza do końca. I końcówka jest konkurenta. Po podjeździe jest kawałek prawie płaskiego idealnego asfaltu - coś dla mnie - z łatwością wyprzedzam kolegę w żółtym i zaczynam ostry zjazd. Zatrzymuję się na ostatnim bufecie - nie wiem po co, chyba po to żeby dać żółtemu fory. On to wykorzystuje. Ale nie starcza mu sił i znów go wyprzedzam. Ostatni asfalt jest mój. Wjeżdżam na metę. Gdzie dowiaduję się że Marek był 5 minut przede mną. No jakby jeszcze parę kilometrów miał ten maraton to może i jego bym wyprzedził. Wkrótce dojeżdża Zbychu i zaczynamy pomaratonowy piknik.
Nie musimy biegać za kobietami - one przybiegają do nas © Z3Waza

Nasz team cieszy się sporym wzięciem u kobiet, szkoda że ich tak mało jeździ w maratonach :D:D:D:D.
Podsumowując – było nieźle – gdyby nie awarie byłoby jeszcze lepiej.
Kondycyjnie wytrzymałem i po wszystkim mogę powiedzieć - było fajnie.
Naprawdę fajnie.
Ps. A tu link do pozostałych zdjęć, zarówno zrobionych przeze mnie jak i znalezionych w necie.
Kategoria Maraton/XC/CX



Komentarze
JPbike
| 12:06 sobota, 14 lipca 2012 | linkuj Faktycznie, tak jak przedmówcy - fajna relacja :)
Jak widzisz - na golonkowym giga dużo się dzieje i później na przykład masz co opowiadać żonie, dzieciom i wnukom ;)
z3waza
| 20:52 poniedziałek, 9 lipca 2012 | linkuj Maks -> no szkoda że Cię nie było, i maraton fajny i wieczór po również :D
Kłosiu -> dzięki, pewnie nawet kilkumilowy.
Seba -> a jakże pewnie że tak - naklejasz se czerwoną nalepkę i jesteś gość
Che -> gdzieś czytałem że jesteś mały złośliwy gnom więc wcale się nie dziwię. A tak w ogóle to pojawienie się Ciebie na zdjęciu z całą pewnością podniosłoby jego walory artystyczne.
Kania -> w sumie nie ma różnicy między mini a giga - wszystko się zlewa w jedną masę a w pamięci pozostaje kilka charakterystycznych momentów. Choć... co ja tam wiem nigdy nie jechałem Mini ;)
Jacgol -> no nie wiem takie Giga w górach we wrześniu w moim wykonaniu to by się skończyło po zmierzchu. Ale było gites. Ja se przebiłem dętki żeby mieć okazję potasowania się z Joanną Jabłczyńską
Maciej,Rodman -> dzięki, wyraźnie Giga pobudza moją muzę, bo w szkole to miałem zawsze kłopoty z polaka :)
Josip -> No pewnie przecież fajne chłopaki jesteśmy, a poza tym wybór duży :D
josip
| 20:38 poniedziałek, 9 lipca 2012 | linkuj Marcin, świetny debiut! Dobrze, że się Zbychu znalazł z tą dętką bo bym sobie tego nie wybaczył... A że kobiety do nas lgną, cóż, powoli trzeba zacząć się do tego przyzwyczajać:):)
Rodman
| 19:54 poniedziałek, 9 lipca 2012 | linkuj fajna relka ! :-)
gratki !
MaciejBrace
| 18:00 poniedziałek, 9 lipca 2012 | linkuj Gratulacje - fajny opis
jacgol
| 16:46 poniedziałek, 9 lipca 2012 | linkuj Super Marcin !! teraz już na dobre przesiądziemy się na giga...;)
Nieskromnie nadmienię, że Che...wyprzedzałem 2 razy i za każdym razem raczyła mnie radosnym uśmiechem i motywującym słowem...;)
kania76
| 10:30 poniedziałek, 9 lipca 2012 | linkuj Z opisu można odnieść wrażenie, że ścigaliście się na mini. Statystyki jednak nie kłamią - prawie siedem godzin na trasie, kurde mam duszność od samego myślenia (wniosek - nie myśleć). Gratulację. Pozdrawiam
CheEvara
| 09:34 poniedziałek, 9 lipca 2012 | linkuj Aaaaa, okrutnie mnie korciło zniszczyć Wam tę pierwszą fotkę, ale nie zdążyłam dobiec:D
I pamiętaj - jeżeli Che sapie "a-a-a-a-a", to wiedz, że coś się dzieje:D
klosiu
| 07:45 poniedziałek, 9 lipca 2012 | linkuj Hehe, dobry opis. Gratki, pierwsze giga to milowy krok w życiu :).
Maks
| 07:20 poniedziałek, 9 lipca 2012 | linkuj Zajebiście nosz kurcze, że mnie tam nie było :(
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa piewa
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]