Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi z3waza ze starożytniego miasteczka Pobiedziska. Mam przejechane 74680.40 kilometrów w tym 20878.01 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 24.70 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy z3waza.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 81.00km
  • Czas 02:58
  • VAVG 27.30km/h
  • VMAX 42.57km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • HRmax 175 ( 97%)
  • HRavg 138 ( 77%)
  • Kalorie 1955kcal
  • Sprzęt Helga
  • Aktywność Jazda na rowerze

Tryumf wólki

Niedziela, 21 kwietnia 2013 · dodano: 21.04.2013 | Komentarze 2

Dziś zostałem członkiem obsługi oraz bejbisiterem swoich własnych dzieci, a to z powodu że odbył się Maraton z cyklu BikeCrossMaraton organizowany przez W. Gogolewskiego w którym udział wzięła moja żona Joanna.
Dojechaliśmy sobie na miejsce ze spokojem tym bardziej że wszystkie formalności były już załatwione dzień wcześnie przez sąsiada naszego Macieja, który załatwiał hurtowo cały team Ryby już dzień wcześniej. Z reprezentacji Pobiedzisk stawił się również doktor Marcin, przybył również mój team w niemal pełnym składzie - zabrakło tylko Zbycha któremu ponoć nie dosłali niebieskiego łańcucha oraz Przemo który miał chyba zbyt licznych sponsorów i mu nawalili ;)
Jak skończyły się przedstartowe pogaduchy to zaczęło się to co zwykle czyli wyścig. Z ciekawostek to redaktor Kurek został zgarnięty przez policję.
Kurka zwinęła policja © Z3Waza

A ja pojechałem autem na punkt widokowy porobić fotki. Okazało się że punkt jest zaraz po starcie więc jak dojechałem to zobaczyłem ogon mini który metodą alpejską zdobywał ten wyniosły szczyt. A u podnóża męczył się jakiś gość, który zerwawszy łańcuch usiłował go powtórnie zakuć - a że robił to po raz pierwszy w życiu to mu cosik nie szło, obudził się więc we mnie samrytanin i wziąłem się za robótki ręczne.
Potem wróciłem do willi natura
Villa Natura © Z3Waza

i zająłem się tym co tygrysy lubią najbardziej czyli spożyciem piwa Fortuna
Imperatrix Fortuna Mundi © Z3Waza

A żeby nie było że taki samolubny jestem to dzieci moje zajęły się w tym samym czasie spożywaniem lodów rożków. Potem poszliśmy porzucać kaczki w pobliskim jeziorku, omówiliśmy proces powstawania skał łupkowych, a potem to już dojechało mini na metę. Przyjąłem więc tym razem rolę fotografa i zrobiłem kilka zdjęć, znajdujących się pod niniejszym linkiem.
Jak już wszyscy dojechali to sobie pogadalim.
A jak wszyscy się przebrali w ciuchy cywilne i odłożyli swoje bolidy MTB, to ja na odwrót - ubrałem się w teamowe lumpki i wziąłem swoją szosową Helgę w obroty. I tak w parze udaliśmy się w drogę powrotną z Dolska do Pobiedzisk. Już po wyjeździe jasnym się stało że do naszej pary dołączył ten natręt wiatr, który wiać postanowił wyłącznie z boku lub z przodu - nigdy w plecy. No cóż z wiatrem walczyć nie sposób, trza jechać. Pojechałem więc drogą przez Mełpin na Śrem - na tej trasie wiatr był choć trochę z tendencją do wiania bok-tył. Zbliżając się do Śremu zastanawiałem się nad tym jakąż wielką przyjemność będę czerpał z poginania pod wiatr jadąc na Zaniemyśl, i nie udało mi się odnaleźć żadnej. Postanowiłem więc że zrobię kolegę wiatra w konia i skręciłem w Zbrudzewie na drogę do Rogalina. Tu rzeczywiście było lepiej. Minąłem tolkienowskie miejscowości Orkowo i Trzykolne Młyny (obie kojarzą mi się jakoś z Władcą Pierścieni) i w Trzykolnych Młynach skręciłem na Kórnik - tu mi wiaterek sprzedał liścia w dziób, jakby chciał powiedzieć - mam cię gagatku. I tak sobie jechałem ja, Helga, i wmordęwind. W Kórniku zacząłem myśleć co dalej - dojechać do Kostrzyna i dokręcić wzdłuż S5 do Wagowa - oznaczało to kolejne 40 kaemów z wiatrem w ryło. Zatem okazałem słąbość i skręciłęm w Kleszczewie na Gortatowo aby choć chwilę cieszyć się z jazdy 35km/h z tętnem 130. Później już norma wiatr przeszkadzający, wiatr upierdliwy i miejscowości Siekierki, Paczkowo, Sarbinowo, Góra... W Sarbinowie moje kalkulacje wykazały że dojadę do domu z przebiegiem nie przekraczającym 80 km postanowiłem więc że zrobię wielki zryw i pojadę sobie na pobiedziski Rynek zrobię tam mały lans i wrócę do domu. I to był właśnie ten tryumf wólki bo wolą tego nazwać nie można.
Po doświadczeniach dnia dzisiejszego doszedłem do jakże genialnego wniosku że szosa w pojedynkę jest męcząca i nudna jak flaki z olejem - zwłaszcza pod wiatr, zwłaszcza jak się ma katar, zwłaszcza jak się nie chce. Za to za tydzień mój tegoroczny debiut w maratonach i zobaczymy z czego się będę wówczas tłumaczył - tak więc trenować trzeba.
Ps.
Znajomych spotkanych w Dolsku nie wymieniam bo jeszcze kogoś zapomnę ale było miło was wszystkich spotkać i poczuć że sezon naprawdę się zaczął.


Komentarze
josip
| 21:16 środa, 24 kwietnia 2013 | linkuj Ciekawe za co go zwinęli? Pewnie już nawet polizei miała dość tego "krótko mówiąc""-)
klosiu
| 12:55 poniedziałek, 22 kwietnia 2013 | linkuj Kurek nawet w kajdankach nawija :)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa zwina
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]