Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi z3waza ze starożytniego miasteczka Pobiedziska. Mam przejechane 74680.40 kilometrów w tym 20878.01 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 24.70 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy z3waza.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 91.00km
  • Teren 5.00km
  • Czas 03:13
  • VAVG 28.29km/h
  • VMAX 44.36km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Sprzęt Konik
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po maratonie w Dolsku

Niedziela, 22 kwietnia 2012 · dodano: 22.04.2012 | Komentarze 5

Powrót z gogolowego maratonu w Dolsku.
Pojechałem z Dolska w kierunku Mełpina, przy wjeździe do którego zielona tablica z nazwą miejscowości była uzupełniona informacją że Mełpin to "miasto seksu" - cóż być może, ale za krótko tam zabawiłem aby to sprawdzić, zresztą wydaje mi się ze to w takim samym stopniu "miasto" jak "seksu". Dalej poleciałem na Śrem i stamtąd przez Zbrudzewo w kierunku poznańskiego ringu. Po drodze minąłem jeszcze tolkienowską wieś Orkowo, oraz wieś o nazwie jak z braci Grimm - Trzykolne Młyny - no po prostu bajkowo ;) Zresztą tak właśnie się jechało (bajkowo) - wyszło słonko, ale nie było gorąco, wiatr nie był uciążliwy i raczej neutralny lub korzystny, a jak skręciłem na Radzewo i dalej Kórnik to nawet był w plecy. W Kórniku poleciałem szlakiem ringu do Tulec, gdzie zrobiłem krótką przerwę na rozciąganie (ten pierdzielony obojczyk) i dalej poleciałem na Kostrzyn skąd wydłużyłem sobie trasę jadąc na Gwiazdowo, Jankowo i Górę. W Jankowie mam okazję zaobserwować że są koty, co mają 7 żyć - sierściuch wyskoczył wprost pod volvo jadące przede mną, wpadł pomiędzy koła i kiedy myślałem że to koniec z kociambrem, skubany wyskoczył na pole lekko zdezorientowany.
Wyszło wszystkiego 90 km i myślałem o tym, żeby dokręcić do setki ale za bardzo mi się chciało makaronu (i piwa).
A teraz część o maratonie:
Pierwszy raz byłem na maratonie jako widz. Całkiem fajne doświadczenie. Bezstresowo sobie chodziłem po miasteczku zawodów spotykając kupę znajomych - poczynając od całej gogglowej ekipy, Bieniasz teamu, Ani Wysokińskiej i innych, a kończąc na mojej maratonowej inspiracji, człowieku który wskazał mi właściwą drogę w życiu, moim guru, leaderze legendarnego teamu IT.integro Sławku M.
Sławku drogi trzeba więcej jeździć i to nie na kole Edyty S. :)
Po starcie poszedłem sobie spokojnie na kawkę i pączki z dzieciakami, a potem pojechałem na punkt widokowy porobić parę zdjęć. Trafiłem idealnie w punkt bo w kilka minut po dojściu na miejsce pojawili się pierwsi wycinacy z Mega czyli R. Banach i K. Krzywy Po nich długo nic, potem pojawia się grupa z Kaiserem i Swatami, potem kolejna grupa z Lonką. Wkrótce po nich leci Kłosiu (gratulacje), po jakimś czasie JP i zaraz za nim Jacek G. (Jacku dodaj wreszcie wpisy żeby można było złożyć Tobie odpowiednie pokłony) potem Marek i Wojtek co ciekawe niedaleko za nimi ciągnie Zbychu, który mnie pyta gdzie Krzychu, a Krzychu jest daleko - potem okaże się że miał awarię (Tato tato! a co to jest pana?). Jest i sąsiad. No i last but not least Jarek, co pomyka jak kuna - zajmie dziś 3 miejscie w swojej kategorii i 11 open (chylę czoła). Leci i Aśka która jest kolejnym zawodnikiem naszego teamu uhonorowanym pucharem. W nagrodę robię jej serię zdjęć :D.
Niestety aparat jakim obecnie dysponuję jest raczej kiepskiej jakości - wolny i robi ciemne zdjęcia ale jak ktoś chce poprzeglądać to zapraszam do galerii.
Potem lecę na metę pokibicować wjeżdżającym na metę. Na mecie jest już Jarek na którego rzewnym okiem spoglądają moje córki-fanki (zwłaszcza jedna :D)
Mam okazję poobserwować ryzykowny wjazd na metę, który kończy się nieszczęśliwie dla Sylwka Swata który zalicza kraksę kosztującą go podium i przegraną z bratem Sebastianem. Gleba robi wrażenie na moich córkach.
A potem jest już normalnie makaron (tym razem robię za stewarda), nagrody medale tombola (moje córa wkręciła się na sierotkę, ale słabo losowała - ze znajomych wyciągnęła tylko Sławka M. który pojechał był już do domu). No i tyle z maratonu, a potem wsiadłem na rower i pojechałem do domu... ale to chyba już opisałem ;)
Zdjęcia the best:
Rumaki przed startem © Z3Waza

Paorama miasteczka, nawet widać kible © Z3Waza

Modlitwa przed startem © Z3Waza

Drogbas zadowolny, Z3W wyluzowany © Z3Waza

Dolsk w całej okazałości © Z3Waza

Leci Josip © Z3Waza

Drogbas-wycinak © Z3Waza

Zbychu na trasie © Z3Waza

Sławek i Edyta © Z3Waza

Ta pani się do mnie łądnie uśmiechała © Z3Waza

Ta pani też się łądnie uśmiechała... no i stanęła na pudle © Z3Waza

Maks - przegrać bitwę to nie znaczy przegrać wojnę © Z3Waza



Komentarze
z3waza
| 20:09 wtorek, 24 kwietnia 2012 | linkuj Ładnie Jarku, Jacgol też mi powiedział że lepiej żeby żona jeździła. Jak sprzedam rower to może i na aparat i kilka piwek mi wystarczy :D
Jarekdrogbas
| 19:27 wtorek, 24 kwietnia 2012 | linkuj No prosze.Jednak musiałes tego dnia przejechac tak duży dystans;-)Jak Joanna zaczyna tak dobrze jeździc to Tobie pozostaje aparat i ruszaj na trase;-)))))No wiesz ktoś z Pań też musi wchodzic na pudło.;-)a fotoreporter nam sie przyda.
z3waza
| 18:34 poniedziałek, 23 kwietnia 2012 | linkuj Marcin -> dzięki, pogoda rzeczywiście się udała. Ja się natomiast zastanawiałem czy po południu zacznie padać i tradycji jeżdżenia w deszczu stanie się zadość - ale nie powrót jak napisałem miałem w bardzo przyjemnym słonku. Nazwa kategorii mnie rozwaliła :D
Josip -> dzięki i sorry za pomyłkę ale pisałem z pamięci a naprawdę sporo znajomych się przewinęło.
josip
| 07:29 poniedziałek, 23 kwietnia 2012 | linkuj O! Ładnie pocisnąłeś jeszcze na koniec dnia, widać, że patrząc na wyścig nabrałeś ochoty na ostre kręcenie. Jedna korekta - przy punkcie widokowym jechałem między Jackami:)
Fajna relacja.
kania76
| 05:23 poniedziałek, 23 kwietnia 2012 | linkuj Fajny wpis. W pogodę też trafiliście idealnie. Gratulację dla małżonki za miejsce medalowe. Ja zrobiłem sobie karencję od roweru. Trochę bolały mnie uda i stwierdziłem, że nie będę palić mięśni i pokręcę sobie w poniedziałek (w domu będzie teściowa i nie będę musił nic robić hi. hi.). Wykorzystałem dzień na zrobienie wszystkich możliwych rzeczy, które mogłyby mnie odciągnąć od roweru w tygodniu. Zrobiłęm porządek w ogrodzie, pomalowaliśmy wiatę nad tarasem i inne duperele, wymyliśmy samochody. W tej zabawie się tak rozpędziłem, że skończyłem o 21:00 i moja małżonaka przecierała oczy ze zdziwienia. W sumie narobiłen się więcej niż przejechanie 100 km - chyba sobie wpisze w bikestat''a (innezajebisterzeczyodktóychczłowieksięmęczyniczymnarowerze).
Przejrzałem trasę Czerwonaka i raczej na 90% się tam wybiorę - 57 km raczej nie wyrwie mi płuc, a Dziewiczą Górkę ostatnio polubiłem.
Pozdrawiam
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa ionag
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]