Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi z3waza ze starożytniego miasteczka Pobiedziska. Mam przejechane 74680.40 kilometrów w tym 20878.01 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 24.70 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy z3waza.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 100.00km
  • Teren 97.00km
  • Czas 04:48
  • VAVG 20.83km/h
  • VMAX 52.00km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Sprzęt Konik
  • Aktywność Jazda na rowerze

Loneliness of the long distance runner

Sobota, 15 września 2012 · dodano: 17.09.2012 | Komentarze 10

Trzy razy z rzędu pojechałem Mega w Wieleniu - przyszedł czas na zmianę. Ponieważ powziąłem postanowienie (takie nieoficjalne), że w tym roku jeżdżę możliwie najdłuższe dystanse - tak więc nie było wyjścia - trzeba jechać Giga - tym bardziej że okazało się, że cały team jedzie Giga właśnie. Dodatkowo Rodman starał się podkręcać atmosferę rywalizacji... czy mu się udało - nie wiem. Ja wiedziałem z kim na tym maratonie walczyć - i to było dla mnie najważniejsze.
Na miejsce dotarłem (nieco za późno) z Marcinem i Wojtkiem.
W biurze zawodów - od razu duży plus - zero kolejki. Po szybciutkim załatwieniu formalności nawrót na bazę i hajda - przebieranko, ostatnie suplementacje i jazda na start.
Na starcie wykonuję najkrótszą rozgrzewką w ostatnim czasie - przejeżdżam pół stadionu, tym niemniej na tym krótkim odcinku udaje mi się cudem uniknąć kraksy z gostkiem który postanowił wykonać nagłą nawrotkę.
No nic późno jest tak więc czas na start - staję obok Jarka i Jacka. Jarek waży dzisiaj chyba z dziesięć kilo więcej - ma po kieszeniach i pod spodenkami pochowany istny skup butelek. Odruchowo sprawdzam - żele są :)
3-2-1 Start...
Ruszyła maszyna © Z3Waza

Mogłoby być ostrzej ale samochód pilotujący zwalnia peleton w efekcie jest dość nerwowo – co rusz słychać tarcie opon o asfalt. Skręt w prawo i zaczyna się właściwa część. Czyli piasek, piasek, piasek, błotko, piasek, piasek, górka, piasek, piasek, górka itd. Przez 100 kilometrów.
Po starcie idzie mi całkiem, całkiem – dochodzę Jacka G. i dłuższy czas jedziemy razem, a nawet ja jadę z przodu, w pewnym momencie Jacek wywala się na jakimś piasku, na szczęcie go omijam. W międzyczasie mija nas JP, który jak zwykle ma start jakiś takiś. Po chwili dochodzimy Jarka – który ma jakieś problemy techniczne z łańcuchem. Co nie przeszkadza mu po chwili dojść do mnie z Jackiem. I tak jedziemy jakąś chwilę we trzech… niestety w pewnym momencie łapie mnie lekki kryzysik a jeszcze dodatkowo glebię na jakimś banalnym zjeździe i koledzy odjeżdżają w siną dal. W ogóle jak to na Giga – stawka się rozciąga i zaczyna się tytułowa „samotność długodystansowca”. Jedzie mi się średnio – plecy mnie coś naparzają – starość, czy co? No cholera jasna – pierwszy raz musiałem się zatrzymać na wyścigu , żeby rozciągnąć plecy. Po części może to być skutkiem tego, że w gruncie rzeczy mało jeżdżę ostatnio na Specyku, po części pewnie, że tak naprawdę naparzam ile się da. Gdzieś tam gubię trasę – wtedy na szczęście w grupce – więc się szybko orientujemy. Za drugim razem jest gorzej, bo jechałem sam i straciłem parę minut. No i musiałem wyprzedzać już raz wyprzedzonych. Doszedłem ich gdzieś w okolicy mostka, którego nie było. Od tego momentu gdzieś kilkaset metrów za mną czai się gość z Aga Team. Jest na tyle daleko, że nawet jak robię przymusowy postój na wyrównanie bilansu płynów (to znaczy pozbywam się ich nadmiaru) to mnie nie dochodzi. Jednak zbliża się coraz bardziej. W końcu dojeżdżam do torów które dobrze kojarzę – wiem że po ich przejechaniu zaczyna się ostatnia prosta. Na prostej gość jest tuż za mną, przede mną nie ma kogo ścigać więc jadę spokojnie oszczędzając siły na finisz. Jak gość siada mi na kole to zwalniam do 26, prowokując go do wyjścia do przodu, już zaczyna się sekcja kurwidołkowa, a ja szykuję się do odpalenia na stadionie… i tak jadę sobie za Agą i patrzę na jego tylne koło i myślę sobie – ale gość ma niskie ciśnienie. Wjeżdżamy na stadion – a on odpuszcza… no to ja ruszam dookoła stadionu, ale nie muszę się spieszyć, bo z walki nici. Okazało się że gość złapał na sam koniec panę … no i pana zepsuła mi całą zabawę…. No nie było tak źle. Zwłaszcza, że okazało się – jestem szósty w kategorii. Tak więc szerokie podium jest moje. Za to dają tylko dyplom… no ale satysfakcja jest.
Bardzo szerokie podium © Z3Waza

I w ten oto sposób zostałem teamową gwiazdą.
Jestem gwiazdą © Z3Waza

Rozdałem kilka autografów, zjadłem trochę makaronu, wypiłem małe piwo, nie wygrałem przyczepki, nawet t-shirta nie wygrałem – tym razem szczęście uśmiechnęło się do Mariusza – no i pojechałem do domu.
Ogólnie jestem bardzo zadowolony – zająłem miejsce 6/14 w kategorii czyli więcej osób objechałem niż mnie objechało… no i ten dyplom – bezcenne :D
Sama atmosfera jak zwykle na Michałkach fajna, był oczywiście redaktor Kurek no i przede wszystkim koleżanki i koledzy, których nie wymienię z nazwiska, żeby nikogo czasem nie pominąć (ależ ja sprytny jestem)
No i na koniec piosenka tytułowa:


Kategoria Maraton/XC/CX



Komentarze
Rodman
| 21:44 poniedziałek, 17 września 2012 | linkuj trafiony ! :-)
no i zajebisty dyplom jest !
szczególnie, że to giga a nie jakieś tam pitu-pitu ;-)
grigor86
| 21:23 poniedziałek, 17 września 2012 | linkuj Postęp jest. Dajesz radę menie :-)
dariakasztan
| 19:32 poniedziałek, 17 września 2012 | linkuj Gratuluję szerokiego pudła :) podziwiam za pokonanie koronnego dystansu i to jeszcze w takim czasie !!
Aaa i obiecuję poprawę, będę pamiętać i przy kolejnej okazji nie popełnię już takiego błędu :)
z3waza
| 13:37 poniedziałek, 17 września 2012 | linkuj Dzięki za gratki,
bloom - to pierwszy raz kiedy cudzy laczek zepsuł mi zabawę - ściganie się na kresce to jest to!!
Jacek - masz rację - ale nie pomyliłem was (to niemożliwe) tylko pomyliłem literkę w czasie pisania... poprawione.
Biniu - to teraz wiem czemu tak niedomagałeś w maju ;)
JPbike
| 13:24 poniedziałek, 17 września 2012 | linkuj Marcin, pomyliłeś mnie z Jarkiem :) Ja miałem w kieszonkach tylko 2 żele :)
biniu
| 10:45 poniedziałek, 17 września 2012 | linkuj Udany wyścig i miłe zakończenie :-)
Brawo Marcin.Gratulacje :)
Ps.Jak bolą plecy podczas wyścigu to znak,że dzień wcześniej trzeba spuścić z krzyża :-)
Pomaga :))))
bloom
| 10:27 poniedziałek, 17 września 2012 | linkuj Szkoda że nie było walki na finishu, fun miałbyś przedni. Szerokie podium jest i gratsy.
kania76
| 08:49 poniedziałek, 17 września 2012 | linkuj Gratulację, może za rok się szarpnę na GIGA. Pozdrawiam
Maks
| 07:35 poniedziałek, 17 września 2012 | linkuj Fajna relacja ;)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa enspo
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]