Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi z3waza ze starożytniego miasteczka Pobiedziska. Mam przejechane 74680.40 kilometrów w tym 20878.01 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 24.70 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy z3waza.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2013

Dystans całkowity:1420.00 km (w terenie 467.00 km; 32.89%)
Czas w ruchu:64:36
Średnia prędkość:21.98 km/h
Maksymalna prędkość:61.50 km/h
Suma podjazdów:9374 m
Maks. tętno maksymalne:173 (96 %)
Maks. tętno średnie:155 (86 %)
Suma kalorii:22967 kcal
Liczba aktywności:23
Średnio na aktywność:61.74 km i 2h 48m
Więcej statystyk
  • DST 72.00km
  • Teren 60.00km
  • Czas 04:26
  • VAVG 16.24km/h
  • VMAX 53.20km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • HRmax 163 ( 91%)
  • HRavg 136 ( 75%)
  • Kalorie 2114kcal
  • Podjazdy 2000m
  • Sprzęt Konik
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bike Adventure III Etap

Sobota, 6 lipca 2013 · dodano: 08.07.2013 | Komentarze 2

No i nadszedł dzień trzeci...
Trzeci dzień zaczął się uczuciem zmęczenia, które na szczęście prysło po pierwszym podjeździe, spłynęło z potem z czoła, który wreszcie można było poczuć bo deszcz nie padał.
Ten etap był stworzony pod moje umiejętności techniczne (żadne) i moje opony - z tyłu oponka 1.9 S-Works Renegade o takim bieżniku:



Z przodu musiałem zmienić oponę na Geax Saguaro zamiast S-Worksa Fast Tracka - nie przetrzymała biedaczka trudów i kamieni.
W każdym razie był to etap na którym wystarczyło pociskać pod górkę i nie chwytać klamek na szutrowych zjazdach. Jedyne czego się bałem to laczka, bo co będzie gdybym się poskładał na szutrze wolałem nie myśleć, zresztą Josip niestety to poczuł.
Chyba coś jem... ale jest dobrze © Z3Waza

Podobało mi się pomykanie ponad 30 po ścieżkach na których nawet można się było rozejrzeć i popatrzeć na piękne widoki. A poza tym była tam konkretna sztajfa z którą należało się zmierzyć - podjazd na Łącznik. Na tym podjeździe który się ciągnął i ciągnął i nie puszczał tych swoich 20% nachylenia trenowałem na sobie różne sztuczki psychologiczne były to:
1. Tak wolno sobie kręcę bo jadę na wycieczkę i nigdzie mi się nie spieszy, i wcale ciężko mi się nie pedałuje.
2. O jaki ładny pieniek przede mną, za nim będziesz mógł się zatrzymać (he he kłamałem)
3. I metoda najprostsza ale jakże skuteczna - "kurwa mać, ja pierdolę"
Sztajfa... a mój nastrój wciąż bojowy ;) © Z3Waza

Po tych przyjemnościach był kolejny stromy podjazd na Wysoki Kamień, który odpuściłem w pewnym momencie - tylne koło mi się uślizgiwało i stwierdziłem że trochę odpocznę, a za nim zaczął się zjazd do mety. Pierwsza część nawet całkiem całkiem - bo było sucho. I tak sobie zjechałem aż do Zakrętu Śmierci, gdzie po skoku z wysokiego krawężnika nie zmieściłem się w taśmach. Za tym zakrętem zrobiło się mokro i ślisko... i to mi się już nie podobało :). Ale jakoś dojechałem. Niestety Marek dojechał już 3 minuty później.
Ale miejsce najlepsze na tej etapówce:
72 Open, 15 w M4
Meta III etapu... jestem wreszcie zadowolony © Z3Waza

Wynika z tego że opony to dobrałem dobre, ale nie na warunki panujące w tym czasie. Jakby było sucho to i pierwszy etap przebiegałby wg podobnego scenariusza.
No ale człowiek uczy się najlepiej własnym doświadczeniem, jak pojadę na kolejną etapówkę to z pewnością wezmę 2 komplety opon - na suche i na mokre. Bo muszę powiedzieć, że np. w Złotym Stoku nie miałem większych problemów ze zjeżdżaniem... no ale tam było sucho.

  • DST 76.00km
  • Teren 55.00km
  • Czas 05:53
  • VAVG 12.92km/h
  • VMAX 61.50km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • HRmax 168 ( 93%)
  • HRavg 142 ( 79%)
  • Kalorie 3456kcal
  • Podjazdy 2500m
  • Sprzęt Konik
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bike Adventure II Etap

Piątek, 5 lipca 2013 · dodano: 08.07.2013 | Komentarze 0

Do drugiego etapu przystąpiłem z uczucie wyraźnego zmęczenia. No ale wyścig to wyścig więc pocisnąłem od początku mając nadzieję na oderwanie się od Marka. Niestety Marek doszedł mnie na barze po długim podjeździe na Dwa Mosty. Dochodzi i juz nie puszcza. Za Drogą Chomontową, którą klnę w niebogłosy, bo noga niestety przestaje podawać zaczyna się trudniejszy zjazd na którym zgodnie z przewidywaniami Marek znika. A mi się odechciewa, wszechobecne błoto na dole i woda z góry wywołują u mnie reakcje wstrętu, obrzydzenia i w ogóle nic mi się nie chce. W końcu spotykam Rodmana, który coś tam naprawia przy rowerze, pytam "dawno jechał Marek", "dawno" odpowiada Rodman, to mnie jeszcze bardziej zniechęca. No ale trzeba jechać dalej. Na którymś z rzędu podjeździe lekko odżywam, nawet ci co jechali obok wykazują zdziwienie, że tak szybko podjeżdżam. I nagle widzę Marka. Udało się go znowu złapać. Okazało się że złapał laczka. Chwilę jedziemy razem, ale znowu się zaczynają jakieś gówniane ścieżki po wyrżniętej ścieżce z kijami, trawą... czyli coś co uwielbiam po prostu. Zwłaszcza jak sił mi braknie, no i Marek znowu znika w sinej dali. Dalej droga z której pamiętam plucie piaskiem i nic więcej. W końcu dojeżdżam na metę, ugnojony do tego stopnia, że jak przejeżdżam przez Piechowice to słyszę dzieci wołające "O jaaaa, ale brudny.
Z Markiem na trasie II etapu © Z3Waza

Okazuje się że wbrew samopoczuciu wynik znacznie lepszy niż poprzedniego dnia.
72 open, 15 w kategorii, cóż jak widać nie tylko ja byłem zmęczony.
No ale Marek włożył mi 8 minut i to pomimo laczka.

  • DST 66.00km
  • Teren 58.00km
  • Czas 04:26
  • VAVG 14.89km/h
  • VMAX 60.80km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • HRmax 173 ( 96%)
  • HRavg 155 ( 86%)
  • Kalorie 2737kcal
  • Podjazdy 1950m
  • Sprzęt Konik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Bike Adventure I Etap

Czwartek, 4 lipca 2013 · dodano: 08.07.2013 | Komentarze 4

No i stało się - pojechałem na pierwszą etapówkę w życiu... cóż lepiej późno niż wcale.
Z powodów zawodowych do naszej bazy wypadowej dotarłem dopiero w dniu startu. Na szczęście start był zaplanowany dopiero na 12 więc czasu na sprawy organizacyjne było dosyć. Załatwiam numerek, montuję go na kierownicę, wkładam strój organizacyjny i heja na miejsce startu. Miejsce startu jest owiane lekką tajemnicą - ale to już będzie taka tradycja na tych zawodach.
Będzie dobrze!!!!!! © Z3Waza

Ruszamy standardowo - czyli pocisk pod górę, szybko zostawiam za sobą Marka, Krzycha i Zbycha. Niestety Rodman, Kłosiu i Josip równie szybko znikają z przodu. Czyli jak zwykle.
Pogoda z początku nienajgorsza - pochmurno, ale nie pada - w sumie OK jak na wyścig... no ale niestety, wkrótce zaczęło lać i tak miało być już do końca.
Jeszcze czysty © Z3Waza

Po podjazdach zaczęły się zjazdy - jak na moje lamerskie umiejętności dość trudne... w każdym razie wystarczająco trudne żeby Marek mnie dojechał. Ale za Markiem jakoś lepiej mi się zjeżdża. W pewnym momencie jednak ląduję w krzakach. Po wyciągnięciu roweru słyszę pssss i widzę fontannę mleczka z czoła przedniej opony. No cóż... trzeba zmieniać. Marek zatrzymuje się i mi pomaga, dzięki czemu zmiana idzie znacznie szybciej. Poza tym tym razem jestem wyposażony w łyżki pedrosa, dzięki czemu wymiana zajmuje znacznie mniej czasu niż w Złotym Stoku. W czasie zakładania dętki mamy okazję poobserwować loty ludzi na tym odcinku. W końcu dojeżdża do nas Toadi który leci dalej. Ale łapiemy go tuż zaraz na pobliskim barze, na którym zjadam pomarańcze z piachem :)
Najdłem się piachu :) © Z3Waza

Od tego momentu jedziemy razem z Markiem, robiąc sobie etap przyjaźni, dzięki temu trochę oszczędzam się na podjazdach, a i za Markiem zjeżdżam więcej niż gdybym jechał sam.
Meta I etapu - górnicy po szychcie © Z3Waza

Koniec końców miejsce
96/155 open
22/38 w kategorii
czas 3:54:41

Ps. Niestety etap ten zbiera krwawe żniwo - ponieważ padało to było ślisko. A na trasie był sobie taki mostek z bali. Ja z Markiem przejechaliśmy go o niczym nie wiedząc - a więc szybko i idealnie na wprost. Padł na nim Rodman - dla którego skończyło się to bolesnymi ale tylko obiciami i obtarciami, oraz Zbychu, który połamał sobie na nim rękę, kończąc tym samym legendarną rywalizację Zbychu-Krzychu :( .