Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi z3waza ze starożytniego miasteczka Pobiedziska. Mam przejechane 74680.40 kilometrów w tym 20878.01 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 24.70 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy z3waza.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Październik, 2011

Dystans całkowity:967.60 km (w terenie 718.00 km; 74.20%)
Czas w ruchu:44:34
Średnia prędkość:21.71 km/h
Maksymalna prędkość:54.17 km/h
Suma podjazdów:600 m
Maks. tętno maksymalne:179 (100 %)
Maks. tętno średnie:160 (89 %)
Suma kalorii:10906 kcal
Liczba aktywności:22
Średnio na aktywność:43.98 km i 2h 01m
Więcej statystyk
  • DST 39.00km
  • Teren 33.00km
  • Czas 01:42
  • VAVG 22.94km/h
  • VMAX 52.77km/h
  • Temperatura 11.0°C
  • Sprzęt ZicZac McQueen
  • Aktywność Jazda na rowerze

Testowanie lampki

Czwartek, 13 października 2011 · dodano: 13.10.2011 | Komentarze 2

Testy wypadły tak na 3+, poza tym omijając szlaban w lesie wpierniczyłem się w jakąś dziurę i ratując się przed glebą wygrzałem kolanem w kierownicę i teraz kolano mnie naparza. Na szczęście jutro przerwa - jadę do Wrocka.


  • DST 46.00km
  • Teren 42.00km
  • Czas 02:09
  • VAVG 21.40km/h
  • VMAX 52.77km/h
  • Temperatura 11.0°C
  • Sprzęt ZicZac McQueen
  • Aktywność Jazda na rowerze

Carpe diem, baby

Środa, 12 października 2011 · dodano: 12.10.2011 | Komentarze 1

Dzisiaj udało się wcześniej wyjechać z Poznania, zrobiłem więc trasę Poznań-Pobiedziska plus objazd Parku Krajobrazowego Promno zupełnie za jasnego w wyniku czego nie udało się przetestować lampki na czoło, czym się zresztą wcale nie zmartwiłem. Poza tym pogoda powróciła, słonko dawało (co prawda tylko światło, ogrzewanie było wyłączone), liście się złociły, piasek się utwardził. Piękne popołudnie. Po prostu trzeba chwytać taki dzień i nacieszyć się nim ile się da.
PS. Przekroczyłem dzisiaj 7000, pierwszy cel osiągnięty następny to zrobić o 800km więcej niż w zeszłym roku - czyli 7300. W sumie jest to w zasięgu. Jak to osiągnę to się znajdzie jakiś następny.


  • DST 27.00km
  • Teren 24.00km
  • Czas 01:15
  • VAVG 21.60km/h
  • VMAX 37.36km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • Sprzęt ZicZac McQueen
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pobiedziska-Poznań

Poniedziałek, 10 października 2011 · dodano: 10.10.2011 | Komentarze 4

Rano do pracy - pogoda była paskudna: zimno, mżyło i wiało - oczywiście od zachodu.
Za to po południu było jeszcze gorzej i niestety odpuściłem i wróciłem autem.
Przez to do 7000km na prawdziwym rowerze brakuje mi jeszcze 35km, bo te 300 parę ze statystyk to jest zrobione na spinningu. A mój Ergo Concept coraz częściej mi mówi że już tęskni na moimi czterema literami. Tyle że jest to uczucie nieodwzajemnione. Ale cóż w końcu będę musiał wybrać tę brzydulę... :(
Kategoria Do pracy


  • DST 57.00km
  • Teren 54.00km
  • Czas 03:15
  • VAVG 17.54km/h
  • VMAX 31.75km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • HRmax 139 ( 77%)
  • HRavg 120 ( 67%)
  • Kalorie 1504kcal
  • Sprzęt ZicZac McQueen
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Puszczykowa pokibicować

Niedziela, 9 października 2011 · dodano: 09.10.2011 | Komentarze 4

Pierwotny plan był taki że pojadę na XC w Puszczykowie, a żona przyjedzie rowerkiem z Poznania mi pokibicować. Ale jakoś nie chciało mi się startować, zamiast tego postanowiłem nabić jesiennych kaemów czego pokłosiem była wspólna jazda dnia poprzedniego. Jak wczoraj wróciłem z wycieczki to mój sąsiad Maciej oznajmił mi że jednak jutro jedzie na XC. Dla niego był to debiut w tego rodzaju zawodach. Ja uznałem że po 100 kilometrach XC będzie porażką więc wybiorę się z żoną do Puszczykowa pokibicować znajomym.
Ranek jak to w październiku był chłodny, a kiedy wyjeżdżaliśmy z Pobiedzisk samochodem odwieźć nasze pociechy do dziadków zaczęło mżyć... tak więc nie wyglądało to zachęcająco. Ale wkrótce pojawiło się słońce i tak miało już być do końca dnia. Ruszyliśmy z osiedla Rusa ulubiona przeze mnie trasą łącznikową w kierunku Puszczykowa. Trasa ta jest zawsze malownicza, ale o tej porze roku oświetlana jesiennym słońcem wygląda szczególnie urokliwie.
Do ośrodka WIESPINu dotarliśmy tuż przed startem mastersów.
Przed startem spotkałem oprócz Macieja również Jacka udało mi się zrobić im ładne zdjęcie przedstartowe...



Muszę powiedzieć że byłem pod wrażeniem tempa w jakim Jacek podjeżdża - wyglądało to fascynująco na tle innych zawodników. Moja żona powiedziała że jakby go ktoś wciągał na linie, ja bym raczej powiedział, że jakby miał w dupie motorek :D
Po Macieju z kolei było widać że jest ciężko, po trzecim okrążeniu jechał chwilę z Lonką :)
Ja się załapałem na darmową herbatę - pewnie dzięki temu że przebrałem się za zawodnika.
W sumie fajnie tak sobie pokibicować.
Poczekaliśmy do końca wyścigu mastersów, obejrzeliśmy dekorację kobiet (gratulacje dla Asi Wąsiel) i wróciliśmy na Rataje tą samą trasą.
Bardzo miły dzień - pogoda dopisała, herbata była smaczna, a piwo wiśniowe Fortuna jeszcze bardziej.
Kategoria Wycieczka


  • DST 112.00km
  • Teren 80.00km
  • Czas 04:56
  • VAVG 22.70km/h
  • VMAX 44.36km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • HRmax 171 ( 95%)
  • HRavg 136 ( 75%)
  • Kalorie 3433kcal
  • Sprzęt ZicZac McQueen
  • Aktywność Jazda na rowerze

Fragmentem pierścienia poznańskiego w towarzystwie

Sobota, 8 października 2011 · dodano: 08.10.2011 | Komentarze 3

Towarzystwo z tytułu składało się z: Jacka, Pawła, Krzysztofa i Zbyszka, ale do rzeczy.
Umówiłem się z Maksem, że wyjadę na przeciw im z domu, ruszyłem z Pobiedzisk o 7:30. Pogoda była raczej rześka... nawet bardzo rześka. Jak wyjeżdżałem sąsiad zapytał mnie czy wziąłem parasol. No nic, pojechałem pustą Puszczą Zielonką po znakach szlaku, choć zdarzyło mi się w okolicy Zielonki spotkać rowerzystkę która nawet mi cześć powiedziała. Poza tym spotkałem dwa daniele z których jeden zainteresowany był dość moją osobą. Z Jackiem, Krzyśkiem i Zbyszkiem spotkałem się tuż przed Rakownią, miałem wtedy jakieś 33 km na liczniku. Zrobiłem nawrót o 180 stopni i pojechałem z powrotem tą samą trasą co przed chwilą. Po drodze spotkaliśmy dwie łanie co biegły chyba na spotkanie z tymi danielami bo bardzo się śpieszyły :). Jedna nawet wykonała efektowny skok w poprzek asfaltu. W międzyczasie okazało się, że dołączy do nas Paweł. Umówiliśmy się z nim w Zielonce. W Zielonce był w związku z tym pierwszy popas, psy nas oszczekały jak to psy, słońce wyszło i w ogóle było przyjemnie tylko Pawła nie było. W końcu okazało się, że pękł mu łańcuch i coś tam jeszcze, i trzeba będzie na niego jeszcze poczekać. Ponieważ robiło się nam coraz bardziej rześko, pojechaliśmy dalej do Dąbrówki, gdzie byliśmy zmuszeni zrobić kolejny postój. Za to w Dąbrówce był przystanek autobusowy z pleksi w którym było o jakieś 0,5 stopnia cieplej. W końcu Paweł dojechał i pojechaliśmy dalej... Ja czułem, że mam dziś dzień w którym noga chce kręcić poza tym nie planowałem objechania całego pierścienia tylko zrobienie jakiś 100 km. Z tego powodu też starałem się jechać jak najwięcej z przodu.
Kilometry szybko uciekały i wkrótce znaleźliśmy się koło stacji Promno na kolejnym krótkim postoju. Potem poszło już szybciej... aż do Kostrzyna gdzie zrobiliśmy większe zakupy. Po Kostrzynie trasa jest bardziej asfaltowa, więc i tempo wzrosło pomimo wmordęwindu. Jednak jazda ze zmianami pozwala odetchnąć. Tak dojechaliśmy do Tulec gdzie miałem na liczniku 82 km czyli czas był wracać :(
Niestety, bo bardzo miło się jechało.
W drodze powrotnej złapał mnie jeszcze paskudny zimny wiatr z siekący ostro deszczem (na szczęście niezbyt intensywnym) i po krótkim czasie byłem w domu.
Ogólnie bardzo fajna wycieczka, na kolejną dłuższą trasę piszę się z dużą chęcią.
Mam nadzieję że kolegom się udało uniknąć deszczu i zrobić te 200 km. Z niecierpliwością czekam na relacje.
Kategoria Wycieczka


  • DST 26.00km
  • Teren 26.00km
  • Czas 01:14
  • VAVG 21.08km/h
  • VMAX 47.17km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • Sprzęt ZicZac McQueen
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po PK Promno

Czwartek, 6 października 2011 · dodano: 08.10.2011 | Komentarze 0



  • DST 44.00km
  • Teren 40.00km
  • Czas 01:56
  • VAVG 22.76km/h
  • VMAX 54.17km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • HRmax 162 ( 90%)
  • HRavg 137 ( 76%)
  • Kalorie 1306kcal
  • Sprzęt ZicZac McQueen
  • Aktywność Jazda na rowerze

Poznań-PK Promno-Pobiedziska

Środa, 5 października 2011 · dodano: 05.10.2011 | Komentarze 0

Do domu z zaliczeniem PK Promno (Drążynek, Brzostek). Ciemno się robi błyskawicznie. Końcówka zupełnie po omacku, co jest dość trudne na rowerze.


  • DST 16.00km
  • Czas 00:53
  • VAVG 18.11km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Sprzęt wszelkie inne
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do pracy

Wtorek, 4 października 2011 · dodano: 04.10.2011 | Komentarze 0

Kategoria Do pracy


  • DST 27.00km
  • Teren 23.00km
  • Czas 01:12
  • VAVG 22.50km/h
  • VMAX 41.56km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • Sprzęt ZicZac McQueen
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rozjazd

Poniedziałek, 3 października 2011 · dodano: 03.10.2011 | Komentarze 0

Na trasie Pobiedziska-Poznań. Procent wzniesień mnożył się przez współczynnik 1,5.


  • DST 66.00km
  • Teren 66.00km
  • Czas 03:24
  • VAVG 19.41km/h
  • VMAX 46.23km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • HRmax 179 (100%)
  • HRavg 160 ( 89%)
  • Kalorie 2430kcal
  • Podjazdy 600m
  • Sprzęt ZicZac McQueen
  • Aktywność Jazda na rowerze

Maraton Kaczmarek Electric Wolsztyn

Niedziela, 2 października 2011 · dodano: 03.10.2011 | Komentarze 2

Pogoda z rana była taka se... mgła jak nie wiem co i nie wiadomo co sią kryje za tą mgłą...
Pojechaliśmy autostradą i gdzieś tak za Bukiem nagle mgła się skończyła i ukazało się piękne lazurowe niebo - i tak miało być już do końca dnia.
W Wolsztynie byliśmy przed 10. Pomimo że zarejestrowałem się przez internet to trzeba było wypisać jakieś kwity z PESELEM włącznie, przez to wkradło się trochę nerwówki. Potem okazało się że numery startowe się skończyły (chipy na szczęście nie) no i pojechałem pierwszy raz bez numerka.
W międzyczasie spotkałem Krzyśka ze Zbyszkiem, którym towarzyszył Paweł. Krótkie cześć cześć i idę się przebrać. Na starcie ustawiam się gdzieś koło nich. Ruszamy... aby po chwili się zatrzymać przy wąziutkim mostku, w czasie przeciskania się przez niego gubię wymienionych kolegów. Niestety gubię ich tak że są z przodu :(. Ale co się odwlecze to nie uciecze. Maksa łapię na pierwszej szerokiej piaszczystej dróżce. Piachu zresztą co niemiara, a jak nie ma piachu to telepie okrutnie. Ogólnie trudno złapać odpowiedni rytm. Tym bardziej że nie łapię się w żaden konkretny pociąg. Ale tłok na trasie jest. Z tym, że ogólnie tłok składa się z takich co mi jadą za wolno. Pod koniec pierwszej rundy łapię dwójkę - Mastersa z Konwa Team i Kamilę co zajęła trzecie miejsce. Pani po pewnym czasie odpada a ja z Mastersem przejeżdżam przez metę pierwszego okrążenia. Masters ładnie zapodaje, jak baba z cielęciną :). Ale w okolicy mostka coś słabnie i odpada. Po drugiej rundzie robi się zupełnie pusto - i tak będę już właściwie jechał do końca - Loneliness of Long Distance Runner. Na początku drugiego okrążenia doganiam Zbyszka ale on jakoś nie kwapi się żeby mi towarzyszyć... I jadę sobie tak samiuteńki jak palec... ale moją samotność koi fakt że gdzieś za mną są inne samotne dusze :)
W końcu przede mną majaczy kolejna sylwetka... o przynajmniej jest kogo gonić.
Powolutku się zbliżam, a kiedy jestem już całkiem blisko doganiany kolega pada - mówi że go złapał skurcz i chyba złamał siodełko - ale to tylko takie majaczenie. Bo wsiada i dalej jedzie. Będziemy się tasować już do końca. Tasować ale nie jechać razem :(. Gdzieś na 50 km mija nas dwóch czyściutkich świeżutkich kolarzy, a ja się zastanawiam gdzie oni tacy ładni i nieubrudzeni się uchowali.
W międzyczasie mój bidon wysechł zupełnie, więc jestem zmuszony zatrzymać się na barze żeby zatankować, bo dzień jest naprawdę ciepły. Ale za barem zaczynam odliczanie 10, 9, 8... potem przejazd przez bagienko, bagienko moim oponkom nie leży zupełnie, a mi w związku z tym jeszcze mniej. Ale wiem że po nim już będzie łatwo. Koń zaczyna czuć stajnię...
Ale na kole siada i wyprzedzić nie chce kolega ze Strefy Sportu. Jadę więc oszczędnie, w nadziei że da zmianę, fuck, nic z tego. Dopiero na koniec wychodzi przede mnie a ja czuję że nie mam siły i woli żeby go gonić. Dojeżdżam do mety naprawdę ujechany. Chyba bardziej niż po Międzygórzu, no ale tam robiłem sobie wymuszone pitstopy. Wyniki raczej takie sobie:
48/78 Open
Czas 3:27:38 po raz pierwszy od Murowanej wiosną poniżej 20km/h
Może trochę przesadziłem dzień wcześniej z sąsiadem.
W każdym razie trasa na maraton fajna, na wycieczkę bym się nie wybrał.
Losowane rowery niestety wpadają w obce ręce, a my idziemy na żarło gdzie znowu spotykamy wspomnianą trójkę - Krzyśka, Zbyszka i Pawła.
Ogólnie fajny dzień, kto by pomyślał że w październiku można opalać się nad jeziorem.


"Radość" z ukończenia maratonu

Nie ma to jak się unorać za własne pieniądze
Kategoria Maraton/XC/CX