Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi z3waza ze starożytniego miasteczka Pobiedziska. Mam przejechane 74680.40 kilometrów w tym 20878.01 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 24.70 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy z3waza.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2012

Dystans całkowity:1580.05 km (w terenie 376.00 km; 23.80%)
Czas w ruchu:52:31
Średnia prędkość:24.66 km/h
Maksymalna prędkość:57.87 km/h
Suma podjazdów:2785 m
Maks. tętno maksymalne:179 (100 %)
Maks. tętno średnie:163 (91 %)
Suma kalorii:31365 kcal
Liczba aktywności:33
Średnio na aktywność:47.88 km i 2h 01m
Więcej statystyk
  • DST 36.00km
  • Czas 01:17
  • VAVG 28.05km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • HRmax 159 ( 88%)
  • HRavg 135 ( 75%)
  • Kalorie 798kcal
  • Sprzęt Rzadka BIRIA :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dookoła Pobiedzisk

Środa, 4 lipca 2012 · dodano: 04.07.2012 | Komentarze 4

Dzisiaj trochę siły, z inspiracji Toadiego. Najpierw popodjeżdżałem trochę pod Kociałkową, a potem zrobiłem standardowe kółko przez Kostrzyn i wszystko na przełożeniu 53/12. Myślałem że będzie jakaś masakra a okazało się całkiem łatwo, może i dlatego, że wiatr nie przeszkadzał a mżawka z nieba skutecznie chłodziła. To ostatnia taka jazda przed Stroniem. Jutro i pojutrze raczej lajciki.


  • DST 32.00km
  • Czas 01:16
  • VAVG 25.26km/h
  • VMAX 40.55km/h
  • HRmax 155 ( 86%)
  • HRavg 125 ( 69%)
  • Kalorie 754kcal
  • Sprzęt Kross sztywniaczek
  • Aktywność Jazda na rowerze

I'm gonna be Iron like Lion in Zion...

Wtorek, 3 lipca 2012 · dodano: 03.07.2012 | Komentarze 4

...takie małe rege.

A tytuł stąd że: mleko się rozlało, kobyłka u płota, nosił wilk razy kilka, co się odwlecze to nie uciecze, dopóty dzban wodę nosi, jak sobie pościelesz, nie miała baba kłopotu... no i zdecydowałem się na pierwsze Giga w górach. Wiem że będę przeklinał tę decyzję, że nim dojadę to wyżrą mi cały makaron, że będę się czuł jakby przeleciało mnie stado słoni, że jadąc będę sobie mówił "nigdy więcej", ale mam też nadzieję że jak już osiągnę kreskę to powiem sobie jak zwykle "fajnie było".
Do zobaczenia wszystkim w Stroniu.
Ps.
Ha... a właśnie zauważyłem, że dziś przekroczyłem 20kkm na bikestatsie, chyba w związku z tym kupię sobie Koźlaka z Miłosławia :D (taki mały product placement)
Kategoria Do pracy


  • DST 2.00km
  • Sprzęt Czarna mamba
  • Aktywność Jazda na rowerze

Cytat dnia...

Poniedziałek, 2 lipca 2012 · dodano: 02.07.2012 | Komentarze 0

"Brakuje mi szybkości, mammma mia, jak na ostatnich kilometrach lecieliśmy cały czas 66/70km/h to przyznam, że nie mogłem się doczekać kiedy zacznie się podjazd."
Sylwester Szmyd
Kategoria Do składu


  • DST 52.00km
  • Teren 52.00km
  • Czas 02:42
  • VAVG 19.26km/h
  • VMAX 41.56km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • HRmax 178 ( 99%)
  • HRavg 163 ( 91%)
  • Kalorie 2045kcal
  • Sprzęt Konik
  • Aktywność Jazda na rowerze

Maraton Lubrza

Niedziela, 1 lipca 2012 · dodano: 01.07.2012 | Komentarze 6

Weekendu rowerowego w Lubuskiem ciąg dalszy… czyli maraton koło Lubrzy.
Lubrza to mój drugi maraton z cyklu Kaczmarek Electric, poprzedni to był Wolsztyn w zeszłym roku. W zeszłym roku moje odczucia z tego cyklu były takie sobie – do Wolsztyna przyjechało sporo ludzi i w efekcie zabrakło organizatorom numerków, tak więc jechałem tylko z chipem… zobaczymy jak będzie w tym roku. No nic dojeżdżamy do Lubrzy a tam maratonu ani widu ani słychu. Ale podczepiliśmy się pod karawanę samochodów z rowerami na pace i za nimi dotarliśmy do Boryszyna a tam dalej zero informacji o maratonie ale z lekkim błądzeniem udało się dotrzeć na miejsce maratonu. Za oznakowanie dojazdu Kaczmarek dostaje zero punktów.
Na miejscu szybko spotykam Marka i Jacka jest i Kłosiu po chwili dojeżdżają Krzysztof ze Zbyszkiem.
Tak więc Goggle wystawia dziś mocną a na pewno liczną ekipę.
Idę załatwić numerek – szybko, sprawnie i bez kolejki. Dostaję pakiet startowy czyli bidon i skarpetki.
Szybka przebierka w ciuszki, krótka sesja fotograficzna i ruszamy na rozgrzewkę
Goggle Pro przd wyścigiem © Z3Waza

Dziś startuję z ostatniego sektora (mam nadzieję wywalczyć choć drugi) ale ustawiamy się strategicznie na pierwszej linii trzeciego sektora tak więc mamy kontakt wzrokowy z Jackiem i Markiem… Kłosiu jest daleko z przodu
Na linii startu © Z3Waza

Start! Ruszam ostro (może nawet za ostro), Zbychu z Krzychem zostają z tyłu a moim celem staje się Marek. Po starcie robimy tak ze 3 kilometrowe kółko wokół miejsca startu. Na pierwszym podjeździe widzę kątem oka Jacka, który siedzi w krzakach i coś naprawia. Po chwili dochodzę Marka, rzucam krótkie „heloł” i jadę dalej. Przede mną tylko Kłosiu… no ale one jest poza zasięgiem. Wypatruje też Kubę Krycha z Polart Nutraxx wydaje mi się że go widzę przed sobą – ale to jednak nie on… może nie jedzie? Trasa taka nieszczególna – dużo kurwidołków skutecznie wybijających z rytmu, parę podjazdów, kilka niezbyt trudnych zjazdów. Wisienką na torcie jest przeprawa przez rzekę – za pierwszą pętlą nie zauważam nawet że jest przez rzeczkę przerzucony mostek i wjeżdżam centralnie w wodę, co przy panującym upale jest całkiem przyjemne. Pierwsza pętla kończy się szybciej niż myślałem. Na rozjeździe większość gna do mety mini a na trasie robi się pusto i spokojnie. Na szerokim szutrze łykam żela, niestety podczas tej operacji gubię licznik. Zatrzymuję się wracam po niego, mija mnie dwóch gości. I to okazuje się dla mnie szczęśliwe gdyż trasa skręca z szutru nagle w prawo, a oznakowanie w tym miejscu jest słabe. Tak więc mam okazję zaobserwować gdzie należy skręcić. Jakbym jechał sam na pewno bym przeoczył ten skręt. Druga pętla znacznie luźniejsza więc bardziej techniczne fragmenty daje się przejechać. W pewnym momencie jest wąski mostek – w sumie luzik – ale wjeżdżam na niego zbyt wolno i zatrzymuje mnie na samej krawędzi, wiele nie brakowało a zaliczyłbym glebę tak ze dwa metry w dół. W ogóle czuję że dopada mnie kryzys i czekam aż ktoś z Goggle mnie dogoni. Osobiście stawiam na Jacka. Na jednym z podjazdów gość w czarnej koszulce Kłodzko coś tam delikatnie spycha mnie na bok i znosi mnie na krawędź skarpy gdzie z lewej strony nie ma jak się podeprzeć nogą, która trafia w próżnie i efekcie padam jak głupi w krzaki. Podnoszę się i słyszę za sobą głos Zbyszka „a ty co”. No tego mi było trzeba… adrenalina idzie w górę, wreszcie jest się z kim ścigać. Tempo zaraz rośnie, zaczynamy się tasować. Zbychu jedzie na naprawdę twardych przełożeniach, Marek ma rację od samego patrzenia noga boli… może to jest taka jego taktyka ;) No nic jedziemy dalej Zbychu mocniej wjeżdża, ja czuję dziś poważne braki mocy (trzeba potrenować siłę na podjazdach). Na barze zatrzymujemy się obaj, ja używam wody głownie do schłodzenia głowy i lecę dalej. Zbychu jeszcze na miejscu łyknął jakiegoś dopalacza, ja zrobiłem to już w ruchu. Kolejny przejazd przez rzeczkę. Zbychu idzie kładką, ja przez wodę z premedytacją. Na środku zatrzymuje mnie jakiś kamień, staję na przednim kole ale zsiadam kontrolowanie. W rzeczce robię krótką kąpiel – aż po pas, super chłodek. Jedziemy dalej. U mnie zaczynają się pojawiać myśli – „odpuść chłopie”, „ten Zbychu ma niespożyte siły” a drugi głos mówi „przecież to też człowiek, też się męczy”, „dasz radę” i tak toczę wewnętrzną walkę słabej i silnej woli :). W pewnym momencie Zbychu zaczyna powoli, bardzo powoli mielić i mówi „koniec, jestem bardzo zmęczony”, znaczy się powiedział to trochę inaczej, mniej cenzuralnie :)
Ja do niego – „dajesz, dasz radę”, a myślę „no to pozamiatane, he he” :D. Ale Zbychu jak Terminator resetuje system i rusza za mną, po chwili znowu jest na moim kole. Do mety blisko, jadę w miarę delikatnie, oszczędzając siły na finisz, Zbychu za mną też nie ma wyraźnie ochoty na przedwczesny atak. Dojeżdżamy do ostatniego podjazdu – ja już klnę jak szewc. Zbychu znowu rusza ostrzej pod górkę, wiem, że jak mnie zerwie to wygra. Zbieram więc ostatki sił i utrzymuję mu koła, ostatni zakręt na piasku. Trzeba uważać żeby głupio nie przyglebić. I ostatnia prosta. Ruszam z całych resztek sił i czuję, że przyspieszam jednak sprawniej. Parę metrów przed metą wiem już, że wygrałem.
Uwielbiam takie finisze. A zwłaszcza z takim zakończeniem. Tak, czy inaczej gratki dla Zbycha za walkę.
Zwycięstwo, zwycięstwo © Z3Waza

Potem dochodzę chwilę do siebie, pani mi zakłada medal, a moja żona troskliwie przynosi kocyk. Siedzę więc sobie na nim i oglądam finisze pozostałych. Pierwszy wjeżdża Jacek, po nim Jakub Krych – jednak tym razem jeszcze nie dałem się objechać :) Potem Marek i Krzychu.
Już po... © Z3Waza

Idziemy na makaron – zimnawy, zresztą dla wszystkich nie starczyło, poza tym nie ma nic do picia – jak dla mnie porażka. A dalej to już zwyczajnie – pogaduchy o maratonie i o przyszłych maratonach i zbieramy się i do domciu.
Ogólnie atmosfera u Kaczmarka taka sobie – pani konferansjer niespecjalnie zorientowana w temacie, nie było myjki. W sumie w tym roku Gogol wypada lepiej. Za to towarzystwo przednie – tak więc dla towarzystwa warto było się przejechać. Nową Sól i Wolsztyn pewnie też zaliczę.
A tu
link do pozostałych zdjęć.
Kategoria Maraton/XC/CX