Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi z3waza ze starożytniego miasteczka Pobiedziska. Mam przejechane 74680.40 kilometrów w tym 20878.01 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 24.70 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy z3waza.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Zez wiaruchnom

Dystans całkowity:21935.25 km (w terenie 4636.60 km; 21.14%)
Czas w ruchu:852:56
Średnia prędkość:25.69 km/h
Maksymalna prędkość:2156.00 km/h
Suma podjazdów:89489 m
Maks. tętno maksymalne:189 (105 %)
Maks. tętno średnie:169 (94 %)
Suma kalorii:386913 kcal
Liczba aktywności:342
Średnio na aktywność:64.33 km i 2h 30m
Więcej statystyk
  • DST 58.00km
  • Teren 48.00km
  • Czas 04:03
  • VAVG 14.32km/h
  • VMAX 53.20km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • HRmax 163 ( 91%)
  • HRavg 136 ( 75%)
  • Kalorie 2114kcal
  • Podjazdy 1500m
  • Sprzęt Konik
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bike Adventure IV Etap

Niedziela, 7 lipca 2013 · dodano: 08.07.2013 | Komentarze 1

No i wreszcie dobiłem do IV etapu, do Marka traciłem 5 minut. Wszystko zależało od trasy. Miały ponoć być szutry co mnie nastrajało optymistycznie.
Pierwszy pocisk ostatniego etapu © Z3Waza

Zaczęło się tak samo jak w III etapie, myślę sobie luz. Po takim podjeździe jakiś łatwy zjeździk a potem znów podjazd i zwiększam przewagę.
A tu dupa... zaczęło się jeżdżenie po jakiejś trawie która lepiła mi się do kół, każdy przejazd po śliskim korzeniu kończył się tym że praktycznie musiałem startować od nowa.
Ta trawa wyssała ze mnie całą energię © Z3Waza

No i szybciutko Marek mnie doszedł i pojechał sobie dalej. A mi kompletnie siadła motywacja. Kolejne błotniste przejazdy kończyły się moim kurwowaniem i myślą, żeby już była ta meta, nawet wjeżdżać mi się nie chciało, myślałem tylko o tym żeby juz być na mecie i się nie rozwalić.
Etap był na szczęście krótki pomimo zapowiedzi wydłużenia wyszło 47km, ale niestety w moim przypadku trwał długo.
Za długo.
Miejsce 88 open i 21 w kategorii.
W sumie w generalce wyszło
74 Open i 17 w kategorii no i 4 w Goggle Pro.
Jak na pierwszy raz nie najgorzej. Zebrałem doświadczenia. Przeanalizuję błędy i wyciągnę wnioski :D
No w każdym razie pisząc to ponad 24 godziny po zakończeniu stwierdzam że fajnie było. I dzięki chłopaki za towarzystwo. I do zobaczenia na kolejnej etapówce, oby mniej pechowej dla wszystkich.

  • DST 72.00km
  • Teren 60.00km
  • Czas 04:26
  • VAVG 16.24km/h
  • VMAX 53.20km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • HRmax 163 ( 91%)
  • HRavg 136 ( 75%)
  • Kalorie 2114kcal
  • Podjazdy 2000m
  • Sprzęt Konik
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bike Adventure III Etap

Sobota, 6 lipca 2013 · dodano: 08.07.2013 | Komentarze 2

No i nadszedł dzień trzeci...
Trzeci dzień zaczął się uczuciem zmęczenia, które na szczęście prysło po pierwszym podjeździe, spłynęło z potem z czoła, który wreszcie można było poczuć bo deszcz nie padał.
Ten etap był stworzony pod moje umiejętności techniczne (żadne) i moje opony - z tyłu oponka 1.9 S-Works Renegade o takim bieżniku:



Z przodu musiałem zmienić oponę na Geax Saguaro zamiast S-Worksa Fast Tracka - nie przetrzymała biedaczka trudów i kamieni.
W każdym razie był to etap na którym wystarczyło pociskać pod górkę i nie chwytać klamek na szutrowych zjazdach. Jedyne czego się bałem to laczka, bo co będzie gdybym się poskładał na szutrze wolałem nie myśleć, zresztą Josip niestety to poczuł.
Chyba coś jem... ale jest dobrze © Z3Waza

Podobało mi się pomykanie ponad 30 po ścieżkach na których nawet można się było rozejrzeć i popatrzeć na piękne widoki. A poza tym była tam konkretna sztajfa z którą należało się zmierzyć - podjazd na Łącznik. Na tym podjeździe który się ciągnął i ciągnął i nie puszczał tych swoich 20% nachylenia trenowałem na sobie różne sztuczki psychologiczne były to:
1. Tak wolno sobie kręcę bo jadę na wycieczkę i nigdzie mi się nie spieszy, i wcale ciężko mi się nie pedałuje.
2. O jaki ładny pieniek przede mną, za nim będziesz mógł się zatrzymać (he he kłamałem)
3. I metoda najprostsza ale jakże skuteczna - "kurwa mać, ja pierdolę"
Sztajfa... a mój nastrój wciąż bojowy ;) © Z3Waza

Po tych przyjemnościach był kolejny stromy podjazd na Wysoki Kamień, który odpuściłem w pewnym momencie - tylne koło mi się uślizgiwało i stwierdziłem że trochę odpocznę, a za nim zaczął się zjazd do mety. Pierwsza część nawet całkiem całkiem - bo było sucho. I tak sobie zjechałem aż do Zakrętu Śmierci, gdzie po skoku z wysokiego krawężnika nie zmieściłem się w taśmach. Za tym zakrętem zrobiło się mokro i ślisko... i to mi się już nie podobało :). Ale jakoś dojechałem. Niestety Marek dojechał już 3 minuty później.
Ale miejsce najlepsze na tej etapówce:
72 Open, 15 w M4
Meta III etapu... jestem wreszcie zadowolony © Z3Waza

Wynika z tego że opony to dobrałem dobre, ale nie na warunki panujące w tym czasie. Jakby było sucho to i pierwszy etap przebiegałby wg podobnego scenariusza.
No ale człowiek uczy się najlepiej własnym doświadczeniem, jak pojadę na kolejną etapówkę to z pewnością wezmę 2 komplety opon - na suche i na mokre. Bo muszę powiedzieć, że np. w Złotym Stoku nie miałem większych problemów ze zjeżdżaniem... no ale tam było sucho.

  • DST 76.00km
  • Teren 55.00km
  • Czas 05:53
  • VAVG 12.92km/h
  • VMAX 61.50km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • HRmax 168 ( 93%)
  • HRavg 142 ( 79%)
  • Kalorie 3456kcal
  • Podjazdy 2500m
  • Sprzęt Konik
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bike Adventure II Etap

Piątek, 5 lipca 2013 · dodano: 08.07.2013 | Komentarze 0

Do drugiego etapu przystąpiłem z uczucie wyraźnego zmęczenia. No ale wyścig to wyścig więc pocisnąłem od początku mając nadzieję na oderwanie się od Marka. Niestety Marek doszedł mnie na barze po długim podjeździe na Dwa Mosty. Dochodzi i juz nie puszcza. Za Drogą Chomontową, którą klnę w niebogłosy, bo noga niestety przestaje podawać zaczyna się trudniejszy zjazd na którym zgodnie z przewidywaniami Marek znika. A mi się odechciewa, wszechobecne błoto na dole i woda z góry wywołują u mnie reakcje wstrętu, obrzydzenia i w ogóle nic mi się nie chce. W końcu spotykam Rodmana, który coś tam naprawia przy rowerze, pytam "dawno jechał Marek", "dawno" odpowiada Rodman, to mnie jeszcze bardziej zniechęca. No ale trzeba jechać dalej. Na którymś z rzędu podjeździe lekko odżywam, nawet ci co jechali obok wykazują zdziwienie, że tak szybko podjeżdżam. I nagle widzę Marka. Udało się go znowu złapać. Okazało się że złapał laczka. Chwilę jedziemy razem, ale znowu się zaczynają jakieś gówniane ścieżki po wyrżniętej ścieżce z kijami, trawą... czyli coś co uwielbiam po prostu. Zwłaszcza jak sił mi braknie, no i Marek znowu znika w sinej dali. Dalej droga z której pamiętam plucie piaskiem i nic więcej. W końcu dojeżdżam na metę, ugnojony do tego stopnia, że jak przejeżdżam przez Piechowice to słyszę dzieci wołające "O jaaaa, ale brudny.
Z Markiem na trasie II etapu © Z3Waza

Okazuje się że wbrew samopoczuciu wynik znacznie lepszy niż poprzedniego dnia.
72 open, 15 w kategorii, cóż jak widać nie tylko ja byłem zmęczony.
No ale Marek włożył mi 8 minut i to pomimo laczka.

  • DST 66.00km
  • Teren 58.00km
  • Czas 04:26
  • VAVG 14.89km/h
  • VMAX 60.80km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • HRmax 173 ( 96%)
  • HRavg 155 ( 86%)
  • Kalorie 2737kcal
  • Podjazdy 1950m
  • Sprzęt Konik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Bike Adventure I Etap

Czwartek, 4 lipca 2013 · dodano: 08.07.2013 | Komentarze 4

No i stało się - pojechałem na pierwszą etapówkę w życiu... cóż lepiej późno niż wcale.
Z powodów zawodowych do naszej bazy wypadowej dotarłem dopiero w dniu startu. Na szczęście start był zaplanowany dopiero na 12 więc czasu na sprawy organizacyjne było dosyć. Załatwiam numerek, montuję go na kierownicę, wkładam strój organizacyjny i heja na miejsce startu. Miejsce startu jest owiane lekką tajemnicą - ale to już będzie taka tradycja na tych zawodach.
Będzie dobrze!!!!!! © Z3Waza

Ruszamy standardowo - czyli pocisk pod górę, szybko zostawiam za sobą Marka, Krzycha i Zbycha. Niestety Rodman, Kłosiu i Josip równie szybko znikają z przodu. Czyli jak zwykle.
Pogoda z początku nienajgorsza - pochmurno, ale nie pada - w sumie OK jak na wyścig... no ale niestety, wkrótce zaczęło lać i tak miało być już do końca.
Jeszcze czysty © Z3Waza

Po podjazdach zaczęły się zjazdy - jak na moje lamerskie umiejętności dość trudne... w każdym razie wystarczająco trudne żeby Marek mnie dojechał. Ale za Markiem jakoś lepiej mi się zjeżdża. W pewnym momencie jednak ląduję w krzakach. Po wyciągnięciu roweru słyszę pssss i widzę fontannę mleczka z czoła przedniej opony. No cóż... trzeba zmieniać. Marek zatrzymuje się i mi pomaga, dzięki czemu zmiana idzie znacznie szybciej. Poza tym tym razem jestem wyposażony w łyżki pedrosa, dzięki czemu wymiana zajmuje znacznie mniej czasu niż w Złotym Stoku. W czasie zakładania dętki mamy okazję poobserwować loty ludzi na tym odcinku. W końcu dojeżdża do nas Toadi który leci dalej. Ale łapiemy go tuż zaraz na pobliskim barze, na którym zjadam pomarańcze z piachem :)
Najdłem się piachu :) © Z3Waza

Od tego momentu jedziemy razem z Markiem, robiąc sobie etap przyjaźni, dzięki temu trochę oszczędzam się na podjazdach, a i za Markiem zjeżdżam więcej niż gdybym jechał sam.
Meta I etapu - górnicy po szychcie © Z3Waza

Koniec końców miejsce
96/155 open
22/38 w kategorii
czas 3:54:41

Ps. Niestety etap ten zbiera krwawe żniwo - ponieważ padało to było ślisko. A na trasie był sobie taki mostek z bali. Ja z Markiem przejechaliśmy go o niczym nie wiedząc - a więc szybko i idealnie na wprost. Padł na nim Rodman - dla którego skończyło się to bolesnymi ale tylko obiciami i obtarciami, oraz Zbychu, który połamał sobie na nim rękę, kończąc tym samym legendarną rywalizację Zbychu-Krzychu :( .

  • DST 27.00km
  • Teren 27.00km
  • Czas 01:16
  • VAVG 21.32km/h
  • VMAX 45.30km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • HRmax 170 ( 94%)
  • HRavg 158 ( 88%)
  • Kalorie 1041kcal
  • Podjazdy 220m
  • Sprzęt Konik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Kaczmarek Electric Lubrza

Niedziela, 30 czerwca 2013 · dodano: 30.06.2013 | Komentarze 9

Pierwszy raz w życiu mini choć mimowolnie...
Ale od początku.
Na miejsce dojeżdżam z Maciejem i Pawłem w nastroju bardzo dobrym, mam jakiś taki luz a to dobry prognostyk przedstartowy. Wkrótce spotykamy cały team Goggli w osobach: Maksa, Zbycha, Marka, Michała, Wojtka, o Kłosia nie spotykam, spotkam go dopiero na mecie.
Po krótkiej rozgrzeweczce i zrzuceniu zbędnego balastu stajemy w sektorach. I ruszamy, trasa znana mi jest z zaszłego roku, w sumie niewiele się zmieniło - nie ma krótkiej rudy wokół mety tylko od razu konkret. Chwilę jadę z Markiem, ale przede mną świeci koszulka Michała i on staje się moim celem, Michał się ogląda kto za nim więc mu rzucam "Ty się nie oglądaj tylko ciśnij". W ogóle noga mi dziś podaje całkiem całkiem. Na szerokich szutrówach wrzucam wyższy bieg i lecę sobie lewym pasem :). Trochę na początku kółka jest ciasno - wiara zwalnia przed błotkami, nie wiedzieć czemu no ale zwalnia. Ciekawe, że kurwidołki choć pewnie takie same jak przed rokiem wcale mi nie przeszkadzają, no czuję je trochę w krzyżu, ale nie wybijają mnie z rytmu, pierwsze kółko mija dość prędko, wkrótce po przebiegnięciu rzeczki pojawia się napis 5km do mety, a ja nawet jednego bidonu nie wypiłem. Lubię się ścigać w takich temperaturach. No nic nieubłaganie zbliżamy się do rozjazdu, ale po drodze jest sekcja kałuż - jedną z nich biorę środkiem - ale ty się czai zdrada - koło mi się zapada po ośkę a ja się katapultuje prosto w błotko. W sumie miękkie lądowanie, gość który jechał za mną pyta czy OK - mówię OK, wygramalam się z błotka i okazuje się, że tylne koło się nie kręci - fuck co jest - tyle błota wlazło w zacisk, no nic wykruszy się, ruszam przełamując opór hamulca, ale kiedy wciskam klamkę ta zapada się - co jest? patrzę na tarczę - a ona cała zwajchrowana, nie wiem o co chodzi - okaże się dopiero na mecie, że klient co jechał za mną przejechał mi to tylnych widłach, gnąc przy okazji tarczę o czym zaświadczył trzeci gościu z mojego mini peletoniku. Dokulałem się do rozjazdu zastanawiałem się nawet czy nie jechać Mega, no ale to nie miało sensu - i pojechałem na metę, po drodze kilka osób mnie wyprzedziło, bo jechałem już raczej rekreacyjne, zwłaszcza biorąc pod uwagę że koło generowało opory toczenia większe niż rower z Makro, no po prostu było permanentnie zablokowane. I tak zrobiłem Mini po raz pierwszy w życiu i się w ogóle nie zmęczyłem i pierwszy raz po maratonie miałem ochotę jeszcze sobie pojeździć, a i jeszcze dzięki temu "występowi" załapałem się chyba na III sektor - udany wyścig nie ma co :(.
Już mnie trochę wk.... ta karma w tym roku - na 5 startów jeden udany, a tak zawsze coś, a dziś jak już noga podawała to taka pierd... przygoda. Pocieszenie, że przed BA z formą jest nieźle i jak tam nie połamię ramy, nie powyginam kół albo jeszcze coś gorszego to powinienem spokojnie dojechać.
A jeszcze na mecie trochę zmarzłem czekając na Macieja, który miał kluczyki do auta, trzeba było może jednak jechać Mega - przynajmniej siłę bym zrobił.
ps. Dzięki pojechaniu mini miałem okazję zobaczyć wjazd czołówki - wygrał Kaiser, a nie z Elity Paweł Bober - gratki, No i gratki dla Błażeja za II miejsce w M2 i dzięki za pożyczenie suchej bluzy, bo bez niej to bym chyba na tej mecie zamarzł.
Tarcza hamulcowa wygina śmiało ciało © Z3Waza

"Zadowolony" na mecie © Z3Waza


  • DST 57.00km
  • Czas 01:52
  • VAVG 30.54km/h
  • VMAX 52.62km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • HRmax 167 ( 93%)
  • HRavg 141 ( 78%)
  • Kalorie 1399kcal
  • Podjazdy 330m
  • Sprzęt Helga
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Ustawka z okoliczną wiaruchną

Piątek, 28 czerwca 2013 · dodano: 28.06.2013 | Komentarze 1

Okoliczna wiaruchna to Rodman i Marcin. Prowokatorem był Rodman - rzucił hasło na BS, a jako że byłem już ustawiony z Kanią to pojechaliśmy mu na spotkanie w Kostrzynie. Ponieważ Rodman jutro ma wyścig to tempo było spacerowe i rzadko przekraczaliśmy 35 km/h :). Track z trasy zresztą to pokazuje... dopiero jak Marcin wyszedł na zmianę za Wierzycami to się zrobiło ostrzej. Potem odprowadziliśmy Rodmana z powrotem do Kostrzyna, a ja zajechałem pod dom Marcina, gdzie odbyliśmy krótką gadkę szmatkę. Najlepsze jest to że dopiero jak wracałem do domu to zaczęło mi się dobrze jechać - po prostu późny obiad dopiero się ułożył :)


  • DST 48.00km
  • Teren 30.00km
  • Czas 02:04
  • VAVG 23.23km/h
  • VMAX 43.50km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • HRavg 125 ( 69%)
  • Kalorie 1156kcal
  • Sprzęt Konik
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po krzajach kole Wiórka

Czwartek, 27 czerwca 2013 · dodano: 27.06.2013 | Komentarze 0

Dziś ostatni oficjalny trening z FTI... było fajnie - trochę krzajów, trochę asfaltu.
A tak w ogóle dzięki wszystkim za te 9 miesięcy.

  • DST 46.00km
  • Czas 01:36
  • VAVG 28.75km/h
  • VMAX 48.31km/h
  • Temperatura 13.0°C
  • HRmax 168 ( 93%)
  • HRavg 122 ( 68%)
  • Kalorie 1115kcal
  • Podjazdy 670m
  • Sprzęt Helga
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zakwaszanie

Środa, 26 czerwca 2013 · dodano: 27.06.2013 | Komentarze 0

Badanie zakwaszenia i mocy - wyniki poznam kiedyś tam. W każdym razie wjeżdżałem na Osową w trupa, pod koniec byłem jak nawalony - nie mogłem utrzymać prostego toru jazdy. Wracając z Mosiny do Poznania zabrałem się w ucieczkę z kolegami, który podczepili się pod zaprzyjaźniony samochód.


  • DST 109.00km
  • Czas 03:24
  • VAVG 32.06km/h
  • VMAX 70.30km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Podjazdy 928m
  • Sprzęt Helga
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dystans jak dystans

Niedziela, 23 czerwca 2013 · dodano: 23.06.2013 | Komentarze 0

Kolejny dystans z FTI dziś w sześcioosobowym składzie:
Stasiu, Michał, Artur, Piotrek i Darek... a no i ja.
Dziś Michał Zbroszczyk odpuścił sobie maraton w Barlinku ale przyjechał z nastawieniem zdecydowanie wyścigowym i nogą odlaną z żelaza - no w każdym razie robił dziś za głównego konia pociągowego, do tego stopnia, że często zmieniał się ktoś jadący z nim w parze a on dalej ciągnął z siłą perszerona i szybkością folbluta. No ciężko z nim było na zmianie, ale tempo przynajmniej było przyzwoite. Zrobiliśmy tradycyjnie kilka podjazdów pod Osową (podjeżdżając zastanawiałem się ile razy już na nią wjechałem w tym roku), a potem małe kółeczko po Wielkopolsce, na powrocie chłopaki pojechali jeszcze na Osową, ja z Piotrkiem zrezygnowaliśmy.
I tyle, dodam jeszcze, że było mokro a ja pojechałem w pięknych białych skarpetkach i takiż butach dopiero co umytych i wyczyszczonych cifem... no cóż prawa Murphy'ego działają :)


  • DST 46.00km
  • Czas 01:39
  • VAVG 27.88km/h
  • Temperatura 34.0°C
  • Podjazdy 674m
  • Sprzęt Helga
  • Aktywność Jazda na rowerze

Red Hot Chili Peppers

Czwartek, 20 czerwca 2013 · dodano: 21.06.2013 | Komentarze 0

W jakże ciepły dzień pojechałem na tradycyjny czwartek w wykonaniu FTI, czyli siłę.
Ze względu na temperaturę tym razem lajcik - tylko pięć podjazdów. A i tak po wszystkim byłem mokry jak ścierka.


I na koniec okolicznościowy utwór na tę pogodę.