Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi z3waza ze starożytniego miasteczka Pobiedziska. Mam przejechane 74680.40 kilometrów w tym 20878.01 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 24.70 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy z3waza.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Sport

Dystans całkowity:8243.07 km (w terenie 1362.00 km; 16.52%)
Czas w ruchu:311:52
Średnia prędkość:26.53 km/h
Maksymalna prędkość:83.24 km/h
Suma podjazdów:24825 m
Maks. tętno maksymalne:189 (105 %)
Maks. tętno średnie:168 (93 %)
Suma kalorii:157379 kcal
Liczba aktywności:133
Średnio na aktywność:62.45 km i 2h 20m
Więcej statystyk
  • DST 38.00km
  • Teren 32.00km
  • Czas 01:48
  • VAVG 21.11km/h
  • VMAX 54.30km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • HRmax 164 ( 91%)
  • HRavg 130 ( 72%)
  • Kalorie 1099kcal
  • Podjazdy 169m
  • Sprzęt Konik
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po lasach

Piątek, 26 lipca 2013 · dodano: 26.07.2013 | Komentarze 2

Dziś z Sebą po okolicy.., generalnie klasyka gatunku z uwzględnieniem singielka, który jakiś czas temu odkryliśmy z Asią.
Singiel nad j. Kazanie jest całkiem si. Ma kilka krótkich zjadliwych podjazdów. I przy ostrzejszym pociskaniu daje w kość. Potem były Jezierce - znany nam singiel wokół jezior - dziś przejechaliśmy fragment z jamami po bobrach - ja jednej dziurze nieomal zrobiłem OTB, w ostatnim momencie podparłem się nogą. Potem było kilka sprintów po lesie i podjazdy. Niestety humor mi zepsuł wentyl w przednim kole, który ni stąd ni zowąd zaczął sobie przeciekać i powietrze zeszło. dopompowywanie dziś było zadaniem ekwilibrystycznym bo wymagało jednoczesnej walki z chmarą komarów niemal jak Uma Thurman w pamiętnej scenie.

No a potem dojazd do domu z szybkim pokonywaniem podjazdu pod Kapalicę, aż do zapieku w łydach.
I tyle w sumie fajny trening wyszedł no i w godnym towarzystwie.
/3286462

  • DST 44.00km
  • Teren 20.00km
  • Czas 01:48
  • VAVG 24.44km/h
  • VMAX 37.10km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • HRmax 159 ( 88%)
  • HRavg 136 ( 75%)
  • Kalorie 1144kcal
  • Sprzęt Konik
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kampinoski Park Narodowy powtórka

Wtorek, 23 lipca 2013 · dodano: 23.07.2013 | Komentarze 1

Dziś podobną trasą co wczoraj z tym że zaliczyłem więcej terenu w Kampinosie.
W ramach zwiedzania miejsc historycznych dojechałem do tzw. kamienia Orlika - miejsca w którym w czasie kampanii wrześniowej plutonowy Orlik przy pomocy swojej tankietki pokonał grafa von Ratibor w swoim czołgu.


Tablica pamiątkowa


Konik przy tablicy

Poza tym 20 minutowa tempówka z kadencją > 100 i spostrzeżenie, że w okolicach mało jakoś typowych pociskaczy "na obcisło" - na odcinku asfaltowym minąłem jedynie 3 szoszonów, ale też jacyś trzepaccy byli z wyglądu.
/3286462

  • DST 150.00km
  • Czas 05:12
  • VAVG 28.85km/h
  • VMAX 49.75km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • Sprzęt Helga
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Jak sto piędziesiąt

Niedziela, 21 lipca 2013 · dodano: 21.07.2013 | Komentarze 4

Na moje wezwanie na przejechanie się na dystans po Wielkopolsce stawili się pobiedziscy ziomale Seba i Marcin, oraz leader GPAE Teamu zdobywca podium na szadze.... Maaaaaaaaariusz Kłossssss. Z Pobiedziajów odprowadziłą nas Asia bajtlując równo z Sebą na tyłach i tak sobie dojechaliśmy do swarzędzkiego rynki gdzie dołączył do nas wspomniany MK.
No i ruszyliśmy ze Swaja na Środę przez Gowarzewo. Chłopaki-Pobiedziaki pocisnęli ostro żeby Mariusz sobie nie myślał że się będzie dziś nudził. Seba skakał Marcin poprawiał i trzeba było się sprężać, żeby chłopaki nie odjechali za daleko.
Ale w końcu Mariusz postanowił sprawdzić ile kto ma pod nogą i zaczął dokręcać. Ja widząc co się święci skupiłem się na trzymaniu rytmu i odpowiednio szybkich zmianach przełożeń, tak Kłosiu rozpędził się prawie do 50 a chłopaki zostali. No poprawić nie miałbym już z czego :). Na postoju w Środzie Marcin stwierdził że zaczął się obawiać że to normalne tempo Kłosia :)
Za Środą jechaliśmy już nieco spokojniej, z fajnych rzeczy była jazda na szybkich zmianach gdzieś w okolicy Zaniemyśla. I tak dolecieliśmy do Śremu. Za Śremem Marcin z Sebą zaczęli wyraźnie słabnąć, zwłaszcza jak się zaczął pagórkowaty fragment w okolicach Grzybna. Górki Kłosiu swoim zwyczajem robił tak żeby szybko je przejechać... nie powiem nóżka trochę piekła kiedy jechałem za nim.
W Mosinie zaproponowałem potrenowanie podjazdów na Osową, jednak nie spotkało się to z entuzjazmem :)
A za Mosiną nasz główny koń pociągowy odjechał w stronę Poznania i mi pozostało być główną siłą napędową. Na szczęście w Czmoniu po skręcie na Daszewice wiatr zaczął nas popychać w kierunku do domu. Jeszcze w Tulcach zrobiliśmy popas i tak dojechaliśmy do Siekierek gdzie pojechałem w kierunku Biskupic, żeby jak najszybciej dostać się na działkę, gdzie wołało mnie coraz głośniej zimne piwko w lodówce. Ale niestety jadąc pod wiatr gdzieś w okolicy Sarbinowa i ja zaliczyłem zgona. Zatrzymałem się na pierwsze tego dnia siku przed Biskupicami, a jak zszedłem z roweru to ledwo stałem na trzęsących się girach. Trzeba było wciągnąć kolejnego batona. W międzyczasie minął mnie chyba Michał Pastwa - koszulka Nalini i biało-czerwony 29' Spec. Już go prawie doszedłem na podjeździe przed Biskupicami, ale niestety skręcił w kierunku Promna. A mnie jednak wołało zimne piwo w lodówce i to było silniejsze niż chęć sprawdzenia czy to aby na pewno Michał. No i wreszcie było i piwko i obiad i tort :) - Dzięki Asiu.
No i dzięki chłopaki za trip i specjalny szacun dla Seby, za jazdę na góralu i dzielne ataki :)
/3286462

  • DST 62.00km
  • Teren 50.00km
  • Czas 02:57
  • VAVG 21.02km/h
  • VMAX 43.10km/h
  • Temperatura 27.0°C
  • HRmax 159 ( 88%)
  • HRavg 134 ( 74%)
  • Kalorie 1547kcal
  • Podjazdy 520m
  • Sprzęt Konik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Plaża nie dla kolarza

Sobota, 20 lipca 2013 · dodano: 20.07.2013 | Komentarze 1

Dziś z Marcinem po Zielonce.
Za cel obrałem dziś dwa punkty zasadnicze:
-Singiel wokół Stęszewskiego
-Divkova Hora
Singiel robiłem wczoraj, trzeba przyznać że robiony dzień po dniu robi się znacznie szybszy. W ogóle singielek jest bardzo fajny, jedyną jego wadą jest to że jest płaski, przydałoby się na nim jeszcze trochę interwałowych górek. A tak mamy twardą nawierzchnię, gdzieniegdzie stałe błoto, wertepy na łące, przejazd szuwarami, fragment wysoce korzenny, no i plażę z tytułu - jakieś 50 metrów kopnego piachu, dziś plaża była zapełniona letnikami, zatem honor nie pozwalał z roweru... nie było rady trzeba było przejechać, tutaj najbardziej ujawniała się przewaga 29 calowego czołgu Marcina w porównaniu z moim tłentyseksterem. No ale najważniejsze że daliśmy radę i w ogóle nie zwróciliśmy uwagi na możliwość siędnięcia na piasku nad jeziorem... wszak plaża nie dla kolarza.
Punkt drugi to nasze główne okoliczne wzniesienie, czyli DzG vel K2. Wjazd odbył się od strony parkingu po korzeniach - jakoś tak lekko poszło i w dobrym tempie, potem zjazd z Killera - pierwsza jazda na po Bike Adventure - skutkowała poczuciem że jadę po czymś naprawdę gładkim. Następnie zrobiłem podjazd po szuterku - przypominał mi jakże liczne podjazdy z etapówki, tyle że był krótszy, no i końcówkę ma dość intensywną zwłaszcza jak się energicznie wjeżdża, niestety Marcinowi czas się kończył, bo ja chętnie bym sobie jeszcze popodjeżdżał, a tak musieliśmy lecieć wprost na Pobiedziaje, a jak już musieliśmy lecieć to trochę pociskałem. W ogóle noga jakoś fanie dziś kręciła.

  • DST 62.00km
  • Czas 02:04
  • VAVG 30.00km/h
  • VMAX 45.44km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • HRmax 162 ( 90%)
  • HRavg 138 ( 77%)
  • Kalorie 1425kcal
  • Podjazdy 300m
  • Sprzęt Helga
  • Aktywność Jazda na rowerze

Powrót taty

Środa, 17 lipca 2013 · dodano: 17.07.2013 | Komentarze 0

"Pójdźcie, o dziatki, pójdźcie wszystkie razem
Za miasto, pod słup na wzgórek,
Tam przed cudownym klęknijcie obrazem,
Pobożnie zmówcie paciórek.

Tato nie wraca; ranki i wieczory
We łzach go czekam i trwodze;
Rozlały rzeki, pełne zwierza bory
I pełno zbójców na drodze".

Słysząc to dziatki biegą wszystkie razem,
Za miasto, pod słup na wzgórek,
Tam przed cudownym klękają obrazem
I zaczynają paciórek.

Całują ziemię, potem: "W imię Ojca,
Syna i Ducha świętego,
Bądź pochwalona, przenajświętsza Trójca,
Teraz i czasu wszelkiego".

Potem: Ojcze nasz i Zdrowaś, i Wierzę,
Dziesięcioro i koronki,
A kiedy całe zmówili pacierze,
Wyjmą książeczkę z kieszonki:

I litaniją do Najświętszej Matki
Starszy brat śpiewa, a z bratem
"Najświętsza Matko - przyśpiewują dziatki,
Zmiłuj się, zmiłuj nad tatem!"

Wtem słychać tarkot, wozy jadą drogą
I wóz znajomy na przedzie;
Skoczyły dzieci i krzyczą jak mogą:
"Tato, ach, tato nasz jedzie!"

Obaczył kupiec, łzy radośne leje,
Z wozu na ziemię wylata;
"Ha, jak się macie, co się u was dzieje?
Czyście tęskniły do tata?

Mama czy zdrowa? ciotunia? domowi?
A ot rozynki w koszyku".
Ten sobie mówi, a ten sobie mówi,
Pełno radości i krzyku.

"Ruszajcie - kupiec na sługi zawoła -
Ja z dziećmi pójdę ku miastu".
Idzie... aż zbójcy obskoczą dokoła,
A zbójców było dwunastu.

Brody ich długie, kręcone wąsiska,
Wzrok dziki, suknia plugawa;
Noże za pasem, miecz u boku błyska,
W ręku ogromna buława.

Krzyknęły dziatki, do ojca przypadły,
Tulą się pod płaszcz na łonie;
Truchleją sługi, struchlał pan wybladły,
Drżące ku zbójcom wzniósł dłonie.

"Ach, bierzcie wozy, ach, bierzcie dostatek,
Tylko puszczajcie nas zdrowo,
Nie róbcie małych sierotami dziatek
I młodej małżonki wdową".

Nie słucha zgraja, ten już wóz wyprzęga,
Zabiera konie, a drugi
"Pieniędzy!" krzyczy i buławą sięga,
Ów z mieczem wpada na sługi.

Wtem: "Stójcie, stójcie!" - krzyknie starszy zbójca
I spędza bandę precz z drogi,
A wypuściwszy i dzieci, i ojca,
"Idźcie, rzekł, dalej bez trwogi".

Kupiec dziękuje, a zbójca odpowie:
"Nie dziękuj, wyznam ci szczerze,
Pierwszy bym pałkę strzaskał na twej głowie,
Gdyby nie dziatek pacierze.

Dziatki sprawiły, że uchodzisz cało,
Darzą cię życiem i zdrowiem;
Im więc podziękuj za to, co się stało,
A jak się stało, opowiem.

Z dawna już słysząc o przejeździe kupca,
I ja, i moje kamraty,
Tutaj za miastem, przy wzgórku u słupca
Zasiadaliśmy na czaty.

Dzisiaj nadchodzę, patrzę między chrusty,
Modlą się dziatki do Boga,
Słucham, z początku porwał mię śmiech pusty,
A potem litość i trwoga.

Słucham, ojczyste przyszły na myśl strony,
Buława upadła z ręki;
Ach! ja mam żonę, i u mojej żony
Jest synek taki maleńki.

Kupcze! jedź w miasto, ja do lasu muszę;
Wy, dziatki, na ten pagórek
Biegajcie sobie, i za moję duszę
Zmówcie też czasem paciórek".
Dziś kącik poetycki.
Moje dzieci nie mówiły paciórka, ja nie spotkałem zbójców tylko jeden idiota na mnie trąbił i tak sobie trasą dookólną wróciłem do domu
/3286462

  • DST 51.00km
  • Czas 01:44
  • VAVG 29.42km/h
  • VMAX 52.62km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • HRmax 162 ( 90%)
  • HRavg 142 ( 79%)
  • Kalorie 1161kcal
  • Sprzęt Helga
  • Aktywność Jazda na rowerze

Siła z kanią

Wtorek, 16 lipca 2013 · dodano: 16.07.2013 | Komentarze 5

...ale tym razem kania z małej litery co się wyjaśni zaraz.
Pojechałem sobie popodjeżdżać, trzeba przyznać że samotnie trzeba się znacznie bardziej mobilizować. No ale się zmobilizowałem i pojechałem.
Jak już wracałem przyuważyłem w Promnie trzy kanie vel sowy wystające z krzaków. Po przyjechaniu do domu przesiadłem się do samochodu i z całą rodzinką ruszyliśmy na wyprawę łupieżczą. Okazało sie że kań nie było trzy ale siedem.

7 kań i 2 panie
2 z kań zostały niezwłocznie skonsumowane na kolację. Mmmmmmmmmmmm.
/3286462

  • DST 66.00km
  • Teren 58.00km
  • Czas 04:26
  • VAVG 14.89km/h
  • VMAX 60.80km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • HRmax 173 ( 96%)
  • HRavg 155 ( 86%)
  • Kalorie 2737kcal
  • Podjazdy 1950m
  • Sprzęt Konik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Bike Adventure I Etap

Czwartek, 4 lipca 2013 · dodano: 08.07.2013 | Komentarze 4

No i stało się - pojechałem na pierwszą etapówkę w życiu... cóż lepiej późno niż wcale.
Z powodów zawodowych do naszej bazy wypadowej dotarłem dopiero w dniu startu. Na szczęście start był zaplanowany dopiero na 12 więc czasu na sprawy organizacyjne było dosyć. Załatwiam numerek, montuję go na kierownicę, wkładam strój organizacyjny i heja na miejsce startu. Miejsce startu jest owiane lekką tajemnicą - ale to już będzie taka tradycja na tych zawodach.
Będzie dobrze!!!!!! © Z3Waza

Ruszamy standardowo - czyli pocisk pod górę, szybko zostawiam za sobą Marka, Krzycha i Zbycha. Niestety Rodman, Kłosiu i Josip równie szybko znikają z przodu. Czyli jak zwykle.
Pogoda z początku nienajgorsza - pochmurno, ale nie pada - w sumie OK jak na wyścig... no ale niestety, wkrótce zaczęło lać i tak miało być już do końca.
Jeszcze czysty © Z3Waza

Po podjazdach zaczęły się zjazdy - jak na moje lamerskie umiejętności dość trudne... w każdym razie wystarczająco trudne żeby Marek mnie dojechał. Ale za Markiem jakoś lepiej mi się zjeżdża. W pewnym momencie jednak ląduję w krzakach. Po wyciągnięciu roweru słyszę pssss i widzę fontannę mleczka z czoła przedniej opony. No cóż... trzeba zmieniać. Marek zatrzymuje się i mi pomaga, dzięki czemu zmiana idzie znacznie szybciej. Poza tym tym razem jestem wyposażony w łyżki pedrosa, dzięki czemu wymiana zajmuje znacznie mniej czasu niż w Złotym Stoku. W czasie zakładania dętki mamy okazję poobserwować loty ludzi na tym odcinku. W końcu dojeżdża do nas Toadi który leci dalej. Ale łapiemy go tuż zaraz na pobliskim barze, na którym zjadam pomarańcze z piachem :)
Najdłem się piachu :) © Z3Waza

Od tego momentu jedziemy razem z Markiem, robiąc sobie etap przyjaźni, dzięki temu trochę oszczędzam się na podjazdach, a i za Markiem zjeżdżam więcej niż gdybym jechał sam.
Meta I etapu - górnicy po szychcie © Z3Waza

Koniec końców miejsce
96/155 open
22/38 w kategorii
czas 3:54:41

Ps. Niestety etap ten zbiera krwawe żniwo - ponieważ padało to było ślisko. A na trasie był sobie taki mostek z bali. Ja z Markiem przejechaliśmy go o niczym nie wiedząc - a więc szybko i idealnie na wprost. Padł na nim Rodman - dla którego skończyło się to bolesnymi ale tylko obiciami i obtarciami, oraz Zbychu, który połamał sobie na nim rękę, kończąc tym samym legendarną rywalizację Zbychu-Krzychu :( .

  • DST 48.00km
  • Teren 30.00km
  • Czas 02:04
  • VAVG 23.23km/h
  • VMAX 43.50km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • HRavg 125 ( 69%)
  • Kalorie 1156kcal
  • Sprzęt Konik
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po krzajach kole Wiórka

Czwartek, 27 czerwca 2013 · dodano: 27.06.2013 | Komentarze 0

Dziś ostatni oficjalny trening z FTI... było fajnie - trochę krzajów, trochę asfaltu.
A tak w ogóle dzięki wszystkim za te 9 miesięcy.

  • DST 46.00km
  • Czas 01:36
  • VAVG 28.75km/h
  • VMAX 48.31km/h
  • Temperatura 13.0°C
  • HRmax 168 ( 93%)
  • HRavg 122 ( 68%)
  • Kalorie 1115kcal
  • Podjazdy 670m
  • Sprzęt Helga
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zakwaszanie

Środa, 26 czerwca 2013 · dodano: 27.06.2013 | Komentarze 0

Badanie zakwaszenia i mocy - wyniki poznam kiedyś tam. W każdym razie wjeżdżałem na Osową w trupa, pod koniec byłem jak nawalony - nie mogłem utrzymać prostego toru jazdy. Wracając z Mosiny do Poznania zabrałem się w ucieczkę z kolegami, który podczepili się pod zaprzyjaźniony samochód.


  • DST 109.00km
  • Czas 03:24
  • VAVG 32.06km/h
  • VMAX 70.30km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Podjazdy 928m
  • Sprzęt Helga
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dystans jak dystans

Niedziela, 23 czerwca 2013 · dodano: 23.06.2013 | Komentarze 0

Kolejny dystans z FTI dziś w sześcioosobowym składzie:
Stasiu, Michał, Artur, Piotrek i Darek... a no i ja.
Dziś Michał Zbroszczyk odpuścił sobie maraton w Barlinku ale przyjechał z nastawieniem zdecydowanie wyścigowym i nogą odlaną z żelaza - no w każdym razie robił dziś za głównego konia pociągowego, do tego stopnia, że często zmieniał się ktoś jadący z nim w parze a on dalej ciągnął z siłą perszerona i szybkością folbluta. No ciężko z nim było na zmianie, ale tempo przynajmniej było przyzwoite. Zrobiliśmy tradycyjnie kilka podjazdów pod Osową (podjeżdżając zastanawiałem się ile razy już na nią wjechałem w tym roku), a potem małe kółeczko po Wielkopolsce, na powrocie chłopaki pojechali jeszcze na Osową, ja z Piotrkiem zrezygnowaliśmy.
I tyle, dodam jeszcze, że było mokro a ja pojechałem w pięknych białych skarpetkach i takiż butach dopiero co umytych i wyczyszczonych cifem... no cóż prawa Murphy'ego działają :)