Blog Marcina
La bicicletta ha un'anima. Se si riesce ad amarla, vi darà emozioni che non dimenticherete mai.
Info
Ten blog rowerowy prowadzi z3waza ze starożytniego miasteczka Pobiedziska. Mam przejechane 74680.40 kilometrów w tym 20878.01 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 24.70 km/h i się wcale nie chwalę.Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2017, Wrzesień8 - 8
- 2017, Sierpień24 - 0
- 2017, Lipiec22 - 0
- 2017, Czerwiec25 - 15
- 2017, Maj29 - 27
- 2017, Kwiecień23 - 18
- 2017, Marzec26 - 58
- 2017, Luty17 - 8
- 2017, Styczeń6 - 0
- 2016, Grudzień4 - 0
- 2016, Listopad9 - 4
- 2016, Październik14 - 0
- 2016, Wrzesień14 - 3
- 2016, Sierpień15 - 2
- 2016, Lipiec25 - 5
- 2016, Czerwiec16 - 6
- 2016, Maj26 - 31
- 2016, Kwiecień26 - 18
- 2016, Marzec19 - 1
- 2016, Luty12 - 2
- 2016, Styczeń5 - 0
- 2015, Grudzień10 - 3
- 2015, Listopad8 - 7
- 2015, Październik12 - 6
- 2015, Wrzesień28 - 19
- 2015, Sierpień31 - 17
- 2015, Lipiec26 - 17
- 2015, Czerwiec27 - 23
- 2015, Maj24 - 21
- 2015, Kwiecień19 - 27
- 2015, Marzec18 - 58
- 2015, Luty12 - 29
- 2015, Styczeń14 - 44
- 2014, Grudzień13 - 22
- 2014, Listopad20 - 22
- 2014, Październik20 - 18
- 2014, Wrzesień21 - 18
- 2014, Sierpień26 - 45
- 2014, Lipiec22 - 34
- 2014, Czerwiec24 - 42
- 2014, Maj20 - 30
- 2014, Kwiecień19 - 32
- 2014, Marzec15 - 36
- 2014, Luty4 - 10
- 2014, Styczeń15 - 51
- 2013, Grudzień15 - 59
- 2013, Listopad16 - 40
- 2013, Październik12 - 25
- 2013, Wrzesień19 - 58
- 2013, Sierpień26 - 47
- 2013, Lipiec23 - 53
- 2013, Czerwiec26 - 32
- 2013, Maj23 - 74
- 2013, Kwiecień28 - 66
- 2013, Marzec14 - 48
- 2013, Luty14 - 73
- 2013, Styczeń8 - 25
- 2012, Grudzień16 - 64
- 2012, Listopad8 - 51
- 2012, Październik17 - 37
- 2012, Wrzesień28 - 102
- 2012, Sierpień28 - 129
- 2012, Lipiec34 - 85
- 2012, Czerwiec23 - 60
- 2012, Maj26 - 42
- 2012, Kwiecień29 - 89
- 2012, Marzec24 - 45
- 2012, Luty5 - 17
- 2012, Styczeń5 - 37
- 2011, Grudzień9 - 18
- 2011, Listopad13 - 16
- 2011, Październik22 - 30
- 2011, Wrzesień31 - 33
- 2011, Sierpień24 - 17
- 2011, Lipiec20 - 18
- 2011, Czerwiec22 - 25
- 2011, Maj21 - 6
- 2011, Kwiecień18 - 2
- 2011, Marzec9 - 3
- 2011, Luty6 - 0
- 2011, Styczeń8 - 0
- 2010, Grudzień2 - 1
- 2010, Listopad6 - 3
- 2010, Październik11 - 5
- 2010, Wrzesień13 - 7
- 2010, Sierpień25 - 0
- 2010, Lipiec21 - 0
- 2010, Czerwiec20 - 0
- 2010, Maj19 - 0
- 2010, Kwiecień18 - 0
- 2010, Marzec7 - 0
- 2010, Luty2 - 0
Wpisy archiwalne w kategorii
Sport
Dystans całkowity: | 8243.07 km (w terenie 1362.00 km; 16.52%) |
Czas w ruchu: | 311:52 |
Średnia prędkość: | 26.53 km/h |
Maksymalna prędkość: | 83.24 km/h |
Suma podjazdów: | 24825 m |
Maks. tętno maksymalne: | 189 (105 %) |
Maks. tętno średnie: | 168 (93 %) |
Suma kalorii: | 157379 kcal |
Liczba aktywności: | 133 |
Średnio na aktywność: | 62.45 km i 2h 20m |
Więcej statystyk |
- DST 75.00km
- Czas 02:37
- VAVG 28.66km/h
- VMAX 51.80km/h
- Temperatura 19.0°C
- Sprzęt Gina
- Aktywność Jazda na rowerze
Rozruch porannny
Niedziela, 25 sierpnia 2013 · dodano: 25.08.2013 | Komentarze 5
Jako że z sąsiadem byliśmy ograniczeni czasowo, to dziś wyjazd o nieprzyzwoicie wczesnej godzinie kiedy większość bajkstatowiczów śpi, albo co najwyżej samochodem jedzie na maraton. Z tych samych względów dystans dziś nie był jakoś powalający, zrekompensowaliśmy to sobie kilkoma dynamiczniejszymi fragmentami jazdy.Ale tak szczerze mówiąc to lubię takie wyjazdy rano gdy na dworze jest chłodno a Słońce dopiero zaczyna przygrzewać, lubię tę świeżość powietrza i spokój niedzielnego poranka... no i zapach napalmu o poranku też :)
Kategoria Po asfaldzie, Sport, Zez wiaruchnom
- DST 85.00km
- Teren 80.00km
- Czas 04:21
- VAVG 19.54km/h
- VMAX 51.10km/h
- Temperatura 23.0°C
- Podjazdy 1000m
- Sprzęt Konik
- Aktywność Jazda na rowerze
Dzisiaj przepalałem maratończyków :)
Sobota, 24 sierpnia 2013 · dodano: 24.08.2013 | Komentarze 2
Najpierw rano z Asią po standardowej ostatnio trasie czyli OS nad j. Kazanie, hopki koło Brzostka i wąwóz w nad j. Góra. A potem się ustawiłem z Kłosiem na Dziewiczej w samo południe. Pod Divkową byłem po 11. Zrobiłem zatem sam rundkę, prawie podjechałem kilera, ale stwierdziłem że samemu to mi się nie chce. Podjechałem więc na parking, zjadłem 2 batony i zaległem na ławeczce. Słonko przyjemnie przygrzewało a ja dwa razy niemal spadłem z ławki co znaczyło że niemal zasnąłem :).Jak w końcu usiadłem w niemal równie wygodnej pozycji czyli z nogami na stole to nadjechał Kłosiu z nowopoznanym kolegą ze Stargardu Szczecińskiego - Rafałem. I tak we trójkę pojechaliśmy na rundę XC po Dziewicy. Przyznać muszę że trochę pociskałem, ale z drugiej strony wydawało mi się że mógłbym lepiej gdybym się lepiej czuł. Na ale jak się pociska to zawsze na końcu jest zadydszka, zresztą jak mówi Artur Kozal nieważne jak stromy jest podjazd ważne jak szybko się go wjeżdża :) no i grunt że wjeżdżałem zasadniczo przed Kłosiem :) No ale mam nadzieję że to przepalenie przyda mu się przed jutrzejszym wyścigiem w Wałczu. Niestety po zjeździe w kierunku parkingu przytarłem bokiem mojego wylajtowanego S-Worksa Renegada i ścianka opony nie wytrzymała... efektem był laczek. Jednak tym razem mleczko zadziałało choć dziura była spora i trzeba było 3 razy dopompowywać. W każdym razie potwierdza to fakt że na MTB jednak opony muszą być pancerki. Tak więc chyba pożegnam się definitywnie z tymi S-Worksami i przejdę na Conti XKingi - mają i tę zaletę że są 2xtańsze.
A potem Rafał dał mi się rypnąć swoim Specem Epic'iem - noooo godny rowerek. Wjeżdżało się całkiem całkiem - jednak 29 calowe opony wyraźnie wyrównują korzenie - tę dróżkę od parkingu podjeżdżałem specjalnie przez korzenie. Jedyne co to to że coś mu tam z tyłu puka. A na zjeździe kanapa. Żałowałem jedynie że jednak nie czułem tego roweru i jechałem dość spokojnie... no ale nie chciałbym przygrzmocić gdzieś cudzym rowerem.
Potem skoczyliśmy na małego radlerka i odprowadziłem chłopaków do przejścia pod trasą 92 w Antoninku. No i sam powrót do domu już bez specjalnych emocji, jedynie maksa wykręciłem w Uzarzewie na zjeździe.
Dawno sobie tyle nie pojeździłem na góralu, wciąż tylko ta szosa i szosa :) Dobre przygotowanie przed drugą częścią sezonu maratonowego.
/3286462
Kategoria Sport, Wew krzajach, Zez ślubnom, Zez wiaruchnom
- DST 25.00km
- Teren 20.00km
- Czas 01:08
- VAVG 22.06km/h
- VMAX 47.17km/h
- Temperatura 19.0°C
- Podjazdy 100m
- Sprzęt Kross sztywniaczek
- Aktywność Jazda na rowerze
PK Promno
Poniedziałek, 19 sierpnia 2013 · dodano: 19.08.2013 | Komentarze 0
Raz na jakiś czas trzeba sobie pojeździć po krzakach. I tak się dziś wybrałem na ułożoną na bieżąco pętelkę po PK Promno. Już na starcie spotkałem Damiana, który wracał z treningu biegowego, W związku z tym wg endomondo 2. kilometr robiłem 22 minuty :).Reszta poszła szybciej ;)
Trasa jak trasa, za to jazda moją zimówką dostarcza zupełnie innych wrażeń od jazdy moim podstawowym góralem, tym bardziej że na Krossie siedziałem ostatnio 3 miesiące temu. W dodatku z braku laku zamontowałem mu pedały platformowo/SPDowe - totalna porażka, jak się wypiąłem nie mogłem się z powrotem wpiąć, ale mimo wszystko wrażenia fajne, te interwały, ten piasek pod kołami, to hamowanie z poślizgiem... od czasu do czasu trzeba się ruszyć w teren.
/3286462
Kategoria Sam na sam, Sport, Wew krzajach
- DST 124.00km
- Czas 04:10
- VAVG 29.76km/h
- VMAX 52.80km/h
- Temperatura 25.0°C
- HRmax 168 ( 93%)
- HRavg 138 ( 77%)
- Kalorie 1905kcal
- Podjazdy 160m
- Sprzęt Gina
- Aktywność Jazda na rowerze
Szlakiem Piastowskim
Piątek, 16 sierpnia 2013 · dodano: 16.08.2013 | Komentarze 5
Dziś ustawka z Maksem. Miał być Maciej ale mu znaleźli robotę, miał być Marek i Wojtek ale oni wolą spać dłużej ;)Tak więc koniec końców pojechaliśmy tylko we dwóch. Trasa pierwotnie planowana na północ została przeze mnie zmieniona spontanicznie na trasę na wschód a dokładnie na Gniezno.
Przyznać muszę że dziś kręciło mi się bardzo dobrze, nawet wiatr z kierunku (z reguły) boczno-wkurwiającego nie wybijał mnie specjalnie z rytmu. I tak sobie dojechaliśmy do pierwszej (ponoć) stolicy Polski. Tutaj po małym zgubieniu się Maksa odnaleźliśmy się ponownie przy katedrze gdzie nastąpiła sesja...
najpierw sfociłem Ginę...
...a jak dojechał Maks to zrobił nam zdjęcie wspólne
Potem przerwa na lody i shandy - ceny na rynku gnieźnieńskim jak nad morzem.
Dalej planowałem drogę przez Czerniejewo, ale dzięki naszym wspaniałym oznaczeniom dróg pomyliłem nieco drogę i wyjechaliśmy na "15" w kierunku Wrześni. No ale dało się w Żydowie skręcić na planowany kierunek. Tutaj niestety wiatr zaczął nam wiać centralnie między oczy. Na szczęście za Czerniejewem w kierunku Nekli jest odcinek w lesie... tam można było wreszcie rozkręcić nóżkę, a jak się rozkręciła to trzymała aż do skrętu w Gieczu (który jest najprawdopodobniejszą pierwszą stolicą Polski). Za to po skręcie na zachód wiało już normalnie czyli z boku można więc było dalej pociskać :).
I tak dotarliśmy do Swaja skąd każdy udał się w swoją stronę. A mnie bez kompana zaczął doganiać kryzysik - jednak jeden baton, jeden żel aptonia i lody to trochę za mało. Dotoczyłem się jednak w okolice działek na Gorzkim Polu a tam zaaplikowałem sobie Colę i Grześka - cukier jednak czyni cuda. I po chwili odświeżony mogłem pokonać ostatni podjazd tej wycieczki, czyli dojazd do działki gdzie czekał na mnie obiadek i drożdżówa - dzięki Asia :)
Wyszedł całkiem niezły trip, średnia może tego nie pokazuje bo jednak trochę się lansowaliśmy po rynku w Gnieźnie gdzie miedzy innymi ucięliśmy sobie krótką pogawędkę z sakwiarzami z Kalisza, którzy jechali do Kołobrzegu... najpierw nieco dobił ich Maks mówiąc że do Kołobrzegu to się jeździ w jeden dzień, a na ich argument że ich rowery ważą po 31 kilo a nasze jednak mniej, ja dobiłem ich dokumentnie stawiając im za wzór JP i Drogbasa :)
/3286462
Kategoria Napalm, Po asfaldzie, Sport, Zez wiaruchnom
- DST 77.00km
- Czas 03:04
- VAVG 25.11km/h
- VMAX 67.70km/h
- Temperatura 16.0°C
- HRmax 165 ( 92%)
- HRavg 129 ( 72%)
- Kalorie 1617kcal
- Sprzęt Gina
- Aktywność Jazda na rowerze
Osowa razy sześć
Środa, 14 sierpnia 2013 · dodano: 14.08.2013 | Komentarze 1
Dzisiaj samotne pomykanie po asfalcie z celem nadrzędnym "robię siłę". Owo "robienie siły" zaczęło się właściwie od wyjazdu z domu bo wiatr zachodni (co jak wiadomo spierdolił majstra z dachu)wiał zdecydowanie ponadprzeciętnie usiłując spierdolić mnie z roweru. Zwłaszcza jak wyjechałem z lasu za Wiórkiem - to wiatr boczny normalnie szarpał kierą.
W końcu jednak dojechałem do Osowej gdzie zrobiłem 3 podjazdy od strony szosy Mosina-Poznań i 3 od Spacerowej. A potem powrót w stronę Rogalina wreszcie z wiatrem, a z naprzeciwka nadjechała Asia z dzieciakami i dalej już samochodem udaliśmy się razem na zwiedzanie muzeum w Szreniawie.
Pogoda coraz bardziej jesienna - super do jeżdżenia, choć niestety trzeba zacząć się przyzwyczajać do rękawków, potówek, a niedługo do wiatrówek, ochraniaczy, ocieplaczy, membran, czapek, lampek, kurna co gadam....
O na tym to by się siłę robiło© Z3Waza
To niezły klasyk był© Z3Waza
Wileka maszyna parowa z Breslau© Z3Waza
A tu opowiadam historię o gęsiach co Rzym uratowały (wiem - na pierwszym planie są kaczki)© Z3Waza
...bo gęsi nas obgęgują obrazując jak ratowały Rzym© Z3Waza
Matrix w Szreniawie© Z3Waza
/3286462
Kategoria Po asfaldzie, Sam na sam, Sport
- DST 47.00km
- Teren 35.00km
- Czas 02:03
- VAVG 22.93km/h
- VMAX 36.40km/h
- Temperatura 15.0°C
- HRmax 161 ( 89%)
- HRavg 131 ( 73%)
- Kalorie 1093kcal
- Sprzęt Konik
- Aktywność Jazda na rowerze
Take tam poranne mykmyk
Wtorek, 13 sierpnia 2013 · dodano: 13.08.2013 | Komentarze 3
Poranny trening - rano kropiło i długo się zastanawiałem wyjść?, nie wyjść?, szosa?, góral?W końcu wybrałem górala - bo i tak jest unorany, a poza tym w lesie mniej pada i woda szybciej wsiąka i nie leje się tak do butów.
Plan na dziś 2x20 min z kadencją ~100, oj nie lubię tego... pierwsza seria weszła z bólem. Dojechałem tak do Maruszki. Tam spojrzałem co mi tak pyka w telefonie, a to Maks na fejsie się odzywa... wysłałem mu pozdrowienia z Zielonki i ruszyłem z powrotem. Druga seria jakoś tak lekko poszła, aż przyjemnie było śmigać slalomem po nielicznych w sumie kałużach, ewentualnie dziurach czekających na wypełnienie wodą. I tyle - jak zwykle kiedy mi się nie chce z początku to po treningu jestem zadowolony, że się przełamałem, nie dałem się leniowi i zrobiłem swoje.
Aaaa no i trzeba dodać, że dziś dało się ewidentnie odczuć że jesień idzie, pierwszy raz od dłuższego czasu jechałem w potówce i rękawkach.
/3286462
Kategoria Sam na sam, Sport, Wew krzajach
- DST 90.00km
- Czas 03:03
- VAVG 29.51km/h
- VMAX 48.30km/h
- Temperatura 20.0°C
- Sprzęt Gina
- Aktywność Jazda na rowerze
Z eką bez Pyrlandię
Sobota, 10 sierpnia 2013 · dodano: 10.08.2013 | Komentarze 2
Jadąc do składu Fogta w którym mi reperowali koło spotkałem Josipa który wracał z ustawki z Kłosiem i Markiem. Okazało się że chłopaki kręcą w okolicy, nie sposób było nie skorzystać z okazji, Aśka postanowiła się również dołączyć i tak we dwoje pojechaliśmy na spotkanie na Kiszkowskim rynku. Tam już czekali rzeczeni szoszoni ;).Na rynku w Kiszkowie© Z3Waza
Aśka tu nas opuściła wracając do domu (jak się okazało okrężną drogą), a my we trzech ruszyliśmy na Murowaną. Czułem że chłopaki coś się zamulili wycieczkowym tempem, a że noga dziś kręciła się swobodnie to postanowiłem rozruszać towarzystwo :).
Ogólnie fajnie się kręciło wiatr za bardzo nie przeszkadzał, pagórki były wyzwaniem tylko kierowcy mnie dziś wkurwiali bo jeździli jak potłuczeni.
Wymienię:
- było oczywiście kilku obcieraczy (dla nich wlepka "Nie jestem kutasem wyprzedzam z zapasem")
- jeden który musiał koniecznie dostać się na prawy pas do skrętu przejeżdżając niemal po moim przednim kole
- jeden co mi zajechał drogę wyjeżdżając z podporządkowanej
- obrazek z naprzeciwka - jedzie sobie gość na rowerze a tu kierowca stojący na poboczu otwiera drzwi; życzenia dla kierowcy - zrób to następnym razem przed kamazem.
Mniejsza z tym...
W Poznaniu się rozjechaliśmy i dalej już samotnie do Pobiedzisk, wiatr niby korzystny ale jednak jakoś nudno i bez ognia. Szosa to jednak sport który najlepiej uprawia się w towarzystwie.
/3286462
Kategoria Po asfaldzie, Sport, Zez ślubnom, Zez wiaruchnom
- DST 155.00km
- Czas 06:18
- VAVG 24.60km/h
- VMAX 74.20km/h
- Temperatura 35.0°C
- HRmax 171 ( 95%)
- HRavg 138 ( 77%)
- Kalorie 3202kcal
- Podjazdy 2706m
- Sprzęt Gina
- Aktywność Jazda na rowerze
Na Pradziada
Sobota, 3 sierpnia 2013 · dodano: 04.08.2013 | Komentarze 7
W planach miałem zdobycie z Sebą zdobycie Ślęży i powrót szosą do domu. Jednak za namową Kłosia pomysł wyewoluował w wyrypę w Sudety, a dokładnie na Pradziada, najwyższy szczyt Sudetów Wschodnich a jednocześnie najwyższy punkt na który można wjechać po asfalcie w naszej części Europy - 1491 m. n. p. m.Do punktu startu czyli Paczkowa dojechaliśmy po 10. A stamtąd już szybciutko do granicy. Jak widać - bardzo mi się spieszyło w góry.
Góry przede mną© Z3Waza
Wkrótce zaczęły się pagóry, które zmieniały się w coraz solidniejsze podjazdy. W końcu za Jesenikiem zaczął się konkretny podjazd - kilka kilometrów o nachyleniu przekraczającym 10% - mocno trzymało - w końcu Kłosiu jak to Kłosiu mi odjechał tym bardziej że czeski szoszon na Canondale'u którego wcześniej wyprzedziliśmy najpierw mnie wyprzedził a potem zaczął gonić Kłosia. No ale na szczyt wjechałem bez specjalnych problemów. Tam poczekaliśmy chwilę na Sebę, który choć zmęczony to wyraźnie był zadowolony z pokonania pierwszej poważnej przeszkody górskiej.
Premia górska© Z3Waza
Po przyjemnym zjeździe okazało się, że pomyliliśmy nieco drogę i dojechaliśmy do Vrbna gdzie trzeba było uzupełnić paliwo. Niestety okazało się że jest problem z zamianą złotówek na korony. Na szczęście barman w miejscowej knajpie okazał się życzliwy i zaoferował nam wodę z lodem. Na tym paliwie pojechaliśmy łagodnym podjazdem do Karlovej Studenki za którą zaczął się właściwy podjazd na Pradziada. Było ciężko tym bardziej że panował ponad 30-stopniowy upał. Mniej więcej w połowie podjazdu jest duży parking a tam liczne bary, w jednym z nich dokonaliśmy wymiany złotówek na miejscową walutę i wreszcie mogliśmy wypić małe jasne - oooooo jakie ono było dobre :)
W międzyczasie dojechał Seba, który też się ucieszył widokiem zimnej Coli.
A potem nastąpił atak szczytowy - w sumie łatwy - na większej części dość łagodne wystromienie ułatwiało podjazd. Przez chwilę miałem nadzieję że dotrę pierwszy na szczyt ale jednak konta Kłosia była zabójcza :)
Na szczycie małe zaskoczenie podchodzi do nas dwóch gości pytają nas czy znamy Dudę i Dave'a - okazało się że to ich kumple ze studiów i też bikestatowicze, chyba Blindman i Kikapurider. Świat jest mały :)
Pobyt na Pradziadzie trzeba było oczywiście uwiecznić
Pradziad zdobyty© Z3Waza
Na a potem na dół z wariackimi prędkościami. Jeszcze zatrzymaliśmy się na parkingu na kolejne jasne i dalej pędem w dół.
Powrót nie był taki zupełnie banalny - bo jednak kilka podjazdów było.
Na jednym z nich zaliczyłem konkretną bombę. Dał się we znaki brak cukru. Na szczęście kilka koron zostało i po znalezieniu małego baru posiliłem się czeską colą i batonikem. Trochę cukru czyni cuda :)
A Seba na koniec odżył skakał po pagórkach jak Peter Sagan, nawet Kłosiowi ciężko było mu utrzymać koła. I na takich rozrywkach dojechaliśmy do Javornika gdzie zrobiliśmy sobie kolejną sesję foto
Sesja zdjęciowa po zamkiem Jansky Vrch© Z3Waza
A za chwilę byliśmy już w Polsce - jeszcze tylko zakupy w Biedzie i kąpiel w jeziorze Paczkowskim i rura do domu.
To był naprawdę dobry dzień będzie co wspominać w zimowe wieczory :)
/3286462
Kategoria Napalm, Po asfaldzie, Sport, Wycieczka, Zez wiaruchnom
- DST 57.00km
- Czas 02:00
- VAVG 28.50km/h
- HRmax 167 ( 93%)
- HRavg 134 ( 74%)
- Sprzęt Gina
- Aktywność Jazda na rowerze
Po swoim fyrtlu
Czwartek, 1 sierpnia 2013 · dodano: 01.08.2013 | Komentarze 1
Z Sebą po asfaltach, taka tam przejażdżka nic specjalnego, ale jednak jazda z kimś jest o wiele ciekawsza. Teraz pozostało się przygotować do najbliższego Mont Ventoux - bo z tą legendarną górą kojarzy mi się Pradziad na który mam zamiar się wtarabanić w sobotę za namową Klosia i w doborowym towarzystwie :). Kategoria Po asfaldzie, Sport, Zez wiaruchnom
- DST 44.00km
- Czas 01:30
- VAVG 29.33km/h
- VMAX 51.18km/h
- Temperatura 26.0°C
- HRmax 157 ( 87%)
- HRavg 139 ( 77%)
- Kalorie 984kcal
- Sprzęt Helga
- Aktywność Jazda na rowerze
Ta ostatnia sobota...
Sobota, 27 lipca 2013 · dodano: 28.07.2013 | Komentarze 5
Cóż postanowiliśmy się rozstać... Helga wybrała innego, a i moje moje oczy kierowały się od pewnego czasu w kierunku jednej takiej Włoszki... W każdym razie w tę sobotę wyjechaliśmy razem na spacer nie wiedząc że to ten ostatni, jednak mieliśmy takie przeczucie.W każdym razie dziękuję Ci Helgo za wspólnie spędzone godziny, za wspólnie spędzone kilometry. Za pierwszą wycieczkę, za wszystkie kolejne. No ale wiesz Helga - wszystko się kończy, mam nadzieję, że będzie Tobie dobrze w nowym związku i że przejedziecie razem wiele kilometrów :)
Kategoria Po asfaldzie, Sam na sam, Sport