Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi z3waza ze starożytniego miasteczka Pobiedziska. Mam przejechane 74680.40 kilometrów w tym 20878.01 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 24.70 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy z3waza.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Tour de France

Dystans całkowity:1395.47 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:39:47
Średnia prędkość:35.08 km/h
Maksymalna prędkość:72.40 km/h
Suma podjazdów:7358 m
Maks. tętno maksymalne:177 (98 %)
Maks. tętno średnie:166 (92 %)
Suma kalorii:33908 kcal
Liczba aktywności:22
Średnio na aktywność:63.43 km i 1h 48m
Więcej statystyk
  • DST 52.00km
  • Czas 01:40
  • VAVG 31.20km/h
  • VMAX 57.60km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • HRmax 175 ( 97%)
  • HRavg 142 ( 79%)
  • Kalorie 1195kcal
  • Sprzęt Gina
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Błękitna pętla

Niedziela, 13 lipca 2014 · dodano: 14.07.2014 | Komentarze 6

Drugi wyścig szosowy w życiu...
Wyjeżdżamy rano z Maciejem spod naszej hacjendy... nastroje jak widać bojowe

ale też pełne optymizmu

Niestety sam wyścig tym razem dla mnie klęska kompletna.

Po rozgrzewce
Zaczęło się wyśmienicie, po krótkiej rozgrzewce z Maksem i Kubą stajemy  w szrankach, ja ruszam trochę z tyłu, ale łapię koło i przesuwam się szybko do przodu. Wkrótce jestem na właściwej pozycji - trochę za absolutną czołówką ale mając ich w zasięgu wzroku. To dobre miejsce bo pozwala uniknąć jazdy na gumce. Jest więc nieźle, tempo nawet nie jest jakieś masakryczne, aż tu nagle walę kołem w dziurę. A rower coś wyraźnie przestaje jechać, zwalniam przekonany że to pana, ale nie, może scentrowane koło bije o hamulce, też nie... chyba po prostu po uderzeniu spadł mi łańcuch stąd efekt, ale zanim się zorientowałem wszyscy odjechali bo to był dopiero 3 km. A przede mną była droga wprost pod wiatr - tak z 6 km - dojść peleton w takich warunkach nie sposób, a nawet jakbym doszedł, to byłbym tak zmachany, że zaraz bym odpadł. Za zakrętem spotykam Kubę naprawiającego koło, zatrzymuję się obok, bo w sumie co mi pozostało - poczekać na dubla i zabrać się treningowo na kolejne kółka. Ale pomimo wymiany dwóch dętek dubla nie dostajemy. Jedziemy więc w stronę mety ja się co chwila obracam patrząc czy nie nadlatuje stado szerszeni, Kuba w pewnym momencie się odkleja i tak jadę sobie sam.

Kończę 1. kółko - Kuba za mną.
Mniej więcej w miejscu w którym wpadłem w dziurę dubluje mnie ucieczka, tym nawet nie siadam na koło, Druga i największa grupa mija mnie dopiero w połowie drugiego kółka, z tym się zabieram i lecę czas jakiś. Momentami jest nieźle  jak czoło łapie wiatr to się kulamy do niemal 60 km/h.

Jadę sobie w grupie

Po kółku z nimi odczuwam że jednak się zakwasiłem mocno jadąc samotnie pod wiatr, a poza tym adrenalinka już nie ta, więc odpuszczam i zjeżdżam po trzecim kółku.
Na mecie czeka już Asia i sympatyczna ekipa gnieźnieńska. Pozostaje nam zaczekać na walczących jeszcze Maksa i Binia, co upływa w wesołym nastroju.


Chłopaki walczą
Jak zwykle nic nie ugraliśmy, ale nie po to tu przyjechaliśmy, mi po 2. DNF w życiu złość dość szybko minęła. W sumie udany dzień, no jeszcze może żebym ukończył, ale co się odwlecze...
Kategoria Tour de France


  • DST 55.00km
  • Czas 01:38
  • VAVG 33.67km/h
  • VMAX 48.70km/h
  • Temperatura 8.0°C
  • Sprzęt Gina
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Mój pierwszy raz...

Czwartek, 29 maja 2014 · dodano: 30.05.2014 | Komentarze 2

Choć się zarzekałem, że mnie ściganie na szosie nie interesuje, to za sprawą małżonki mojej Joanny się skusiłem na Kolarski Czwartek na Torze Poznań. Chciałem też zobaczyć jak to jest na jeździe w porównaniu z którą ustawki obornickie są jak spacer przedszkolaków trzymających się za ręce. Nie ma do ukrywać, że lekkie fefry miałem.
Moje założenia co do tego wyścigu były następujące:
1. Założenie minimalne - wytrzymać choć 3 kółka w grupie
2. Założenie maksymalne - dowieźć się w peletonie do końca
3. Zobaczyć jak to jest i czegoś się poduczyć.
Realizacja wyszła zadowalająco - odpadłem gdzieś w połowie 8 kółka, myślę że następnym razem powinno być lepiej - bo odpadłem głównie przez braki techniczne - za dużo traciłem na zakrętach, potem musiałem dokręcać, co kosztowało mnie sporo sił. Ale jestem zadowolony - bo to fajne uczucie kiedy peleton zwalnia i się czuje że spoko - można sobie popić i pojeść - a tu na budziku 36, fajnie jest lecieć grupo powyżej 40, czuć jak rower kładzie się w zakrętach. Choć nie powiem trochę nerwowo było - sporo młodziaków z Tarnovii latało po całej szerokości, jak się wyprostowywali na siodełku to przy wietrze jaki wiał ich natychmiast zatrzymywało (bo waży toto ze 40 kg) więc trzeba było być maksymalnie skoncentrowanym. Poobserwowałem sobie wyjadaczy szosowych jak Płotek albo Rodman i starałem się trzymać gdzieś w pierwszej połowie peletonu. Ucieczki mnie nie interesowały :). Troszkę zabrakło sił ale za to ostatnie 2 kółka zrobiłem z Asią starając się jej podkręcić a sobie jak najmniej zepsuć średnią - ostatecznie z wyścigu wyszła ok 38km/h wedle moich kalkulacji. Więc z jazdy w peletonie wyszło powyżej 40 km/h.
Całość jazdy uwzględnia i rozgrzewkę i rozjazd już naprawdę na luziku - na małej tarczy w wysoką kadencją. 
W sumie fajny trening wyszedł - ale dziś mięśnie na dupie mnie bolą niemożebnie - szczerze mówiąc to nie pamiętam kiedy mnie coś tak bolało po rowerze :)