Blog Marcina
La bicicletta ha un'anima. Se si riesce ad amarla, vi darà emozioni che non dimenticherete mai.
Info
Więcej o mnie.








Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2017, Wrzesień8 - 8
- 2017, Sierpień24 - 0
- 2017, Lipiec22 - 0
- 2017, Czerwiec25 - 15
- 2017, Maj29 - 27
- 2017, Kwiecień23 - 18
- 2017, Marzec26 - 58
- 2017, Luty17 - 8
- 2017, Styczeń6 - 0
- 2016, Grudzień4 - 0
- 2016, Listopad9 - 4
- 2016, Październik14 - 0
- 2016, Wrzesień14 - 3
- 2016, Sierpień15 - 2
- 2016, Lipiec25 - 5
- 2016, Czerwiec16 - 6
- 2016, Maj26 - 31
- 2016, Kwiecień26 - 18
- 2016, Marzec19 - 1
- 2016, Luty12 - 2
- 2016, Styczeń5 - 0
- 2015, Grudzień10 - 3
- 2015, Listopad8 - 7
- 2015, Październik12 - 6
- 2015, Wrzesień28 - 19
- 2015, Sierpień31 - 17
- 2015, Lipiec26 - 17
- 2015, Czerwiec27 - 23
- 2015, Maj24 - 21
- 2015, Kwiecień19 - 27
- 2015, Marzec18 - 58
- 2015, Luty12 - 29
- 2015, Styczeń14 - 44
- 2014, Grudzień13 - 22
- 2014, Listopad20 - 22
- 2014, Październik20 - 18
- 2014, Wrzesień21 - 18
- 2014, Sierpień26 - 45
- 2014, Lipiec22 - 34
- 2014, Czerwiec24 - 42
- 2014, Maj20 - 30
- 2014, Kwiecień19 - 32
- 2014, Marzec15 - 36
- 2014, Luty4 - 10
- 2014, Styczeń15 - 51
- 2013, Grudzień15 - 59
- 2013, Listopad16 - 40
- 2013, Październik12 - 25
- 2013, Wrzesień19 - 58
- 2013, Sierpień26 - 47
- 2013, Lipiec23 - 53
- 2013, Czerwiec26 - 32
- 2013, Maj23 - 74
- 2013, Kwiecień28 - 66
- 2013, Marzec14 - 48
- 2013, Luty14 - 73
- 2013, Styczeń8 - 25
- 2012, Grudzień16 - 64
- 2012, Listopad8 - 51
- 2012, Październik17 - 37
- 2012, Wrzesień28 - 102
- 2012, Sierpień28 - 129
- 2012, Lipiec34 - 85
- 2012, Czerwiec23 - 60
- 2012, Maj26 - 42
- 2012, Kwiecień29 - 89
- 2012, Marzec24 - 45
- 2012, Luty5 - 17
- 2012, Styczeń5 - 37
- 2011, Grudzień9 - 18
- 2011, Listopad13 - 16
- 2011, Październik22 - 30
- 2011, Wrzesień31 - 33
- 2011, Sierpień24 - 17
- 2011, Lipiec20 - 18
- 2011, Czerwiec22 - 25
- 2011, Maj21 - 6
- 2011, Kwiecień18 - 2
- 2011, Marzec9 - 3
- 2011, Luty6 - 0
- 2011, Styczeń8 - 0
- 2010, Grudzień2 - 1
- 2010, Listopad6 - 3
- 2010, Październik11 - 5
- 2010, Wrzesień13 - 7
- 2010, Sierpień25 - 0
- 2010, Lipiec21 - 0
- 2010, Czerwiec20 - 0
- 2010, Maj19 - 0
- 2010, Kwiecień18 - 0
- 2010, Marzec7 - 0
- 2010, Luty2 - 0
- DST 70.60km
- Teren 50.00km
- Czas 02:36
- VAVG 27.15km/h
- Temperatura 22.0°C
- Sprzęt Konik
- Aktywność Jazda na rowerze
Maraton Suchy Las
Niedziela, 12 sierpnia 2012 · dodano: 12.08.2012 | Komentarze 13
Miesiąc nie jeździłem na maratonach, tak więc trochę wypadłem z rutyny... w efekcie rano było trochę nerwówki z pakowaniem. Ale jakoś zabrałem wszystko co potrzeba a nawet trochę więcej. :)Najpierw trzeba odstawić dzieci na Rusa u mojej mamy. Jak podjechaliśmy zauważyłem Zbycha podążającego na maraton rowerkiem - chwilę pogadaliśmy i pojechał dalej. No nic my pojechaliśmy na metę autem. po drodze koło Jana Pawła II Aśka zauważyła Maksa, mówiąc "to chyba Maks" no ja go nie zauważyłem, ale to był Maks :D
Na mecie spotykamy naszych Gogglowców: Zbycha, Jacka i Wojtka, poza tym kręci się sporo osób w koszulkach Goggle, mówimy sobie cześć, cześć - ale na tym się kończy :)
Poza tym spotykamy MaciejaBrace i Blooma. Na krótkiej rozgrzewce stwierdzamy, że trasa jest blotna. Jedziemy zatem porozgrzewać się na asfaltach. Wkrótce czas do sektorów. I zaczyna się... od pierwszych sekund idzie pełen ogień ja trzymam się blisko za Josipem. Jestem wciąż tuż za nim aż do końca rozjazdu. Wjeżdżamy w błoto, moje oponki tańczą ale nic to - dziś jestem w nastroju bardzo bojowym. W pewnym momencie pojawia się myśl - gdzie jest JP? Jak on mignął że go nie zauważyłem. Za dużo myślę w efekcie łapię poślizg na błotku zajeżdżając drogę Jackowi Swatowi. Wybija mnie to trochę z rytmu i tracę kontakt z Josipem. W efekcie gdy wypadamy na asfalt jestem w drugiej grupce goniącej tę pierwszą w której jest Josip. Na asfalcie wychodzi moje niedostateczne rozgrzanie bo lekko mnie zatyka... jaki mam wówczas puls nie wiem, bo dziś cała elektronika na pokładzie odmówiła współpracy - nie działa pulsak, w liczniku działa jedynie pomiar kadencji, lecę więc na sterowaniu ręcznym i całkiem dobrze mi to wychodzi.
Na asfalcie... co ja paczę :) Grigor z Sebą głośno mnie dopingują - dzięki wielkie.
Niestety po zjeździe w teren w wyniku owego przytkania zostaję sam... i tak sobie jadę czekając kto mnie dorwie. Ku mojemu zdziwieniu pierwszym dorywającym jest JP. Myślę sobie śmignie mi i tyle będzie z oglądania jego pleców :). Ale nie... oddala się ale coś powoli... myślę sobie czy to ja jestem dziś tak mocny czy on ma jakiś kryzys?
Widzę go aż do zjazdu z Nadwarciańskiego, a nawet chyba kościoła. Potem łapie mnie jakaś większa mocna grupka która po dojechaniu mnie rozpada się na kilka części - łapię się w jedną z nich i tak sobie w chyżej grupce pomykamy, podjazd po asfalcie w Morasku idzie gładko, zjazd też - muszę tylko przyhamowywać, aby nie wjechać w poprzedników. Dojazd do końca pierwszej rundy bez emocji... no nie emocje są - na przejeździe przez rundę znowu widzę pobiedzisko-wierzonkowych ziomali i słyszę ich głośny doping - aż chce się cisnąć mocniej.

Przejeżdżam rundę© Z3Waza
Na fragmencie poligonowym słyszę za sobą - "Dajesz Zyga" - o kurde Josip..
-Co Ty tu robisz?
-Pomyliłem trasę..
No trudno - siadam Wojtkowi na kole (myślę sobie może mi się uda i po asfalcie mnie trochę pociągnie) - ku mojemu zdziwieniu jakoś daję za nim radę - nie wiem czy Josip ma jakiś dzień dobroci dla zwierząt, czy noga mi tak podaje...
Imponujący jest moment jak Josip mija większą grupkę na asfalcie - ma chłop szwung. Dzięki dynamicznej jeździe asfalt szybko się kończy i wpadamy na Nadwarciański. Josip co chwila się ogląda... cholera chce mnie zgubić, czy jak? Ale nie, w pewnym momencie mówi - gubimy ich... a na mojej facjacie pojawia się szeroki uśmiech, ale tylko na tyle szeroki żeby nie nałykać się niezbyt apetycznego błotka. W końcu do nas dołącza gość na Scotcie w czarnym stroju - tasuję się z nim od pierwszej rundy. I tak jedziemy sobie już we trzech. Gdzieś w okolicach przejazdu przez szosę na Biedrusko zauważam koszulkę Goggle, a sylwetka wygląda na JP... o kurna... włacza mi się tryb "chart-zając" nieważne glikogeny, kwasy mlekowe i inne gówna - trzeba dojść choć na chwilę Jacka... i o cholera udaje się tuż przed Moraskiem.
W tym miejscu powstaje mały peletonik i tak wjeżdżamy na asfalty Moraska - najpierw w dół - tam bez emocji wszyscy grzeją mniej więcej równo... ale potem zaczyna się podjazd. Tu mnie wyprzedza paru młodszych gości, ale spoko nie daję im się urwać. Za to JP pokazuje moc - jak ruszył bokiem to NIKT nie był w stanie za nim pociągnąć. Na zjeździe dzięki wysokiemu poziomowi znienormalnienia udaje mi się utrzymać kontakt z Josipem i JP choć się zaczynają oddalać. Trawers Góry Moraskiej idzie ciężej... o wiele ciężej niż za pierwszym razem, czuję że nadchodzi zgon - ale to tylko 1 km. Mijam kolejnego Gogglowca w żółtym kasku ale chłopaki oddalają się nieubłaganie. W końcu wyprzedza mnie gość w czarnym, razem przejeżdżamy Meteorytową i wiem że meta tuż tuż. Ale lecę za nim jak baran z myślą - zaatakuję za słupkami... ale słupków nie ma. O żesz ku@$a mać... pomyliliśmy drogę, zawracamy asfaltem pod górę, dojeżdżamy do słupków, tam przeprowadzam zamierzony atak i jest meta.
A tu Żona, ziomale, Goggle, kwiaty, CarboNox, żarcie z kotła, grejpfruty, arbuzy, Kurek i tombola - czyli norma, no może poza kibicami - hurra jestem gwiazdą :D

Po Maratonie z wiernym kibicem Grigorem© Z3Waza

Po Maratonie z wiernym kibicem Sebą© Z3Waza
Naprawdę byłem w szoku że gdyby nie pomylenie trasy to strata do JP wyniosłaby 10-20 sekund
W związku z tym liczyłem jednak na 10 w M-4, a tu zawód - dopiero 13.
Za to czas lepszy od zeszłorocznego o 6 minut, gdybym nie pomylił trasy to o 8 i to przy trudniejszej trasie - mniej asfaltu.
Tak więc odczucia mieszane. Ale i tak jestem zadowolony z jazdy.
Żono - gratulacje za walkę i dzięki za pomarańcze na mecie.
Josip - dzięki wielkie, naprawdę należy się Tobie piwo.
Grigor, Seba - dzięki za kibicowanie, mam nadzieję że się kiedyś spotkamy w sektorach.
JP - dzięki za uruchomienie we mnie dopalacza o którym nie miałem pojęcia :D
I w ogóle wszystkim spotkanym znajomym i nieznajomym wariatom rowerowym.
Kategoria Maraton/XC/CX
- DST 3.40km
- Temperatura 22.0°C
- Sprzęt Konik
- Aktywność Jazda na rowerze
Rozgrzewka przedmaratonowa
Niedziela, 12 sierpnia 2012 · dodano: 12.08.2012 | Komentarze 0
Tyle było mniej więcej bo elektronika przestała działać. Za mało...- DST 31.00km
- Czas 01:17
- VAVG 24.16km/h
- VMAX 56.00km/h
- HRmax 169 ( 94%)
- Kalorie 778kcal
- Sprzęt Helga
- Aktywność Jazda na rowerze
Przed maratonem...
Sobota, 11 sierpnia 2012 · dodano: 11.08.2012 | Komentarze 1
wg Mr Piątka pięć sprincików i spacerek, a poza tym testowanie ustawień w żoninym rowerku... lubię takie zabawy :D. No i spotkaliśmy Sebę - wreszcie miałem okazję poznać osobiście. Bardzo dobrze się gadało skoro staliśmy na drodze blokując miejscowy ruch przez 40 minut. Pozdrowienia.A tu coś dla tych co chcą kupić nowy rower i szukają dla tego usprawiedliwienia (po angielsku).
- DST 71.00km
- Czas 02:51
- VAVG 24.91km/h
- Temperatura 18.0°C
- Sprzęt Helga
- Aktywność Jazda na rowerze
Lekcja włoskiego
Czwartek, 9 sierpnia 2012 · dodano: 09.08.2012 | Komentarze 0
Po wczorajszych zakupach opisanych przez Asię wybraliśmy się na naukę języka włoskiego - czyli obsługi przerzutek Campagnolo, jazdy na la bicicletta Italiana itd. na trasie wokół Pobiedzisk. Potem już sam wziąłem lekcję siłowiego niemieckiego, siedmiokrotnie robiąc podjazd pod Kociałkową oraz resztę kółka na najtwardszym przełożeniu. Ciao, auf Wiedersehen.
- DST 80.00km
- Czas 03:02
- VAVG 26.37km/h
- VMAX 51.00km/h
- Temperatura 20.0°C
- Sprzęt Helga
- Aktywność Jazda na rowerze
Tak się poszwendałem
Wtorek, 7 sierpnia 2012 · dodano: 07.08.2012 | Komentarze 3
Rano po 7 pojechałem z działki do Pobiedzisk. Stamtąd ruszyłem przez Tuczno na Wierzonkę w nadziei, że może minę się z Grigorem, który zaplanował sobie od rana wycieczkę. Niestety albo jechał inną drogą, albo minęliśmy sie po prostu, grunt, że go nie spotkałem. Potem poleciałem przez Swaj na Tulce - nigdy tamtędy nie jeździłem rowerem - w sumie dobrze bo ten odcinek jest pełen remontów, mijanek i innych tego rodzaju atrakcji.W Tulach na Trzek, Kostrzyn do Pobiedzisk do piekarni i z powrotem na działkę.
Jazda taka na luziku, raczej wycieczkowa, cieszyłem się jazdą - tym jak fajnie rozpędza się rower, jak łatwo utrzymuje prędkość, słuchałem odgłosów wydawanych przez opony, trochę dociskałem na górkach... bardzo przyjemna jazda, nawet wiatr (dość silny) mi nie przeszkadzał za bardzo.
Kategoria Wycieczka
- DST 35.00km
- Czas 01:17
- VAVG 27.27km/h
- Sprzęt Helga
- Aktywność Jazda na rowerze
After the war
Niedziela, 5 sierpnia 2012 · dodano: 06.08.2012 | Komentarze 0
Taki tam rozjazd po wycieczce :)Nawet nieźle się jechało, choć po paru kilometrach jednak dupa zaczęła piec... ale dało się wytrzymać.
Na dziś Gary Moore, choć może lepsze było by coś grupy 10 000 Maniacs :D (Np. taki kawałek Patti Smith "Because the Night")
- DST 300.00km
- Teren 1.00km
- Czas 10:50
- VAVG 27.69km/h
- Sprzęt Helga
- Aktywność Jazda na rowerze
Nocna zmiana bluesa
Sobota, 4 sierpnia 2012 · dodano: 05.08.2012 | Komentarze 16
A było to tak...Marek dokonał wpisu, krótkiego, niewinnego. Niestety ;)... Kłosiu rzucił luźną propozycję, pomysł podchwycił JP, a ja właśnie piłem winko z żoną, czytałem wpisy... no i dałem się sprowokować. W efekcie dokonałem zakupu szosy, o którym to zakupie myślałem od dłuższego czasu, miałem ją upatrzoną no i się zdecydowałem. Wiem, to szaleństwo robić tyle kilajów na nieznanym rowerze, ale czy pomysł jeżdżenia nocą nad morze jest normalny?
No nic - ustaliliśmy cel, termin i czas, trzeba było przejść do realizacji.
W końcu na miejscu zjawił się pełny skład Goggle Crazy Team czyli JP, Kłosiu, Jarek, Marek, Jacek, Zbyszek no i ja.

Crazy Goggle Team© Z3Waza
Planowana trasa to (za JPBike'm) :
POZNAŃ - Suchy Las - Złotniki - Chludowo - Ocieszyn - Oborniki - Dąbrówka Leśna - Ludomy - Połajewo - Przybychowo - Huta - Czarnków - Kuźnica Czarnkowska - Trzcianka - Niekursko - Gostomia - Wałcz - Golce - Iłowiec - Machliny - Broczyno - Czaplinek - Stare Drawsko - Połczyn Zdrój - Bolkowo - Tychówko - Wygoda - Białogard - Karlino - Wrzosowo - Dygowo - KOŁOBRZEG
Ruszamy - od początku idzie dość ostro. Ja jestem trochę nierozgrzany, poza tym dopiero wyczuwam szoskę więc przez pierwsze kaemy trzymam się raczej z tyłu.
Kilometry lecą szybko, nawet bardzo szybko. Choć w sumie to prędkość wyczuwam raczej po owiewie wiatru niż po odczytach z licznika - bo za diabła nic nie widać. Im dalej tym lepiej mi się jedzie. W Czarnkowie na moście robimy krótki postój - trzeba się ubrać - bo robi się coraz chłodniej.

Czarnków - ubieranie ochraniaczy© Z3Waza
No i jedziemy dalej.
W Trzciance zatrzymujemy się na stacji na kawie. Ja biorę jeszcze "policyjnego" pączka z dziurką oblanego czekoladą. Przy takim spalaniu można brać tyle kalorii ile dusza zapragnie.
W Trzciance zgodnie z planem odłącza się od nas Jacek G., razem z nim wraca Zbyszek - ma jakieś problemy z kurczami i nie ma sensu żeby się zarzynał.
Im dalej w noc tym bardziej mgliście, wilgotno i zimno. Ale noc nie jest długa - po czwartej zaczyna szarzeć, pojawia się pomarańczowa poświata na wschodzie. Niestety mgła nie opada.

Słonecznie robi się dopiero w okolicach Połczyna. Tam zatrzymujemy się w pięknej okolicy. Następny postój dość prędko tym razem z atrakcjami w postaci napojów alkoholizowanych :) (no dobra ja wziąłem wylajtowanego Radlera)

Uzupełnianie płynów i soli mineralnych© Z3Waza
Kilometry mijają coraz wolniej, zmęczenie daje znać o sobie. Choć muszę przyznać, że mi jedzie się całkiem dobrze. Za to jestem pełen podziwu dla JP - widać po nim, że tempo dało mu się we znaki a mimo to nie odpuszcza.
Im jest później tym bardziej rośnie natężenie ruchu samochodowego. Niestety kultura jazdy w Polce pozostawia duuuużo do życzenia. Mamy więc wymijanie na centymetry, wyprzedzanie na trzeciego i nne przejawy świadczące o ty, że przeciętny Polak ma w dupie wszystkich i ma wpojone przekoanie że jest mesjaszem narodów, centrum wszechświata... a tak naprawdę jest czarną dziurą w dupie.
W końcu mijamy tablicę z właściwym napisem.

Cel osiągnięty !© JPbike
Teraz to już z górki.
Fajne uczucie gdy spomiędzy drzew wyłania mi się błękit morza. Udało się!!!! Dotarłem.

Dotarliśmy!!!!!!!© Z3Waza
Odległość od stacji na Obornickiej w Poznaniu wyniosła 247,81, czas 8:14:26 co daje średnią 30,07 km/h.
Potem musi być tradycyjna rybka. Po rybce ja, Marek i Mariusz decydujemy się jechać na Koszalin. Jarek z Jackiem zostają.
A my lansując się promenadą nadmorską, a tak naprawdę lawirując po drodze rowerowej pełnej dzieci, babć, i innych przeszkód docieramy w okolice Sianożęt gdzie dokonujemy zakupu złocistego i jedziemy na bardziej pustą plażę aby spożyć co zakupiliśmy, a potem się zdrzemnąć.
Po przebudzeniu jazda na Koszalin - i tutaj spotkała nas burzowa chmura - aura nas nie oszczędziła fundując mocny prysznic. Po dojechaniu na dworzec miałem przejechane 297 kilometrów - nie mogłem tego tak zostawić tak więc w Poznaniu przekręciłem jeszcze te dodatkowe 3 km aby nowy rekord życiowy był okrągły.

Licznik z trójką i dwoma zerami© Z3Waza
I tak zadowolony dotarłem do końca dnia. Było nieźle, co ja piszę było super - dzięki chłopaki za wspólne kręcenie.
Ps. Zdjęcia w większości dzięki uprzejmości JackaP.
Ps.2 Track z trasy ze strony Marka
#lat=53.324796023125&lng=16.249085&zoom=7&maptype=ts_terrain
Kategoria Czyste szaleństwo
- DST 21.00km
- Sprzęt Helga
- Aktywność Jazda na rowerze
Test rowerowy
Sobota, 4 sierpnia 2012 · dodano: 05.08.2012 | Komentarze 0
Po zakupie w piątek roweru potrzebnego do wykonania kolejnego wpisu, trzeba było go przetestować - czy lampki działają, czy siodełko trochę do przodu, lub do tyłu, czy biegi działają itede itepe. W świetle kolejnej jazdy stwierdzam, że potrafię ustawić rower pod siebie.- DST 54.00km
- Teren 42.00km
- Czas 02:42
- VAVG 20.00km/h
- Temperatura 27.0°C
- Sprzęt Konik
- Aktywność Jazda na rowerze
Vale liczniku....
Czwartek, 2 sierpnia 2012 · dodano: 02.08.2012 | Komentarze 6
Tak sobie na lajcie na Dziewicę, fajnie, klimatycznie, pusto w lesie... aż wreszcie zauważyłem jakąś zrowerowaną parkę - no to rura - niech wiedzą jakim super bajkerem jestem :D. No i super... ale po wyprzedzeniu parki stwierdziłem że nie mam licznika. Zaginął w akcji na odcinku około 1500 metrów i może dałoby się go znaleźć gdyby w okolicy nie rosły trawy po pas. Szukałem go długo i w związku z tym znalazłem: rozjechanego padalca, żywą jaszczurkę młodą, żywą jaszczurkę starszą, dwa i pół tysiąca kamieni, liście, dwa jadalne grzyby, kilka niejadalnych, ale tego czego szukałem nie znalazłem.Trochę go żal - służył mi od listopada 2007 czyli długo. W związku z tą służbą wyrobił się mu zaczep i wypadał bardzo łatwo. Wiedziałem że tak skończy ale i tak żal. Bidulek teraz leży gdzieś wśród rozjechanych padalców, żywych jaszczurek, zagraża mu grzybica, chcą go ukamienować... ech tam trzeba było się nie gubić. Ale i tak vale liczniku, leż sobie spokojnie pod surowymi zboczami Dziewiczej Góry, niech cię owiewa zimny albo gorący wiatr znad Owińsk i wyczerpuj swoją baterię, aż do końca.
"Wszytki płacze, wszytki łzy Heraklitowe
I lamenty, i skargi Symonidowe,
Wszytki troski na świecie, wszytki wzdychania
I żale, i frasunki, i rąk łamania,
Wszytki a wszytki za raz w dom się mój noście,
A mnie płakać mej wdzięcznej dziewki pomożcie,
Z którą mię niepobożna śmierć rozdzieliła
I wszytkich moich pociech nagle zbawiła.
Tak więc smok, upatrzywszy gniazdko kryjome,
Słowiczki liche zbiera, a swe łakome
Gardło pasie; tymczasem matka szczebiece
Uboga, a na zbójcę coraz się miece,
Prózno ! bo i na sarnę okrutnik zmierza,
A ta nieboga ledwe umyka pierza.
"Prózno płakać" - podobno drudzy rzeczecie.
Cóż, prze Bóg żywy, nie jest prózno na świecie?
Wszytko prózno! Macamy, gdzie miękcej w rzeczy,
A ono wszędy ciśnie! Błąd - wiek człowieczy!
Nie wiem, co lżej : czy w smutku jawnie żałować,
Czyli się z przyrodzeniem gwałtem mocować?"
- DST 47.00km
- Teren 40.00km
- Czas 02:15
- VAVG 20.89km/h
- VMAX 49.97km/h
- Temperatura 20.0°C
- Sprzęt Konik
- Aktywność Jazda na rowerze
Do PK Promno
Środa, 1 sierpnia 2012 · dodano: 01.08.2012 | Komentarze 5
Dawno nie byłem w PK Promno i w Jeziercach... ścieżki pozarastane, następnym razem jadę z maczetą. Jechało się przyjemnie tak z wieczora... jedyny minus to to, że już się czuje, że dzień krótszy, a zżęte zboże przypomina o końcu lata... e tam jesień też potrafi być przyjemna (tylko czy jej się będzie chciało?).