Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi z3waza ze starożytniego miasteczka Pobiedziska. Mam przejechane 74680.40 kilometrów w tym 20878.01 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 24.70 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy z3waza.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 22.00km
  • Teren 22.00km
  • Czas 01:21
  • VAVG 16.30km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • Sprzęt Kross sztywniaczek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po Murowanej...

Wtorek, 17 kwietnia 2012 · dodano: 17.04.2012 | Komentarze 0

Wczoraj nie mogłem wsiąść na rower bo byłem w rozjazdach, zatem rowerowy rozjazd zrobiłem dzisiaj. Łyda cały czas mnie lekko pobolewała, pojechałem więc z myślą o totalnym spacerku - i tak właśnie zrobiłem. Podjeżdżałem sobie wszystkie góreczki na mięciutko, oglądałem budzące się do życia roślinki, patrzyłem na drzewa, super - dawno tak sobie przyjemnie bardzo nie pojeździłem... ale z drugiej strony tak wciąż jeździć to byłoby nudno :)
Kategoria Wycieczka


  • DST 74.00km
  • Teren 73.00km
  • Czas 03:35
  • VAVG 20.65km/h
  • VMAX 47.17km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • HRmax 176 ( 98%)
  • HRavg 158 ( 88%)
  • Kalorie 2914kcal
  • Sprzęt Konik
  • Aktywność Jazda na rowerze

Maraton Murowana Goślina'12

Niedziela, 15 kwietnia 2012 · dodano: 15.04.2012 | Komentarze 8

Zaczęło się od małego sukcesu - okazało się że pomimo, że wczoraj po pobraniu numerku na kontroli wyświetlił mi się sektor 5, to jednak przysługiwał mi czwarty czyli że nie będę startował z tzw. czarnej odbytnicy. Do sektora wchodzę z Markiem i zaraz spotykamy Jacka. Krótkie przedstartowe pogaduchy, zdjęcie zrobione przez żonę i ogień i do przodu.
Marcin przed startem © Z3Waza

Jacek przed startem a Marcin kuka © Z3Waza

Na początku próbuję dojść Jacka, ale widzę, że będzie to bardzo trudne, nawet w pewnym momencie jestem tuż, tuż, ale Jacek znowu mi odchodzi i wiem, że nie będzie to bardzo trudne tylko niemożliwe. No nic jadę dalej. Nowa trasa mini jest interwałowa i bardzo ciekawa, czuję jednak że dziś to nie do końca jest mój dzień. Ale co tam, w pewnym momencie wyprzedza mnie jakiś gość i zamiast na drogę spoglądam na niego, no i nie zauważam pieńka na którym robię chyba dość widowiskowe OTB, na szczęście kończy się wszystko lekko zbitym kolanem. Lecę dalej. Na dużym błotku taranuję małe drzewko, które chyba nie przeżyje spotkania ze mną, biedne...Część mini daje mi ostro w kość, pojawiają się oczywiście myśli typu "trzeba było jechać mini", "pierdolę to mój ostatni sezon maratonowy", "przechodzę na turystykę" itp. Ale jadę. W pewnym momencie (gdzieś 23 km) dochodzi mnie gość, a do mnie dochodzi energia ze zjedzonego 10 minut wcześniej żela. Siadam więc mu na kole, gość próbuje mnie urwać ale budzi to we mnie tym większą chęć "a nie dam ci odejść", gość coś tam rzuca przez ramię, nie słyszę. W każdym razie jego wysiłki kończą się jego glebą na prostym piaszczystym zakręcie, ja wpadam of course na niego. Gość jest wyraźnie wpieniony że mogłem mu uszkodzić jego Meridę 69, tym bardziej, że coś tam chrupnęło, w każdym razie usłyszałem, że pomyliłem maratony i że to nie jest Mazovia, jak jest na Mazovii nie wiem - nie byłem. W każdym razie ten odcinek, którym jechaliśmy to nie był jakiś OS tylko normalna szeroka leśna droga. Ponieważ na pytanie o pomoc odpowiedział mi w słowach obelżywych, zostawiam go z jego wkurwieniem i lecę dalej, potem jest najdurniejsza część maratonu, budowlano-przełajowo-trzęsidupny przejazd pod obwodnicą. A dalej już znana piaskownica i wjazd do Zielonki, na początku standard - szerokie drogi leśne, na tym odcinku co i raz mijam się z Rysiem Bróździńskim. Przed Dziewiczą Golonka jednak dokłada do pieca i prowadzi trasę po takich singlach o których pojęcia nie miałem. Trasa jest idealna na dobicie przed "podjazdem" na kilera - który wobec padającego deszczu, śliskiego gruntu, a przede wszystkim moich coraz bardziej drewnianych nóg staje się bardzo mozolnym podejściem, za Dziewiczą zwycięża we mnie inna myśl, która staje się jedną jedyną, dominującą: "meta, meta, królestwo za metę" po drodze mijam jeszcze większych umarlaków niż ja. Powoli dochodzę jednego takiego który na piasku tańczy breakdance, i kiedy jestem tuż na nim wjeżdżam na błotko łapie poślizg i padam jak długi - nie wiem dlaczego, tym razem to chyba już zmęczenie. W końcu go łapię na piaskownicy i wjeżdżam na ostatnią prostą, która była moim marzeniem, pragnieniem od dłuższego czasu. I wreszcie jestem na mecie. Po dojechaniu nie mam nawet siły gadać. Chwilę po mnie wjeżdża Marc. Jak już się trochę pozbierałem, pojechałem do auta się przebrać, okazało się że mam ręce tak zgrabiałe że ledwo coś nimi chwytam. Zakładam suche ciepłe rzeczy, kiedy wkładam spodnie łapie mnie po raz pierwszy w życiu kurcz w łydzie, o kurna jak boli, na szczęście żona robi za erste hilfe... Jak się przebrałem dojeżdża Maciej też zadowolony i umęczony.
Później idziemy z żoną na metę pogadać ze znajomymi, z gigowców na metę pierwszy dociera Jarek, szczęśliwy jak dziecko że objechał JP, Kłosia i całą resztę. Spotykam też i Zbyszka z Krzysztofem, Jacka i kierownika naszego - Przema. Dzieci nasze są zniesmaczone faktem, że nic nie wygrały na tomboli, musimy więc jechać do domu.
Podsumowanie - na teraz jestem 22/70 w kategorii może się to trochę zmienić bo mają jakiś burdel w wynikach - duch Gogola czy co?
Tak czy inaczej miejsce niezłe, najlepsze w ogóle u Golonki. Warto było się zestarzeć :D
Co do poprawienia - to czas do Jacka, bo że z nim przegram to czułem, ale jednak trochę za dużo. Pewnie ten wczorajszy wypad rowerowy mi nie pomógł, ale w sumie fajnie że nakręciłem trochę kaemów w weekend, a koniec końców chodzi tylko o dobrą zabawę. A bawiłem się dobrze i dziękuję wszystkim uczestnikom tej zabawy, nawet nerwowemu gościowi na Meridce.
Kategoria Maraton/XC/CX


  • DST 5.00km
  • Teren 2.00km
  • Czas 00:13
  • VAVG 23.08km/h
  • Sprzęt Konik
  • Aktywność Jazda na rowerze

Przed maratonem

Niedziela, 15 kwietnia 2012 · dodano: 15.04.2012 | Komentarze 0

Niezbyt dużo, bo czasu zabrakło. Ale i tak udało się spotkać duet w postaci Krzycha i Zbyszka.


  • DST 74.00km
  • Teren 44.00km
  • Czas 03:18
  • VAVG 22.42km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • Sprzęt Kross sztywniaczek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Z dziećmi na spacer, a potem po numerek

Sobota, 14 kwietnia 2012 · dodano: 14.04.2012 | Komentarze 2

Koło południa skoczyliśmy rodzinnie nad jezioro Dębiniec. Wyprawa udana - starsza córka zjechała z korzeniastej skarpy. Więcej opisu pewnie będzie u Żony.
Później wybrałem się po numerek startowy z Marcinem. Pojechaliśmy najkrótszą drogą do Murowanej. Najpierw asfaltem na Tuczno gdzie tempo mimo pierwotnych założeń było dalekie od spacerku, ale tak to już bywa jak się jedzie we dwóch. Później z Tuczna na Pławno/Kamińsko i stamtąd już asfaltem do Murowanej. Pod biurem zawodów mieliśmy średnią 26. Spacerek to to nie był :)
Pod biurem spotkaliśmy mojego kolegę Marka z synem - wybierają się jutro na mini.
Pojechaliśmy z nimi na część rekonesansu po nowej części nad Wartą. Dojechaliśmy do Trojanki i okazało się że na brodzie wybudowali ładny mostek
Mostek na Trojance © Z3Waza

No i tyle z wycieczki. Do zobaczenia wszystkim na jutrzejszym maratonie.
Kategoria Wycieczka


  • DST 92.00km
  • Teren 83.00km
  • Czas 04:53
  • VAVG 18.84km/h
  • VMAX 44.36km/h
  • Temperatura 11.0°C
  • Sprzęt Konik
  • Aktywność Jazda na rowerze

Świąteczna Golonka z Gogolem...

Poniedziałek, 9 kwietnia 2012 · dodano: 09.04.2012 | Komentarze 10

…czyli objazd trasy maratonu w Murowanej Goślinie.
Po zostawieniu dzieci w Poznaniu, dojeżdżamy z Asią do Murowanej samochodem.
Podjeżdżamy na Rynek gdzie spotykamy Wojtka Gogolewskiego, który nas powitał jak super dobrych znajomych.
Robimy krótką rozgrzewkę po nowej obwodnicy – tam z samochodu kiwa nam słynny redaktor Kurek co wie wszystko o każdym w wielkopolskim peletonie , wracając spotykamy Jurka „Gadułę” – jak się nazywa nie wiem, wiem że jest znajomym mojego ojca i jeszcze pewnie z połowy Poznania.
Wracamy na rynek, robimy sobie krótką sesję foto:
Asia strzela z banana na Nowym Rynku w Murowanej © Z3Waza

Tłumek narasta © Z3Waza

Na rynku ludzi coraz więcej, spotykamy Anię Wysokińską, ale nie ma naszych bikestatsowych przyjaciół. Wpadają w ostatniej chwili na wspólne oficjalne zdjęcie. Reprezentacja znajomych z bikestatsa to:
Jacek
Jarek
Krzysiek
Marek
Zbyszek
Ruszamy z Rynku grupą która ma się rozdzielić na część Mega, Mini i Turystyczną. Ja jadę Mega, po rozjeździe tempo zaczyna rosnąć. Trasa jest naprawdę niezłą,. Mocno interwałowa, ale sucha w pierwszej części. W końcu dojeżdżamy chyba do rzeczki Trojanki, którą jak się okazuje będzie trzeba forsować.
Grupa po drugiej strony rzeczki © Z3Waza

Na szczęcie nie tym razem, ale na wyścigu będzie się trzeba przygotować na mokre buty i skrzypiący rower, no chyba że się położy zielonego Finisha. Potem trasa robi się jeszcze ciekawsza, najpierw seria głębokich parowów – na pierwszym z nich Zbyszek zalicza efektowną glebę, na szczęście bez poważniejszych konsekwencji. Potem jest fajny szeroki singiel nad Wartą. W pewnym momencie znowu spotykamy grupę Mini a w niej moją Żonę, która ma bardzo zadowoloną minę.
Jedziemy dalej – znowu są jakieś sekcje błotne, podjazdy, fajne zjazdy – ogólnie będzie się działo na tej części. Trzeba będzie rwać do przodu na początku maratonu, bo mogą się potworzyć korki i większa część przyjemności będzie nam odebrana. W każdym razie część mini daje „po łydach”.
Na trasie rozmawiam trochę z Anią, trochę z innymi osobami. Najlepiej jak po którymś tam z podjazdów dojeżdża do nas starszy gość, czerwony na twarzy z młodszym rowerzystą (chyba znajomym) i pyta jaka to grupa, bo on chciał jechać mini. Jak się dowiedział że jedzie z mega to powiedział że wie dlaczego jadą tu same „wycinaki”. Jego młodszy kolega już nic nie mówił :D
Dojeżdżamy w końcu do obwodnicy tam sesja przełajowa z rowami, błotem itd. – tam ponoć nie pojedziemy. Dalej jest kawałek asfaltu w stronę Zielonych Wzgórz. Wjeżdżam z Anią i jakimś rowerzystą na rynek. Tam się okazuje, że czub który po poprzedniej pieszo-budowlanej części nam odskoczył, nie zaczekał. Na rynku spotykam JP, Marka, dojeżdża Zbyszek. Zastanawiamy się krótko co robić dalej – decyzja jest krótka – jedziemy na Dziewiczą.
Idę do sklepu zaopatrzyć się w dodatkowe napoje, bo choć chłodno to jednak trochę wody straciłem. W międzyczasie dojeżdża Asia. Pakuję jej rower na dach samochodu i wracam ta rynek. Tam wkrótce dociera Krzysztof jadąc za wskazaniami swojego GPSa. Jedzie z nami.
Ruszamy siedmioosobową grupką – Ania, Jacek, Krzysiek, Marek, Zbyszek, jakiś kolega którego nie znam i ja. Jedziemy trasą jaką zaczynał się ostatnio maraton. Ja jadę na szpicy – zostałem przewodnikiem, choć prawdę mówiąc jadę na czuja. Jedziemy przy Zakładzie Doświadczalnym przy którym jest zamknięte jezioro (ciekawe co tam hodują, może połączenia żaby błotnej z sosną), tam jeszcze nie byłem a trasa jest bardzo ładna. W każdym razie koniec końców docieramy w teren mi znany – szosę z Bolechowa do Trzaskowa. Po drodze gdzieś giną Zbyszek z Krzyśkiem. Za Trzaskowem zaczyna się uciążliwy piaszczysty odcinek do Potaszy – oczywiście pod wiatr. Jak ostatnio jechałem nim na maratonie w przeciwnym kierunku – to też było pod wiatr. Tam w końcu daje mi zmianę nowopoznany kolega – bo było już naprawdę ciężko. Za Potaszami jest o wiele przyjemniej – trochę lasu. Jadąc niebieskim szlakiem dojeżdżamy do okolic wysypiska – stąd droga jest prosta – to trasa Owińska – Maruszka. Jedziemy czerwonym – z przodu JP ja za nim. Skręcamy w stronę Dziewiczej jadąc za czerwonym. W pewnym momencie szlak odbija w lewo o czym ja wiem, JP wie. Ale reszta nie… i widzę jak Ania z Markiem lecą dalej prosto, niestety nie słyszą mojego wołania, a JP jusz ruszył w kierunku na Dziewiczą. Ruszam za Markiem z Anią – zanim jednak ich dogoniłem byli na tyle daleko od czerwonego szlaku, że nie było sensu wracać. Ruszyliśmy więc drogą którą nigdy wcześniej nie jechałem – przez Miękowo. Narastająca liczba spacerowiczów świadczy o tym że zbliżamy się do Największego Przewyższenia Powiatu Poznańskiego :D. Docieramy w końcu do asfaltu Czerwonak-Dziewicza – tam Ania z Markiem rezygnują jednak z podjeżdżania. Żegnam się więc z nimi i jadę w kierunku Dziewiczej. Podjeżdżam sobie od parkingu i kiedy zaczynam jazdę singlem w kierunku kilera, dzowni telefon. Odbieram, okazuje się że to Krzysiek który wraz z JP, Zbyszkiem i kolegą-co-go-nie-znam robią sobie popas pod wieżą. Zawracam do nich, tam po krótkiej przerwie jedziemy na kilera, ja tuż za Jackiem mam okazję zobaczyć jak wchodzi w zakręty na singlu przed zjazdem, szacun po prostu. Jak zjeżdża nie zobaczyłem bo został za nim tylko tuman kurzu. Na dole Krzysiek , JP, kolega-co-go-nie-znam i ja decydujemy się na podjazd pod kilera. Moja pierwsza próba nieudana – w połowie tracę kontrolę nad przednim kołem i wykonuję niezamierzony skręt, ale nie daję za wygraną – jadę w dół i zaczynam od nowa – podjazd tym razem udany, częściowo dzięki radom-dopingowi Krzyśka.
Po tych harcach na kilerze rozjeżdżamy się każdy w swoją stronę. Powrót po trasie znanej mi do bólu – Mielno-Maruszka-Ludwikowo-Tuczno-Gorzkie Pole.
Podsumowując – super spotkanie, świetna zabawa, organizacja Gogol-style – ale w tym wypadku to wcale nie przeszkadzało - taki tam radosny bałagan . Dzięki wszystkim za wspólne kręcenie. Było naprawdę super, super miło.
Kategoria Wycieczka


  • DST 28.00km
  • Teren 23.00km
  • Czas 01:22
  • VAVG 20.49km/h
  • Temperatura 6.0°C
  • Sprzęt Kross sztywniaczek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Spacerek nad Brzostek

Niedziela, 8 kwietnia 2012 · dodano: 08.04.2012 | Komentarze 1

Cel: Spalić choć część słodkiego, kotletów i frytek...
W lesie pusto, tylko sarny i jelenie. I w ogóle bardzo przyjemnie, tylko ten zimny wiatr, brrr.
Ps. U Gogola można się zapisać on line... no nie wierzę!!!!!!!


  • DST 36.00km
  • Teren 26.00km
  • Czas 02:00
  • VAVG 18.00km/h
  • VMAX 42.96km/h
  • Temperatura 6.0°C
  • Sprzęt Konik
  • Aktywność Jazda na rowerze

Aaaa rowery dwa

Sobota, 7 kwietnia 2012 · dodano: 07.04.2012 | Komentarze 1

Dzisiaj zrobiłem zapowiadaną repetę ze zjazdu z kilera vel killera vel popierdółki (to określenie za Rodmanem). Pojechaliśmy najkrótszą trasą z Pobiedzisk - czyli przez Tuczno, Ludwikowo, Maruszkę. W Maruszce, krótki popas i sesja fotograficzna:
-naszych dwókółek
Aaaa rowery dwa © Z3Waza

-figurki Matki Boskiej
Matka Boska w Maruszce © Z3Waza

- słupka
Zielonkowy słupek © Z3Waza

A potem już jazda na kilera. Dziś poszło Asi znacznie łatwiej. Niedługo pewnie będzie zjeżdżać "na krechę".
Asia na kilerze © Z3Waza

A potem już asfaltem w dół do Czerwonaka. I w tym momencie zrobiło się nieprzyjemnie - bo wpadliśmy na ostry lodowaty wmordewind połączony z zacinającym deszczem i chyba gradem - bo autentycznie kłuł w twarz. Na szczęście po dojechaniu do czerwonaka zmieniliśmy kierunek i wiatr z boku nie był już taki uciążliwy. Po asfalcie szybkie depnięcie pod biuro, gdzie czekała na nas ciepła kawa.
Bardzo udana Wielka Sobota - mimo pogody udało się zrobić w sumie 90 km.
No i wszystkim znajomym i nieznajomym czytającym życzę wesołych Świąt Wielkiej Nocy.
Kategoria Wycieczka


  • DST 55.00km
  • Teren 50.00km
  • Czas 02:45
  • VAVG 20.00km/h
  • VMAX 49.97km/h
  • Temperatura 4.0°C
  • Sprzęt Konik
  • Aktywność Jazda na rowerze

Marcin z Marcinem

Sobota, 7 kwietnia 2012 · dodano: 07.04.2012 | Komentarze 5

Dzisiaj poranną porą wybrałem się z Marcinem, ziomalem z Pobiedzisk na traskę po naszej okolicy, z zamiarem pokazania mu co lepszych kawałków okolicznych lasów.
Zaliczyliśmy stałe punkty programu:
- hopki nad Drążynkiem
- wąwóz tamże
- single koło Jezierc
Poza tym spotkaliśmy spore stadko dzików, jeden spojrzał na mnie zawadiacko, ale nie próbowaliśmy się z nim, tylko zaczekaliśmy aż stadko pójdzie w swoją stronę, a my w swoją.
Koło Kociałkowej spotkaliśmy za to stado jeleni (a może danieli), które nie wdawały się w dyskusje tylko zrobiły zwrot o 180 stopni i pognały zwartą grupą przez pola.
Odwiedziliśmy też stary niemiecki cmentarzyk w Rakowie, o którym już kiedyś pisałem.
Nagrobek w Rakowie © Z3Waza

Pień dębu © Z3Waza

No i najważniejsze - Marcin dał mi się karnąć swoim 29 calowym MBike'm. Muszę powiedzieć że pierwsze wrażenie dość dziwne - siedzi się zdecydowanie wyżej niż na 26 calowcu, ale rower daje radę - a testowałem go na singlu pomiędzy drzewami.
Fajnie wybiera nierówności i przyjemnie się zbiera mimo swojego rozmiaru. Zaliczyłem nim też jeden stromy zjazd i rowerek dał się bez problemu kontrolować. Ogólnie super maszyna za rozsądne pieniądze. Gdybym nie miał swojego specyka to poważnie rozważyłbym zakup takiej maszyny.
No i dzięki za wspólne kręcenie.
Kategoria Wycieczka


  • DST 51.00km
  • Teren 41.00km
  • Czas 03:20
  • VAVG 15.30km/h
  • VMAX 46.23km/h
  • Temperatura 8.0°C
  • Sprzęt Konik
  • Aktywność Jazda na rowerze

"Już tylko kiler"

Piątek, 6 kwietnia 2012 · dodano: 06.04.2012 | Komentarze 4

Po pracy przyjechała do mnie do biura żona, a ponieważ dzieci zostały "sprzedane" do mojej mamy to mogliśmy ruszyć na bajkach do domu. Ale nie tak po prostu, o nie. Trzeba zaliczyć puszczę naszą dziewiczą wraz z równie Dziewiczą Górą. Ruszyliśmy inaczej niż kiedykolwiek - czyli asfaltem do Gdyńskiej i stamtąd na Czerwonak. A potem to już była rozprawa z naszym powiatowym K2. Ja robiłem jak zwykle za treneiro, trochę krzyczałem, trochę chwaliłem itd. W każdym razie odniosłem sukces trenerski - udało mi się namówić żonę na zjazd z tzw. kilera. Dla niewtajemniczonych - kiler to popularna nazwa najbardziej stromego zjazdu z Dziewiczej Góry, czyli wzniesienia morenowego na obszarze Puszczy Zielonka, podpoznańskiego obszaru leśnego stanowiącego Park Krajobrazowy. Ponieważ owo wzniesienie jest drugim co do wysokości w okolicy Poznania, bywa nazywane ironicznie K2. Koniec dygresji.
Żona zjechała, stwierdziła, że w sumie nietrudno. Brawo, mi kiedyś też się wydawało trudno. Po czym zgłosiła chęć wykonania ponownego zjazdu. Być może pod wpływem mojego pokazu, że z kilera da się nie tylko zjechać, ale i nań podjechać.
Co tam ja też chcę się pochwalić swoimi osiągnięciami.
Po tych wyczynach wróciliśmy spacerkiem przez Pławno, Zielonkę, Tuczno do domu.
Z ciekawszych momentów przejechaliśmy jeszcze singiel nad jeziorem Tuczno.
I tyle. Koniec i bomba, a kto czytał ten... wiadomoco.
Kategoria Wycieczka


  • DST 22.00km
  • Teren 20.00km
  • Czas 01:04
  • VAVG 20.62km/h
  • Temperatura 8.0°C
  • Sprzęt Kross sztywniaczek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Takie tam po lesie

Czwartek, 5 kwietnia 2012 · dodano: 05.04.2012 | Komentarze 0

czyli po PK Promno