Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi z3waza ze starożytniego miasteczka Pobiedziska. Mam przejechane 74680.40 kilometrów w tym 20878.01 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 24.70 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy z3waza.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2012

Dystans całkowity:1113.00 km (w terenie 727.00 km; 65.32%)
Czas w ruchu:52:07
Średnia prędkość:21.32 km/h
Maksymalna prędkość:52.77 km/h
Suma podjazdów:500 m
Maks. tętno maksymalne:176 (98 %)
Maks. tętno średnie:158 (88 %)
Suma kalorii:6209 kcal
Liczba aktywności:28
Średnio na aktywność:39.75 km i 1h 55m
Więcej statystyk
  • DST 91.00km
  • Teren 5.00km
  • Czas 03:13
  • VAVG 28.29km/h
  • VMAX 44.36km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Sprzęt Konik
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po maratonie w Dolsku

Niedziela, 22 kwietnia 2012 · dodano: 22.04.2012 | Komentarze 5

Powrót z gogolowego maratonu w Dolsku.
Pojechałem z Dolska w kierunku Mełpina, przy wjeździe do którego zielona tablica z nazwą miejscowości była uzupełniona informacją że Mełpin to "miasto seksu" - cóż być może, ale za krótko tam zabawiłem aby to sprawdzić, zresztą wydaje mi się ze to w takim samym stopniu "miasto" jak "seksu". Dalej poleciałem na Śrem i stamtąd przez Zbrudzewo w kierunku poznańskiego ringu. Po drodze minąłem jeszcze tolkienowską wieś Orkowo, oraz wieś o nazwie jak z braci Grimm - Trzykolne Młyny - no po prostu bajkowo ;) Zresztą tak właśnie się jechało (bajkowo) - wyszło słonko, ale nie było gorąco, wiatr nie był uciążliwy i raczej neutralny lub korzystny, a jak skręciłem na Radzewo i dalej Kórnik to nawet był w plecy. W Kórniku poleciałem szlakiem ringu do Tulec, gdzie zrobiłem krótką przerwę na rozciąganie (ten pierdzielony obojczyk) i dalej poleciałem na Kostrzyn skąd wydłużyłem sobie trasę jadąc na Gwiazdowo, Jankowo i Górę. W Jankowie mam okazję zaobserwować że są koty, co mają 7 żyć - sierściuch wyskoczył wprost pod volvo jadące przede mną, wpadł pomiędzy koła i kiedy myślałem że to koniec z kociambrem, skubany wyskoczył na pole lekko zdezorientowany.
Wyszło wszystkiego 90 km i myślałem o tym, żeby dokręcić do setki ale za bardzo mi się chciało makaronu (i piwa).
A teraz część o maratonie:
Pierwszy raz byłem na maratonie jako widz. Całkiem fajne doświadczenie. Bezstresowo sobie chodziłem po miasteczku zawodów spotykając kupę znajomych - poczynając od całej gogglowej ekipy, Bieniasz teamu, Ani Wysokińskiej i innych, a kończąc na mojej maratonowej inspiracji, człowieku który wskazał mi właściwą drogę w życiu, moim guru, leaderze legendarnego teamu IT.integro Sławku M.
Sławku drogi trzeba więcej jeździć i to nie na kole Edyty S. :)
Po starcie poszedłem sobie spokojnie na kawkę i pączki z dzieciakami, a potem pojechałem na punkt widokowy porobić parę zdjęć. Trafiłem idealnie w punkt bo w kilka minut po dojściu na miejsce pojawili się pierwsi wycinacy z Mega czyli R. Banach i K. Krzywy Po nich długo nic, potem pojawia się grupa z Kaiserem i Swatami, potem kolejna grupa z Lonką. Wkrótce po nich leci Kłosiu (gratulacje), po jakimś czasie JP i zaraz za nim Jacek G. (Jacku dodaj wreszcie wpisy żeby można było złożyć Tobie odpowiednie pokłony) potem Marek i Wojtek co ciekawe niedaleko za nimi ciągnie Zbychu, który mnie pyta gdzie Krzychu, a Krzychu jest daleko - potem okaże się że miał awarię (Tato tato! a co to jest pana?). Jest i sąsiad. No i last but not least Jarek, co pomyka jak kuna - zajmie dziś 3 miejscie w swojej kategorii i 11 open (chylę czoła). Leci i Aśka która jest kolejnym zawodnikiem naszego teamu uhonorowanym pucharem. W nagrodę robię jej serię zdjęć :D.
Niestety aparat jakim obecnie dysponuję jest raczej kiepskiej jakości - wolny i robi ciemne zdjęcia ale jak ktoś chce poprzeglądać to zapraszam do galerii.
Potem lecę na metę pokibicować wjeżdżającym na metę. Na mecie jest już Jarek na którego rzewnym okiem spoglądają moje córki-fanki (zwłaszcza jedna :D)
Mam okazję poobserwować ryzykowny wjazd na metę, który kończy się nieszczęśliwie dla Sylwka Swata który zalicza kraksę kosztującą go podium i przegraną z bratem Sebastianem. Gleba robi wrażenie na moich córkach.
A potem jest już normalnie makaron (tym razem robię za stewarda), nagrody medale tombola (moje córa wkręciła się na sierotkę, ale słabo losowała - ze znajomych wyciągnęła tylko Sławka M. który pojechał był już do domu). No i tyle z maratonu, a potem wsiadłem na rower i pojechałem do domu... ale to chyba już opisałem ;)
Zdjęcia the best:
Rumaki przed startem © Z3Waza

Paorama miasteczka, nawet widać kible © Z3Waza

Modlitwa przed startem © Z3Waza

Drogbas zadowolny, Z3W wyluzowany © Z3Waza

Dolsk w całej okazałości © Z3Waza

Leci Josip © Z3Waza

Drogbas-wycinak © Z3Waza

Zbychu na trasie © Z3Waza

Sławek i Edyta © Z3Waza

Ta pani się do mnie łądnie uśmiechała © Z3Waza

Ta pani też się łądnie uśmiechała... no i stanęła na pudle © Z3Waza

Maks - przegrać bitwę to nie znaczy przegrać wojnę © Z3Waza


  • DST 62.00km
  • Teren 47.00km
  • Czas 03:02
  • VAVG 20.44km/h
  • VMAX 48.57km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • Sprzęt Konik
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rain Dogs*

Sobota, 21 kwietnia 2012 · dodano: 21.04.2012 | Komentarze 5

Dziś po południu zrobiła się piękna pogoda, ale ja niestety umówiłem się z kolegami na rower o 7:30. Jak wyjeżdżałem z sąsiadem na umówione spotkanie z Marcinem na pobiedziskim rynku to mżyło, a potem było już tylko gorzej :(
Ale nic to twardzi jesteśmy i nie pękamy. Sąsiad jutro startuje w Dolsku chciał zatem przejechać się delikatnie po asfalcie. Pojechaliśmy więc na Tuczno, ale z tym "delikatnie" to nie bardzo nam wyszło :D W Tucznie Maciej poleciał dalej na Kobylnicę po chleb z dopalaczem ;) a my skręciliśmy w niebieski szlak w kierunku Dziewiczej. Na Dziewiczej dwie rundki standardem z lat przeszłych MTBMarathonu. A potem już powrót przez Pławno, Tuczno, Wagowo. Deszcz kropił coraz to intensywniej i w międzyczasie odechciało mi się planowanego dokręcenia do setki - tym bardziej, że mokry już byłem, aż do gaci. Tak więc zamiast setki tylko 62 - ale wyjazd udany. A jutro może mi się uda wrócić rowerowo z Dolska dokąd jadę jako treneiro, kibico, serwiso i opiekuno del dziecio w jednym.
* "Rain Dogs" - utwór Toma Waitsa z płyty pod tym samym tytułem


  • DST 32.00km
  • Czas 01:03
  • VAVG 30.48km/h
  • VMAX 48.01km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Sprzęt Rzadka BIRIA :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Szosa Kociałkowa

Piątek, 20 kwietnia 2012 · dodano: 20.04.2012 | Komentarze 0

Dziś po południu zrobiło się naprawdę wiosennie, wreszcie mogłem założyć krótkie portki. Na krótko jeździ się lepiej co od razu widać po średniej. No i wreszcie wiało jakoś tak mniej upierdliwie.


  • DST 27.00km
  • Teren 24.00km
  • Czas 01:11
  • VAVG 22.82km/h
  • Temperatura 8.0°C
  • Sprzęt Kross sztywniaczek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do pracy

Czwartek, 19 kwietnia 2012 · dodano: 19.04.2012 | Komentarze 5

Dziś ładnie, słonecznie i wiatr w plecy, jeszcze żeby było trochę cieplej.
Jeżdżę sobie w tlenie, na luziku - ale czuję, że mocy w nogach nie ma.
Ach i nie mogłem sobie odmówić zrobienia zdjęcia kwitnącego drzewka. Te kwiaty na drzewach to zjawisko tak efemeryczne, że często w naszej codziennej gonitwie nawet nie zauważymy tego pięknego fenomenu przyrody. Niestety zdjęcie jest z komórki nie bardzo więc widać że drzewko jest obsypane drobnymi białymi kwiatkami, ale zapewniam że jest. No i że w rzeczywistości jest o wiele piękniejsze niż na tym zdjęciu.
Samotne drzewo koło Pobiedzisk © Z3Waza
Kategoria Do pracy


  • DST 32.00km
  • Teren 27.00km
  • Czas 01:29
  • VAVG 21.57km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • Sprzęt Kross sztywniaczek
  • Aktywność Jazda na rowerze

...i z powrotem...

Środa, 18 kwietnia 2012 · dodano: 18.04.2012 | Komentarze 1

Jak wracałem to już wiedziałem czemu rano było tak miło... o ja naiwny - wiało w pysk od wschodu jak głupie. Pola pomiędzy Gruszczynem a Biskupicami nie dość że nudne jak cholera to jeszcze wietrzne... oj nie lubię tak jeździć. Pojechałem zatem jeszcze na krótki objazd Drążynka dzięki czemu dokręciłem dziś do 60kh. No i co najważniejsze przekroczyłem kolejny 1000 w tym sezonie.
Mogłoby już przestać wiać i mogłoby wyjść słońce bo to już się robi depresyjne...
Kategoria Do pracy


  • DST 29.00km
  • Teren 20.00km
  • Czas 01:20
  • VAVG 21.75km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • Sprzęt Kross sztywniaczek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Poznania

Środa, 18 kwietnia 2012 · dodano: 18.04.2012 | Komentarze 1

Na trasie kilka dodatkowych przekopów - koło Dębińca i W Gruszczynie. Fajnie się jechało - jakoś tak lekko.
Kategoria Do pracy


  • DST 22.00km
  • Teren 22.00km
  • Czas 01:21
  • VAVG 16.30km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • Sprzęt Kross sztywniaczek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po Murowanej...

Wtorek, 17 kwietnia 2012 · dodano: 17.04.2012 | Komentarze 0

Wczoraj nie mogłem wsiąść na rower bo byłem w rozjazdach, zatem rowerowy rozjazd zrobiłem dzisiaj. Łyda cały czas mnie lekko pobolewała, pojechałem więc z myślą o totalnym spacerku - i tak właśnie zrobiłem. Podjeżdżałem sobie wszystkie góreczki na mięciutko, oglądałem budzące się do życia roślinki, patrzyłem na drzewa, super - dawno tak sobie przyjemnie bardzo nie pojeździłem... ale z drugiej strony tak wciąż jeździć to byłoby nudno :)
Kategoria Wycieczka


  • DST 74.00km
  • Teren 73.00km
  • Czas 03:35
  • VAVG 20.65km/h
  • VMAX 47.17km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • HRmax 176 ( 98%)
  • HRavg 158 ( 88%)
  • Kalorie 2914kcal
  • Sprzęt Konik
  • Aktywność Jazda na rowerze

Maraton Murowana Goślina'12

Niedziela, 15 kwietnia 2012 · dodano: 15.04.2012 | Komentarze 8

Zaczęło się od małego sukcesu - okazało się że pomimo, że wczoraj po pobraniu numerku na kontroli wyświetlił mi się sektor 5, to jednak przysługiwał mi czwarty czyli że nie będę startował z tzw. czarnej odbytnicy. Do sektora wchodzę z Markiem i zaraz spotykamy Jacka. Krótkie przedstartowe pogaduchy, zdjęcie zrobione przez żonę i ogień i do przodu.
Marcin przed startem © Z3Waza

Jacek przed startem a Marcin kuka © Z3Waza

Na początku próbuję dojść Jacka, ale widzę, że będzie to bardzo trudne, nawet w pewnym momencie jestem tuż, tuż, ale Jacek znowu mi odchodzi i wiem, że nie będzie to bardzo trudne tylko niemożliwe. No nic jadę dalej. Nowa trasa mini jest interwałowa i bardzo ciekawa, czuję jednak że dziś to nie do końca jest mój dzień. Ale co tam, w pewnym momencie wyprzedza mnie jakiś gość i zamiast na drogę spoglądam na niego, no i nie zauważam pieńka na którym robię chyba dość widowiskowe OTB, na szczęście kończy się wszystko lekko zbitym kolanem. Lecę dalej. Na dużym błotku taranuję małe drzewko, które chyba nie przeżyje spotkania ze mną, biedne...Część mini daje mi ostro w kość, pojawiają się oczywiście myśli typu "trzeba było jechać mini", "pierdolę to mój ostatni sezon maratonowy", "przechodzę na turystykę" itp. Ale jadę. W pewnym momencie (gdzieś 23 km) dochodzi mnie gość, a do mnie dochodzi energia ze zjedzonego 10 minut wcześniej żela. Siadam więc mu na kole, gość próbuje mnie urwać ale budzi to we mnie tym większą chęć "a nie dam ci odejść", gość coś tam rzuca przez ramię, nie słyszę. W każdym razie jego wysiłki kończą się jego glebą na prostym piaszczystym zakręcie, ja wpadam of course na niego. Gość jest wyraźnie wpieniony że mogłem mu uszkodzić jego Meridę 69, tym bardziej, że coś tam chrupnęło, w każdym razie usłyszałem, że pomyliłem maratony i że to nie jest Mazovia, jak jest na Mazovii nie wiem - nie byłem. W każdym razie ten odcinek, którym jechaliśmy to nie był jakiś OS tylko normalna szeroka leśna droga. Ponieważ na pytanie o pomoc odpowiedział mi w słowach obelżywych, zostawiam go z jego wkurwieniem i lecę dalej, potem jest najdurniejsza część maratonu, budowlano-przełajowo-trzęsidupny przejazd pod obwodnicą. A dalej już znana piaskownica i wjazd do Zielonki, na początku standard - szerokie drogi leśne, na tym odcinku co i raz mijam się z Rysiem Bróździńskim. Przed Dziewiczą Golonka jednak dokłada do pieca i prowadzi trasę po takich singlach o których pojęcia nie miałem. Trasa jest idealna na dobicie przed "podjazdem" na kilera - który wobec padającego deszczu, śliskiego gruntu, a przede wszystkim moich coraz bardziej drewnianych nóg staje się bardzo mozolnym podejściem, za Dziewiczą zwycięża we mnie inna myśl, która staje się jedną jedyną, dominującą: "meta, meta, królestwo za metę" po drodze mijam jeszcze większych umarlaków niż ja. Powoli dochodzę jednego takiego który na piasku tańczy breakdance, i kiedy jestem tuż na nim wjeżdżam na błotko łapie poślizg i padam jak długi - nie wiem dlaczego, tym razem to chyba już zmęczenie. W końcu go łapię na piaskownicy i wjeżdżam na ostatnią prostą, która była moim marzeniem, pragnieniem od dłuższego czasu. I wreszcie jestem na mecie. Po dojechaniu nie mam nawet siły gadać. Chwilę po mnie wjeżdża Marc. Jak już się trochę pozbierałem, pojechałem do auta się przebrać, okazało się że mam ręce tak zgrabiałe że ledwo coś nimi chwytam. Zakładam suche ciepłe rzeczy, kiedy wkładam spodnie łapie mnie po raz pierwszy w życiu kurcz w łydzie, o kurna jak boli, na szczęście żona robi za erste hilfe... Jak się przebrałem dojeżdża Maciej też zadowolony i umęczony.
Później idziemy z żoną na metę pogadać ze znajomymi, z gigowców na metę pierwszy dociera Jarek, szczęśliwy jak dziecko że objechał JP, Kłosia i całą resztę. Spotykam też i Zbyszka z Krzysztofem, Jacka i kierownika naszego - Przema. Dzieci nasze są zniesmaczone faktem, że nic nie wygrały na tomboli, musimy więc jechać do domu.
Podsumowanie - na teraz jestem 22/70 w kategorii może się to trochę zmienić bo mają jakiś burdel w wynikach - duch Gogola czy co?
Tak czy inaczej miejsce niezłe, najlepsze w ogóle u Golonki. Warto było się zestarzeć :D
Co do poprawienia - to czas do Jacka, bo że z nim przegram to czułem, ale jednak trochę za dużo. Pewnie ten wczorajszy wypad rowerowy mi nie pomógł, ale w sumie fajnie że nakręciłem trochę kaemów w weekend, a koniec końców chodzi tylko o dobrą zabawę. A bawiłem się dobrze i dziękuję wszystkim uczestnikom tej zabawy, nawet nerwowemu gościowi na Meridce.
Kategoria Maraton/XC/CX


  • DST 5.00km
  • Teren 2.00km
  • Czas 00:13
  • VAVG 23.08km/h
  • Sprzęt Konik
  • Aktywność Jazda na rowerze

Przed maratonem

Niedziela, 15 kwietnia 2012 · dodano: 15.04.2012 | Komentarze 0

Niezbyt dużo, bo czasu zabrakło. Ale i tak udało się spotkać duet w postaci Krzycha i Zbyszka.


  • DST 74.00km
  • Teren 44.00km
  • Czas 03:18
  • VAVG 22.42km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • Sprzęt Kross sztywniaczek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Z dziećmi na spacer, a potem po numerek

Sobota, 14 kwietnia 2012 · dodano: 14.04.2012 | Komentarze 2

Koło południa skoczyliśmy rodzinnie nad jezioro Dębiniec. Wyprawa udana - starsza córka zjechała z korzeniastej skarpy. Więcej opisu pewnie będzie u Żony.
Później wybrałem się po numerek startowy z Marcinem. Pojechaliśmy najkrótszą drogą do Murowanej. Najpierw asfaltem na Tuczno gdzie tempo mimo pierwotnych założeń było dalekie od spacerku, ale tak to już bywa jak się jedzie we dwóch. Później z Tuczna na Pławno/Kamińsko i stamtąd już asfaltem do Murowanej. Pod biurem zawodów mieliśmy średnią 26. Spacerek to to nie był :)
Pod biurem spotkaliśmy mojego kolegę Marka z synem - wybierają się jutro na mini.
Pojechaliśmy z nimi na część rekonesansu po nowej części nad Wartą. Dojechaliśmy do Trojanki i okazało się że na brodzie wybudowali ładny mostek
Mostek na Trojance © Z3Waza

No i tyle z wycieczki. Do zobaczenia wszystkim na jutrzejszym maratonie.
Kategoria Wycieczka