Blog Marcina
La bicicletta ha un'anima. Se si riesce ad amarla, vi darà emozioni che non dimenticherete mai.
Info
Więcej o mnie.








Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2017, Wrzesień8 - 8
- 2017, Sierpień24 - 0
- 2017, Lipiec22 - 0
- 2017, Czerwiec25 - 15
- 2017, Maj29 - 27
- 2017, Kwiecień23 - 18
- 2017, Marzec26 - 58
- 2017, Luty17 - 8
- 2017, Styczeń6 - 0
- 2016, Grudzień4 - 0
- 2016, Listopad9 - 4
- 2016, Październik14 - 0
- 2016, Wrzesień14 - 3
- 2016, Sierpień15 - 2
- 2016, Lipiec25 - 5
- 2016, Czerwiec16 - 6
- 2016, Maj26 - 31
- 2016, Kwiecień26 - 18
- 2016, Marzec19 - 1
- 2016, Luty12 - 2
- 2016, Styczeń5 - 0
- 2015, Grudzień10 - 3
- 2015, Listopad8 - 7
- 2015, Październik12 - 6
- 2015, Wrzesień28 - 19
- 2015, Sierpień31 - 17
- 2015, Lipiec26 - 17
- 2015, Czerwiec27 - 23
- 2015, Maj24 - 21
- 2015, Kwiecień19 - 27
- 2015, Marzec18 - 58
- 2015, Luty12 - 29
- 2015, Styczeń14 - 44
- 2014, Grudzień13 - 22
- 2014, Listopad20 - 22
- 2014, Październik20 - 18
- 2014, Wrzesień21 - 18
- 2014, Sierpień26 - 45
- 2014, Lipiec22 - 34
- 2014, Czerwiec24 - 42
- 2014, Maj20 - 30
- 2014, Kwiecień19 - 32
- 2014, Marzec15 - 36
- 2014, Luty4 - 10
- 2014, Styczeń15 - 51
- 2013, Grudzień15 - 59
- 2013, Listopad16 - 40
- 2013, Październik12 - 25
- 2013, Wrzesień19 - 58
- 2013, Sierpień26 - 47
- 2013, Lipiec23 - 53
- 2013, Czerwiec26 - 32
- 2013, Maj23 - 74
- 2013, Kwiecień28 - 66
- 2013, Marzec14 - 48
- 2013, Luty14 - 73
- 2013, Styczeń8 - 25
- 2012, Grudzień16 - 64
- 2012, Listopad8 - 51
- 2012, Październik17 - 37
- 2012, Wrzesień28 - 102
- 2012, Sierpień28 - 129
- 2012, Lipiec34 - 85
- 2012, Czerwiec23 - 60
- 2012, Maj26 - 42
- 2012, Kwiecień29 - 89
- 2012, Marzec24 - 45
- 2012, Luty5 - 17
- 2012, Styczeń5 - 37
- 2011, Grudzień9 - 18
- 2011, Listopad13 - 16
- 2011, Październik22 - 30
- 2011, Wrzesień31 - 33
- 2011, Sierpień24 - 17
- 2011, Lipiec20 - 18
- 2011, Czerwiec22 - 25
- 2011, Maj21 - 6
- 2011, Kwiecień18 - 2
- 2011, Marzec9 - 3
- 2011, Luty6 - 0
- 2011, Styczeń8 - 0
- 2010, Grudzień2 - 1
- 2010, Listopad6 - 3
- 2010, Październik11 - 5
- 2010, Wrzesień13 - 7
- 2010, Sierpień25 - 0
- 2010, Lipiec21 - 0
- 2010, Czerwiec20 - 0
- 2010, Maj19 - 0
- 2010, Kwiecień18 - 0
- 2010, Marzec7 - 0
- 2010, Luty2 - 0
Wpisy archiwalne w kategorii
Wycieczka
Dystans całkowity: | 7094.49 km (w terenie 4079.70 km; 57.51%) |
Czas w ruchu: | 336:56 |
Średnia prędkość: | 19.93 km/h |
Maksymalna prędkość: | 83.24 km/h |
Suma podjazdów: | 21039 m |
Maks. tętno maksymalne: | 179 (100 %) |
Maks. tętno średnie: | 169 (94 %) |
Suma kalorii: | 80153 kcal |
Liczba aktywności: | 141 |
Średnio na aktywność: | 50.32 km i 2h 34m |
Więcej statystyk |
- DST 13.00km
- Teren 10.00km
- Czas 01:00
- VAVG 13.00km/h
- Sprzęt Konik
- Aktywność Jazda na rowerze
Z dziećmi...
Sobota, 26 maja 2012 · dodano: 26.05.2012 | Komentarze 0
Dla mnie rozjechanie, dla dzieci poważna wyrypa. Odwiedziliśmy nasze jeziorka, kawałek PK Promno. Było kilka sztywnych podjazdów, nauka jazdy po piachu i kryzysy i zwalczenie ich. I satysfakcja z pokonanych przeszkód, czyli pure MTB na miarę 8 i 10 latki. Kategoria Wycieczka
- DST 81.00km
- Teren 10.00km
- Czas 03:27
- VAVG 23.48km/h
- VMAX 49.90km/h
- Temperatura 15.0°C
- HRmax 162 ( 90%)
- HRavg 130 ( 72%)
- Kalorie 2374kcal
- Podjazdy 897m
- Sprzęt Kross sztywniaczek
- Aktywność Jazda na rowerze
Am Stettiner Haff
Poniedziałek, 14 maja 2012 · dodano: 14.05.2012 | Komentarze 1
...a dziś już z powrotem w Szczecinie, postanowiłem dziś machnąć 80 km choć cholernie mi się nie chciało, tym bardziej że wczoraj wieczorem wróciłem samochodem z Warszawy, a dziś rano pobudka o 4 i jazda do Szczecina właśnie... no ale trzeba twardym być. A jak już wsiadłem to było oczywiście przyjemnie, co tam że wieje, co tam, że zapomniałem bidonu i musiałem się wrócić. Rower daje oderwanie od codzienności i kiedy już wrócę to mam samopoczucie lepsze o co najmniej 100%. Pojechałem znowu do Niemiec, tym razem na większą pętelkę. Pobujałem się po wiejskich drogach, których jakość mnie po prostu powala. Nic tylko zasuwać szosóweczką (trzeba by tylko ją mieć). Z tego wszystkiego zrobiłem zdjęcie takiego asfalciku - droga tak na 1,5 samochodu - typowa drożyna między wsiami.

Asfalt a'la pupa niemowlaka© Z3Waza
Potem trochę pobłądziłem we wsi Ploewen, nawet pies mnie oszczekał po niemiecku, a pani właścicielka powiedziała mi "Entschuldigung". A potem pojechałem dalej i zrobiłem fotkę wyrazu artystycznej, wiejskiej duszy niemieckiej, który uwidocznił się na miejscowym przystanku.

Artystyczno-wiejski przystanek w okolicach Mewegen© Z3Waza
A potem wróciłem do Polski, pod hotelem miałem jeszcze dwa kilometry do 80, pojechałem więc w okolice zamku książąt szczecińskich, który znajduje się jakieś 300 metrów od mojego miejsca pobytu, a jakoś tam do tej pory nie trafiłem, zrobiłem zatem serię zdjęć typu Szczecin by night.

Kościół w centrum Szczecina© Z3Waza

Zamek książąt szczecińskich© Z3Waza

Katedra szczecińśka pod kątem ale za to mieści się z wieżą© Z3Waza

Katedra bez wieży, za to w pionie© Z3Waza
Kategoria Wycieczka
- DST 60.00km
- Teren 50.00km
- Czas 02:40
- VAVG 22.50km/h
- Temperatura 18.0°C
- Sprzęt Kross sztywniaczek
- Aktywność Jazda na rowerze
Znowu w Szczecinie...
Środa, 9 maja 2012 · dodano: 09.05.2012 | Komentarze 2
Znów jestem na delegacji w Szczecinie - tym razem na 5 dni z przerwą na weekend. No na tak długo to bez roweru jechać nie można. Tak więc dziś dzień pierwszy, pojechałem sobie znowu do Niemiec z zamiarem poeksplorowania okolic do których dotarłem poprzednim razem, tym razem zabrałem jednak na wszelki wypadek "dowód osobowy". Ruszyłem takim samym szlakiem co ostatnim razem. Nawet spotkałem znajomy peleton szosowców - niestety jechali w przeciwnym kierunku, tak więc nie było nikogo kto zdopingowałby mnie do szybszej jazdy... ale co tam treningowym założeniem był tlenik...Po przejechaniu granicy pojechałem w stronę wsi Pampow,

Tablica Pampow© Z3Waza
po drodze spotkałem drogowskaz wskazujący na Sicherturm czy coś takiego, zrozumiałem, że chodzi o wieżę widokową skręciłem więc z szosy w las zamiast wieży znajdując ambonę wznoszącą się na sporym pagórze, który robił przy okazji za kopalnię piasku.

Niemiecka ambona© Z3Waza
W wykopanej dziurze było kilka dość dużych nor, tak na oko na borsuka raczej niż lisa

Tajemnicza dziura pod amboną© Z3Waza
Tak czy inaczej krajobraz był bardzo ładny - cała okolica usiana pagórkami przypominającymi sinusoidę... szkoda że zdjęcie wypłaszcza rzeczywistość.

Sinusoidalny krajobraz okolicy Pampow© Z3Waza
Z Pampow chciałem przedostać się z powrotem do Polski jednak droga za każdym razem kończyła się bezdrożem gdzieś w lesie. A w około było pełno ambon podobnych do tej ze zdjęcia... zacząłem się zastanawiać czy to dla myśliwych, czy może postawione dla chłopców Honekera, co bardzo nie lubił przemieszczania się ludności. Przy okazji na jednej z łąk zobaczyłem chyba czaplę - bo żuraw to nie był. Ptak był duży, miał jasny brzuch i czerwone podgardle.
Ponieważ dojścia do granicy nie mogłem znaleźć, postanowiłem wracać tą samą z grubsza drogą - czyli przez Blankensee. Wracając znalazłem znacznie wygodniejszą drogę do wspomnianej wieży ale nie chciało mi się do niej już jechać, za zatrzymałem się przy kościele w Blankensee. Na wieży był typowy dla protestanckich kościołów kur.

Kur na wieży kościoła w Blankensee© Z3Waza
A przed kościołem stał pomnik poświęcony poległym w I wojnie światowej mieszkańcom gminy. Podobny widziałem w okolicy Skierniewic, gdzie była wielka bitwa w Puszczy Bolimowskiej nad Rawką, no i w wersji polskiej w Rogalinku.

Podziękowanie bohaterom© Z3Waza
A to kościół w całej okazałości (no dobra bez kura)

Kościół w Blankenee© Z3Waza
W sumie bardzo mi się podobała ta krótka wycieczka po Niemczech - ruch żaden, cisza spokój... chyba jutro to powtórzę tylko tym razem w innym kierunku.
Kategoria Wycieczka
- DST 12.00km
- Teren 10.00km
- Czas 01:03
- VAVG 11.43km/h
- VMAX 33.62km/h
- Temperatura 26.0°C
- Sprzęt Konik
- Aktywność Jazda na rowerze
Z dziećmi na spacer nad jez. Brzostek
Środa, 2 maja 2012 · dodano: 02.05.2012 | Komentarze 0
Dziś w ramach odpoczynku zrobiliśmy prawdziwą wycieczkę MTB... dla dzieci. Było wszystko: niebezpieczne zjazdy, siłowe podjazdy, gleby, podbiegi, płacz i radość i to wszystko w ramach Parku Krajobrazowego Promno. A ja, żeby wyjazd nie był zupełnie na darmo popodjeżdżałem sobie pod skarpę nad Brzostkiem. Zaliczając przy okazji dwie efektowne gleby i dokładając tym samym do płaczu jeszcze trochę potu i krwi. Kategoria Wycieczka
- DST 22.00km
- Teren 22.00km
- Czas 01:21
- VAVG 16.30km/h
- Temperatura 10.0°C
- Sprzęt Kross sztywniaczek
- Aktywność Jazda na rowerze
Po Murowanej...
Wtorek, 17 kwietnia 2012 · dodano: 17.04.2012 | Komentarze 0
Wczoraj nie mogłem wsiąść na rower bo byłem w rozjazdach, zatem rowerowy rozjazd zrobiłem dzisiaj. Łyda cały czas mnie lekko pobolewała, pojechałem więc z myślą o totalnym spacerku - i tak właśnie zrobiłem. Podjeżdżałem sobie wszystkie góreczki na mięciutko, oglądałem budzące się do życia roślinki, patrzyłem na drzewa, super - dawno tak sobie przyjemnie bardzo nie pojeździłem... ale z drugiej strony tak wciąż jeździć to byłoby nudno :) Kategoria Wycieczka
- DST 74.00km
- Teren 44.00km
- Czas 03:18
- VAVG 22.42km/h
- Temperatura 14.0°C
- Sprzęt Kross sztywniaczek
- Aktywność Jazda na rowerze
Z dziećmi na spacer, a potem po numerek
Sobota, 14 kwietnia 2012 · dodano: 14.04.2012 | Komentarze 2
Koło południa skoczyliśmy rodzinnie nad jezioro Dębiniec. Wyprawa udana - starsza córka zjechała z korzeniastej skarpy. Więcej opisu pewnie będzie u Żony.Później wybrałem się po numerek startowy z Marcinem. Pojechaliśmy najkrótszą drogą do Murowanej. Najpierw asfaltem na Tuczno gdzie tempo mimo pierwotnych założeń było dalekie od spacerku, ale tak to już bywa jak się jedzie we dwóch. Później z Tuczna na Pławno/Kamińsko i stamtąd już asfaltem do Murowanej. Pod biurem zawodów mieliśmy średnią 26. Spacerek to to nie był :)
Pod biurem spotkaliśmy mojego kolegę Marka z synem - wybierają się jutro na mini.
Pojechaliśmy z nimi na część rekonesansu po nowej części nad Wartą. Dojechaliśmy do Trojanki i okazało się że na brodzie wybudowali ładny mostek

Mostek na Trojance© Z3Waza
No i tyle z wycieczki. Do zobaczenia wszystkim na jutrzejszym maratonie.
Kategoria Wycieczka
- DST 92.00km
- Teren 83.00km
- Czas 04:53
- VAVG 18.84km/h
- VMAX 44.36km/h
- Temperatura 11.0°C
- Sprzęt Konik
- Aktywność Jazda na rowerze
Świąteczna Golonka z Gogolem...
Poniedziałek, 9 kwietnia 2012 · dodano: 09.04.2012 | Komentarze 10
…czyli objazd trasy maratonu w Murowanej Goślinie.Po zostawieniu dzieci w Poznaniu, dojeżdżamy z Asią do Murowanej samochodem.
Podjeżdżamy na Rynek gdzie spotykamy Wojtka Gogolewskiego, który nas powitał jak super dobrych znajomych.
Robimy krótką rozgrzewkę po nowej obwodnicy – tam z samochodu kiwa nam słynny redaktor Kurek co wie wszystko o każdym w wielkopolskim peletonie , wracając spotykamy Jurka „Gadułę” – jak się nazywa nie wiem, wiem że jest znajomym mojego ojca i jeszcze pewnie z połowy Poznania.
Wracamy na rynek, robimy sobie krótką sesję foto:

Asia strzela z banana na Nowym Rynku w Murowanej© Z3Waza

Tłumek narasta© Z3Waza
Na rynku ludzi coraz więcej, spotykamy Anię Wysokińską, ale nie ma naszych bikestatsowych przyjaciół. Wpadają w ostatniej chwili na wspólne oficjalne zdjęcie. Reprezentacja znajomych z bikestatsa to:
Jacek
Jarek
Krzysiek
Marek
Zbyszek
Ruszamy z Rynku grupą która ma się rozdzielić na część Mega, Mini i Turystyczną. Ja jadę Mega, po rozjeździe tempo zaczyna rosnąć. Trasa jest naprawdę niezłą,. Mocno interwałowa, ale sucha w pierwszej części. W końcu dojeżdżamy chyba do rzeczki Trojanki, którą jak się okazuje będzie trzeba forsować.

Grupa po drugiej strony rzeczki© Z3Waza
Na szczęcie nie tym razem, ale na wyścigu będzie się trzeba przygotować na mokre buty i skrzypiący rower, no chyba że się położy zielonego Finisha. Potem trasa robi się jeszcze ciekawsza, najpierw seria głębokich parowów – na pierwszym z nich Zbyszek zalicza efektowną glebę, na szczęście bez poważniejszych konsekwencji. Potem jest fajny szeroki singiel nad Wartą. W pewnym momencie znowu spotykamy grupę Mini a w niej moją Żonę, która ma bardzo zadowoloną minę.
Jedziemy dalej – znowu są jakieś sekcje błotne, podjazdy, fajne zjazdy – ogólnie będzie się działo na tej części. Trzeba będzie rwać do przodu na początku maratonu, bo mogą się potworzyć korki i większa część przyjemności będzie nam odebrana. W każdym razie część mini daje „po łydach”.
Na trasie rozmawiam trochę z Anią, trochę z innymi osobami. Najlepiej jak po którymś tam z podjazdów dojeżdża do nas starszy gość, czerwony na twarzy z młodszym rowerzystą (chyba znajomym) i pyta jaka to grupa, bo on chciał jechać mini. Jak się dowiedział że jedzie z mega to powiedział że wie dlaczego jadą tu same „wycinaki”. Jego młodszy kolega już nic nie mówił :D
Dojeżdżamy w końcu do obwodnicy tam sesja przełajowa z rowami, błotem itd. – tam ponoć nie pojedziemy. Dalej jest kawałek asfaltu w stronę Zielonych Wzgórz. Wjeżdżam z Anią i jakimś rowerzystą na rynek. Tam się okazuje, że czub który po poprzedniej pieszo-budowlanej części nam odskoczył, nie zaczekał. Na rynku spotykam JP, Marka, dojeżdża Zbyszek. Zastanawiamy się krótko co robić dalej – decyzja jest krótka – jedziemy na Dziewiczą.
Idę do sklepu zaopatrzyć się w dodatkowe napoje, bo choć chłodno to jednak trochę wody straciłem. W międzyczasie dojeżdża Asia. Pakuję jej rower na dach samochodu i wracam ta rynek. Tam wkrótce dociera Krzysztof jadąc za wskazaniami swojego GPSa. Jedzie z nami.
Ruszamy siedmioosobową grupką – Ania, Jacek, Krzysiek, Marek, Zbyszek, jakiś kolega którego nie znam i ja. Jedziemy trasą jaką zaczynał się ostatnio maraton. Ja jadę na szpicy – zostałem przewodnikiem, choć prawdę mówiąc jadę na czuja. Jedziemy przy Zakładzie Doświadczalnym przy którym jest zamknięte jezioro (ciekawe co tam hodują, może połączenia żaby błotnej z sosną), tam jeszcze nie byłem a trasa jest bardzo ładna. W każdym razie koniec końców docieramy w teren mi znany – szosę z Bolechowa do Trzaskowa. Po drodze gdzieś giną Zbyszek z Krzyśkiem. Za Trzaskowem zaczyna się uciążliwy piaszczysty odcinek do Potaszy – oczywiście pod wiatr. Jak ostatnio jechałem nim na maratonie w przeciwnym kierunku – to też było pod wiatr. Tam w końcu daje mi zmianę nowopoznany kolega – bo było już naprawdę ciężko. Za Potaszami jest o wiele przyjemniej – trochę lasu. Jadąc niebieskim szlakiem dojeżdżamy do okolic wysypiska – stąd droga jest prosta – to trasa Owińska – Maruszka. Jedziemy czerwonym – z przodu JP ja za nim. Skręcamy w stronę Dziewiczej jadąc za czerwonym. W pewnym momencie szlak odbija w lewo o czym ja wiem, JP wie. Ale reszta nie… i widzę jak Ania z Markiem lecą dalej prosto, niestety nie słyszą mojego wołania, a JP jusz ruszył w kierunku na Dziewiczą. Ruszam za Markiem z Anią – zanim jednak ich dogoniłem byli na tyle daleko od czerwonego szlaku, że nie było sensu wracać. Ruszyliśmy więc drogą którą nigdy wcześniej nie jechałem – przez Miękowo. Narastająca liczba spacerowiczów świadczy o tym że zbliżamy się do Największego Przewyższenia Powiatu Poznańskiego :D. Docieramy w końcu do asfaltu Czerwonak-Dziewicza – tam Ania z Markiem rezygnują jednak z podjeżdżania. Żegnam się więc z nimi i jadę w kierunku Dziewiczej. Podjeżdżam sobie od parkingu i kiedy zaczynam jazdę singlem w kierunku kilera, dzowni telefon. Odbieram, okazuje się że to Krzysiek który wraz z JP, Zbyszkiem i kolegą-co-go-nie-znam robią sobie popas pod wieżą. Zawracam do nich, tam po krótkiej przerwie jedziemy na kilera, ja tuż za Jackiem mam okazję zobaczyć jak wchodzi w zakręty na singlu przed zjazdem, szacun po prostu. Jak zjeżdża nie zobaczyłem bo został za nim tylko tuman kurzu. Na dole Krzysiek , JP, kolega-co-go-nie-znam i ja decydujemy się na podjazd pod kilera. Moja pierwsza próba nieudana – w połowie tracę kontrolę nad przednim kołem i wykonuję niezamierzony skręt, ale nie daję za wygraną – jadę w dół i zaczynam od nowa – podjazd tym razem udany, częściowo dzięki radom-dopingowi Krzyśka.
Po tych harcach na kilerze rozjeżdżamy się każdy w swoją stronę. Powrót po trasie znanej mi do bólu – Mielno-Maruszka-Ludwikowo-Tuczno-Gorzkie Pole.
Podsumowując – super spotkanie, świetna zabawa, organizacja Gogol-style – ale w tym wypadku to wcale nie przeszkadzało - taki tam radosny bałagan . Dzięki wszystkim za wspólne kręcenie. Było naprawdę super, super miło.
Kategoria Wycieczka
- DST 55.00km
- Teren 50.00km
- Czas 02:45
- VAVG 20.00km/h
- VMAX 49.97km/h
- Temperatura 4.0°C
- Sprzęt Konik
- Aktywność Jazda na rowerze
Marcin z Marcinem
Sobota, 7 kwietnia 2012 · dodano: 07.04.2012 | Komentarze 5
Dzisiaj poranną porą wybrałem się z Marcinem, ziomalem z Pobiedzisk na traskę po naszej okolicy, z zamiarem pokazania mu co lepszych kawałków okolicznych lasów.Zaliczyliśmy stałe punkty programu:
- hopki nad Drążynkiem
- wąwóz tamże
- single koło Jezierc
Poza tym spotkaliśmy spore stadko dzików, jeden spojrzał na mnie zawadiacko, ale nie próbowaliśmy się z nim, tylko zaczekaliśmy aż stadko pójdzie w swoją stronę, a my w swoją.
Koło Kociałkowej spotkaliśmy za to stado jeleni (a może danieli), które nie wdawały się w dyskusje tylko zrobiły zwrot o 180 stopni i pognały zwartą grupą przez pola.
Odwiedziliśmy też stary niemiecki cmentarzyk w Rakowie, o którym już kiedyś pisałem.

Nagrobek w Rakowie© Z3Waza

Pień dębu© Z3Waza
No i najważniejsze - Marcin dał mi się karnąć swoim 29 calowym MBike'm. Muszę powiedzieć że pierwsze wrażenie dość dziwne - siedzi się zdecydowanie wyżej niż na 26 calowcu, ale rower daje radę - a testowałem go na singlu pomiędzy drzewami.
Fajnie wybiera nierówności i przyjemnie się zbiera mimo swojego rozmiaru. Zaliczyłem nim też jeden stromy zjazd i rowerek dał się bez problemu kontrolować. Ogólnie super maszyna za rozsądne pieniądze. Gdybym nie miał swojego specyka to poważnie rozważyłbym zakup takiej maszyny.
No i dzięki za wspólne kręcenie.
Kategoria Wycieczka
- DST 36.00km
- Teren 26.00km
- Czas 02:00
- VAVG 18.00km/h
- VMAX 42.96km/h
- Temperatura 6.0°C
- Sprzęt Konik
- Aktywność Jazda na rowerze
Aaaa rowery dwa
Sobota, 7 kwietnia 2012 · dodano: 07.04.2012 | Komentarze 1
Dzisiaj zrobiłem zapowiadaną repetę ze zjazdu z kilera vel killera vel popierdółki (to określenie za Rodmanem). Pojechaliśmy najkrótszą trasą z Pobiedzisk - czyli przez Tuczno, Ludwikowo, Maruszkę. W Maruszce, krótki popas i sesja fotograficzna:-naszych dwókółek

Aaaa rowery dwa© Z3Waza
-figurki Matki Boskiej

Matka Boska w Maruszce© Z3Waza
- słupka

Zielonkowy słupek© Z3Waza
A potem już jazda na kilera. Dziś poszło Asi znacznie łatwiej. Niedługo pewnie będzie zjeżdżać "na krechę".

Asia na kilerze© Z3Waza
A potem już asfaltem w dół do Czerwonaka. I w tym momencie zrobiło się nieprzyjemnie - bo wpadliśmy na ostry lodowaty wmordewind połączony z zacinającym deszczem i chyba gradem - bo autentycznie kłuł w twarz. Na szczęście po dojechaniu do czerwonaka zmieniliśmy kierunek i wiatr z boku nie był już taki uciążliwy. Po asfalcie szybkie depnięcie pod biuro, gdzie czekała na nas ciepła kawa.
Bardzo udana Wielka Sobota - mimo pogody udało się zrobić w sumie 90 km.
No i wszystkim znajomym i nieznajomym czytającym życzę wesołych Świąt Wielkiej Nocy.
Kategoria Wycieczka
- DST 51.00km
- Teren 41.00km
- Czas 03:20
- VAVG 15.30km/h
- VMAX 46.23km/h
- Temperatura 8.0°C
- Sprzęt Konik
- Aktywność Jazda na rowerze
"Już tylko kiler"
Piątek, 6 kwietnia 2012 · dodano: 06.04.2012 | Komentarze 4
Po pracy przyjechała do mnie do biura żona, a ponieważ dzieci zostały "sprzedane" do mojej mamy to mogliśmy ruszyć na bajkach do domu. Ale nie tak po prostu, o nie. Trzeba zaliczyć puszczę naszą dziewiczą wraz z równie Dziewiczą Górą. Ruszyliśmy inaczej niż kiedykolwiek - czyli asfaltem do Gdyńskiej i stamtąd na Czerwonak. A potem to już była rozprawa z naszym powiatowym K2. Ja robiłem jak zwykle za treneiro, trochę krzyczałem, trochę chwaliłem itd. W każdym razie odniosłem sukces trenerski - udało mi się namówić żonę na zjazd z tzw. kilera. Dla niewtajemniczonych - kiler to popularna nazwa najbardziej stromego zjazdu z Dziewiczej Góry, czyli wzniesienia morenowego na obszarze Puszczy Zielonka, podpoznańskiego obszaru leśnego stanowiącego Park Krajobrazowy. Ponieważ owo wzniesienie jest drugim co do wysokości w okolicy Poznania, bywa nazywane ironicznie K2. Koniec dygresji.Żona zjechała, stwierdziła, że w sumie nietrudno. Brawo, mi kiedyś też się wydawało trudno. Po czym zgłosiła chęć wykonania ponownego zjazdu. Być może pod wpływem mojego pokazu, że z kilera da się nie tylko zjechać, ale i nań podjechać.
Co tam ja też chcę się pochwalić swoimi osiągnięciami.
Po tych wyczynach wróciliśmy spacerkiem przez Pławno, Zielonkę, Tuczno do domu.
Z ciekawszych momentów przejechaliśmy jeszcze singiel nad jeziorem Tuczno.
I tyle. Koniec i bomba, a kto czytał ten... wiadomoco.
Kategoria Wycieczka
