Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi z3waza ze starożytniego miasteczka Pobiedziska. Mam przejechane 74680.40 kilometrów w tym 20878.01 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 24.70 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy z3waza.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Zez wiaruchnom

Dystans całkowity:21935.25 km (w terenie 4636.60 km; 21.14%)
Czas w ruchu:852:56
Średnia prędkość:25.69 km/h
Maksymalna prędkość:2156.00 km/h
Suma podjazdów:89489 m
Maks. tętno maksymalne:189 (105 %)
Maks. tętno średnie:169 (94 %)
Suma kalorii:386913 kcal
Liczba aktywności:342
Średnio na aktywność:64.33 km i 2h 30m
Więcej statystyk
  • DST 77.00km
  • Teren 72.00km
  • Czas 03:45
  • VAVG 20.53km/h
  • VMAX 52.10km/h
  • Podjazdy 900m
  • Sprzęt Konik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

LLR Jeziorki/Osieczna

Wtorek, 24 września 2013 · dodano: 24.09.2013 | Komentarze 3

Po ostrym przepaleniu we Wiórku przyszło mi się pościgać w ramach LLR w Jesiorkach koło Osiecznej. Trasa w dużej mierze pokrywała się z tą znaną mi z maratonu w 2010 - wtedy byłem ostatni raz na MTB w Osiecznej i pamiętałem, że było ciekawie.
Na miejsce dojechałem z Sebą z dużym zapasem czasowy. Lubię to! Jest czas na spokojne pogaduchy ze znajomymi, na spokojne ogarnięcie się przedstartowe. W końcu ruszamy na małą rozgrzewką po której stwierdzam że jest jednak ciepło. Znaczy się rozgrzewka zadziałała. No i jedziemy w sektor megowców. Tam pogaduchy z Krzychem, wizyta w strategicznie położonych krzaczkach i jestem gotów na kolejne weekendowe zapylanie.
W głowie myśl - "a dziś jadę wycieczkowo", znika wraz z pierwszymi obrotami korbą. Zaczyna się ostre napieranie po szerokich szutrach i lekko podgórkowym asfalcie. Przede mną sylwetka w stroju Corratec- dopiero jak się zbliżam widzę że to M. Zellner. Jestem w lekkim szoku - bo ostatnio na Michałkach widziałem jak potrafi grzać jak małe teżewe. Nawet się do niej zbliżam na pierwszym terenowym podjeździe, ale gdzieś w połowie włącza wyższy bieg i tel ją widziałem. Za to gdzieś tam coraz bliżej widzę znajomą sylwetkę Rodmana, który jedzie dziś coś ostrożnie i niemrawo... jakby jechał na rowerze żony ;)

Ładny początek © Z3Waza


I największe moje zdziwienie budzi fakt że wyprzedzam Przemka na podjeździe asfaltowym. Mam wrażenie że zaraz mi kolega teamowy wyrwie do przodu, a tu nic. Przez to cały niemal wyścig uciekałem przed Przemka cieniem.
Sama trasa - miodzio - nie ma miejsca na nudę - ale zasadniczo wszystko podjeżdżalne - z roweru zszedłem tylko dwa razy - raz jak jechałem w peletoniku i prowadzący nie skręcił pod górkę a ja się zatrzymałem orientując się że nie tędy droga, a żal mi było tracić czasu na zmiany przerzutek w stojącym rowerze, więc podbiegłem kawałek do równiejszego odcinka i drugi raz na naprwdę sromej ściance. Poza tym większa część trasy jazda upływa mi na współpracy z "niebieskim", gość zna dobrze okolice, a poza tym bardzo równo i pewnie jedzie na zmianach więc można mu spokojnie siedzieć na kole na centymetry.
Tak razem niszczymy kolejnych przeciwników. Największą przyjemność sprawia mi objechanie pod górkę gościa z Polard-Nutrax. On doszedł mnie gdzieś w momencie kiedy jeszcze jechałem samotnie i długo długo próbowałem go dogonić. W końcu znalazł się ten w niebieskim i tak we trzech jechaliśmy czas jakiś. Aż na dość długim podjeździe po resztkach asfaltu jadąc z przodu narzuciłem dość mocne tempo - utrzymał się tylko niebieski. Lubię takie akcje :)
Potem już tylko łykaliśmy kolejnych rowerzystów. Niestety gdzieś na 60 km przed sekcją singlową dopadł mnie kryzys, który co czułem zbliżał się powoli ale nieubłaganie. I zostałem sam. Ale na tyle wysforowaliśmy się przed wyprzedzanych że nikt nie zdołał mnie dojść. Choć przyznaję, że aż do końca obracałem się czy nie widać znajomej koszulki Goggle.
Sama trasa naprawdę godna polecenia - chyba najlepsza jaką jechałem w ostatnich latach na wielkopolskiej ziemi. Wszystkim szczerze polecam.
Z tym zawodnikiem jechałem z połowę dystansu © Z3Waza


  • DST 24.00km
  • Teren 20.00km
  • Czas 01:19
  • VAVG 18.23km/h
  • VMAX 36.40km/h
  • Sprzęt Konik
  • Aktywność Jazda na rowerze

Z Sebą

Poniedziałek, 16 września 2013 · dodano: 21.09.2013 | Komentarze 0

Pomaratonowe myk myk z Sebą. Nóżka nie podawała.

  • DST 104.00km
  • Teren 95.00km
  • Czas 05:02
  • VAVG 20.66km/h
  • VMAX 43.50km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Sprzęt Konik
  • Aktywność Jazda na rowerze

Michałki AD 2013

Sobota, 14 września 2013 · dodano: 15.09.2013 | Komentarze 6

Moje już piąte Michałki odbyły się w mocnej obstawie kolegów i konkurencji. Drugi raz z rzędu zdecydowałem się na dystans Giga choć po tygodniu pełnym podróży i braku sensownego potrenowania nie spodziewałem się cudów.
No ale Michałki to Michałki - mają swój klimat i każdy szanujący się wielkopolski ścigant powinien się na nich pojawić.
Na miejscu byliśmy w sam raz aby przebrać się bez stresu, rozgrzać się i oczywiście spotkać znajomych. A było ich wielu... wszak każdy szanujący itd..:)
Byli: Dave, Duda, JP, Kłosiu, Krzychuu, Maciej, Marek, Młodzik, Rodman a spoza teamu i bikestats'a Stachowiaki, Zbroszczyki, Ania W., Monika S., i jeszcze pewnie paru innych.
Ostatnia kawka przed © Z3Waza

Aura zdecydowanie nieprzyjazna w Poznaniu sprzyjała jednak rowerzystom we Wieleniu i nie dość że nie padało to nawet zaczęły się pokazywać skrawki błękitnego nieba. Na starcie stanęliśmy gdzieś pod koniec stawki i punktualnie o 10 jazda.
Do startu, gotowi © Z3Waza

Start po króciutkim korku jak zwykle przeradza się w pełny ogień na odcinku asfaltowym... ale nagle zonk - przejazd kolejowy zamknięty. Na szczęście dla wszystkich.
Wymuszony postój... ale było smiesznie © Z3Waza

Znowu czas na żarty, pomachaliśmy pasażerom pociągu i jazda dalej. Na początku trzymam się blisko Kłosia, on swoim czołgiem rozpycha towarzystwo a ja korzystając z luki przepycham się do przodu. Gdzieś tam pojawia się i JP. Wyprzedza mnie, potem ja jego ale w końcu odpuszczam i zaczynam jechać swoje. Jedzie się nienajgorzej tym bardziej że już na ósmym kilometrze jest rozjazd i robi sią absolutnie nienerwowo. W końcu łapię gościa w stroju Livestrong - jedziemy jakiś czas razem ale go odstawiam na jakimś podgórku i za nim skręcam niestety w złą ścieżkę. Orientuję się że coś jest nie tak niestety po kolejnym podjeździe - tracę zatem sporo czasu - na tyle sporo żeby zobaczyć Marka. Dochodzę go wkrótce i od tej pory jedziemy razem. Taki długi dystans jedzie się zdecydowanie lepiej z kimś i tak sobie jedziemy. Trzęsie niemożebnie - bolą mnie plecy, mięśnie brzucha, łapy... jednak za mało jeżdżę na góralu w terenie.
Ale jakoś daję radę. Tak gdzieś 10 km przed metą zaczynają się szachy :) Marek niby mnie puszcza przodem ale kontroluje sytuację. Wyjeżdżamy na szutrówę po wsiach pod Wieleniem, myślę sobie "może się uda odejechać" ale Marek cały czas się trzyma dość blisko. Przed słynnymi kurwidołkami jedziemy razem. Puszczam go przodem... zobaczymy jak sobie poradzi. Mój plan to zaatakować na stadionie. Ale Marek narzuca ostre tempo, a mój ból pleców staje się nie do wytrzymania i cholera muszę odpuścić... nie było więc szybkiego finiszu, plan wziął w łeb i w końcu dojechałem z czasem 4:48 - porównywalnym z zeszłoroczym (4:49) ale obstawa w M4 była tym razem znacznie silniejsza - zająłem dopiero 9 miejsce w kategorii.
Zaraz będę udzielał wywiadu © Z3Waza

Ogólnie jestem średnio zadowolony z wyniku, ale jak pisałem właściwie nie powinienem spodziewać się cudów...
Na mecie z największą gwiazdą teamu © Z3Waza

Za to na mecie było super - humory wszystkim dopisywały, żarty się trzymały wszystkich, piwo smakowało wyśmienicie, kilku Gogglowców otarło się o pudło, a Rodman został nawet mistrzem medyków.
Humory dopisywały © Z3Waza

Niestety ten doskonały dzień został zmącony przez wypadek samochodowy jaki mieli Kłosiu z Maciejem B. Tuż za Wieleniem podczas wyprzedzania zostali zepchnięci z drogi i uderzyli w drzewo. Na szczęście wyszli z tego zdarzenia w miarę cało. A naprawdę wyglądało to dramatycznie. I przy tym zdarzeniu wszystkie wcześniejsze stały się mało ważne...
Carpe diem....

  • DST 100.00km
  • Czas 03:31
  • VAVG 28.44km/h
  • VMAX 51.70km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • HRmax 166 ( 92%)
  • HRavg 128 ( 71%)
  • Kalorie 2219kcal
  • Sprzęt Gina
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Janowca Wlkp

Sobota, 7 września 2013 · dodano: 07.09.2013 | Komentarze 5

Ot taki sobie dystans z Sebą. Pojechaliśmy w kierunku na Janowiec Wlkp bo tam jest dobry asfalt i w związku z tym przeszkadzał tylko wiatr a nie wybijające z rytmu dziury. A wiatr był dziś z gatunku tych upierdliwych - pomagał tylko na krótkich odcinkach, a z reguły przeszkadzał mniej lub bardziej.
W Janowcu zrobiliśmy sobie dłuższy popas - delektując się przyjemnym ciepełkiem babiolatowego Słońca.
Bajabongo w Janowcu © Z3Waza

A potem powrót przez Kiszkowo, a wiatr dalej przeszkadzał. Ale kilka fajnych pociśnięć było, i co tam wiatr, ważne, że pogoda i towarzystwo było jak najbardziej w porządku :)
Przy kościele w Świniarach © Z3Waza


  • DST 51.00km
  • Czas 01:47
  • VAVG 28.60km/h
  • VMAX 43.40km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • Sprzęt Gina
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Dzień spotkań

Poniedziałek, 26 sierpnia 2013 · dodano: 26.08.2013 | Komentarze 1

Po południu zadzwonił Marcin z pytaniem czy nie wybieram się, wybierałem się :) z pracy do domu. Po odstawieniu auta Aśce przejechałem przez centrum Poznania, taki przejazd w szczycie jest dla mnie zawsze dość "ekscytującym" przeżyciem, bo jednak ja ze wsi jestem :).
Dalej poleciałem na Koziegłowy, Kicin, Wierzonkę pod dość upierdliwy wiatr zaraz za Wierzonką doszło do umówionego spotkana. Wreszcie można się było za kimś choć na chwilę schować, a i kilometry biegły jakby szybciej. Dojechaliśmy tak do Pobiedzisk z małym pociśnięciem na zmarszczkach w okolicy Nadrożna. A dalej w kierunku Wierzyc. Tuż pod Wierzycami minął nas Pan Jerzy krótkie powitanie i my zjechaliśmy na popas w Wierzycach. A potem już powrót do Pobiedziajów. Tuż przed widzę z naprzeciwka znajomą sylwetkę szoszona - no proszę mister Sebastian krótka pogaducha, chłopaki się umówili wstępnie na kolejną ustawkę... szkoda że ja nie mogę bo od jutro lecę do stolicy do roboty. No cóż jakoś trzeba zarabiać na kolejne rowery :)
/3286462

  • DST 75.00km
  • Czas 02:37
  • VAVG 28.66km/h
  • VMAX 51.80km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • Sprzęt Gina
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Rozruch porannny

Niedziela, 25 sierpnia 2013 · dodano: 25.08.2013 | Komentarze 5

Jako że z sąsiadem byliśmy ograniczeni czasowo, to dziś wyjazd o nieprzyzwoicie wczesnej godzinie kiedy większość bajkstatowiczów śpi, albo co najwyżej samochodem jedzie na maraton. Z tych samych względów dystans dziś nie był jakoś powalający, zrekompensowaliśmy to sobie kilkoma dynamiczniejszymi fragmentami jazdy.
Ale tak szczerze mówiąc to lubię takie wyjazdy rano gdy na dworze jest chłodno a Słońce dopiero zaczyna przygrzewać, lubię tę świeżość powietrza i spokój niedzielnego poranka... no i zapach napalmu o poranku też :)

  • DST 85.00km
  • Teren 80.00km
  • Czas 04:21
  • VAVG 19.54km/h
  • VMAX 51.10km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • Podjazdy 1000m
  • Sprzęt Konik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Dzisiaj przepalałem maratończyków :)

Sobota, 24 sierpnia 2013 · dodano: 24.08.2013 | Komentarze 2

Najpierw rano z Asią po standardowej ostatnio trasie czyli OS nad j. Kazanie, hopki koło Brzostka i wąwóz w nad j. Góra. A potem się ustawiłem z Kłosiem na Dziewiczej w samo południe. Pod Divkową byłem po 11. Zrobiłem zatem sam rundkę, prawie podjechałem kilera, ale stwierdziłem że samemu to mi się nie chce. Podjechałem więc na parking, zjadłem 2 batony i zaległem na ławeczce. Słonko przyjemnie przygrzewało a ja dwa razy niemal spadłem z ławki co znaczyło że niemal zasnąłem :).
Jak w końcu usiadłem w niemal równie wygodnej pozycji czyli z nogami na stole to nadjechał Kłosiu z nowopoznanym kolegą ze Stargardu Szczecińskiego - Rafałem. I tak we trójkę pojechaliśmy na rundę XC po Dziewicy. Przyznać muszę że trochę pociskałem, ale z drugiej strony wydawało mi się że mógłbym lepiej gdybym się lepiej czuł. Na ale jak się pociska to zawsze na końcu jest zadydszka, zresztą jak mówi Artur Kozal nieważne jak stromy jest podjazd ważne jak szybko się go wjeżdża :) no i grunt że wjeżdżałem zasadniczo przed Kłosiem :) No ale mam nadzieję że to przepalenie przyda mu się przed jutrzejszym wyścigiem w Wałczu. Niestety po zjeździe w kierunku parkingu przytarłem bokiem mojego wylajtowanego S-Worksa Renegada i ścianka opony nie wytrzymała... efektem był laczek. Jednak tym razem mleczko zadziałało choć dziura była spora i trzeba było 3 razy dopompowywać. W każdym razie potwierdza to fakt że na MTB jednak opony muszą być pancerki. Tak więc chyba pożegnam się definitywnie z tymi S-Worksami i przejdę na Conti XKingi - mają i tę zaletę że są 2xtańsze.
A potem Rafał dał mi się rypnąć swoim Specem Epic'iem - noooo godny rowerek. Wjeżdżało się całkiem całkiem - jednak 29 calowe opony wyraźnie wyrównują korzenie - tę dróżkę od parkingu podjeżdżałem specjalnie przez korzenie. Jedyne co to to że coś mu tam z tyłu puka. A na zjeździe kanapa. Żałowałem jedynie że jednak nie czułem tego roweru i jechałem dość spokojnie... no ale nie chciałbym przygrzmocić gdzieś cudzym rowerem.
Potem skoczyliśmy na małego radlerka i odprowadziłem chłopaków do przejścia pod trasą 92 w Antoninku. No i sam powrót do domu już bez specjalnych emocji, jedynie maksa wykręciłem w Uzarzewie na zjeździe.
Dawno sobie tyle nie pojeździłem na góralu, wciąż tylko ta szosa i szosa :) Dobre przygotowanie przed drugą częścią sezonu maratonowego.
/3286462

  • DST 51.00km
  • Czas 01:56
  • VAVG 26.38km/h
  • VMAX 43.20km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • Podjazdy 106m
  • Sprzęt Gina
  • Aktywność Jazda na rowerze

Poznański bruk i wiatr od wschodu

Piątek, 23 sierpnia 2013 · dodano: 23.08.2013 | Komentarze 1

Dziś dość nietypowo - ustawiłem się z Sebą w Poznaniu pod moją firmą. Stamtąd pojechaliśmy odwieźć auto Aśce a potem ruszyliśmy szosami po brukach wokół Starego Rynku w kierunku Malty, Malta na rowerze to zawsze udręka, na szosie udręka podwójna, to jakby jechać jakimś ferrari po zatłoczonych ulicach centrum dużego miasta. Ale tylko do Krańcowej, potem już poszło. Niestety wiatr dziś wiał nam w gębę, a Seba wyraźnie miał dziś dzień słabości, tak to czasem bywa. I tak właściwie spacerkiem dojechaliśmy do Kostrzyna, gdzie stwierdziłem, że już czas pędzić robić obiad i zostawiłem kompana na łaskę i niełaskę wiatru, a sam pognałem do domu.
/3286462

  • DST 124.00km
  • Czas 04:10
  • VAVG 29.76km/h
  • VMAX 52.80km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • HRmax 168 ( 93%)
  • HRavg 138 ( 77%)
  • Kalorie 1905kcal
  • Podjazdy 160m
  • Sprzęt Gina
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Szlakiem Piastowskim

Piątek, 16 sierpnia 2013 · dodano: 16.08.2013 | Komentarze 5

Dziś ustawka z Maksem. Miał być Maciej ale mu znaleźli robotę, miał być Marek i Wojtek ale oni wolą spać dłużej ;)
Tak więc koniec końców pojechaliśmy tylko we dwóch. Trasa pierwotnie planowana na północ została przeze mnie zmieniona spontanicznie na trasę na wschód a dokładnie na Gniezno.
Przyznać muszę że dziś kręciło mi się bardzo dobrze, nawet wiatr z kierunku (z reguły) boczno-wkurwiającego nie wybijał mnie specjalnie z rytmu. I tak sobie dojechaliśmy do pierwszej (ponoć) stolicy Polski. Tutaj po małym zgubieniu się Maksa odnaleźliśmy się ponownie przy katedrze gdzie nastąpiła sesja...

najpierw sfociłem Ginę...

...a jak dojechał Maks to zrobił nam zdjęcie wspólne
Potem przerwa na lody i shandy - ceny na rynku gnieźnieńskim jak nad morzem.
Dalej planowałem drogę przez Czerniejewo, ale dzięki naszym wspaniałym oznaczeniom dróg pomyliłem nieco drogę i wyjechaliśmy na "15" w kierunku Wrześni. No ale dało się w Żydowie skręcić na planowany kierunek. Tutaj niestety wiatr zaczął nam wiać centralnie między oczy. Na szczęście za Czerniejewem w kierunku Nekli jest odcinek w lesie... tam można było wreszcie rozkręcić nóżkę, a jak się rozkręciła to trzymała aż do skrętu w Gieczu (który jest najprawdopodobniejszą pierwszą stolicą Polski). Za to po skręcie na zachód wiało już normalnie czyli z boku można więc było dalej pociskać :).
I tak dotarliśmy do Swaja skąd każdy udał się w swoją stronę. A mnie bez kompana zaczął doganiać kryzysik - jednak jeden baton, jeden żel aptonia i lody to trochę za mało. Dotoczyłem się jednak w okolice działek na Gorzkim Polu a tam zaaplikowałem sobie Colę i Grześka - cukier jednak czyni cuda. I po chwili odświeżony mogłem pokonać ostatni podjazd tej wycieczki, czyli dojazd do działki gdzie czekał na mnie obiadek i drożdżówa - dzięki Asia :)
Wyszedł całkiem niezły trip, średnia może tego nie pokazuje bo jednak trochę się lansowaliśmy po rynku w Gnieźnie gdzie miedzy innymi ucięliśmy sobie krótką pogawędkę z sakwiarzami z Kalisza, którzy jechali do Kołobrzegu... najpierw nieco dobił ich Maks mówiąc że do Kołobrzegu to się jeździ w jeden dzień, a na ich argument że ich rowery ważą po 31 kilo a nasze jednak mniej, ja dobiłem ich dokumentnie stawiając im za wzór JP i Drogbasa :)
/3286462

  • DST 169.00km
  • Czas 05:33
  • VAVG 30.45km/h
  • VMAX 50.60km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • HRmax 165 ( 92%)
  • HRavg 137 ( 76%)
  • Kalorie 3000kcal
  • Podjazdy 517m
  • Sprzęt Gina
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Łe jeny znowu tyn dystans

Niedziela, 11 sierpnia 2013 · dodano: 11.08.2013 | Komentarze 1

Tak wyszło że po wczorajszym dystansie małym z Kłosiem i Markiem przyszedł dziś czas na dystans większy.
Rano Aśka oznajmiła, ze jednak nie jedzie do Suchego na wyścig u Gogola i w związku z tym miałem wolną rękę na jazdę na rowerze (to właściwie powinno się powiedzieć wolną nogę :) ). A że Seba z Biniem się ustawili na 7 rano celem wypadu do Chodzieży zabrałem się z nimi - no bo szosa najlepsza jest w grupie :)
Start z rynku w Pobiedziajach i zaraz za szosą Poznań-Gniezno zaczęło się pociskanie, szczerze mówiąc to ja zacząłem :) No ale ja się ma do przejechania ~170km to trzeba się spieszyć :)
I tak sobie pociskaliśmy w miłej atmosferze.
W Rogoźnie przerwa na espresso i dalej do Chodzieży - w Chodzieży byliśmy w przyzwoite 3 godziny wliczając w to postój na kawie w Rogoźnie. A potem zwrot 180 i powrót przez Margonin.
Powrót już spokojniej ale przyzwoite tempo dało się utrzymać :).
No ale przed Kiszkowem nie wytrzymałem i przeprowadziłem udaną ucieczkę, zakończoną w Węgorzewie pod wiatą - bo trochę jednak padało.
Super wypad - Maciej i Seba dzięki za wspólny pocisk :)
/3286462