Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi z3waza ze starożytniego miasteczka Pobiedziska. Mam przejechane 74680.40 kilometrów w tym 20878.01 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 24.70 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy z3waza.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Zez ślubnom

Dystans całkowity:5381.12 km (w terenie 1727.50 km; 32.10%)
Czas w ruchu:249:21
Średnia prędkość:21.58 km/h
Maksymalna prędkość:73.90 km/h
Suma podjazdów:20386 m
Maks. tętno maksymalne:175 (97 %)
Maks. tętno średnie:159 (88 %)
Suma kalorii:72912 kcal
Liczba aktywności:122
Średnio na aktywność:44.11 km i 2h 02m
Więcej statystyk
  • DST 46.00km
  • Czas 01:53
  • VAVG 24.42km/h
  • VMAX 41.56km/h
  • Temperatura -1.0°C
  • HRmax 170 ( 94%)
  • HRavg 140 ( 78%)
  • Kalorie 1077kcal
  • Sprzęt Kross sztywniaczek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Takie tam

Sobota, 16 marca 2013 · dodano: 16.03.2013 | Komentarze 2

Po porannym treningu ze sztangami umówiłem się na małą ustawkę z Marcinem i pojechaliśmy wśród białych pól po na szczęście przeważnie osuszonych asfaltach. Po drodze oczywiście gadka szmatka, między innymi narzekałem, że w "analogicznym okresie roku ubiegłego" w naszych rejonach licznie występowały żurawie - a tu nic. Po machnięciu 30 kilowego kółeczka pojechałem do Marcina na kawkę i wróciłem do domu. Tu okazało się, ze małżonkę moją Joannę również skusiła słoneczna pogoda i ruszyła wraz ze swoim Zdobywcą na trasę. Wyjechałem jej więc na przeciw i spotkałem nie tyko Żonę ale i rzeczone żurawie, co to ich niby nie było a jednak przyleciały. Ale jak to mówią sześć żurawi wiosny nie czyni. A poza tym Żona twierdziła że to sarny... aż żurawie się odezwały żeby zaprotestować. Końcówka minęła nam na ściganiu się pod górki i z górki. Taki mróz może być... niech tylko już nie pada to białe.... błagam.

  • DST 45.00km
  • Teren 5.00km
  • Czas 02:10
  • VAVG 20.77km/h
  • VMAX 44.36km/h
  • Temperatura -1.0°C
  • HRmax 168 ( 93%)
  • HRavg 134 ( 74%)
  • Kalorie 1372kcal
  • Sprzęt Kross sztywniaczek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Poznania na Cytadelę

Sobota, 9 marca 2013 · dodano: 09.03.2013 | Komentarze 2

Tak się przejechałem do Poznania - w odróżnieniu od zeszłego tygodnia witar tym razem mnie pchał - w związku z czym bez większych problemów osiągałem 35 km/h mając puls w okolicy dolnych stanów średnich. Na Cytadeli trochę się pobujałem po okolicznych pagórkach w oczekiwaniu na resztę rodzinki, która przyjechała autem. Potem pojeździłem z nimi robiąc różne ekwilibrystyki.
Jeszcze szybki trip po winogradzkich osiedlach i w okolicy cmentarza winiarskiego zapakowałem rower na dach auta. Miałem co prawda plan wrócić do domu - ale zmarznięte paluchy u rąk, skutecznie odwiodły mnie od tego zamiaru. Wkurwia mnie ten powrót zimy, wiosna ta zdzira pokazała kawałek cycka i spieprzyła gdzieś pozostawiając napalonych rowerzystów. Och niech tylko wróci to sobie potańczymy....
Na Cytadeli z dzwońcami © Z3Waza

Schody, schody © Z3Waza


  • DST 64.00km
  • Teren 15.00km
  • Czas 03:07
  • VAVG 20.53km/h
  • VMAX 57.44km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • Sprzęt Kross sztywniaczek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Uphill mini - wymówka

Niedziela, 3 marca 2013 · dodano: 03.03.2013 | Komentarze 3

Zgodnie z nową Goggle'ową tradycją przyszedł czas na kolejną ustawkę dla członków teamu oraz krewnych i znajomych królika, które to spotkania cieszą się niegasnącą popularnością ze względu na możliwość spotkania jakże znamienitego towarzystwa, oraz poznania nowych tyż znamienitych kolarzy, choć tylko amatorów ;)
Ponieważ obawiałem się porażki to wymyśliłem sobie wymówkę czyli że "dzisiaj robię dystans". Nie ma to jak dobra wymówka.
Czyli ze wyruszyłem z domu, niedługo po starcie spotkałem Macieja, który coś mi się zdaje przerzuca się na maratony biegowe ;)
Poza tym szczęściem wiatr dziś wiał z jakże typowego dla siebie kierunku zachodniego z zapałem, który udzielił mu się zapewne w związku z coraz wyraźniejszym stąpaniem TEJ KTÓRA PRZYJDZIE PIESZO.
Wiatr ten stał mi się kolejną wymówką. A rzeczywiście wiał mocno - na tyle że pod wiatr momentami ciężko było dobić do 20km/h - a tętno skakało pod 170.
Cała do Poznania droga minęła mi na ustalaniu co jest gorsze - wmorewind czy też "zefirek" usiłujący zepchnąć cię na pobocze po drugiej stronie szosy... nie ustaliłem.
W każdym razie przybyłem na umówione miejsce, czyli Dębinę spóźniony całe 15 minut i do tego z lekka ujechany (kolejna wymówka).
Już wspólnie pojechaliśmy razem jedną z moich ulubionych okołopoznańskich tras - czyli szlakiem Poznań-Puszczykowo wzdłuż Warty, gdzie też trzeba było pociskać. I tak sobie razem dojechaliśmy na Osową gdzie czekał już organizator Przemysław "Rodman" K. Organizator zarządził losowanie i się zaczęło. Ledwie się zaczęło to się dla mnie skończyło - bo poczułem, że dzisiaj to moja noga lewa nie chce podjeżdżać, za to prawa też nie. I tak sobie jechałem nie tracąc jednakowoż kontaktu wzrokowego z resztą ogona, jednak nie mając specjalnie nadziei na zmianę swojej pozycji. W nieosiągnięciu tego celu pomógł mi dodatkowo telefon od Asi, który ochoczo odebrałem wiedząc że dzięki niemu nie będę musiał jakiś czas podjeżdżać, co moje obie nogi przyjęły z wyraźnym zadowoleniem.
Wkrótce przyjechała rzeczona żona, a ja zostałem zmuszony przez nielitościwych kolegów do kolejnego uphillu, który miał mnie upewnić czy rzeczywiście jestem tego dnia prawdziwym "Numero Nero". Z początku poszło nawet całkiem sprawnie pod górkę, jednak wkrótce obie nogi moje powiedziały - nas to piecze i my to pierdolimy, a bez nóg na rowerze ciężko podjeżdżać. Po dojechaniu pod górkę zająłem się w związku z tym czymś, co wychodziło mi jednak lepiej czyli gotowaniem herbaty oraz pogaduchami z wiaruchną co tego dnia przyjechała, a byli to Asia, Ania Wysokińska - która przyjechała z miłą inspekcją, nowopoznani Duda i Krzychu, oraz stara wiara czyli: Jarek, Jacek, Marek, Przemo, Mariusz, Wojtek i Michał.
Kompletny skład Eliminatorów :) © JPbike

Tak naprawdę był to oczywiście bardzo przyjemnie spędzony dzień, a to że noga mi dziś nie podawała to trudno - przecież dziś i tak robiłem "dystans" :D, tyle że jakoś odechciało mi się wracać rowerem do domu i wyszedł z tego "półdystans", bo wróciłem już z Asią z rowerem na dachu samochodu.

  • DST 24.00km
  • Teren 10.00km
  • Czas 01:33
  • VAVG 15.48km/h
  • VMAX 46.23km/h
  • Temperatura 4.0°C
  • Sprzęt Kross sztywniaczek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Przejażdżka z elementami edukacyjnymi

Sobota, 2 marca 2013 · dodano: 02.03.2013 | Komentarze 1

W najsłoneczniejszy dzień tego roku wybraliśmy się z żoną moją Joanną no robienie tzw. "techniki" - ja się wcieliłem w role instruktora, a żona ucznia. Oboje swoje role zagraliśmy perfekcyjnie czego wynikiem był sukces, który z pewnością zostanie opisany we właściwym blogu. Potem przejechaliśmy się trochę terenem - jednak glajda panująca na leśnych drogach skutecznie nas przekonała do powrotu na wyasfaltowane szlaki.
Ale co tam błotko - najpiękniejsze jest to że dziś było wreszcie czuć prawdziwą wiosnę w powietrzu i ptaki śpiewały zadowolone i słonko przygrzewało i niebo było niebieskie i lód na jeziorkach pękał i w ogóle optymistycznie jest.
Kategoria Zez ślubnom


  • DST 21.00km
  • Teren 21.00km
  • Czas 01:03
  • VAVG 20.00km/h
  • VMAX 52.10km/h
  • Temperatura 1.0°C
  • Podjazdy 422m
  • Sprzęt Konik
  • Aktywność Jazda na rowerze

O tym jak to JP XC zrobił

Niedziela, 10 lutego 2013 · dodano: 10.02.2013 | Komentarze 4

Jacek jakiś czas temu postanowił kontynuować dobrą tradycję (cóż czasami trzeba być nieskromnym :) ) zapoczątkowaną mistrzostwami Pobiedzisk i zorganizować XC w Wielkopolskim Parku Narodowym. W końcu słowo ciałem się stało i trzeba było ruszyć cztery litery w okolice Dymaczewa. Pierwszym wyzwaniem był dojazd samochodem na miejsce - zdecydowanie zbyt trudny dla mojej szosowej astry :D.
Ale się udało - najważniejsza jest determinacja. Na miejscu była już Alistar (nowopoznana), a JP z Wojtkiem (nowopoznany) dowieszali jeszcze strzałki w terenie. Oprócz wymienionych zjawili się jeszcze:
- Seba
- Jarek z Agą
- Grigor
- Kłosiu
- Marek
- Rodman
- Hulaj (nowopoznany)
- Maciej
- Jurek
Eka przed startem © alistar


Po zwyczajowych pogaduchach ruszyliśmy na rundę zapoznawczą - pierwsza część rundy to były dość dobrze znane mi i lubiane sinusoidy JP Bike'a - wielokrotnie opisywane w różnych wpisach w BS, potem był krótki czas na oddech w postaci odcinka płaskiego, a potem był się długi singielek pod górkę - taki z gatunku wyciskających pot na uszach :).
Pierwsza próbna runda uzmysłowiła mi że jestem za ciepło ubrany na wycisk jaki zafundował nam Jacek. Szybko więc zrzuciłem bluzę i startowałem jedynie w bieliźnie termicznej pod Gamexem i był to dobry wybór. No ale dosyć pierdół - trza stanąć na kresce przed pierwszym w tym roku sprawdzeniem nogi.Od początku mocno do przodu wyskakuje Jarek, za nim Jacek i Hulaj, potem Rodman... no i ja. Rodmana mijam pod koniec pierwszych sinusoid (potem się dowiedziałem że zaraz potem wyglebił) na odcinku płaskim zatrzymuje się Jacek - chyba coś z łańcuchem. Przede mną tylko Jarek i Hulaj - dobrze jest myślę sobie. Ale to dopiero początek. Niestety na nawrotce po drugim okrążeniu widzą tuż za sobą Kłosia i kogoś zaraz za nim - jestem przekonany że to Marek. Kłosiu wyprzedza mnie tuż przed trzecim podjazdem na singielku - a ja się ścigam z duchem Marka - gdyż w końcu okazuje się że ścigającym mnie był Jacek. Tak więc pod koniec spadam na miejsce piąte. Ale najbardziej cieszy mnie, że do końca nie traciłem z oczu Kłosia, Hulaja i JP.
Miejscami było niebezpiecznie © Z3Waza


Pociskamy z JP © Z3Waza


Były podjazdy mniejsze.... © Z3Waza


...i większe © Z3Waza


I zjazdy też były © Z3Waza


Ja na mecie © alistar


O wypisują dyplom dla mnie © Z3Waza


Szerokie pudło © Z3Waza


Po tym męczeniu się i ogólnej udręce ;) przychodzi czas na najprzyjemniejsze - czyli ognicho z kiełbachami. Josip ma wyczucie i przyjeżdża kiedy wszyscy już grzeją się przy mile skwierczącym ogniu. Dalej już jak napisałem same przyjemne rzeczy - kiełbaski, pyszny placuszek (tak tak, pyszny :) ) i przede wszystkim pogaduch z jakże sympatyczną wiaruchną - zarówno tą tzw. starą wiarą jak i z wszystkimi dziś poznanymi osobami. To był naprawdę super spędzony dzień.
Obowiązkowy punkt programu - kiełbacha © Z3Waza

It was a perfect day :)


  • DST 32.00km
  • Czas 01:34
  • VAVG 20.43km/h
  • VMAX 42.96km/h
  • Temperatura 2.0°C
  • HRmax 159 ( 88%)
  • HRavg 124 ( 69%)
  • Kalorie 889kcal
  • Sprzęt Kross sztywniaczek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Śnieg nade mną a woda pode mną

Sobota, 2 lutego 2013 · dodano: 02.02.2013 | Komentarze 6

Z zeszłotygodniowego śniegu pozostał tylko opad, tak więc z pojeżdżenia na biegówkach nici i trzeba było wsiąść na ten cholerny rower, żeby trochę rozkręcić nogę po PUMPie. Prośbą i groźbą skłoniłem małżonkę moją Joannę do wyjechania ze mną na kółko wokół Pobiedziajów. A śnieg padał i padał, a jak już spadł to się stopił. Jazda pod wiatr był szczególnie przyjemna, bo oprócz tego, że skłaniała różne mięśnie nóg, których nazw nie umiem podać do pracy, to jeszcze zapewniała darmowy masaż twarzy. I tak kiedy jechaliśmy sobie pod wiatr spotkaliśmy niejakiego hardcorowego Grigora, który jest znany w okolicy z tego, że jeździ na rowerze czy to słota czy to błota. Tak więc spotkanie akurat tego bikera nie jest niczym dziwnym a nawet powiedzieć można, że prawdopodobieństwo spotkania wzrasta odwrotnie proporcjonalnie do ciśnienia atmosferycznego i temperatury z czego można wyprowadzić wzór:

PSG = GW/Tp

Gdzie PSG - prawdopodobieństwo spotkania Grigora w okolicy Pobiedzisk
T - temperatura w kelwinach
p - ciśnienie atmosferyczne
GW - stała grigorowa, której istnienie jest postulowane wśród największych fizyków teorii cząstek elementarnych, a ona sama może wyjaśnić naturę szarej materii oraz jej nagromadzenie w określonych miejscach wszechświata.....
cholera chyba muszę pić mniej czeskiego piwa z Lidla.
W każdym razie wyposażony w aparat Grigor zrobił nam fotkę którą zamieszczam poniżej:
Napotkani po drodze Asia i Zygmunt :-) © grigor86

Reszta drogi upłynęła nam pod hasłem umieszczonym na ramach rowerów firmy Niner, tzn. "Pedal damn it" Z tym że u Asi z czasem było więcej "Damn it" niż "pedal". Ponadto wyjazdem tym wdrożyliśmy kilka zasad Velominati w życie, o czym można poczytać w linku do wpisu żony mojej Joanny.
Kategoria Zez ślubnom


  • DST 17.00km
  • Teren 13.00km
  • Czas 01:31
  • VAVG 11.21km/h
  • VMAX 30.82km/h
  • Temperatura -9.0°C
  • Sprzęt Kross sztywniaczek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Im bardziej pada śnieg...

Sobota, 19 stycznia 2013 · dodano: 19.01.2013 | Komentarze 4

Bim – bom
Im bardziej prószy śnieg,
Bim – bom
Tym bardziej sypie śnieg
Bim – bom
Jak biały puch z poduszki.

I nie wie zwierz ni człek,
Bim – bom
Choć żyłby cały wiek,
Bim – bom
kiedy tak pada śnieg,
Bim – bom
Jak marzną mi paluszki.

Do lasu z Żoną w celu pojeżdżenia po śniegu. Jak dla mnie rekreacja, czego efektem były marznące paluszki. Żeby nie było tak nudno to zaliczyłem kilka gleb oraz podczas jednej zgubiłem okulary co podniosło mi ciśnienie na tyle, że choć przez chwilę zrobiło się cieplej. Potem okulary się znalazły a mi się zrobiło znowu zimno. Jakby to powiedział ksiądz Mariusz - lubię takie ekstremalne jazdy :D.
Kategoria Zez ślubnom


  • DST 31.00km
  • Teren 15.00km
  • Czas 02:13
  • VAVG 13.98km/h
  • VMAX 36.42km/h
  • Temperatura 3.0°C
  • Sprzęt Kross sztywniaczek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dobry roku początek...

Wtorek, 1 stycznia 2013 · dodano: 01.01.2013 | Komentarze 3

Zaczęło się od spotkania poznańskich rowerzystów na Rusałce - była to już chyba 13 taka inauguracja kolejnego roku rowerowania.
My po pozostawieniu dzieci u mojej mamy podjechaliśmy tam autem. Kiedy szykowaliśmy się przy samochodzie zaparkowanym nieopodal parku Sołackiego, widzieliśmy pełno rowerzystów zmierzających do miejsca startu. Cała inauguracja to była pętelka wokół Rusałki w spacerowym tempie.
Na starcie stawiła się cała wuchta wiary zez Poznania i okolicznych fyrtli - a najważniejsze że pokazali się nasi teamowi koledzy - JP, Jarek i Kłosiu. Oprócz tych najważniejszych byli: ten bez którego żadne ważniejsze rowerowe wydarzenie nie może się odbyć - red. Kurek :), cała banda od Ryby, ten którego nie da się nie usłyszeć - Rysiu Bruździński, Pyrcyki - Jacek Głowacki z żoną, Michał i Asia Zbroszczykowie, wiara z Nutraxx, Dawcy Szpiku, pan Jurek z Buku, Jurek Gaduła (zwany również Migaczyk), Kamil ze Swaja którego nie przyuważyliśmy - ale nie ma się co dziwić, gdyż rowerzystów przybyłą cała masa. Był też browar Fortuna ze swoim produktem i możliwość wygrania jakichś nagród. Jednak red. Kurek gadał i gadał, a nam robiło się coraz zimniej więc zrezygnowaliśmy z mirażu zdobycia upragnionej nagrody w tomboli i ruszyliśmy na tereny treningowe Jarka - czyli na okolice góry Morasko. Trzeba przyznać że fascynaci rowerowania zrobili tam kawał dobrej roboty - przygotowali trudne technicznie, pokręcone ścieżki na stromych stokach - super miejsce do trenowania techniki. Ścieżki te obnażają bezlitośnie moje braki w tejże, co nie zmienia faktu, że zabawa była przednia nawet na oponach nieprzystosowanych do jazdy po błocie - a może dzięki temu jeszcze lepsza. Udaną eksploracje tego rejonu zakończyliśmy podjazdem "po schodach", a potem wróciliśmy już ucywilizowanymi ścieżkami wzdłuż ul. Mieszka I i parkiem Wodziczki na Sołacz. Bardzo udany początek roku, oby tak dalej :)
Zdjęcie od pana Jurka:
"rodzinny" portret ... © Jurek57

I zdjęcia od JP
Część Goggle Teamu z panem Jurkiem © Z3Waza

Morasko 2013 © Z3Waza


  • DST 52.00km
  • Teren 39.00km
  • Czas 03:07
  • VAVG 16.68km/h
  • VMAX 44.36km/h
  • Temperatura -0.5°C
  • HRmax 160 ( 89%)
  • HRavg 113 ( 63%)
  • Kalorie 1420kcal
  • Sprzęt Kross sztywniaczek
  • Aktywność Jazda na rowerze

A miało być zupełnie inaczej...

Sobota, 29 grudnia 2012 · dodano: 29.12.2012 | Komentarze 5

...to znaczy miała być szosa z Sebą, a wyszedł teren z Asią. Wszystko dlatego, że Sebie wypadły sprawy rodzinne, a ja wczoraj uznałem że w lesie jest OK - bo ziemia zmarznięta, błota nie ma i dodatkowo jest osłona od wiatru. Ruszyliśmy więc w kierunku na Dziewiczą. Najpierw przykra niespodzianka - ktoś całkiem odciął drewniany mostek na Głównej koło zajazdu "Ostoja" :(. W lesie jak już napisałem było fajnie - grunt twardy jak asfalt - jedynie trochę pomarzniętych kałuż - ale one nie przeszkadzały specjalnie. Tempo raczej spacerowe. Powrót od Tuczna do Pobiedziska po szosie. Szosa zapewniła zastrzyk jakże potrzebnej adrenalinki w taki chłodny dzień jak dziś.
Kategoria Zez ślubnom


  • DST 110.00km
  • Czas 04:33
  • VAVG 24.18km/h
  • VMAX 42.57km/h
  • Temperatura 7.0°C
  • HRmax 171 ( 95%)
  • HRavg 138 ( 77%)
  • Kalorie 2977kcal
  • Sprzęt Helga
  • Aktywność Jazda na rowerze

Żeby życie miało smaczek raz dziewczynka raz chłopaczek :)

Środa, 26 grudnia 2012 · dodano: 26.12.2012 | Komentarze 9

1. Chłopaczek
Umówiłem się z Maksem w Kicinie. Niestety droga z Pobiedzisk do Kicina prowadzi na zachód, co dzisiaj oznaczało dyganie pod wiatr i do tego porywisty. No ale jak się jedzie pod wiatr to bywa że się jedzie z wiatrem i wtedy jest to fajne. Tak właśnie minęła nam droga z Kicina przez Wierzonkę i Wierzenicę do Kobylnicy. Między Kobylnicą a Swarzędzem mieliśmy nieprzyjemny incydent - kierowca autobusu usiłował nas przekonać do jady po ścieżce rowerowej, przy okazji próbując zamordować autobusem Maksa, spychając go na prawą stronę. Dorwaliśmy gościa na pobliskim przystanku, żeby powiedzieć mu co myślimy o takim zachowaniu. W sumie niewiele brakowało a gość dostałby to na co zasłużył, czyli "w ryja".
Potem pojechaliśmy na Tulce, stamtąd przez Nagradowice na Kostrzyn. W Kostrzynie krótka przerwa na kawkę. Tam zdzwoniłem się z Asią, że po porzuceniu Maksa spotkamy się w Biskupicach. Jak wyjechaliśmy ze stacji to zaczął padać deszcz, na szczęście drobny, a słońce nie przestało świecić. Efekt: piękna tęcza na niebie. Dalej na Promno - przed Promnem złapałem małego kryzysa- na szczęście batonik Corny zadziałał i mogłem kręcić dalej. Rozjechaliśmy się w Biskupicach - Maks do Poznania, ja na spotkanie ze swoją ślubną.
2. Dziewczynka
Po spotkaniu się w Biskupicach ruszyliśmy na tę samą pęltelkę co wczoraj, z tym że w odwrotnym kierunku. I tak sobie kręcąc dojechaliśmy do domu, dziś już na szczęście bez większych przygód. A po setce byłem głodny tak, że konia z kopytami bym zjadł. Jakie to miłe uczucie być głodnym w święta :)
Zdjęcie zrobiłęm tylko dziwczynce :) © Z3Waza