Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi z3waza ze starożytniego miasteczka Pobiedziska. Mam przejechane 74680.40 kilometrów w tym 20878.01 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 24.70 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy z3waza.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Zez wiaruchnom

Dystans całkowity:21935.25 km (w terenie 4636.60 km; 21.14%)
Czas w ruchu:852:56
Średnia prędkość:25.69 km/h
Maksymalna prędkość:2156.00 km/h
Suma podjazdów:89489 m
Maks. tętno maksymalne:189 (105 %)
Maks. tętno średnie:169 (94 %)
Suma kalorii:386913 kcal
Liczba aktywności:342
Średnio na aktywność:64.33 km i 2h 30m
Więcej statystyk
  • DST 38.00km
  • Czas 01:08
  • VAVG 33.53km/h
  • VMAX 45.44km/h
  • Temperatura 13.0°C
  • Sprzęt Helga
  • Aktywność Jazda na rowerze

Tor Poznań z FTI

Wtorek, 28 maja 2013 · dodano: 28.05.2013 | Komentarze 1

W sumie miał być dziś teren - ale że jakoś nie chciało mi się gnoić roweru, wybrałem więc się z ekipą szosową na Tor Poznań.
Na początek był lansik - przyjechała Ewa z aparatem i zrobiliśmy sobie sesję zdjęciową - jak będę miał efekty to się pochwalę. Szkoda tylko, że o tym nie wiedziałem bo ubrałbym się w teamowe ciuszki...
A potem zaczęła się część zasadnicza, czyli interwały w postaci skokenów z grupki jadącej w okolicach 40 km/h - nie jest to łatwe. W ogóle to był mój pierwszy raz na Torze Poznań - fajne miejsce do treningów - można pojeździć bezstresowo, że jakiś sfrustrowany kierowca postanowi cię zabić. No i średnia wyszła przyzwoita biorąc pod uwagę że składa się na nią lansowanie przed aparatem i rozjazd.

  • DST 111.00km
  • Czas 03:46
  • VAVG 29.47km/h
  • VMAX 65.54km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • HRmax 168 ( 93%)
  • HRavg 149 ( 83%)
  • Kalorie 2808kcal
  • Sprzęt Helga
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Tour de Mosina

Niedziela, 26 maja 2013 · dodano: 26.05.2013 | Komentarze 4

Dzisiaj FTI pojechało na maraton szosowy w Lesznie... mnie jakoś ściganie na szosie nie kręci. Był więc czas na zrobienie dystansu z sąsiadem czyli na powrót do zeszłorocznych tradycji.
Poranek szczerze mówiąc nie zachęcał - gnące się gałęzie na okolicznych drzewach wskazywały na to że dzisiaj wiatr zapewni dostatecznie dużą dawkę dodatkowych oporów. Ruszyliśmy chwilę po 7 - cel Mosina, a dokładnie nasza Wielkopolska Kanczendzonga czyli Osowa Góra. Nasza Kanczendzonga jest wyasfaltowana więc można na nią powjeżdżać przy pomocy narzędzia zwanego rowerem szosowym :)
Trasa z początku pod wiatr w sumie dobrze bo przynajmniej była nadzieja że powrót będzie z wiatrem - trasę wymyśliłem w taki sposób, aby z początku było sporo zakrętów - bo dzięki temu nie jechaliśmy wciąż z wmordęwindem - pojechaliśmy na Kostrzyn - Siekierki - Gowarzewo - Tulce - Koninko - Daszewice - Czapury - Wiórek- Rogalinek - Mosina. To był dobry pomysł - choć miejscami trzeba się było sprężać aby utrzymać właściwe tempo. Troszkę brakowało z dwóch dodatkowych uczestników wyprawy - można by więcej poodpoczywać, no ale co tam we dwóch też damy radę :)
Tak dojechaliśmy do Mosiny - skąd zdobyliśmy Osową po trzykroć i zawróciliśmy tym razem prostą drogą przez Kórnik i Kostrzyn do domu. Powrót był o wiele przyjemniejszy - wiatr nam pomagał i miejscami bez większego wysiłku można było utrzymywać prędkość przejazdową w okolicach 40km/h. Choć przyznaję że pod koniec jednak poczułem zakwaszenie w nogach i ostatni podjazd w Promnie przyszedł naprawdę ciężko. No ale wycieczka udana, samemu zrobienie tego dystansu byłoby nudą masakryczną. A w towarzystwie trasa się skraca o co najmniej 25%.

  • DST 59.00km
  • Czas 02:06
  • VAVG 28.10km/h
  • VMAX 62.19km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • HRmax 169 ( 94%)
  • HRavg 134 ( 74%)
  • Kalorie 1424kcal
  • Sprzęt Helga
  • Aktywność Jazda na rowerze

Siła i tempo

Czwartek, 23 maja 2013 · dodano: 23.05.2013 | Komentarze 0

Obiady czwartkowe - czyli tradycyjne pompowanie łydy na podjazdach na Osowej, tym razem uatrakcyjnione mini czasówką - startowaliśmy w odstępach 12 sek. i jechaliśmy indywidualnie przez 12 minut.

  • DST 21.00km
  • Teren 2.00km
  • Czas 00:52
  • VAVG 24.23km/h
  • VMAX 42.20km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Podjazdy 51m
  • Sprzęt Konik
  • Aktywność Jazda na rowerze

Przepalenie

Sobota, 18 maja 2013 · dodano: 18.05.2013 | Komentarze 0

Z sąsiadem krótkie przedmaratonowe przepalenie, a potem wyskok do piekarni.

  • DST 90.00km
  • Czas 02:53
  • VAVG 31.21km/h
  • VMAX 44.01km/h
  • Temperatura 13.0°C
  • HRmax 166 ( 92%)
  • HRavg 146 ( 81%)
  • Kalorie 2037kcal
  • Sprzęt Helga
  • Aktywność Jazda na rowerze

Raindrops

Niedziela, 12 maja 2013 · dodano: 12.05.2013 | Komentarze 3

Dzisiaj z dwoma Jackami - Jackiem B. i Jackiem triatlonistą, oraz Jędrkiem prowadzącym nasz wóz techniczny.
Pogoda jaka jest każdy widzi - mokro - na szczęście w sumie nie padało ale i tak wystarczająco dużo wody było na asfalcie żebyśmy w krótkim czasie byli cali mokrzy.
Pojechaliśmy standardowo ze Starołęki w kierunku Śremu. Po jakichś 15 km odpadł Jacek triatlonista i zostaliśmy we dwóch. Trzeba przyznać, że Jackowi B. dziś noga podawała solidnie więc mi pozostało się skupiać na tym aby trzymać koło. Tak sobie dojechaliśmy na kawkę w Śremie na stacji. Na stacji pani sprzedająca zapytała nas czy tankowaliśmy :) he he do jazdy na rowerze z silniczkiem jeszcze mam nadzieję mi zostało parę lat. Powrót przez Czempiń i Mosinę. Jacek jechał prawie cały czas z przodu więc w sumie to dzięki niemu dziś wyszła taka średnia, jakbym jechał sam to z pewnością strasznie bym zamulał, tak więc dzięki wielkie.
http://youtube.com/R0FY05U92HE

  • DST 37.00km
  • Teren 34.00km
  • Czas 01:31
  • VAVG 24.40km/h
  • VMAX 38.20km/h
  • Temperatura 13.0°C
  • HRmax 171 ( 95%)
  • HRavg 148 ( 82%)
  • Kalorie 1124kcal
  • Podjazdy 77m
  • Sprzęt Konik
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ze Starołęki do Puszczykowa

Sobota, 11 maja 2013 · dodano: 11.05.2013 | Komentarze 2

Pomykanie z Pawłem Boberem między drzewami z prędkością powodującą, że przestałem patrzeć na mijane drzewa, a patrzyłem tylko na to gdzie jedzie Paweł. Przy okazji pokazał mi kilka ciekawych wariantów singlowych na trasie od mostu Przemysła do Puszczykowa. No i przejechał przez wszystkie możliwe korzenie jakie pojawiły się na trasie.
Stwierdzam, że moja tylna oponka S-Works Renegade na śliskim błotku wymaga dużej koncentracji - tak ze 2 razy uślizgnęła się dość konkretnie.
Poza tym bardzo przyjemny bardzo intensywny wyjazd, choć pewnie P.B. jechał na pół gwizdka, no ale mi się gorąco zrobiło poi pierwszych 5 kilometrach. Są ludzie którzy mają parę pod butem...

  • DST 149.00km
  • Czas 04:28
  • VAVG 33.36km/h
  • VMAX 58.84km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • HRmax 170 ( 94%)
  • HRavg 144 ( 80%)
  • Kalorie 3113kcal
  • Sprzęt Helga
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wycieczka do Bojanic

Niedziela, 5 maja 2013 · dodano: 05.05.2013 | Komentarze 7

Z FTI wybraliśmy się na "wycieczkę" dystansową żeby sobie popodjeżdżać w okolicy Bojanic koło Osiecznej. Grupa wycieczkowa składała się z dwóch czesci - dziewczyn i rozjazdowców po Połczynie, którzy zrobili sobie krótki trening i z szoszonów-maniaków prędkości w składzie Artur, Tomek, Stasiu, Darek, Boguś, Marek i ja. Razem dojechaliśmy tempem mniej więcej spacerowym (okolice 30km/h) za Mosinę gdzie się rozjechaliśmy. Ja pojechałem z grupą maniacką no i się zaczęło - tempo wzrosło do ponad 40km/h i tak się utrzymywało przez kolejne 20 km - zdążyłem tylko zanotować że pierwsze 37 km pokonaliśmy w godzinę i pięć minut. Potem zwolniliśmy na mały popas i gnaliśmy dalej jakby nas kto gonił. W międzyczasie kolega Marek-triatlonista odpadł od nas, a ja pomyślałem to teraz mnie zabiją :). Ale nie zabili, za to dojechaliśmy do Bojanic - na zapowiedziane górki. Nogi moje gdy zobaczyły te górki to zaczęły boleć na zapas. A w sumie okazało się, że nie takie straszne te podjazdy - choć jeden miał 11% nachylenia. Na powrocie zaczął umierać Darek, i Bogu dzięki, bo jakbyśmy nie zwolnili to ja zacząłbym umierać. Jeszcze przed Czempiniem zrobiliśmy trening rozprowadzania i zajechaliśmy na popas do sklepu. No i powrót - ja już odliczałem kilometry a tu Artur za Czempiniem zamiast jechać wprost na Mosinę - skręcił na Grzybno - aplikując w ten sposób 10 bonusowych kilometrów. Suma summarum wyszło ich 149,3 - piękny ciężki trening. Dzięki wszystkim za wspólną jazdę i do zobaczenia następnym razem.

  • DST 5.00km
  • Czas 00:15
  • VAVG 20.00km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • Sprzęt Konik
  • Aktywność Jazda na rowerze

Murka - "Rozgrzewka" i inne takie tam

Środa, 1 maja 2013 · dodano: 01.05.2013 | Komentarze 0

Specjalnie przed startem nie udało się zrobić rozgrzewki ale za to udało się zrobić przedstartową fotkę.
Lans przedstartowy © Z3Waza


  • DST 110.00km
  • Teren 109.00km
  • Czas 04:40
  • VAVG 23.57km/h
  • VMAX 59.20km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • HRmax 170 ( 94%)
  • HRavg 159 ( 88%)
  • Kalorie 3635kcal
  • Podjazdy 638m
  • Sprzęt Konik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Murowana Goślina - jest dobrze

Środa, 1 maja 2013 · dodano: 01.05.2013 | Komentarze 12

Przed startem w Murowanej miałem mieszane odczucia - wczorajszy trening przedstartowy pokazywał, że nie w pełni jestem zregenerowany po Olejnicy, noga nie za bardzo wchodziła w kadencję, każdy podjazd czułem w płucach. No ale słowo się rzekło kobyłka u płota - trzeba wystartować w Giga.
Po dosłownie symbolicznej rozgrzewce staję w sektorze...
W sektorze startowym © Z3Waza

Trochę nerwówki - bo Asia gdzieś się zawieruszyła na plojdrach i nie miałem komu oddać gamexa, na szczęście w końcu się znalazła i gamex pofrunął do niej. Na szczęście bo wiadomo było, że zrobi się gorąco.
Start odbył się w stylu giga, czyli z godnością i dość majestatycznie. Po prostu lokomotywa giga rozpędzała się powoli ale bezustannie. Jak już wjechaliśmy w szutry pod Murowaną tempo było godne. I co najważniejsze poczułem że jadę swoje a noga kręci tak jak powinna. Jarek z JP oczywiście wyskoczyli do przodu ale co dziwne jakoś dwudziestodziewięciocalowy potwór Kłosia nie śmigał mi ani z lewej ani z prawej. No nic nie było czasu zastanawiać się wiele nad tym po prostu deptałem i jechałem. W końcu pojawił się Kłosiu ale jakoś nie odjeżdżał a mi udawało się trzymać gdzieś blisko. Miałem jednak na uwadze doświadczenie z soboty gdy gnając za Josipem wystrzelałem się z amunicji gdzieś przed 30 kilometrem. Patrzyłem więc na pulsaka i starałem nie przekraczać poziomu zdrowego rozsądku. W końcu dojechaliśmy do większej grupki w której jechały min. Justyna Frączek i Anna Sadowska i wsyforowaliśmy się na czoło - kłosiu deptał a ja w ślad za nim. W pewnym momencie obraca się i mówi "o!" - nie powiem bardzo miłe było to "o!" :)
Ale nagle dopadł nas żólty zawodnik - wg Kłosia był to Slec który gnał z taką kosmiczną prędkością że przez moment pomyślałem że dopadła nas już czołówka Mega. Kłosiu ruszył za nim - ja odpuściłem. Trochę straciłem rezon i zaczęła mnie wyprzedzać moja grupka - no na to pozwolić już nie mogłem - ruszyłem za nimi i po krótkiej chwili stwierdziłem że wcale tak szybko nie jadą i w sumie mogę trochę poprowadzić peletonik. W pewnym momencie wypadł mi z ręki bidon i zanim go podniosłem grupka się troszkę oddaliła, ale zdołałem dospawać. Wpadamy na krótki odcinek asfaltowy - za chwilę zjazd z niego i przejazd obok wiecznej kałuży (pamiętam że w zeszłym roku też tam była) - dwóch gości przede mną prawie staje podczas przejazdu wąskim paskiem pomiędzy kałużą a skarpą, a ja ląduję łąpą wprost w tej kałuży właśnie. To pierwsza gleba... druga będzie bardziej spektakularna. No nic jedziemy dalej. Kawałek za zjazdem mini mijam Kłosia - złapał panę - ale ma wszystkie niezbędne narzędzia, pozostaje mi go minąć i czekać aż mnie znowu dopadnie.
A karawana jedzie dalej... z tym że karawana w pewnym momencie zwalnia do tempa niemal spacerowego, zdecydowanie za wolno dla mnie, łykam więc z bidonu i jadę na przód, obracam się w pewnym momencie - nikogo. Dopiero po chwili dojechało do mnie dwóch kolegów zawiedzionych tempem peletoniku i tak we trzech pojechaliśmy w stronę Dziewiczej Góry. Na interwałach pod Dziewiczą gubię pozostałą dwójkę i jadę sam w okolice podnóża naszego Wielkopolskiego K2. Tam czeka na mnie Asia z aparatem i dobrym słowem:)
Pod Dziewiczą Górą © Z3Waza

Na pierwszym podjeździe mija mnie grupka megowców z Rybą (wcześniej minął mine min. Lonka) - nie powiem cieszy mnie to że Rybie zajęło 50 km odrobienie 15 minut różnicy między startami.
I tak docieram do podjazdu pod legendarnego killera :)
Wjeżdża się nieźle aż do momentu jak jakiś zawodnik przede mną przystaje i gubię rytm i znosi mnie na lewo - prostuję na moment rower ale on mnie nie słucha i padam na plecy jak jakaś biedronka próbując wyswobodzić się z SPD.
Gleba faza 1 © Z3Waza


Gleba faza 2 © Z3Waza


Wstaję po dłuższej chwili - a na killerze cała loża szyderców z FTI - zauważyłem Asię i Michała Zbroszczyków ( robią mi zdjęcia zaprezentowane przed chwilą), Piotra Sieberta, Macieja Bocheńskiego i chyba Anię.
Pośmiali się zdrowo, ja w sumie też, bo było śmiesznie, a poza tym jeszcze nigdy na zawodach nie udało mi się zdobyć fotki gleby.
Było śmiesznie © Z3Waza

No nic trzeba jechać dalej i odrabiać straty bo moja dwójka nawiała zanim wstałem.
Pierwszego łapię już na podjeździe po korzonkach. A drugiego dopiero po rozjeździe Mega/Giga.
Po tym rozjeździe robi się pusto a i trasa dość nudna. W pewnym momencie spoglądam na licznik i z przerażeniem stwierdzam że jadę z szybkością niemal szosową - co ja dzisiaj rano zjadłem?
Postanawiam nie patrzeć na prędkość tylko na puls i na to ile jeszcze do końca i jadę dalej swoje.
Od Dziewiczej już tylko wyprzedzam - jest dobrze - znaczy nie ma kryzysu. I tak jadę po płaskiej Zielonce odliczając kilometry do końca.
Gdzieś na 75 kilometrze miga mi na horyzoncie biało-czerwona koszulka.. czyżby ktoś z Goggle? Ale kto? Kłosiu mnie dogonił, Marek, Dawid i Mariusz D. zostali z tyłu.
Hmmm może ktoś spoza naszej paczki? ALe im bardziej się zbliżam tym zyskuję większą pewność że to Jarek! O cholera, jest naprawdę nieźle... Jarek w pewnym momencie się orientuje że ktoś z Goggli się zbliża i naciska na pedały, ale na każdym podjeździe zmniejszam odległość. I w końcu na 80 którymś kilometrze go dochodzę. Jarek jest niemniej zdziwiony niż ja, że to nie Kłosiu go dopadł. I co lepsze ja jadąc dalej swoim tempem gubię Jarka. Za mną dokleja się gość z Warbudu który wiózł się dotąd na kole Jarka. I tak już do mety jedziemy ja i ten kolega z M2. Na koniec proponuję pościganie się do mety po asfalcie ale kolega honornie odpuszcza tuż przed kreską. W końcu było nie było ciągnąłem go z dobre 10 kilometrów. I tak wpadam na metę jako drugi z Goggli i jako 7 w kategorii. Do szerokiego podium zabrakło sporo bo ponad 15 minut ale i tak jestem z siebie bardzo zadowolony. Pojechałem równo bez kryzysów tylko czułem po prostu narastające zmęczenie. Na mecie są już Jacek, Krzychu i Zbychu, którzy pojechali Mega i oczywiście JP. Wkrótce dojeżdża reszta wiary i zaczyna się pomaratonowe pasta party i najprzyjemniejsza część - pogaduchy, relacjonowanie wrażeń, w ogóle fajne popołudnie.
Cóż na koniec wnioski:
1. Równa jazda przyniosła spodziewany efekt.
2. Zaciotowałem trochę Kłosia z tymi pinezkami - sorry
3. Jest siła na podjazdach
4. Trzeba poprawić technikę
5. Najlepszy występ na giga w życiu
6. Oby tak dalej :)
I na koniec -
Ja was pozdrawlaju © Z3Waza


  • DST 16.00km
  • Teren 8.00km
  • Czas 00:48
  • VAVG 20.00km/h
  • Temperatura 8.0°C
  • Sprzęt Konik
  • Aktywność Jazda na rowerze

Olejnica - rozgrzewki, dojazdy rozjazdy

Niedziela, 28 kwietnia 2013 · dodano: 28.04.2013 | Komentarze 2