Blog Marcina
La bicicletta ha un'anima. Se si riesce ad amarla, vi darà emozioni che non dimenticherete mai.
Info
Więcej o mnie.








Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2017, Wrzesień8 - 8
- 2017, Sierpień24 - 0
- 2017, Lipiec22 - 0
- 2017, Czerwiec25 - 15
- 2017, Maj29 - 27
- 2017, Kwiecień23 - 18
- 2017, Marzec26 - 58
- 2017, Luty17 - 8
- 2017, Styczeń6 - 0
- 2016, Grudzień4 - 0
- 2016, Listopad9 - 4
- 2016, Październik14 - 0
- 2016, Wrzesień14 - 3
- 2016, Sierpień15 - 2
- 2016, Lipiec25 - 5
- 2016, Czerwiec16 - 6
- 2016, Maj26 - 31
- 2016, Kwiecień26 - 18
- 2016, Marzec19 - 1
- 2016, Luty12 - 2
- 2016, Styczeń5 - 0
- 2015, Grudzień10 - 3
- 2015, Listopad8 - 7
- 2015, Październik12 - 6
- 2015, Wrzesień28 - 19
- 2015, Sierpień31 - 17
- 2015, Lipiec26 - 17
- 2015, Czerwiec27 - 23
- 2015, Maj24 - 21
- 2015, Kwiecień19 - 27
- 2015, Marzec18 - 58
- 2015, Luty12 - 29
- 2015, Styczeń14 - 44
- 2014, Grudzień13 - 22
- 2014, Listopad20 - 22
- 2014, Październik20 - 18
- 2014, Wrzesień21 - 18
- 2014, Sierpień26 - 45
- 2014, Lipiec22 - 34
- 2014, Czerwiec24 - 42
- 2014, Maj20 - 30
- 2014, Kwiecień19 - 32
- 2014, Marzec15 - 36
- 2014, Luty4 - 10
- 2014, Styczeń15 - 51
- 2013, Grudzień15 - 59
- 2013, Listopad16 - 40
- 2013, Październik12 - 25
- 2013, Wrzesień19 - 58
- 2013, Sierpień26 - 47
- 2013, Lipiec23 - 53
- 2013, Czerwiec26 - 32
- 2013, Maj23 - 74
- 2013, Kwiecień28 - 66
- 2013, Marzec14 - 48
- 2013, Luty14 - 73
- 2013, Styczeń8 - 25
- 2012, Grudzień16 - 64
- 2012, Listopad8 - 51
- 2012, Październik17 - 37
- 2012, Wrzesień28 - 102
- 2012, Sierpień28 - 129
- 2012, Lipiec34 - 85
- 2012, Czerwiec23 - 60
- 2012, Maj26 - 42
- 2012, Kwiecień29 - 89
- 2012, Marzec24 - 45
- 2012, Luty5 - 17
- 2012, Styczeń5 - 37
- 2011, Grudzień9 - 18
- 2011, Listopad13 - 16
- 2011, Październik22 - 30
- 2011, Wrzesień31 - 33
- 2011, Sierpień24 - 17
- 2011, Lipiec20 - 18
- 2011, Czerwiec22 - 25
- 2011, Maj21 - 6
- 2011, Kwiecień18 - 2
- 2011, Marzec9 - 3
- 2011, Luty6 - 0
- 2011, Styczeń8 - 0
- 2010, Grudzień2 - 1
- 2010, Listopad6 - 3
- 2010, Październik11 - 5
- 2010, Wrzesień13 - 7
- 2010, Sierpień25 - 0
- 2010, Lipiec21 - 0
- 2010, Czerwiec20 - 0
- 2010, Maj19 - 0
- 2010, Kwiecień18 - 0
- 2010, Marzec7 - 0
- 2010, Luty2 - 0
Wpisy archiwalne w kategorii
Zez wiaruchnom
Dystans całkowity: | 21935.25 km (w terenie 4636.60 km; 21.14%) |
Czas w ruchu: | 852:56 |
Średnia prędkość: | 25.69 km/h |
Maksymalna prędkość: | 2156.00 km/h |
Suma podjazdów: | 89489 m |
Maks. tętno maksymalne: | 189 (105 %) |
Maks. tętno średnie: | 169 (94 %) |
Suma kalorii: | 386913 kcal |
Liczba aktywności: | 342 |
Średnio na aktywność: | 64.33 km i 2h 30m |
Więcej statystyk |
- DST 67.00km
- Teren 65.00km
- Czas 02:57
- VAVG 22.71km/h
- VMAX 43.20km/h
- Temperatura 10.0°C
- HRmax 175 ( 97%)
- HRavg 161 ( 89%)
- Kalorie 2452kcal
- Podjazdy 520m
- Sprzęt Konik
- Aktywność Jazda na rowerze
Olejnica - maraton nr 1 w tym roku
Niedziela, 28 kwietnia 2013 · dodano: 28.04.2013 | Komentarze 8
Pierwszy start w tym roku - byłem pełen obaw w którym miejscu jestem i się przekonałem. Ale do rzeczy.Na miejsce dojechałem z Rodmanem w międzyczasie wyprzedzając Jarka z JP, formalności zapisowe załatwiamy szybko i bez problemów i ruszamy na rozgrzewkę objechać kawałek trasy - po nocnym i porannym deszczu jest mokro ale za to dość twardo i niepiaszczyście.Po powrocie spotykamy kolegów z teamu - czyli Kłosia, Marca, Zbycha i Maksa. W pewnym momencie łapię Kłosia z Drogbasem i jadę z nimi na kolejną tym razem asfaltową rozgrzewkę.
Pojawia się i Josip, który gdzieś zaginął w akcji ale się na szczęście odnalazł.
Przed startem spotykam chyba pół rowerowego Poznania i okolic - są i Pyrcyki i Ryby i niezrzeszeni znajomi. Do sektorów.
Staję obok Marca tuż za nami nieco spóźniony Josip. No i ruszam na pierwszy maraton tego roku.
Pierwsze kilometry - euforia!
Noga podaje idzie pięknie, Marek zamarudził że miało być lżej ale ja widzę Josipa. Chwytam jego koło i nie puszczam. Wjazdy wchodzą jak masło. Krajobraz zmienia się szybko las, singiel, błotko wpadamy na pole z piaszczystą drogą. Josip nie klei do żadnej z mijanych grupek tylko tnie wszystkich jak leci, ale w pewny momencie coś zwalnia na podjeździe - myślę sobie dospawamy do najbliższej grupki i odpoczniemy. Wołam do Josipa - dawaj dogonimy ich - dochodzę grupę - Josipa nie ma - a ja jak Josip ich mijam. Ale wkrótce Josip mnie dochodzi i znowu leci z przodu tym swoim tempem nieco nierównym ale diabelnie skuteczny. Myślę sobie może wreszcie spuchnie ale nie...
w końcu wpadamy na bardziej techniczny odcinek z piaskiem - i tu moja oponka tylna nie bardzo daje radę - pierwszy raz od dłuższego czasu dotykam stopą podłoża a Josip jedzie dalej. Potem jest piaszczysty podjazd - Josip odjeżdża i pozamiatane. Czyli jednak nie on spuchł a ja....
Ogólnie za ostro pocisnąłem za Josipem - łapię się jeszcze w kilka atrakcyjnych pociągów, ale koniec końców każdy z nich mi odjeżdża. Na rozjeździe Mega/Mini poważnie zastanawiam się czy warto jechać dalej bo plecy mnie bolą, noga jest wyraźnie zakwaszona i wiem że drugie kółko to będzie droga przez mękę.
Ale honor mi nie pozwala - i na rozjeździe skręcam twardo w prawo - na mega. Coś jeszcze z kilometr biję się z myślami - a może zawrócić - ale wiem to tylko moja słabość - a słabość jest słaba :)
No i zaczynam drugie kółko - jest coraz gorzej - że jestem w kryzysie widać po tym że wszyscy dosłownie wszyscy mnie wyprzedzają...
Koniec końców dojeżdża mnie Marc - nie mam siły utrzymać mu koła. I jadę dalej swoje.
Myślę o tych co za mną - Maks, Zbychu, przebijający się z czarnej dupy JP z Drogbasem - przynajmniej jest przed kim uciekać :)
W pewnym momencie mijam gościa o którym wspomniał JP - oryginał w dziwnym kasku i na jeszcze dziwniejszym rowerze - kibicuje mi i jeszcze komuś na podjeździe.
Jadę dalej odliczając kilometry.
Byle do 45 - żel
do 50
do 60
do rozjazdu
pod koniec mijam jakiegoś jeszcze większego zgona ode mnie i wpadam na metę.
Wnioski:
1. Oczekiwałem więcej od siebie
2. Przyjąłem złą taktykę
3. Podjazdy wchodzą nieźle
4. Może być tylko lepiej
Na mecie jak to na mecie makaron i pogadanie z koleżankami i kolegami. W samochód i do chaty - za trzy dni kolejny maraton - tym razem ponad 100 w terenie - będzie jeszcze ciężej. I dam radę - bo jestem taugh man :)

Buziak dla wszystkich© Z3Waza
Kategoria Maraton/XC/CX, Napalm, Nyndza, Sport, Wew krzajach, Zez wiaruchnom
- DST 21.00km
- Czas 01:14
- VAVG 17.03km/h
- Temperatura 18.0°C
- Sprzęt Konik
- Aktywność Jazda na rowerze
Okolice Malty
Wtorek, 23 kwietnia 2013 · dodano: 23.04.2013 | Komentarze 0
Interwały w okolicach Malty. Przeziębienie które mnie łapało już w niedzielę osiągnęło swoje apogeum (przynajmniej mam taką nadzieję). W związku z tym prezentowałem dziś totalną nędzę - każdy podjazd kończył się wrażeniem wyskakującego serducha i w ogóle dupa. Ale będzie lepiej, a jak nie będzie lepiej to będzie gorzej :).Dane z oka i z polara Błażeja (to kilometry), bo zapomniałem zabrać dziś wszelkie gadżety elektroniczne. W ogóle jakiś rozbity byłem.
Kategoria FTI, Nyndza, Zez wiaruchnom
- DST 20.00km
- Teren 3.00km
- Czas 00:52
- VAVG 23.08km/h
- VMAX 43.20km/h
- Temperatura 15.0°C
- HRmax 150 ( 83%)
- HRavg 117 ( 65%)
- Kalorie 406kcal
- Podjazdy 95m
- Sprzęt Konik
- Aktywność Jazda na rowerze
Ruhig
Piątek, 19 kwietnia 2013 · dodano: 19.04.2013 | Komentarze 2
Dzisiaj rozjazdowo i baaardzo spokojnie. Wyjechałem naprzeciw Żonie mojej Joannie i spotkałem ją przed Górą. Razem wróciliśmy do Pobiedzisk a ja jeszcze pojechałem w kierunku na Czerniejewo, skręciłem w Borówku, żeby choć trochę przejechać się po terenie - w lesie sucho, można pomykać. I ruszyłem do domu szosą Kocia-Pobiedziska. Patrzę a od Pobiedzisk leci jakiś rowerzysta... kto tak rączo może pędzić na Kocią - no Seba. Seba dał się namówić na podjechanie do mnie do domu gdzie wypiliśmy tradycyjną już kawkę i pogadaliśmy o dupie Maryni. Kategoria Po asfaldzie, Zez ślubnom, Zez wiaruchnom
- DST 52.00km
- Czas 01:59
- VAVG 26.22km/h
- VMAX 47.36km/h
- Temperatura 27.0°C
- HRmax 173 ( 96%)
- HRavg 132 ( 73%)
- Kalorie 1353kcal
- Sprzęt Helga
- Aktywność Jazda na rowerze
Pumping Iron
Czwartek, 18 kwietnia 2013 · dodano: 18.04.2013 | Komentarze 0
Kolejna wizytacja Osowej Góry.Dojazd pod wiatr - ale w grupie siła, było więc bystro. Odcinek Rogalinek-Mosina tradycyjnie płyta oś. A potem objeżdżanie Osowej z różnych stron po kilka razy. I powrót. Tym razem z wiatrem - zatem rozjazd odbył się z prędkościami przekraczającymi znacznie 30km/h.
Dzisiaj temperatura tuz przed treningiem wynosiła 27 stopni - tyle przynajmniej pokazywał termometr w moim samochodzie - skok temperatury powoduje lekki szok - naprawdę nie ma się już z czego rozbierać, A klimy w moim rowerze nie ma. Eeeee żartuję - tak naprawdę to dopiero teraz się przyjemnie jeździ, tylko więcej picia trzeba brać.
Kategoria FTI, Sport, Zez wiaruchnom
- DST 27.00km
- Teren 20.00km
- Czas 01:17
- VAVG 21.04km/h
- VMAX 36.80km/h
- Temperatura 16.0°C
- HRavg 141 ( 78%)
- Kalorie 973kcal
- Podjazdy 266m
- Sprzęt Konik
- Aktywność Jazda na rowerze
Olszak
Wtorek, 16 kwietnia 2013 · dodano: 16.04.2013 | Komentarze 2
Interwały w okolicy stawu Olaszak nad Maltą. Nawet nie wiedziałem że tam są takie fajne ścieżki w stylu XC. Dziś pojechałem po raz pierwszy w tym roku w krótkich spodniach i nogawkach (niepotrzebnie) i w gamexie na krótki rękawek. Paweł Bober zapodał takie tempo, że wkrótce gamex zaczął dosłownie parzyć. Trzeba było go zwinąć w kulkę i schować... i tak oto pierwszy raz tego roku pojeździłem na krótko... hurra! niech żyje wiosna.Deszcz był łaskawy - padał przed i po treningu, ale nawet jakby padał w czasie to i tak byłoby super - wiosennie i optymistycznie i przede wszystkim w terenie.
Ostatnio robiłem małe machniom z mostkami - przełożyłem mostek 80mm do szosy - i to był dobry ruch - jeździ mi się zdecydowanie lepiej. Niestety skądś ten mostek musiałem wziąć - dokładnie zabrałem go mojemu góralowi. I dlatego dziś dość eksperymentalnie jechałem na mostku 100mm - na początku nawet dobrze, jednak po pewnym czasie zaczęły mnie boleć plecy. Jak siebie znam to pewnie bym się przyzwyczaił i po pewnym czasie było by OK. Na szczęście wygląda na to że przyzwyczajać się nie będę musiał...
Kategoria FTI, Zez wiaruchnom
- DST 152.00km
- Czas 05:17
- VAVG 28.77km/h
- VMAX 46.40km/h
- Temperatura 14.0°C
- HRmax 172 ( 96%)
- HRavg 139 ( 77%)
- Kalorie 2854kcal
- Sprzęt Helga
- Aktywność Jazda na rowerze
Ot takie tam
Niedziela, 14 kwietnia 2013 · dodano: 14.04.2013 | Komentarze 3
Dziś na ustawkę FTI na Starołęckiej wybrałem się rowerem, jak wychodziłem to mignął mi sąsiad który też wybierał się na swój trening. Nawet pomyślałem czy go nie zawołać i nie poprosić o podciągnięcie w kierunku Poznania. Jednak nim wyskoczyłem z domu to tyle go widziałem. Pozostała więc samotna jazda do Poznania - oczywiście pod wiatr. Ponieważ wyruszałem rano to wiedząc że później zrobi się cieplej ubrałem się dość chłodno ale nie za chłodno. O tej porze roku strój jest dużym problem bo temperatura jednak dość zasadniczo skacze w ciągu dnia, no ale nie ma co narzekać, po stokroć wolę to niż zamrożony marcowy garniec jaki zafundowała nam ostatnio pogoda. No nic do Poznania starałem się oszczędzać wiedząc że czeka mnie dziś długi i mocny trening, tak więc dojechałem z niepowalającą średnią ok. 27km/h.A potem już jazda razem.
Na trasie Starołęcka - Rogalinek przestał mi działać licznik - czujnik się przesunął jak to ma czasem w zwyczaju, a zwłaszcza po gruntowniejszym myciu.
Postanowiłem że poprawię to w Rogalinku na zakręcie. Krzyknąłem więc do reszty żeby troszkę zwolnili i zatrzymałem się pogmerać w ustawieniach czujnika. Niby działał, ale po paru metrach znów przestał, znów stop znów poprawka. I ruszyłem za oddalającą się grupką, wcisnąłem tyle ile noga miała i jak już ich dogoniłem - to się zatrzymali na siku :) nosz kurna trzeba było spacerkiem za nimi gonić.
No nic po tym nóżka tak mi się rozkręciła że na kolejne zmarszczki wjeżdżało mi się naprawdę lekujtko :) aż Bartek z Ryby musiał mnie przyhamowywać mówiąc że ciśnie 300 Wat no cóż ja miernika mocy nie mam ale pulsak wskazywał jedyne 146 uderzeń. A licznik jak nie działał tak nie działał
I tak sobie dojechaliśmy do Zaniemyśla, gdzie do zatrzymania zmusiła nas pęknięta szprycha Piotrka. Korzystając z okazji zrobiliśmy mały popas i się zaczęło - jazda na podwójnym wachlarzu - tempo chyba wysokie - nie wiem - licznik nie działał. Tylko pulsak od czasu do czasu :)
W Śremie byliśmy błyskawicznie, równie błyskawicznie za Śremem, gdzie zaczęła się jazda na szybkich zmianach i.........
niestety K-R-Y-Z-Y-S. Mega, hiper, kosmiczny, grecki, cypryjski, bankowy, kryzys, kryzys, kryzys.
No i grupa odjechała w siną dal a ja tempem spacerowym dojechałem do Czempinia i dalej do Mosiny. W okolicach Wiórka doszedł mnie jakiś szoszon, więc chwyciłem koło, ale niestety byłem ju wyrąbany jak tirówka po nadgodzinach i przy prędkości 34 km/h (udało mi się ustabilizować ten pierdzielony czujnik) zaczęło mi brakować tlenu w komórkach, a nadmiar kwasu mlekowego zamurował moje łydy. Jedyne co pocieszało że na podjeździe w Czapurach zacząłem jednak zmniejszać dystans. Po dojechaniu do Starołęckiej spotkałem grupkę dziewczyn, które jechały dziś krótszą trasą a po około 10 minutach zjawili się koledzy z mojego peletonu, którzy zahaczyli jeszcze o Racot nim dojechali na metę.
Potem jeszcze luźny przejazd na Rusa i już mogłem się ubrać w cywilne łachy i ruszyć z dziećmi na urodziny bratanicy. Gdzie skutecznie odrabiałem stracone zapasy glikogenu.
Ps.
Dzisiejszy dystans wskutek niedziałającego licznika obliczałem z godzinę korzystając ze śladu Jacka, opcji planowania trasy w http://www.gpsies.com/ i śladowych informacji z mojej sigmy.
Wnioski:
1. Samotna jazda pod wiatr jest jednak męcząca - no kto by na to wpadł
2. Sprinty w środku treningu zżerają glikogen jak turbina paliwo w moim pasku.
3. Jednak tęsknię do terenu.
Kategoria FTI, Sport, Zez wiaruchnom
- DST 58.00km
- Czas 01:58
- VAVG 29.49km/h
- VMAX 46.30km/h
- Temperatura 12.0°C
- HRavg 151 ( 84%)
- Kalorie 1489kcal
- Podjazdy 115m
- Sprzęt Konik
- Aktywność Jazda na rowerze
Szum gum...
Sobota, 13 kwietnia 2013 · dodano: 13.04.2013 | Komentarze 3
...czyli góralem po szosie.Działo się sporo i szybko. I ten szum gum po asfalcie. Jednak mimo wszystko to nie naturalny teren górala, zwłaszcza pod wiatr, zwłaszcza pod wiatr przy 40km/h. Ale się da.
Pogoda - sami wiecie - wiosna. Dziś jechałem w gamexie i długich spodniach i to było zdecydowanie za grubo. No i padać zaczęło jak już siedziałem w samochodzie.
Wracając samochodem z treningu w okolicy góry spotkałem bajkera w koszulce Goggle, myślałem że to miskov17 z bikestatsa, ale okazało się po przedstawieniu, że to Piotr Grześ. Będziemy być może mieć okazję się spotkać na golonkowych maratonach.
Dzisiaj pulsak oszalał i pokazał HRmax 230 ileś tam. No aż tak ciężko nie było. Za to kadencja jak na mnie iście chomikowa - 89.
Kategoria FTI, Sport, Zez wiaruchnom
- DST 52.00km
- Czas 01:51
- VAVG 28.11km/h
- VMAX 51.18km/h
- Temperatura 11.0°C
- HRmax 171 ( 95%)
- HRavg 142 ( 79%)
- Kalorie 1335kcal
- Sprzęt Helga
- Aktywność Jazda na rowerze
Na Osową
Czwartek, 11 kwietnia 2013 · dodano: 11.04.2013 | Komentarze 1
Dziś zebrała się spora ekipa - chyba ze 12 osób. Start Starołęka, kierunek Osowa, tempo żwawe, a potem żwawsze, trochę jazdy płyta-oś i wreszcie zadanie główne czyli podjazdy na Osową, część na wysokiej kadencji, część siłowo. I powrót na luzie za to z wiatrem.No Osowej spotkałem Josipa i nawet wołałem za nim "cześć Josip" ale on podczas zjazdu był w drugiej prędkości kosmicznej i nie usłyszał mnie mozolnie gramolącego się pod górkę.
Poza tym bardzo pozytywny wyjazd - jechałem bez ochraniaczy, ubrany w bluzę kolarską a na to tylko westka... no przecież dziś upał było z 10-12 stopni. Jeszcze trochę a założę krótkie spodnie i nogawki... lekki deszczyk też nie przeszkadzał bo był ciepły i wieczorny powrót skojarzył mi się z pamiętną wyprawą do Kołobrzegu, ciepło i wilgotno - seksi :). Doczekaliśmy się wiosny, hip hip hura!
Średnia i dystans trochę na oko bo licznik mi przestał działać.
Kategoria FTI, Sport, Zez wiaruchnom
- DST 23.00km
- Teren 15.00km
- Czas 01:14
- VAVG 18.65km/h
- VMAX 37.20km/h
- Temperatura 7.0°C
- HRmax 170 ( 94%)
- HRavg 141 ( 78%)
- Kalorie 680kcal
- Podjazdy 190m
- Sprzęt Konik
- Aktywność Jazda na rowerze
Taki niby teren
Wtorek, 9 kwietnia 2013 · dodano: 09.04.2013 | Komentarze 1
Niby bo co to za teren na Malcie. Ale wreszcie na góralu, wreszcie bez owiewów. Sama radość... a ten niby teren to pagórki w okolicy Term Poznańskich gdzie z FTI robiliśmy interwały połączone z kilkoma zjazdami z co bardziej stromych górek. Ogólnie pomimo że na góralu siedziałem ostatnio w styczniu to czuję ten rower i wiem że MTB to jest to!!! W międzyczasie spotkałem Josipa który z jakimś kolegą robił rundy wokół Malty, ale spotkanie ograniczyło się do "cześć, cześć". Na koniec jeszcze ściganko z Błażejem i koniec pierwszego treningu terenowego od nie wiadomo kiedy. Kategoria FTI, Sport, Zez wiaruchnom
- DST 90.00km
- Czas 03:06
- VAVG 29.03km/h
- VMAX 65.54km/h
- Temperatura 8.0°C
- HRmax 172
- HRavg 142 ( 79%)
- Kalorie 2260kcal
- Sprzęt Helga
- Aktywność Jazda na rowerze
Zabrałem siekierę do samochodu
Niedziela, 7 kwietnia 2013 · dodano: 07.04.2013 | Komentarze 6
Jeeeeeeee!!!!!!!!Nareszcie mogę powiedzieć ze wyjazd na rowerze sprawił mi czystą radość - palce mi nie zmarzły choć miałem rękawiczki jesienno/wiosenne. Bidon nie zamarzał, twarz nie tężała od wiatru, a z mrozu to był jedynie Mateusz.... no po prostu Hiszpania :D
Ale do rzeczy - dziś ruszyłem już tradycyjnie ze Starołęckiej tym razem w większej ekipie - w sumie było nas na początek dziesięć osób i w takiej grupce ruszyliśmy żwawo w kierunku mosiny aby dokonać wiosennego zdobycia Osowej po trzykroć. Podjazdy jak zwykle u mnie - każdy kolejny wchodził lepiej. Potem ruszyliśmy na rundę przez Mosinę, Borkowice, Drużynę, Czempiń, Grabianowo, Mosinę.
Kawałek za Mosiną przydarzył się wypadek, którego byłem mimowolnym uczestnikiem - jechaliśmy właśnie na szybkich zmianach gdy trafiliśmy na błoto przede mną zrobiło się zamieszanie i odpuściłem lekko korbę - kolega który jechał za mną był dość blisko i zahaczył moje koło zaliczając niestety mocną glebę - szczęściem skończyło się na podartych ciuchach i potłuczeniach, mogło być niebezpieczniej bo w niewielkiej odległości za nami jechał samochód... bogu dzięki kierowca okazał się czujny.
Potem bez wielkich wydarzeń - no może poza szybką jazdą z wiatrem na zmianach w trzyosobowych grupach.
Potem powrót na Osową i kolejne podjazdy i do domu.
Trzeba przyznać, że po wczorajszym intensywnym treningu czułem nogę i na powrocie marzyłem o tym żeby wreszcie usiąść w samochodzie (w którym miałem siekierę), ale to było słodkie zmęczenie.
Ze spotkań - minęliśmy dużą grupkę pod wodzą Mateusza Rybczyńskiego, W okolicy przejazdu kolejowego chyba Macieja B. z jakąś koleżanką i w ogóle całą kupę wiary na kuftach - wiosna się narechlała szag nie?
I na koniec tytułowa Siekiera
Kategoria Po asfaldzie, FTI, Sport, Zez wiaruchnom
