Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi z3waza ze starożytniego miasteczka Pobiedziska. Mam przejechane 74680.40 kilometrów w tym 20878.01 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 24.70 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy z3waza.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 38.00km
  • Czas 01:08
  • VAVG 33.53km/h
  • VMAX 45.44km/h
  • Temperatura 13.0°C
  • Sprzęt Helga
  • Aktywność Jazda na rowerze

Tor Poznań z FTI

Wtorek, 28 maja 2013 · dodano: 28.05.2013 | Komentarze 1

W sumie miał być dziś teren - ale że jakoś nie chciało mi się gnoić roweru, wybrałem więc się z ekipą szosową na Tor Poznań.
Na początek był lansik - przyjechała Ewa z aparatem i zrobiliśmy sobie sesję zdjęciową - jak będę miał efekty to się pochwalę. Szkoda tylko, że o tym nie wiedziałem bo ubrałbym się w teamowe ciuszki...
A potem zaczęła się część zasadnicza, czyli interwały w postaci skokenów z grupki jadącej w okolicach 40 km/h - nie jest to łatwe. W ogóle to był mój pierwszy raz na Torze Poznań - fajne miejsce do treningów - można pojeździć bezstresowo, że jakiś sfrustrowany kierowca postanowi cię zabić. No i średnia wyszła przyzwoita biorąc pod uwagę że składa się na nią lansowanie przed aparatem i rozjazd.

  • DST 11.00km
  • Teren 5.00km
  • Czas 00:44
  • VAVG 15.00km/h
  • Sprzęt Kross sztywniaczek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do skansenu miniatur w Pobiedziskach

Niedziela, 26 maja 2013 · dodano: 26.05.2013 | Komentarze 0

Wycieczka z jedną córką co nam została :)
Druga pojechała na wycieczkę klasową.
Wizyta w parku miniatur oraz eksploracja terenów nieznanych na północ od szosy Poznań-Gniezno. Dowiedziałem się co to: pluteja, trebusz i wineja.

  • DST 111.00km
  • Czas 03:46
  • VAVG 29.47km/h
  • VMAX 65.54km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • HRmax 168 ( 93%)
  • HRavg 149 ( 83%)
  • Kalorie 2808kcal
  • Sprzęt Helga
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Tour de Mosina

Niedziela, 26 maja 2013 · dodano: 26.05.2013 | Komentarze 4

Dzisiaj FTI pojechało na maraton szosowy w Lesznie... mnie jakoś ściganie na szosie nie kręci. Był więc czas na zrobienie dystansu z sąsiadem czyli na powrót do zeszłorocznych tradycji.
Poranek szczerze mówiąc nie zachęcał - gnące się gałęzie na okolicznych drzewach wskazywały na to że dzisiaj wiatr zapewni dostatecznie dużą dawkę dodatkowych oporów. Ruszyliśmy chwilę po 7 - cel Mosina, a dokładnie nasza Wielkopolska Kanczendzonga czyli Osowa Góra. Nasza Kanczendzonga jest wyasfaltowana więc można na nią powjeżdżać przy pomocy narzędzia zwanego rowerem szosowym :)
Trasa z początku pod wiatr w sumie dobrze bo przynajmniej była nadzieja że powrót będzie z wiatrem - trasę wymyśliłem w taki sposób, aby z początku było sporo zakrętów - bo dzięki temu nie jechaliśmy wciąż z wmordęwindem - pojechaliśmy na Kostrzyn - Siekierki - Gowarzewo - Tulce - Koninko - Daszewice - Czapury - Wiórek- Rogalinek - Mosina. To był dobry pomysł - choć miejscami trzeba się było sprężać aby utrzymać właściwe tempo. Troszkę brakowało z dwóch dodatkowych uczestników wyprawy - można by więcej poodpoczywać, no ale co tam we dwóch też damy radę :)
Tak dojechaliśmy do Mosiny - skąd zdobyliśmy Osową po trzykroć i zawróciliśmy tym razem prostą drogą przez Kórnik i Kostrzyn do domu. Powrót był o wiele przyjemniejszy - wiatr nam pomagał i miejscami bez większego wysiłku można było utrzymywać prędkość przejazdową w okolicach 40km/h. Choć przyznaję że pod koniec jednak poczułem zakwaszenie w nogach i ostatni podjazd w Promnie przyszedł naprawdę ciężko. No ale wycieczka udana, samemu zrobienie tego dystansu byłoby nudą masakryczną. A w towarzystwie trasa się skraca o co najmniej 25%.

  • DST 21.00km
  • Teren 21.00km
  • Czas 00:59
  • VAVG 21.36km/h
  • VMAX 46.23km/h
  • Temperatura 9.0°C
  • HRmax 162 ( 90%)
  • HRavg 134 ( 74%)
  • Kalorie 762kcal
  • Sprzęt Kross sztywniaczek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zapasy błotne w okolicy

Sobota, 25 maja 2013 · dodano: 25.05.2013 | Komentarze 2

Takie tam po lesie - trochę popadało i piasek zmienił się w maź gliniastą. W związku z tym jazda zmieniła się w jazdę figurową zakończoną w moim przypadku efektownym OTB z zaryciem ryłem w krzaje. Taki maj to jednak już lekka przeginka, a mówili, że teraz to już będą tylko dwie pory roku - lato i zima... to co to kurna jest teraz?

  • DST 59.00km
  • Czas 02:06
  • VAVG 28.10km/h
  • VMAX 62.19km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • HRmax 169 ( 94%)
  • HRavg 134 ( 74%)
  • Kalorie 1424kcal
  • Sprzęt Helga
  • Aktywność Jazda na rowerze

Siła i tempo

Czwartek, 23 maja 2013 · dodano: 23.05.2013 | Komentarze 0

Obiady czwartkowe - czyli tradycyjne pompowanie łydy na podjazdach na Osowej, tym razem uatrakcyjnione mini czasówką - startowaliśmy w odstępach 12 sek. i jechaliśmy indywidualnie przez 12 minut.

  • DST 18.00km
  • Teren 18.00km
  • Czas 00:56
  • VAVG 19.29km/h
  • VMAX 51.37km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Sprzęt Kross sztywniaczek
  • Aktywność Jazda na rowerze

PK Promno

Wtorek, 21 maja 2013 · dodano: 22.05.2013 | Komentarze 7

Ech miałem pojechać na trening na Morasko. W tym celu zapobiegawczo dzień wcześniej zakupiłem nową oponę do Konika i zalałem ją mleczkiem. Cóż z tego skoro gdy pojechałem na trening wyciągnąłem rower z samochodu okazało się że powietrze z opony zeszło :(... próba pompowania ręczną pompką nic nie dała. Pozostało zrezygnować....
No ale nie do końca - wróciłem do domu przesiadłem się na Sztywniaczka i pojechałem w las, noga czułą cały czas góry - to się rozpędzała by po chwili powiedzieć "basta" i tak sobie jechaliśmy - ja, sztywniaczek, noga lewa, noga prawa. W okolicy rezerwatu Las Liściasty w Promnie znalazłem fajny singielek biegnący stokiem skarpy - fajnie byłoby go wpleść w trasę planowanych na grudzień II Otwartych Mistrzostw Pobiedzisk w MTB, tym bardziej że można go połączyć z super zjazdem przy którym nasz poczciwy killerek to betka.
W ogóle w górach jak zjeżdżałem z Borówkowej to pomyślałem sobie - przydałby się taki fragment killerka - wreszcie byłby jakiś gładki zjazd.

  • DST 84.00km
  • Teren 10.00km
  • Czas 06:00
  • VAVG 14.00km/h
  • VMAX 55.40km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Podjazdy 2400m
  • Sprzęt Konik
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dlaczego taki ostry był ziutkowej kosy szpic? czyli MTBM Złoty Stok

Poniedziałek, 20 maja 2013 · dodano: 20.05.2013 | Komentarze 7

Pierwsza jazda w tym roku w górach. Do Złotego wybrałem się z sąsiadem i Jackiemwyjazd z domu o niechrześcijańskiej godzinie 4:30 i z Poznania o nieco bardziej ludzkiej 5 rano. Maciej wrzucił w swojej skodzie teleportację

i chwilę po 8:00 byliśmy w Złotym Stoku. Małe wyjaśnienie formalności i mogliśmy ruszać na rozgrzewkę.
Strat z 2 sektora... noga w miarę podaje - Kłosiu tradycyjnie znika, za JP nawet wzrokiem nie wodzę, Maciej, Jacek i Marek zostają gdzieś z tyłu. A ja jadę swoje. Pierwszy podjazd kończy się szybko, zaczyna się pierwszy zjazd i...... tylne koło charakterystycznie zaczyna pływać... szlag by trafił pana.... a mówili mleczko.... mleczko sreczko... mleczko nic nie poradzi na dwucentymetrowe rozcięcie w oponie. No nic rower na plecy i do dzieła. Po chwili dojeżdża Maciej i proponuje pomoc. Wymiana bezdętki okazuje się nietrywialna - robiłem to pierwszy raz w życiu - grube ranty opony plus lepkie mleczko skutecznie utrudniają zdjęcie. Założenie jest też niełatwe. W każdym razie zajmuje to wg inteligentnego licznika Macieja całe 16 minut - tyle on stał ze mną. Doliczmy jeszcze z minutę na założenie koła. No i jest całkiem niezły wynik. Pitstop a'la F1 to to nie był. W każdym razie Biniu otrzymał ode mnie prywatną nagrodę fair play na którą solidnie zasłużył.

To była nagroda pierwsza

A to druga ;)
Oczywiście do konsumpcji już w domu.
No nic wracamy do wyścigu. To znaczy w tym momencie to wyścig się właściwie dla mnie skończył, tym bardziej że chyba po raz pierwszy w życiu usłyszałem quada zamykającego wyścig... no ale jemu uciekłem.
Wkrótce zacząłem dopadać poszczególnych zawodników z końca, minąłem pewną parę czekającą na pomoc - dziewczyna miała rozcięte kolano, chłopak z nią czekał, pomoc była wezwana, więc nic po mnie, poleciałem dalej.
Aaaa zapytałem ich czy nie widzieli takiego w czarnym stroju na czarnym rowerze - znaczy Binia. Nie widzieli. Znaczy daleko uciekł. No ale przynajmniej jest kogo gonić. Ale specjalne motywacji i tak nie było. No i tak dojechałem do pierwszego bufetu - pojadłem, popiłem, pogadałem z gościem co dojechał po mnie - miał jeszcze lepiej - złapał dwie pany - przeciął tył a jak go naprawiał to opona przednia na Słonku się zagotowała i puściła to zasrane mleczko (o czymś takim jeszcze nie słyszałem) - no w ogóle mnie pocieszył, że od czasu jak jeździ na mleczku to częściej łapie laczki niż na dętkach.
Ale on jakiś pechowy był - jak kolejny raz się tasowaliśmy po kilkudziesięciu kilometrach to przy mnie pozrywał kilka szprych.
No nic Binia złapałem na drugim barze - długo mi to zajęło. Przed tym barem był jeden z kamienistych zjazdów - aż się zdziwiłem że udało mi się go zjechać - oczywiście ostrożnie i na hamplach ale i tak go zjechałem. Po zjeździe miałem bliskie spotkanie z miejscową kurą. Stała sobie na środku drogi z dużą godnością osobistą... a ja sobie myślę pojadę z lewej skręci w lewo, a z prawej to w prawo... no to jadę środkiem.

Też ją trafiłem :)
Ale uciekła.
Po spotkaniu z Maciejem w Orłowcu pogadaliśmy pojedliśmy i pojechaliśmy.
W międzyczasie na podjeździe zniszczył mnie psychicznie jakiś miejscowy chłopak - dojechał do mnie, zagadał - stanął na pedały i pojechał dalej...
Kolejny bar był dość szybko gdzieś przed podjazdem na Borówkową.
Tam znowu zaczekałem na Macieja pogadalim pojedlim i pojechalim.
Zaczął się podjazd pod Borówkową - w tym roku bardzo krótki właściwie to go nie pamiętam specjalnie - może jedynie to że było tam dużo spacerowiczów.
No i zjazd - tu jestem zadowolony - większość zjechałem - znaczący progres w stosunku do zeszłego roku.
W końcu ostatni bar - jemu też nie odmówiłem... a co mam się spieszyć. Jeszcze jeden stromy podjazd (podpych) i wiedziałem że teraz już tylko droga w dół - trochę bardziej pokombinowana niż w zeszłym roku ale cała do zjechania bez większych problemów. Na ostatnich szutrach pościgałem się trochę z jakimś kolesiem... ale myślałem że meta jest przy pierwszych banerach a była przy ostatnich zresztą w sumie i tak mi się aż tak bardzo nie chciało.
Jak to mówią dobry trening...
Wynik beznadzieja, ale było pięknie i jeszcze w góry w tym roku pojadę i będzie lepiej.
Zdjęć na razie nie ma bo zanim dojechałem to większość fotografów poszła na obiad.
Gratki dla chłopaków z teamu i jeszcze raz dzięki Maciek.

  • DST 21.00km
  • Teren 2.00km
  • Czas 00:52
  • VAVG 24.23km/h
  • VMAX 42.20km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Podjazdy 51m
  • Sprzęt Konik
  • Aktywność Jazda na rowerze

Przepalenie

Sobota, 18 maja 2013 · dodano: 18.05.2013 | Komentarze 0

Z sąsiadem krótkie przedmaratonowe przepalenie, a potem wyskok do piekarni.

  • DST 35.00km
  • Czas 01:31
  • VAVG 23.08km/h
  • VMAX 80.85km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • HRmax 158 ( 88%)
  • HRavg 132 ( 73%)
  • Kalorie 810kcal
  • Sprzęt Helga
  • Aktywność Jazda na rowerze

Okolice Lubenii

Czwartek, 16 maja 2013 · dodano: 17.05.2013 | Komentarze 5

W ostatni dzień pobytu na Rzeszowszczyźnie wystartowałem na poranny trening - na rowerze byłem o 6:00 - to był świetny pomysł - na dworze rześko ale już słonecznie - doskonała pogoda do jazdy. Najpierw z tego samego miejsca Lubenii koło cmentarza w kierunku Hermanowej to była mała rozgrzewka. W planach miałem najazdy z ostrym finiszem - znalazłem fajne miejsce - tuż przed początkiem serpentyny w Hermanowej była droga na Łazy - fajny stromy krótki podjazd i w dodatku asfalt jak nie w Polsce.
Podrzeszowskie asfalty jak nie w Polsce © Z3Waza

Po kilkukrotnym zrobieniu tego podjazdu. Postałem chwilę i się zachwyciłem pięknem dnia i widokiem na okalające mnie pagórki.
Pogórze Dynowskie © Z3Waza


Piekny rześki majowy poranek © Z3Waza


Niestety fotki są robione (jakby to powiedział Grigor) okładziną hamulcową stąd ich jakość jest jaka jest.
Po tych doznaniach zrobiłem sobie tzw. baja bongo i zacząłem szukać co ciekawszych podjazdów. W końcu w Straszydlach skierowałem się na Sołonki i to było to. Najpierw podjechałem do tzw. Chłopskiego Mostu o którym coś tam przeczytałem w necie. Jak chcecie to sobie sami poczytajcie:

Tablica informacyjna Chłopski Most © Z3Waza


A oto sam most - trochę zarośnięty. Pozostaje wierzyć, że faktycznie jest tak wykonany jak piszą.
Chłopski Most © Z3Waza


A że okoliczności przyrody były piękne, zrobiłem i fotkę Heldze. Niech ma:

Bolid przy mostku © Z3Waza


A potem pojechałem na Sołonkę -to był fajny podjazd - dość długi i stromy. A na końcu było pięknie zagospodarowane źródło Solankowe. Niestety mój telefon osłabł i nie było czym pstrykać fotki.
Więc umieszczam fotkę ze strony gminy

A fakt że podjazd był stromy udokumentowałem życiowym maxspeedem którego fotka jest poniżej.
Szkoda jedynie że nie było czasu na podjechanie jeszcze parę razy tego naprawdę fajnego podjazdu. Bo w kolejnych zjazdach z pewnością pobiłbym swój rekord po raz kolejny. Myślę że 90km/h byłoby spokojnie w zasięgu.
Max speed © Z3Waza


  • DST 49.00km
  • Czas 01:36
  • VAVG 30.62km/h
  • VMAX 56.93km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Podjazdy 300m
  • Sprzęt Helga
  • Aktywność Jazda na rowerze

Łańcut

Środa, 15 maja 2013 · dodano: 15.05.2013 | Komentarze 4

Dziś zgodnie z zapowiedzią wybrałem się do Łańcuta. Najpierw obszedłem miejscową atrakcję czyli zamek robiąc kilka fotek, a następnie (no któż by zgadł) wsiadłem na rower i ruszyłem przed siebie.
Fajne są takie wycieczki po nieznanej sobie trasie - bo choć wcześniej oglądam mapę to nie jestem w stanie przecież spamiętać miejscowości przez które mam przejeżdżać, jadę więc na "czuja". Dziś wybrałem wariant o tle prosty że po wahadle (no z małym wyłomem na koniec trasy) ale nudno nie było. Pogoda dzisiaj wymarzona na rower - flauta, niezbyt ciepło... można grzać. Tym bardziej że w planach miałem dwie dwudziestominutowe tempówki. Na początku jak zwykle odbyła się walka z własną słabością,ale potem nóżka się rozkręciła i było naprawdę fajnie. Niestety odezwały się obtarcia w mniej szlachetnych częściach ciała co spowodowało skrócenie drugiej tempówki i powrót spacerkiem do bazy wypadowej czyli parkingu pod zamkiem. Ale sam wyjazd pomimo palących czterech liter bardzo przyjemny, fajne te pagórki, można się szybko bujnąć więc warto trochę popodjeżdżać :)

Na koniec kilka fotek i trasa:

Łańcucki Zamek © Z3Waza


Łańcucki Zamek 2 © Z3Waza


Łańcucki Zamek 3 © Z3Waza


Łańcucki Zamek 4 © Z3Waza


Kapliczka w Łańcucie © Z3Waza