Blog Marcina
La bicicletta ha un'anima. Se si riesce ad amarla, vi darà emozioni che non dimenticherete mai.
Info
Więcej o mnie.








Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2017, Wrzesień8 - 8
- 2017, Sierpień24 - 0
- 2017, Lipiec22 - 0
- 2017, Czerwiec25 - 15
- 2017, Maj29 - 27
- 2017, Kwiecień23 - 18
- 2017, Marzec26 - 58
- 2017, Luty17 - 8
- 2017, Styczeń6 - 0
- 2016, Grudzień4 - 0
- 2016, Listopad9 - 4
- 2016, Październik14 - 0
- 2016, Wrzesień14 - 3
- 2016, Sierpień15 - 2
- 2016, Lipiec25 - 5
- 2016, Czerwiec16 - 6
- 2016, Maj26 - 31
- 2016, Kwiecień26 - 18
- 2016, Marzec19 - 1
- 2016, Luty12 - 2
- 2016, Styczeń5 - 0
- 2015, Grudzień10 - 3
- 2015, Listopad8 - 7
- 2015, Październik12 - 6
- 2015, Wrzesień28 - 19
- 2015, Sierpień31 - 17
- 2015, Lipiec26 - 17
- 2015, Czerwiec27 - 23
- 2015, Maj24 - 21
- 2015, Kwiecień19 - 27
- 2015, Marzec18 - 58
- 2015, Luty12 - 29
- 2015, Styczeń14 - 44
- 2014, Grudzień13 - 22
- 2014, Listopad20 - 22
- 2014, Październik20 - 18
- 2014, Wrzesień21 - 18
- 2014, Sierpień26 - 45
- 2014, Lipiec22 - 34
- 2014, Czerwiec24 - 42
- 2014, Maj20 - 30
- 2014, Kwiecień19 - 32
- 2014, Marzec15 - 36
- 2014, Luty4 - 10
- 2014, Styczeń15 - 51
- 2013, Grudzień15 - 59
- 2013, Listopad16 - 40
- 2013, Październik12 - 25
- 2013, Wrzesień19 - 58
- 2013, Sierpień26 - 47
- 2013, Lipiec23 - 53
- 2013, Czerwiec26 - 32
- 2013, Maj23 - 74
- 2013, Kwiecień28 - 66
- 2013, Marzec14 - 48
- 2013, Luty14 - 73
- 2013, Styczeń8 - 25
- 2012, Grudzień16 - 64
- 2012, Listopad8 - 51
- 2012, Październik17 - 37
- 2012, Wrzesień28 - 102
- 2012, Sierpień28 - 129
- 2012, Lipiec34 - 85
- 2012, Czerwiec23 - 60
- 2012, Maj26 - 42
- 2012, Kwiecień29 - 89
- 2012, Marzec24 - 45
- 2012, Luty5 - 17
- 2012, Styczeń5 - 37
- 2011, Grudzień9 - 18
- 2011, Listopad13 - 16
- 2011, Październik22 - 30
- 2011, Wrzesień31 - 33
- 2011, Sierpień24 - 17
- 2011, Lipiec20 - 18
- 2011, Czerwiec22 - 25
- 2011, Maj21 - 6
- 2011, Kwiecień18 - 2
- 2011, Marzec9 - 3
- 2011, Luty6 - 0
- 2011, Styczeń8 - 0
- 2010, Grudzień2 - 1
- 2010, Listopad6 - 3
- 2010, Październik11 - 5
- 2010, Wrzesień13 - 7
- 2010, Sierpień25 - 0
- 2010, Lipiec21 - 0
- 2010, Czerwiec20 - 0
- 2010, Maj19 - 0
- 2010, Kwiecień18 - 0
- 2010, Marzec7 - 0
- 2010, Luty2 - 0
Wpisy archiwalne w kategorii
Zez wiaruchnom
Dystans całkowity: | 21935.25 km (w terenie 4636.60 km; 21.14%) |
Czas w ruchu: | 852:56 |
Średnia prędkość: | 25.69 km/h |
Maksymalna prędkość: | 2156.00 km/h |
Suma podjazdów: | 89489 m |
Maks. tętno maksymalne: | 189 (105 %) |
Maks. tętno średnie: | 169 (94 %) |
Suma kalorii: | 386913 kcal |
Liczba aktywności: | 342 |
Średnio na aktywność: | 64.33 km i 2h 30m |
Więcej statystyk |
- DST 62.00km
- Czas 02:05
- VAVG 29.76km/h
- VMAX 48.31km/h
- Temperatura 2.0°C
- HRmax 173 ( 96%)
- HRavg 148 ( 82%)
- Kalorie 1363kcal
- Sprzęt Helga
- Aktywność Jazda na rowerze
Na rundach
Sobota, 6 kwietnia 2013 · dodano: 06.04.2013 | Komentarze 1
Dziś z FTI od 9 ze Starołynki. Jadąc samochodem do Poznania minąłem Macieja pomykającego swoim wypasionym szpecykiem po starej piętce - no żeby jeździć trzeba jeździć.No i ja się staram. W każdym razie dziś wystartowaliśmy w 5: Jacek, Błażej, Piotrek i na występach gościnnych Paweł Bober.
Dzisiaj robiliśmy interwałowe rundy, no trzeba przyznać że ogień był - zwłaszcza jak pociągnąłem sam całą rundkę - to podjeździk od Czapur do Poznania wydawał mi się pionowy. Poza tym było fajnie szybko i na zmianach. Na rudach średnia wyszła ok 32,5 po rozjeździe spadła do ponad 31. Ale ogólnie jechało mi się dziś dobrze i czułem że schowany na kole mógłbym dziś znacznie mocniej pociągnąć albo machnąć jeszcze ze dwie rundy.
Potem spokojny przejazd na Rusa gdzie Asia zostawiła samochód - bo po sprzedaniu dzieciaków sama wsiadła na rower. Więc ja pojechałem autem popilotować ją trochę.
I po tych rowerowych peregrynacjach pojechaliśmy do domu.
Kategoria FTI, Napalm, Sport, Zez wiaruchnom
- DST 81.00km
- Czas 03:23
- VAVG 23.94km/h
- VMAX 40.18km/h
- Temperatura 2.0°C
- HRmax 166 ( 92%)
- HRavg 142 ( 79%)
- Kalorie 2384kcal
- Sprzęt Helga
- Aktywność Jazda na rowerze
White Christmas
Niedziela, 31 marca 2013 · dodano: 31.03.2013 | Komentarze 1
W te Święta wybrałem się na szosowy przejazd po wielkanocnym? śniadanku u mamy - czyli start z Poznania.
Zacząłem od przejazdu przez Maltę - a tam w okolicy wieży sędziowskiej ciągle śnieg, więc chcąc nie chcąc zamieniłem moją szosówkę w hulajnogę. Dalej było już OK, no może poza wiatrem, który tradycyjnie wiał biednemu w twarz. No ale w wiosnę zawsze wieje, no nie? Zawsze trzeba się jakoś pocieszać, he he.
I tak sobie dojechałem do Jasina - a tu z przeciwka jakaś taka charakterystyczna sylwetka - pan Grigor jedzie.
Poklęliśmy trochę na warunki i razem pojechaliśmy na Kobylnicę, Wierzenicę i Wierzonkę a że Grigorowi było mało to odprowadził mnie drogą na Kowalskie kawałek. Na koniec Grigor machnął wspólną fotkę objeździł moją Helgę i zostawił mnie sam na sam z wiosennym wietrzykiem, który z każdą chwilą robił się coraz mniej wiosenny (no chyba że tak wiosna wygląda na Spitsbergenie albo w okolicach Nuuk. No nic w końcu zacząłem realizować główny plan dnia dzisiejszego czyli jazdę z kadencją ok. 110 4 razy po 10 minut - pod wiatr nie było to łatwe. I tak kręcąc jak chomik na karuzeli dojechałem w okolice Kociej a tam patrzę Żona moja Joanna pomyka - rzuciłem jej że robię dziesięć minut tempa i zawróciłem - jak się zrobiło z wiatrem to nagle kadencja wzrosła do 126 a kiedy wyrównałem kadencję wrzucając na blata i zrzucając kilka koronek to prędkość skoczyła do niemal 40 dyszek. No nic po zrobieniu kolejnych 10 minut zawróciłem po chwili spotykając Żonę popijającą z bidonu, akurat skończyło się 3 minuty odpoczynku więc ruszyłem na kolejną chomikową dziesięciominutówkę. Po tych próbach zużycia łożysk w korbie przeszedłem w tryb Bob Marley i dalej już pomalutku z żonką robiłem za lokomotywę, było to doświadczenie tyleż regenerujące co mrożące krew w żyłach a ściślej w palcach u rąk, które w końcu zaczęły próbować odpadać - tego mi było za dużo więc wrzuciłem blacik i pognałem do domu wstawić wodę na herbatę....
a śnieg padał i padał....
Z okazji Świąt Bożego Narodzenia życzę wszystkim bogatego Gwiazdora, rodzinnej atmosfery i wspólnych spotkań przy choince.
Czy to aby na pewno mi się coś popierniczyło?

Moje zgrabne cztery litery wypinają się na zimę© grigor86
Kategoria Po asfaldzie, Sam na sam, Sport, Zez ślubnom, Zez wiaruchnom
- DST 78.00km
- Czas 02:48
- VAVG 27.86km/h
- VMAX 63.62km/h
- Temperatura 2.0°C
- HRmax 175 ( 97%)
- HRavg 146 ( 81%)
- Kalorie 2249kcal
- Sprzęt Helga
- Aktywność Jazda na rowerze
W kwartecie
Sobota, 30 marca 2013 · dodano: 30.03.2013 | Komentarze 2
Rano zastanawiałem się jaki rower wziąć - szosę czy zimówkę - bo z nieba padało coś co nie wiadomo w co mogło się przerodzić. No ale dziś wjazd w ramach FTI, - wyjazd w kwartecie w składzie A.K. ,P.W., M.Z. i ja. Jakbym przyjechał góralem to pewnie bym tego nie przeżył :)Poza kwartetem obstawa w postaci Stasia z gorącą herbatką - dzięki wielkie :)
Pogoda prawie wiosenna hehe - dziś może i słońca nie było a śnieg czasem sypał (o czym wspomniałem) to jednak bilans śniegowy był ujemny - widać że kryzys zimy nadchodzi wielkimi krokami, a w końcu nastąpi jakieś gwałtowne załamanie i recesja białego i wreszcie wyjdzie na wierz zielony i krajobraz przestanie być blado-gówniany. Wierzę w to głęboko.... a wiara ponoć czyni cuda.
Koniec dygresji.
Jazda bardzo przyjemna, tempo akurat, choć trzeba przyznać że za Przemkiem trzeba się sprężyć. Z rzeczy ciekawych odnotowania - jazda na szybkich zmianach, najazdy i podjazdy. Ogólnie jechało się dobrze, a na koniec jeszcze Zajączek przyniósł Horalky/Góralki. Wracając minęliśmy się z Igą i szybkie wesołych świąt i koledzy się rozjechali.
Pakując się do auta spotkałem Piotrka jadącego na trening z kumplami, a na powrocie samochodem minąłem Jerzego N. ze Swarzędza - mastersa którego śmignąłem niemal na kresce podczas ostatniego wyścigu niepodległości. Kurczę niedługo będę rozpoznawał każdego rowerzystę w Poznaniu i okolicach, hehe.
Na koniec wiosenna muzyczka :) Pozytywna i słoneczna.
Kategoria FTI, Sport, Zez wiaruchnom
- DST 19.00km
- Czas 00:54
- VAVG 21.11km/h
- VMAX 42.96km/h
- Temperatura -1.0°C
- Sprzęt Kross sztywniaczek
- Aktywność Jazda na rowerze
Interwały
Wtorek, 26 marca 2013 · dodano: 27.03.2013 | Komentarze 0
Takie tam interwały Kategoria FTI, Sport, Zez wiaruchnom
- DST 99.00km
- Czas 04:05
- VAVG 24.24km/h
- VMAX 49.97km/h
- Temperatura -2.0°C
- HRmax 164 ( 91%)
- HRavg 137 ( 76%)
- Kalorie 2708kcal
- Sprzęt Kross sztywniaczek
- Aktywność Jazda na rowerze
Trochę pojeździłem....
Niedziela, 24 marca 2013 · dodano: 24.03.2013 | Komentarze 6
...z FTI a konkretnie z dwiema Monikami i Jackiem. Trasa podobna do zeszłotygodniowej z tym, że zaliczyliśmy Osową (ja 8 razy). Wyjazd pomimo panującego zwłaszcza z rana mrozu bardzo miły a to za sprawą towarzystwa (przede wszystkim) oraz w miarę bezwietrznej pogody. Same podjazdy na Osową weszły mi wyjątkowo gładko - każdy kolejny lepiej, w sumie po ośmiu pomyślałem, że spokojnie machnąłbym jeszcze ze dwa. Na powrocie zaczął dopadać mnie mały głód - na szczęście byłem wyposażony w batoniki bo bez tego to chyba bym musiał wsiąść do samochodu pilotującego nas Michała. Dawno nie poczułem się tak przyjemnie zmęczony i zadowolony.Dzięki wszystkim za wspólny trening i sorry za wmuszanie niechcianych napojów ;)
Profil trasy sciągnięty od Jacka

Ps. A zapomniałbym że po drodze minęliśmy się dwukrotnie z ekipą Rybek a w ławicy płynął nie kto inny jak sąsiad mój Maciej. No proszę proszę :)
Kategoria Zez wiaruchnom, Po asfaldzie, FTI
- DST 46.00km
- Teren 23.00km
- Czas 02:11
- VAVG 21.07km/h
- VMAX 40.63km/h
- Temperatura -7.0°C
- HRmax 163 ( 91%)
- HRavg 139 ( 77%)
- Kalorie 1537kcal
- Sprzęt Kross sztywniaczek
- Aktywność Jazda na rowerze
Dobry styczniowy trening
Sobota, 23 marca 2013 · dodano: 23.03.2013 | Komentarze 9
Weekendowy wyjazd Marcinem. Ze względu na panujący mróz postanowiliśmy przejechać się troszkę po lesie. Trasa biegła głównie przez szerokie drogi śródleśne. Wybór o tyle dobry, że na tych drogach śnieg był ubity i przejezdny przy zachowaniu minimum balansu. Gorzej zrobiło się okolicach jeziorek Uli, Baba, Cyganek - tam kopny śnieg powodował że jazda była prawdziwą ekwilibrystyką - za to robiło się ciepło bo pracowały nie tylko nogi. W końcu zaliczyłem pięknego szczupaka prosto w śnieg - rzecz w sumie śmieszna a do tego bezbolesna. Potem pojechaliśmy na Graby - tam droga prowadziła po regularnym lodzie - po pewnym treningu jazda na takiej nawierzchni jest w sumie przyjemna. Wracać postanowiliśmy asfaltem przez Czerniejewo - tym bardziej że przy powrocie mieliśmy korzystniejszy wiatr co oznaczało że nosy raczej nam nie odpadną. Na drodze do Czerniejewa spotkałem kierowcę mordercę, który sprawdzał moje opanowanie przejeżdżając na gazetę z prędkością grubo przekraczającą 100km/h. Chuj miał szczęście że się nie zatrzymał w Czerniejewie bo dostałby w ryja i kopa w dupę jak nic.Za to przy wiadukcie w Wierzycach spotkaliśmy bikestatowiczów - MarcinaGT i Jerzego, którzy jechali od strony Gniezna. Po krótkiej rozmowie skierowaliśmy się w swoje strony. My wzdłuż S5 w kierunku na Iwno, pchani przez wiatr, osiągaliśmy ze spokojem 33km/h. No a potem już do domu na czekające na podgrzanie piwo Tatra Grzaniec. Na koniec zdjęcie sprzed roku - moment kiedy pierwszy raz spotkałem w realu Marcina oraz zdjęcia z dzisiaj. Zagadka dla spostrzegawczych - czym różnią się te zdjęcia.

Spotkanie z imiennikiem© Z3Waza

Plaża słońce wiosna© Z3Waza

Kania na plaży© Z3Waza
Kategoria Wycieczka, Zez wiaruchnom
- DST 68.00km
- Czas 02:41
- VAVG 25.34km/h
- VMAX 44.36km/h
- Temperatura 0.0°C
- HRmax 172 ( 96%)
- HRavg 140 ( 78%)
- Kalorie 1814kcal
- Sprzęt Kross sztywniaczek
- Aktywność Jazda na rowerze
O2
Niedziela, 17 marca 2013 · dodano: 17.03.2013 | Komentarze 3
Dzisiaj z Moniką H. z oraz nowopoznanym Jackiem wyruszyliśmy w ramach treningu FTI z nietypowego miejsca - spod sklepu Michała Fogta. Pogoda choć słoneczna mało była zachęcająca do jazdy bo arktyczny wiatr sprawiał że jazda pod wiatr zamieniała twarz w sztywną skorupę. Ale jak wiadomo kolarz (nawet amator) twardym musi być skurwielem i jeździć :) No to pojechalim - ja na zimowym góralu zwanym sztywniaczkiem, Monika na góralu wyposażonym w slicki i Jacek na szosie. Z racji tego, że Jacek dysponował szosą przez większą część trasy robił za główną lokomotywę. Pod wiatr było mroźno, z wiatrem szybko. Pojechaliśmy trasą Swarzędz-Tulce-Daszewice-Czapury-Wiórek-Rogalin-Kórnik-Tulce-Swarzędz.W Czołowie przed Kórnikeim zarządziłem zjazd w bok aby machnąć sobie fotkę grupową pod pomnikiem Marcina Kasprzaka.

Kawałek za Kórnikiem Monika zrezygnowała z naszego towarzystwa i wybrała ciepły samochód Michała F. :). A my z Jackiem zaczęliśmy urządzać pokazy samczej siły, hehe. Dzięki temu tempo wzrosło a po skręcie w Krzyżownikach w Kierunku na Tulce podpuszczeni wiatrem w plecy zaczęliśmy dawać ognia - skończyło się na niemal 45km/h. Po tych miłych dla nogi pieszczotach wjechaliśmy na kawkę do Bambaryły w Tulcach a potem już z powrotem do sklemu Michała w Swaju. Tam kolejna kawka i wtedy zadzwoniła Aśka informując mnie że nie tylko pokibicowała kolegom na przełajowych wyścigach im. Mariana Kegela ale i wzięła w nich udział jako jedyna kobieta, co oczywiście skończyło się przywiezieniem kolejnego złomu do domu :D. Pojechałem zatem na imprezę finałową wspomnianych zawodów gdzie oprócz Żony spotkałem teamowych kolegów czyli Jarka i Hulaja. W zawodach uczestniczył też Rodman ale swoim zwyczajem złapał panę i się szybko zmył :D.
W ogóle widać że kolarska brać obudziła się - wiele znajomych gąb wypatrzyłem w Swarzędzu - szkoda tylko że wiosna nie poszła w ślad za nimi.
Za pierwsze miejsce wśród kobiet nie było nagród rzeczowych więc aby naprawić owo organizacyjne niedopatrzenie zabrałem Asię do sklepu Michała i dokonaliśmy tam zakupu butów SPD firmy Shimano w kolorze alloy grey (sam ukułem tę nazwę koloru).
Koniec końców wyszedł bardzo udany rowerowy dzień.

Kategoria FTI, Po asfaldzie, Sport, Zez ślubnom, Zez wiaruchnom
- DST 46.00km
- Czas 01:53
- VAVG 24.42km/h
- VMAX 41.56km/h
- Temperatura -1.0°C
- HRmax 170 ( 94%)
- HRavg 140 ( 78%)
- Kalorie 1077kcal
- Sprzęt Kross sztywniaczek
- Aktywność Jazda na rowerze
Takie tam
Sobota, 16 marca 2013 · dodano: 16.03.2013 | Komentarze 2
Po porannym treningu ze sztangami umówiłem się na małą ustawkę z Marcinem i pojechaliśmy wśród białych pól po na szczęście przeważnie osuszonych asfaltach. Po drodze oczywiście gadka szmatka, między innymi narzekałem, że w "analogicznym okresie roku ubiegłego" w naszych rejonach licznie występowały żurawie - a tu nic. Po machnięciu 30 kilowego kółeczka pojechałem do Marcina na kawkę i wróciłem do domu. Tu okazało się, ze małżonkę moją Joannę również skusiła słoneczna pogoda i ruszyła wraz ze swoim Zdobywcą na trasę. Wyjechałem jej więc na przeciw i spotkałem nie tyko Żonę ale i rzeczone żurawie, co to ich niby nie było a jednak przyleciały. Ale jak to mówią sześć żurawi wiosny nie czyni. A poza tym Żona twierdziła że to sarny... aż żurawie się odezwały żeby zaprotestować. Końcówka minęła nam na ściganiu się pod górki i z górki. Taki mróz może być... niech tylko już nie pada to białe.... błagam. Kategoria Zez ślubnom, Zez wiaruchnom
- DST 53.00km
- Teren 43.00km
- Czas 02:58
- VAVG 17.87km/h
- VMAX 33.62km/h
- Temperatura -2.0°C
- HRmax 163 ( 91%)
- HRavg 142 ( 79%)
- Kalorie 2130kcal
- Sprzęt Kross sztywniaczek
- Aktywność Jazda na rowerze
Bielonka
Niedziela, 10 marca 2013 · dodano: 10.03.2013 | Komentarze 2
Do Puszczy Zielonki która ku mojemu rozczarowaniu bardziej dziś nadawała się do uprawiania narciarstwa klasycznego niż do kolarstwa... no ale jeździć podobno trzeba.Szerokie trakty w Zielonce są całkiem przejezdne jednak w koleinach czai się zdrada. I ta zdrada parę razy mnie przyciągnęła do ziemi. Poza tym gdzieś koło Maruszki zorientowałem się, ze zgubiłem bidon - zrezygnowałem więc z próby zimowego wjazdu na naszego 145 metrowca i zatoczywszy krąg wokół Dziewiczej rozpocząłem odwrót. W międzyczasie zadzwonił Marcin, z którym spotkałem się w okolicy Stęszewka, a ponieważ poratował mnie jakimś napojem mogłem spokojnie ruszyć na akcję poszukiwawczą bidonu. Bidon się znalazł - zgubiłem go na poprzecznych koleinach koło Kołaty. Nawet jeszcze trzymał trochę ciepełka - no cóż przecież to marzec, wiosna idzie.
W każdym razie dzięki Marcin za wspólne pokręcenie - pierwsze tego przedwiośnia.
Kategoria Sam na sam, Zez wiaruchnom
- DST 64.00km
- Teren 15.00km
- Czas 03:07
- VAVG 20.53km/h
- VMAX 57.44km/h
- Temperatura 5.0°C
- Sprzęt Kross sztywniaczek
- Aktywność Jazda na rowerze
Uphill mini - wymówka
Niedziela, 3 marca 2013 · dodano: 03.03.2013 | Komentarze 3
Zgodnie z nową Goggle'ową tradycją przyszedł czas na kolejną ustawkę dla członków teamu oraz krewnych i znajomych królika, które to spotkania cieszą się niegasnącą popularnością ze względu na możliwość spotkania jakże znamienitego towarzystwa, oraz poznania nowych tyż znamienitych kolarzy, choć tylko amatorów ;)Ponieważ obawiałem się porażki to wymyśliłem sobie wymówkę czyli że "dzisiaj robię dystans". Nie ma to jak dobra wymówka.
Czyli ze wyruszyłem z domu, niedługo po starcie spotkałem Macieja, który coś mi się zdaje przerzuca się na maratony biegowe ;)
Poza tym szczęściem wiatr dziś wiał z jakże typowego dla siebie kierunku zachodniego z zapałem, który udzielił mu się zapewne w związku z coraz wyraźniejszym stąpaniem TEJ KTÓRA PRZYJDZIE PIESZO.
Wiatr ten stał mi się kolejną wymówką. A rzeczywiście wiał mocno - na tyle że pod wiatr momentami ciężko było dobić do 20km/h - a tętno skakało pod 170.
Cała do Poznania droga minęła mi na ustalaniu co jest gorsze - wmorewind czy też "zefirek" usiłujący zepchnąć cię na pobocze po drugiej stronie szosy... nie ustaliłem.
W każdym razie przybyłem na umówione miejsce, czyli Dębinę spóźniony całe 15 minut i do tego z lekka ujechany (kolejna wymówka).
Już wspólnie pojechaliśmy razem jedną z moich ulubionych okołopoznańskich tras - czyli szlakiem Poznań-Puszczykowo wzdłuż Warty, gdzie też trzeba było pociskać. I tak sobie razem dojechaliśmy na Osową gdzie czekał już organizator Przemysław "Rodman" K. Organizator zarządził losowanie i się zaczęło. Ledwie się zaczęło to się dla mnie skończyło - bo poczułem, że dzisiaj to moja noga lewa nie chce podjeżdżać, za to prawa też nie. I tak sobie jechałem nie tracąc jednakowoż kontaktu wzrokowego z resztą ogona, jednak nie mając specjalnie nadziei na zmianę swojej pozycji. W nieosiągnięciu tego celu pomógł mi dodatkowo telefon od Asi, który ochoczo odebrałem wiedząc że dzięki niemu nie będę musiał jakiś czas podjeżdżać, co moje obie nogi przyjęły z wyraźnym zadowoleniem.
Wkrótce przyjechała rzeczona żona, a ja zostałem zmuszony przez nielitościwych kolegów do kolejnego uphillu, który miał mnie upewnić czy rzeczywiście jestem tego dnia prawdziwym "Numero Nero". Z początku poszło nawet całkiem sprawnie pod górkę, jednak wkrótce obie nogi moje powiedziały - nas to piecze i my to pierdolimy, a bez nóg na rowerze ciężko podjeżdżać. Po dojechaniu pod górkę zająłem się w związku z tym czymś, co wychodziło mi jednak lepiej czyli gotowaniem herbaty oraz pogaduchami z wiaruchną co tego dnia przyjechała, a byli to Asia, Ania Wysokińska - która przyjechała z miłą inspekcją, nowopoznani Duda i Krzychu, oraz stara wiara czyli: Jarek, Jacek, Marek, Przemo, Mariusz, Wojtek i Michał.

Kompletny skład Eliminatorów :)© JPbike
Tak naprawdę był to oczywiście bardzo przyjemnie spędzony dzień, a to że noga mi dziś nie podawała to trudno - przecież dziś i tak robiłem "dystans" :D, tyle że jakoś odechciało mi się wracać rowerem do domu i wyszedł z tego "półdystans", bo wróciłem już z Asią z rowerem na dachu samochodu.
Kategoria Nyndza, Zez ślubnom, Zez wiaruchnom
